niedziela, 25 marca 2018

DRZEWIEJ

W NIEDZIELĘ PALMOWĄ



tak wyglądał mój kościół

Drzewiej, to znaczy ponad pół wieku temu ... ojjjjj...

Palmy święciliśmy wtedy, ze względu na palmową wojnę domową, koniecznie dwie - jedną święcił mój braciszek, drugą święciłam ja. Robiliśmy te palemki wspólnie z Dziadziem, najpierw była wyprawa na rynek, czyli targ, po bazie. Kupowaliśmy "u baby" zwykle wypadało u tej samej, ale my i tak z wywalonymi jęzorami oblatywaliśmy cały rynek, w poszukiwaniu lepszych, A jaka to była frajda ! po drodze wpadaliśmy do klatek z królikami, to znaczy wpadaliśmy tam do chwili, aż jakaś przekupka zaczęła zachwalać, że dobre na pasztety. O mało co nie rozchorowałam się z rozpaczy nad kłapouchymi. Koni szczęściem na pasztety nikt przerabiać nie miał zamiaru, można było do woli wywalać oczęta i podziwiać piękne pociągowe rumaki. Jeszcze barwinek kupowaliśmy na rynku, bo w naszym ogródku za czorta nie chciał rosnąć. W domu robiliśmy sobie konkurs czyja palma ładniejsza ... u nas nie dodawało się żadnych ozdób z bibuły, ale wstążki można było z fantazją. Zazdrościłam dzieciom na podwórku, że mają takie kolorowe, ale mamcia w kwestii bibułki przekonać się nie dała i już.

Oprócz wojny palmowej odbywała się w naszym domu wojna koszykowa. Na początku koszyk był jeden, niestety, dzieciątka z nas były wojownicze i pewnego razu pobiliśmy się z bratem o to, kto po świętach zje głowę, a kto zadek baranka. Na wszelki wypadek baranka potłukliśmy na chodniku i każde zjadło po odpowiednim kawałku. Baranek święcenia nie doczekał, koszyk rozwalił nam się w drobiazgi, a serwetka wylądowała w kałuży. Wprawdzie Tatuś się odgrażał: żeby mi to było ostatni raz, bo jak nie to !!! ale następnym razem były już dwa koszyki i dwa baranki. Do kościoła szliśmy z dzieciakami z podwórza i każdy chwalił się pisankami.

Pisanki robiliśmy, dla odmiany, z Tatusiem. To znaczy On robił, a myśmy podziwiali. Robił to tak, jak w jego domu się robiło... najpierw pokrywał jajko kawałkami kolorowej bibułki, żeby miejsca wzorków zabarwiły się na odpowiednie kolory, potem zapalał świecę, koniecznie woskową, nie z jakiejś tam stearyny. Roztopiony, gorący wosk nabierał specjalnym pisakiem, który sam sobie zmajstrował i rysował misterne wzory na jajku ... pamiętam, że przy tym rysowaniu był bardzo skupiony i w taki charakterystyczny sposób wystawiał język ... oczywiści my, jak te dwie małpeczki, za plecami wystawialiśmy jęzory. Jajka z wyrysowanym wzorem wędrowały do gorącego wywaru z łupin cebuli, wosk się rozgrzewał, po wyjęciu Tatuś ścierał go szmatką i na ciemnobrązowym tle pokazywały się różnokolorowe esy floresy. Byliśmy z tych pisanek dumni jak te dwa pawie i wszyscy dokoła musieli je oglądać. 

Ale wracam do naszego kościoła i Palmowej Niedzieli, tym razem do czasów, gdy już z palmowych i koszykowych wojenek nieco wyrosłam. Proboszczem był u nas wtedy Wujek, starszy brat Tatusia.




