niedziela, 19 lutego 2017

NIEPOLITYCZNIE


O POLITYCE

Dzisiaj ustami pewnego, hmmm, rycerza.
Rycerza, co onego czasu ostro poczynał sobie na swoim blogu, ups, rzec chciałam swoim zamczysku, a takoż na zamczyskach ościennych. Miecza ów rycerz nie używał. Innej broni dobywał w pojedynkach. A że w walkach rycerz zaprawion, to co rusz - plask !!! i szabelka przeciwnika lądowała w pokrzywach ! Walczył na szable argumentów, na szpady ironii, floretem dowcipu ochoczo przy tym się wspomagając. Hasłami przeciwnika wywijał przewrotnie, niczym chorągwią z kociego ogona.  Taki był.




TO TERAZ POCZYTAJCIE,
CO ÓW RZECZE :


Jeśli istnieje parapsychologia, to istnieje też parapolityka - mówię wam to ja, dumny rycerz, ROMEO OD CZARNYCH OWIEC, nudnym esbekiem, klawiszem i płatnym agentem, przez wraże siły nieprzyjaciela, zwanym.
I klnę się na honor mego giermka - polityka jest damą ! ... a przynajmniej przyjaciółką damy, lubo przyjaciółką, przyjaciółki damy.


                                      


Takowoż polityka, jako ta dama :
- na pstrym rumaku jeździ i ostro cugli zadziera
- blichtr tego świata, niczym diamenty, kocha okrutnie
- uwielbieniem mas nie gardzi
- humory miewa, fochy i dąsy
- nie wiadomo czym dogodzisz kapryśnicy
- nie wiadomo od czego polegniesz ... w ramionach onej oczywiście

Jeszczeć insze przymioty miewa polityka, tych jednakowoż nie wymienię, bo, jako żywo, okazałbym iż owa nie tylko damulką bywa, ale, uczciwszy uszy i dziwką przewrotną.

c. u .n .m .z.

czego udowadniać nie mam zamiaru, bo udowodnione.
Alea iacta est, mawiał szlachetny Cezar i nie miał tu na myśli kości Damy.
A może miał ?


*
O DZIURZE


Kto szuka nie błądzi - powiadają mędrcy i uczeni, a ja - rycerz Romeo, klnąc się na doświadczenie, siwy włos i rdzę na mej zbroi, powiadam:

                                 kto szuka dziury w całym
                                 niechybnie w krzaki zabłądzi
                                 i na złą drogę zejdzie ! o !

Aurea dicta - złote słowa ! zwykł był mawiać bywalec mego zamczyska, przyjaciel mój, Lukrecjusz, wyciągając z zamkowych loszków antałek złocistego węgrzyna. I wiedział co mówi ! czego nie mogę powiedzieć o złotoustych politykach, co potykają się na ubitej ziemi, dostarczając ludowi igrzysk i wirtualnego chleba. Miecza używają ochoczo, waląc na oślep, w co mogą i w kogo mogą, szerząc spustoszenie okrutne. Trucizny w walce używają, niczym Lukrecyja Borgia. Nie skomentuję mądrości onych, jako że dla rycerza, w pewnych kwestiach, audi multa, loquere pauca - mowa jest srebrem a milczenie złotem. Za wyjątkiem, ma się rozumieć kwestii, rzeczonego wyżej, złotego, lukrecjuszowego  węgrzyna.


.
Kto szuka mego zamczyska, drogi do niego dojdzie, choćby kręta była, a dziurą i kocim łbem, zbłąkanego wędrowca mamiła.




.
Zamek to osobliwy, bo rośnie w nim drzewo wiadomości prawdziwych i kłamliwych. Wiadomości prawdziwe, niczym liście wiecznie zielone, na drzewie onym pozostają, a wiadomości kłamliwe spadają i niczym liście uschłego figowca, precz na spalenie idą. A teraz jako pan tego zamku i tego drzewa rzekę, iż każdy rycerz Krajowi swemu winien służyć, prawa jego, Konstytucyją i język zgłębiając. Takoż i giermek, w swej kondycji, winien wiedzieć, iż prawom zaprzeczać nie jest rzeczą chwalebną, a nauk mądrych i prawego języka zaniechać, jest rzeczą głupcom przypisaną.




.
I to jeszcze Wam powiem, że serce lwa musi mieć rycerz, każdy rycerz, jeśli chce być rycerzem. Waleczne, mądre, doceniające zalety przeciwnika i otwarte dla przyjaciela. Serce zająca, niechaj dla giermka zostanie. Serce lwa, dumne jest, nie potrzebuje potwierdzenia, że jest lwem.  A serce zająca ?  Zając nie patrzy prosto w oczy, gdy przegrywa bierze błoto do ręki i wali na oślep, a za chwilę bierze drugą porcję i dokłada, żeby udowodnić sobie i wszystkim, że wygrał.  Biedny zajączek, w momencie, gdy sięgnął po błotko przegrał.

Pierwsze przykazanie rycerza:
Rycerz zgina kolana przed Bogiem i przed białogłową. Rycerz pochyla się wyłącznie czyniąc użytek z mizerykordii. Rycerz, który schyli się, by błoto wziąć do ręki, rycerzem być przestaje. W błocie taplają się się tchórze o zajęczym sercu.