Kiedy jestem w kościele w Niedzielę Palmową i śpiewają Mękę Pańską przenoszę się bezwiednie w tamte czasy. Eli Eli lama sabachtani  ... nigdy potem nie słyszałam już takiego śpiewu, dreszcz przechodził... głos niski, głęboki, z przejęciem ... akustyka doskonała, niosło aż do wnętrza serca.
Moja Babcia Zofia miała przepiękny głos, silny i czysty jak dzwon. Mamcia po ślubie ponoć bardzo chciała żeby Tatuś zaśpiewał, prosiła, prosiła, aż w końcu się złamał.  I co ? I już drugi raz nie poprosiła. Głos po Babci odziedziczył Wujek, jak zaśpiewał, to cisza była, jak makiem zasiał. Mieliśmy zwykle kilku wikarych. W Niedzielę Palmową wiadomo było - Chrystusa zaśpiewa szef, a kto zaśpiewa Judasza ? ... :)  tu ugryzę się w język. To był mój świat, Tatuś i Wujek byli bardzo zżyci, mieli tylko siebie, bo reszta rodziny na drugim końcu Polski. Byłam częstym gościem u Wujka i jak częstym, tak niesfornym. Jakoś mojemu bratu nigdy nic się nie przydarzyło, a mnie !!!.

No, nie zapomnę jaką sensację w kościele swego czasu wzbudziłam. Były imieniny Wujka, przyjechało sporo gości, w kościele odprawiała się uroczysta Msza, a w kuchni popłoch, pomagałyśmy z Mamcia a ja wiadomo, byłam: podaj, wynieś, pozamiataj... Hania, leć no do wujka i powiedz mu ... hmmm - jak stałam, tak poleciałam. Kościół połączony był klatką schodową z plebanią, Wujek w zakrystii, a do zakrystii trzeba przez cały kościół. W połowie drogi zorientowałam się, że coś nie tak, bo ludzie się śmieją. Upsss - wylazłam w papciach i w fartuszku ! Dobrnęłam bohatersko do zakrystii, ale co się wstydu najadłam, to moje.

I jeszcze jedno wspomnienie.Tak się złożyło, że swój projekt dyplomowy robiłam u Wujka. Działo się to w czasach, gdy kserokopiarka była nieosiągalnym szczytem techniki. Projekty robiliśmy na kalce, po ostatniej korekcie gotowy projekt trzeba było przenieść na brystol. Robiło się to na szybie. W naszym małym, dwupokojowym mieszkaniu nie było możliwości ustawienia "konstrukcji" do kopiowania, Wujek użyczył mi więc u siebie pokoju gościnnego, w pokoju ustawiliśmy dwa wielkie biurka, między nimi gruba szyba od dołu lampa, odwrócona żarówką w kierunku szyby. Miodzio konstrukcja. Plebania mieściła się w barokowym, pojezuickim kolegium, pokoje były wielkie, w holu biblioteka z zabytkowymi księgami i współczesnymi też. Spoko, wikarzy mieszkali piętro wyżej :) Bardzo lubiłam siedzieć w bibliotece i przeglądać te księgi, "mój pokój" był na końcu, nigdy nie szłam normalnie tylko zawsze "jechałam" Na środku podłogi leżał chodniczek, a po bokach podłoga pokryta była jakimś linoleum przedwojennym, które idealne wypastowane i wyfroterowane, lśniło niczym tafla lodu ... jednym "suwem" można było do samego pokoju. Przyzwyczaiłam się. Przy okazji jakiejś uroczystości znowu pomagałam w kuchni. Pamiętam, robiłyśmy tort bezowy z masą kawową, z zaparzanych żółtek. Niebo! Hania - zanieś tort do biblioteki, bo tam zimno. Chwyciłam tort i biegusiem. Oczywiście zgodnie z przyzwyczajeniem pojechałaaaaam ... niestety, wjechałam tortem w stół, tort zrobił salto i rozkwasił się doszczętnie na lustrzanej podłodze. Zamiast wykazać skruchę, dostałam ataku śmiechu. Obiad obył się bez deseru, bo wariantu awaryjnego nikt nie przewidział. 

To może jeszcze jedno wesołe wspomnienie, też z czasów studenckich. Mieliśmy w grupie czarnoskórego kolegę, bardzo go lubiłam, miał na imię Adele. Na plebanii były dwa koty, pewnego dnia kotka urodziła kocięta, szare kuleczki, tylko jedno było inne, czarne jak diabeł. Oooo - zupełnie, jak nasz Adele ... i tak kot został Adelem. Pewnego dnia gospodyni wsadziła pranie do pralki, nie było jakiś czas wody. Hania, możesz włączyć, poprosiła jak woda się pojawiła - jasne ! już lecę, Wsypałam ixi, zamknęłam pralkę i włączyłam. Za chwilę gospodynię coś tknęło i poszła sprawdzić. Haniaaaa !!! pognałam, widziałaś Adela ? nnie, .. no to chyba Adel się pierze !!! Nie dało rady otworzyć, bo z wodą zablokowane, pralka nie miała programu z odsysaniem, niestety wyjścia nie było, kot się musiał kapkę odwirować ... ale uciekał z łazienki !!! po tym proszku ixi wyrudział, a taki był czarniutki, śliczny ...

Koniec wspominania ! Do rzeczywistości marsz ! Dla tych, przed którymi  lustra i szyby do wypucowania kolorowy, współczesny akcent:



malinowe selfi z atrybutem

jaki atrybut takie selfi ...


*


                        z przyjemnością polecam - Malina M *                          
strona liiil  

52 komentarze:

  1. Oj, drzewiej to bywało bardziej ciekawie, bardziej tajemniczo. Wspaniałe wspomnienia .One Haniu udzielają się nam także. To były beztroskie czasy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj Tomku, raz, że młodzi byliśmy, dwa, że system wprawdzie wredny, ale ludzie jacyś tacy inni,bardziej życzliwi...i poczucie humoro mimo wszystko mieli

      Usuń
  2. Lata dziewczęce, szczęśliwe
    w Pani przekazie owiane nostalgią
    i pamięcią o TYCH co BYLI.
    Zdrowia nieustającego życzę Pani i Jej Mamie.

    a. t

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Panie A.T.
      Znalazłam w necie piękne zdjęcia brzeżańskiego stawu ... opublikowałam je razem z Pana wspomnieniami teraz jest całość
      poniżej podaję link, wystarczy kliknąć:
      blog_kresowedrzewo

      Usuń
    2. WPIS PANI ANNY NA POETYCKIEJ STRONIE
      O PANU WŁADYSŁAWIE ŚNIADECKIM WZRUSZAJĄCY.
      DZIĘKUJĘ PANI ELŻBIECIE ZA DOBRE SŁOWA.

      Anonimowy27 marca 2018 18:20

      Znowu tu jestem i znowu zanurzam się w kresowy świat. Kto jeszcze dzisiaj tak pięknie potrafi opowiadać? kto tak potrafi kochać swoją ziemię?. Kto jeszcze mówi "szluza"? Myślałam, że tu tylko poezja ale widzę że poetycka proza równie cenna. Można się zaczytać. Cieszę się, że umieścił pan takie zdjęcia. Życzę Szanownemu Panu wszystkiego najlepszego na święta, pozostaję z podziwem
      Elżbieta
      Odpowiedz
      Anonimowy27 marca 2018 21:07

      Szanowna Pani Elżbieto !
      To niepowtarzalny urok
      strony Pani Anny.
      w Jej sercu Kresy.
      Niepowtarzalne przeżycia jeśli
      Pani przejrzy Jej strony kilka
      lat wstecz.
      Moja przygoda to odbudowa
      kościoła w Nowej Wsi w kłodzkim.
      Życzę Pani nieustającego zdrowia.
      Pan Władysław Śniadecki przybył
      do Brzeżan w poszukiwaniu chleba
      dla swojej licznej rodziny z Poznańskiego
      w roku 1924. Tam brał udział w walce
      o Polskość, ścigany przez biedę
      i niemców znalazł schronienie w Brzeżanach.
      Pan Władysław miał rogaty charakter.
      Gdy zobaczył u swojej przyszłej
      ukochanej małżonki ręce obite piórnikiem,
      przez nauczyciela, spuścił mu wyborne
      lanie ze szpitalnym skutkiem.
      jego syn był akowskim kurierem
      na linii Brzezany - Berlin.
      zamordowany przez niemieckich faszystów.
      Dalszy ciąg nastąpi.
      Namówiłem Jego żyjącego wnuka
      o spisanie wspomnień.
      A. T

      Usuń
    3. cieszę się bardzo, że następna kresowa dusza u nas się pojawiła ... Panie A.T. ja tylko jestem administratorem , "sekretarką i urzędniczką" na tej stronie TO PANA STRONA, pana cenna, kresowa twórczość, ja tylko staram się ją zilustrować. Od czasu, do czasu jakiś swój wiersz tam umieszczę, ale gdzie moim do Pana ...

      Usuń
  3. Lubię czytać Twoje opowieści. Sama też miałabym co wspominać, ale...tak mi się tęskni do tamtych lat i stron, że wolę...nie, bo zaraz ryczę.
    Nie ma czasu na rozczulanie- przede mną "Dla tych, przed którymi okna i szyby do wypucowania..."a jest tego do licha i jeszcze trochę. Nie cierpię myć okien.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja tam nawet cierpię myć :) mogę sobie po takim myciu bez wyrzutów sumienia dwa ciacha ... i chałwę :) duże mam okna :)
      nie cierpię za to zmywać na szafkach, wiesz - motylem byłam, ale przytyłam teraz jak wyłażę na stołek to .... no, lepiej nie mówić, złażę szczęśliwa, że udało się bez wypadku

      Usuń
  4. Kochana, jak miło cofnąć się z Tobą do tych pięknych czasów :)
    Wzruszająco, zabawnie, nostalgicznie....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz Małgosiu, jak zaczynam wspominać to zwykle ogarnia mnie nostalgia, teraz jestem poważna i pozbierana a wtedy byłam trochę zwariowana ... jak mawia moja bratanica - ciocia, ty to byłaś niezła aparatka ...

      Usuń
  5. Niezłe selfie - bardzo ładnie wyszłaś :)
    Ołtarz Twojego kościoła wygląda tak, jak mojego z dzieciństwa. Podejrzewam, że kościoły zostały wybudowane w tym samym czasie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pamiętam jak "drzewiej" Irena Dziedzic mawiała, że w pewnym wieku zdjęcia kobiecie powinno się robić przez pończochę ... no to właśnie takie jest moje selfie ...
      A może to ten sam ołtarz ??? kto wie ?
      mój kościół wybudowano w gotyku, ozdobiono w baroku i podobno jest to najpiękniejsze połączenie gotyku z barokiem w Europie

      Usuń
  6. Wspaniałe masz wspomnienia. A numer z kotkiem rozbawił mnie do łez. Teraz będę za każdym razem sprawdzać w pralce, czy nie ma w niej mojej Pusi. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przyznam się, że jak Adel siedział w tej pralce, patrzyłyśmy a tu białe, czarne, białe, czarne ... to do śmiechu nam nie było ale jak potem wyrwał i nic mu się nie stało, to śmiałam się jak dziecko, zresztą potem często się mówiło określając czas - o, to było wtedy, jak Hania kota wyprała

      Usuń
  7. Drzewiej tzn pół wieku temu "robiliśmy te palemki wspólnie" i wspólnie "świecili"
    Dzis strach się bać, bo napracujesz się, a na drzwiach świątyni napotykasz na ogłoszenie
    "Palmy tak zrobione nie przyjmują na siebie, wody święconej"
    /kupione przed bramami koscioła tez/
    Tak tu siadłszy płacz ,Bo najbliższe "świecenie gdzie przyjmują " jest jeszcze w kościele w Lipnicy Murowanej.Takie to nam czasy "nadejszły"
    Czekam tylko na kolejne ogłoszenie dot "standaryzacji koszyczków na święconki"gdzie i u kogo należy je kupować.
    Bo co do "zawartości" koszyczka wielkanocnego tradycje domową przejął internet
    http://www.gazetawroclawska.pl/artykul/3404985,koszyk-wielkanocny-co-powinien-zawierac-lista-pokarmow-swieconka,id,t.html
    O Tempora O Mores powiadali "staroświeccy'

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wieśku, spoko,każda palemka "chyci"
      W tym kościele byłam chrzczona, chrzcił mnie wujek, trzymał ksiądz, przyjaciel dziadzia z czasów wojny i koleżanka moich rodziców ... chrzestni powinni mieć ze sobą dla dziecka "białą szatę" moi jakoś nie pomyśleli ... wujek mnie chrzci i mówi "daję ci tę białą szatę " a tu nic, wujek powtarza dalej nic, chrzestni stracili głowę, ale rezolutny kościelny migiem przyniósł ścierkę do kurzu i ... tak mnie ochrzczono ... skoro ścierka "chyciła" to każda palemka się nada i co trzeba przyjmie :) ...

      Usuń
    2. To to postawiłaś mnie pod rozstajnym słupem.
      Wierzyc niewieście, która jak wiadomo płochliwą jest. ect i przytacza tu przypadki które zahaczają o nepotyzm w traktowaniu./a wiec inaczej rodzinnie traktowana była i to jeszcze do dziś pamięta/
      Czy wierzyć w pismo, niejako urzędowe, wywieszone jak i gdzie trzeba i podpisane przez właściwego /wg właściwości/urzędnika Pana B.
      Wszak on stanowi prawo we własnym domu Ty zas wspominasz zwyczaj i przypuszczasz.
      "Machne" ta palemkę a ona "nie przyjmie" i zostanę jak ten Himilsbach którego namawiano do nauki języka angielskiego /dalej pewno znasz/
      I cała robota na nic .
      Przynajmniej wiem co to barwinek i gdzie można go nabyć.

      Usuń
    3. oj tam, oj tam, jaki nepotyzm ? Ciebie by też z szarym workiem zamiast białej szaty ochrzcił, za palemkę to byś mógł nawet rózgę :) wszak nie opakowanie a treść, nie symbol a istota ...
      Wujek wychował kilka pokoleń księży i założę się, że żaden nad palemkami się nie pastwi.

      Coś Ty się tak tej palemki czepił, jak dziennikarz do dziury w autostradzie ? hę? ksiądz człowiek, nie anioł, jeden jest taki, drugi siaki, od palemki wiara przecież nie zależy, naśladowanie Chrystusa też ...

      Usuń
  8. W czasach dzieciństwa wszelkie troski były domeną naszych rodziców, naszą rzeczą były figle i psoty i te się najprzyjemniej wspomina. W efekcie tworzymy sobie ułudę sielanki. Ale jakąż przyjemną!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o, tak przyjemnie się wspomina bo zmartwienia gdzieś się zacierają w pamięci, podobnie jak strach, ... może to instynkt samozachowawczy a może po prostu nie wracamy do tego, z czym sobie poradziliśmy i co przykre jest za nami ...
      pewnie to ułuda ale z drugiej strony dzieciństwo miałam na prawdę szczęśliwe, życzyć każdemu, nigdy nie byłam bogata , brakowało mi mnóstwa rzeczy ale patrząc na całe zycie nigdy nie zabrakło mi miłości, dostałam jej całe morze i pewnie dlatego nie żal mi tego, czego nie dostałam , tu sobie radziłam marzeniami.

      Usuń
  9. Tak sobie patrzę i tak sobie myślę..Piękno ciała z pięknem ducha zrównane..Ktoś mądry kiedyś tak napisał i miał absolutną rację!
    A hoj Malinko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w ogólności się zgadzam :) co do szczegółów konkretnych osobniczek, to lepiej pominę milczeniem ...

      Usuń
    2. Oj tam,oj tam..

      Usuń
  10. Klik dobry:)
    U nas Tato kupował na rynku mech, barwinek i bazie, a babcia robiła palmę. Teraz dowiaduję się, że takie palmy się nie liczą i nie przyjmują wody święconej. Miałyśmy więc, Malinko, palmy gorszego sortu. Ciekawe, jaka kiełbasa, chleb i sól ma być, żeby - jako dobry sort - można było poświęcić?

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja byłam drugi sort już jako osesek, szmatkę do kurzu zamiast białej szaty przy Chrzcie przeżyłam to i z palemką dam rady ... a poza tym chałwianki z zasady mają "na górze" chody ... spoko - nasze palemki drugosortowe przyjmą co trzeba :)

      Usuń
    2. No jak to jaka
      Kiełbasa bez czosnku z "narodowej" wieprzowiny,to samo sól tylko wielicka/na wszelki wypadek zachować do wglądu opakowanie/a chleb byle nie z marketu bo wiadomo czyje one sa.

      Usuń
    3. kiedy z czosnkiem najwspanialsza !!!! kresowa ... aaaach ! ale bym teraz zjadła takiej prawdziwej, wiejskiej , kruchutkiej ...
      -------------
      a u mnie nie ma zwyczaju wkładania kiełbasy do koszyka i co teraz ?

      Usuń
    4. To juz wiem skąd u Ciebie taki a nie inny stosunek do"marności"Wszak
      "wędlina – kiełbasa, szynka – symbolizuje dobrobyt;"
      Choc z drugiej strony przezorność zwycięża.
      Postawić taki koszyczek z kiełbasą "kresową z czosnkiem"w dzisiejszych czasach to odwaga
      Zaraz jakaś patriotyczna matrona lub inny "dorodny a wszechpolski młodzian' zaczną kręcić nosem, iż im tu "żydostwem zajeżdża"
      Taka to dziś moda i "trynd patriotyczny" Wiec może i lepiej bez kiełbasy

      Usuń
    5. nooo ... a jeszcze do tego wszystkie moje szalone cioteczki-kresowianki, czyli siostry mojej Babci (razem z babcią było ich 8) mieszkały z rodzicami w kamienicy, na parterze której mieszkał Żyd, który miał 8 córek ... i tak każda z naszych panienek miała przyjaciółkę Żydóweczkę :) Żyd był krawcem, przyjaciółka mojej babci miała małą maszynę do szycia dla lalek ... tak babcia nauczyła się szycia , nawet kapelusze robiła, po wojnie jak znalazł ... dzięki Żydóweczce ja chodziłam w ślicznych sukieneczkach wyczarowanych przez babcię z byle czego.
      A jeszcze gorzej - dziewczynki gościły w swoich domach i bywały częstowane ... potem potrawy słodko-cebulaste często u nas bywały, ech, taki karp po żydowsku - miodzio

      Usuń
  11. Witaj alEluniu! Wiesz co.? Oglądałem niedawno Twoje fotki wczasowe..Ło matko jedyna! Co za urocza kobietka! Zakochałem się w tej kobietce na zabój..Tylko wirtualnie,niestety..A może byśmy się spotkali??? Ech tam..Marzenia jak ptaki..Się nieraz sprawdzają..Tylko tak powiedz,a dalej to już ja..Wiem,że to fantasmagoria,ale może nie?..

    OdpowiedzUsuń
  12. No i masz..Znowóż pomyliłem alEllę z Malinką..Ech,te kobietki zakręcają facetów niemiłosiernie..

    OdpowiedzUsuń
  13. Malinko cudowna..padam do nóżek!!!

    OdpowiedzUsuń
  14. Ten kot naprawdę przeżył?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. słowo - przeżył !
      nawet długo żył i się zestarzał

      Usuń
  15. No własnie. Cuuudne wspomnienia... To lubię! Na szczęście nie mam zamiaru myć okien, bo jest zimno i nie widzę powodu do męczeństwa, więc te stare zdjęcia mi wystarczą, współczesny akcent "z akcesoriami" przyda się bardziej fascynatom porządków :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja tam mycie zakończyłam na lustrach, okna w tym roku muszą poczekać, po świętach sąsiad robi łazienkę, generalnie, mycie okien przed remontem sąsiada to by była lekka ekstrawagancja ... a niech gagatki wiosny czekają :)

      Usuń
    2. Słusznie i naukowo. Wykonywanie bezsensownych czynności jest... bezsensowne (odkrycie roku!).
      :))

      Usuń
  16. Witaj Haniu.
    Lubię Wielkanoc, palmy, baranki, zajączki...
    Niestety, palma odbija wielu naszym tuzom i to przez cały rok.
    Pozdrawiam i zapraszam.
    Michał

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Michałku - do do palmy odbijającej pełna zgoda ...
      gorsza rzecz, że ta palemka odbija niezależnie od świąt
      :)

      Usuń
  17. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, dawno nie przeglądałam wiadomości i zaproszeń na FB, nie odpisywałam bo listów nie czytałam, jeśli uraziłam, to nieświadomie. Bywam w świecie internetowym tyle, ile mogę ... Nóżka i zupa pomidorowa to z Pana strony zbyteczna drwina. Wiele razy wysyłałam do kogoś zaproszenie i dostawałam odpowiedź po długim czasie, gdy ktoś odczytał, do głowy by mi nie przyszło stawiać kogoś do raportu bo przeczytał za późno.
      Cieszę się, że jest Pan ładniejszy od Tuska

      Usuń
  18. Zawsze podobały mi się tego typu wspomnieniowe wpisy. Sam nie mam aż tak ciekawych historii związanych z nadchodzącymi Świętami. Co do kotów to trzeba bardzo na nie uważać, potrafią schować się w takich miejscach, że największemu ,,kociarzowi" nie przyjdą one na myśl.

    Na razie to się uczę, korzystam z GIMP-a, wersja najnowsza, bodajże 2.8. Ale dziękuję Ci za poradę, pewnie jak dojdę do jakichś poważniejszych fotomontaży to skorzystam. :) Co do pokazywania efektów tych działań, na razie mam raptem skończone cztery prace, może jak więcej zdziałam i przede wszystkim lepiej mi będzie wychodziło wszystko pomyślę nad tym.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oo tak, koty to zmyślne bestyjki, czasem straż pożarna musi delikwenta z wierzchołka gruszki ściągać ... niby na cztery łapy spadaja ale czy współczesne tak mają, to nie wiem ... współczesnym ponoć mleko szkodzi ..

      Usuń
  19. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hmmm - a to dopiero dla mnie zagwozdka historyczna ... ???

      kościół, dawniej nazywany katedrą, dzisiaj rzeczywista katedra, w żadnym wypadku nie został wybudowany po wojnie 30 letniej ! kościół ufundował, po wielkim pożarze miasta, Bolko II, piastowski książę, to był rok 1330, zresztą, prócz wyposażenia, kościół jest gotycki. Piękny, czysty gotyk. We wnętrzu też można spotkać elementy gotyckie, czy renesansowe. Przepiękne gotyckie sakramentarium jest na przykład za tym ołtarzem, w ścianie , a jaka piękna krypta z gotyckim palmowym sklepieniem opartym na jednym filarze, jest pod ołtarzem. A chór mieszczański z wyjątkowym ołtarzem , szkoła Wita Stwosza.
      W kościele protestanci i owszem byli, ale dość krótko, około 70 lat, do 1629 roku. po nich przyszli jezuici. Protestantom kościół zawdzięcza jedno - nie odważyli się usunąć piętnastowiecznego obrazu "Pani W słońcu" . Barokizacja kościoła, czyli obecny wystrój, nastąpiła już za czasów jezuitów, więc ambony tutaj w żadnym razie protestanci nie budowali :)... Autorem ambony, podobnie jak ołtarza i większości rzeźb i ram do obrazów jest znany rzeźbiarz Jan Riedel. To uczeń jezuitów i brat jezuity więc trudno posądzić, że protestant. Zastanawia mnie też "osiowy włoski barok" ... barok, z zasady jest osiowy, to jedna z ważniejszych cech. jeśli o rodzaj baroku w tym kościele to raczej barok francuski. Riedel studiował w Paryżu, ten ołtarz, jak się przypuszcza powstał z inspiracji ołtarzem w paryskim kościele Val-de-Grace. Mogłabym się zgodzić że wystrój był konkurowaniem z wystrojem pobliskiego kościoła protestanckiego, a dziełem protestantów ten kościół nie jest.
      ----------------------------------
      Po wojnie 30-letniej i owszem, został wybudowany kościół, ale to "Kościół Pokoju" i rzeczywiście jego nazwa odnosi się do "celów pokojowych", w Kościele Pokoju jest przepiękna ambona z takimi dokładnie alegoriami, czy na ambonie katedry takie alegorie są muszę zobaczyć. Jeśli nawet są to ... trójkąt wolnomularski może by mógł świadczyć o wpływach wolnomularzy, ale każda z tych alegorii, czy nawet szczególny zbiór alegorii, nie jest niczym dziwnym w katolickiej świątyni

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. ??? dlaczego usunął Pan komentarze ?

      Usuń
  20. Jak zawsze wspaniałe wspomnienia.
    Kochana Aniu!
    Niech Twój koszyk Wielkanocny będzie pełen Zdrowia, Radości, Szczęścia i Pokoju. Dla Ciebie i Pani Danusi Wesołych Świąt Wielkanocnych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oooo - jakie piękne życzenia !!!
      obie z całego serca dziękujemy

      Usuń
  21. Haniu- zdrowych, radosnych i błogosławionych Świąt, obfitych łask Chrystusa Zmartwychwstałego i wszystkiego najlepszego Tobie oraz p. Danusi;życzy Basia

    OdpowiedzUsuń
  22. Poszukuję kobiety oryginalnej, dzielnej fizycznie, niepozbawionej brawury czynów i zapatrywań, brzydzącej się nicością naszego towarzyskiego konwenansu, wolnej od balowej i kinematograficznej psychozy, a kochającej przedewszystkiem tężyznę fizyczną i duchową, przestrzeń i słońce ...Zgłoszenia Warszawa ul.Widok 19. „Promień” pod „Sam wśród swoich”.
    Podpisano: Marzenie ściętej głowy.

    OdpowiedzUsuń