                                       rzekł rycerz  Romeo
                                  
                                           pieczętujący się
                                     * in hoc signo vinces *



A nie, nie, to jeszcze nie koniec.
Na koniec mam coś jeszcze.

RYCERSKIE
ZAGADKI


ZAGADKA PIERWSZA
*Z UŁANAMI*

Po zwycięskiej bitwie dzielny dowódca, dzielnych ułanów, świętował z żołnierzami. Świętowali dni i nocy dziesięć, aż, koniec końców, uciech do syta zakosztowawszy, dzielny dowódca defiladę postanowił urządzić, a to ku uciesze dam nadobnych, wojsko sercem gorącym witających.

Zbliżał się dzień świąteczny, dowódca począł więc pilnie  przygotowywać do defilady swój odział, liczący mniej niż 500 dziarskich ułanów.

- Próbował ich najpierw ustawić trójkami - ale jeden zostawał.
- Spróbował ich ustawić czwórkami - ale jeden zostawał.
- Spróbował ich ustawić piątkami - ale jeden zostawał.
- Spróbował ich ustawić szóstkami - znowu jeden zostawał.

W końcu dzielny dowódca spróbował ich ustawić po siedmiu w szeregu
i stwierdził z ulgą, że nikt nie został.

Ilu ułanów liczył oddział ?


ZAGADKA DRUGA
*Z FANTAZJĄ*



tak ???


czy tak ?


Czekam odpowiedzi.
Romeo, z pełnym uszanowaniem ...

 A KUKU !






*


                        z przyjemnością polecam Malina M *                          

strona liiil  

poniedziałek, 13 lutego 2017

WIĘCEJ ŚWIATŁA !

westchnął poeta

NIE PO OCZACH !!!

wrzasnął mój obiektyw
Nie po oczach ! nie po oczach !




.
Po sercu lepiej, tym światłem ...
largo, duszoszczipatielno ...



.
A to znowu co ?
Tytan szos ? 


Gdzie się po nocy szwendasz paskudniku ?!
Malina niczym żółw, a ty ?! po oczach ?! A w maliny z taką robotą !


*

KTOŚ NIE ŚPI
BY SPAĆ MÓGŁ KTOŚ 


.
Nie ma to, tamto. Nie ma romantycznie, żadne tam takie mgły i welony.
Gdy o poranku śpiochy oczy otworzą stok musi być idealnie naśnieżony.




.
Karramba !
Szpieg z Krainy Malinowców.



.
Armatki, chcą, czy nie, czynią swoją powinność,
a księżyc łyp, zza chmury, błękitnym okiem.


*


Z DROGI ŚLEDZIE,
MALINA JEDZIE !




.
A nie, nie, nie ! TO, co jedzie,
to w żadnym  razie Malina nie jest !!!





.
Szuuuu - właśnie TO przejechało ...




ooo - TO ewentualnie by mogła być Malina,
ale nie jest, bo Malina jedzie ... autkiem




.
Jedzie sobie w ciepełku i zza szyby delektuje się światłami. Duszę ma uszczypniętą, wzrok lekko przymglony. Jedzie sobie przed siebie ... Jak Malina dojedzie, to się wyśpi, a rankiem :


*


BEZ SŁONKA
I BEZ SKOWRONKA




Za to co za uczta !!!








.
Co za kreska !!!




Brawo Zima ! Brawo Ona!




.
Koronkowa robota !




Brawo Mróz ! Brawo On ! 


Mróz czy obiektyw ?
oj tam, oj tam, wespół w zespół,
Maestro - z pełnym uszanowaniem - pliz ! 
na cztery ręce : bielszy odcień bieli ...

A Malina cieszy się, jak ta durna ...



*

14.02.2017


.

WALENTYNKOWO
MALINOWO


*



                        z przyjemnością polecam Malina M *                          

strona liiil  


wtorek, 7 lutego 2017

TO SIĘ ZDARZYŁO PANI ANNO


10 LUTEGO 1940 ROKU


BEZDROŻA TAJGI.
Niewiarygodne, a jednak przemierzałem z Mamą.
Groza tamtych dni spadła na ramiona mego pokolenia.
Kresowa dola.

Szczęśliwe lata trzydzieste. Brzeżany.
Ukraińskie mordy. Deportacja na Sybir.
Za wiele jak na jedno pokolenie.





.
SYBERIA.
Zniewolone istnienie. Złoczyńcy uczynili z niej narzędzie tortur.
Zatarli jej piękno. Kolczastymi drutami gułagów opletli jej bezkresy.
Szumiącą tajgę przemienili w więzienne zaścianki,
Cmentarzyska zesłańców.



.
10 LUTY 1940 ROK.
Pod płozami skrzypi śnieg. Wczesny świt. Na lewo lotnisko.
Na maszcie nie powiewa biało - czerwony rękaw.
Skręt na prawo. Droga Złoczów - Brzeżany.
Na saniach Mama. Ojciec. Brat.
Nieprzytomny chłopiec. zemdlał.
Zabili jego psa. Luksa.

Siostra gimnazjalistka na stancji w Brzeżanach.
Dziewczynka ma szesnaście lat.
Mama rozpacza. Co będzie z tym dzieckiem ?
Ojciec pociesza. Pójdzie na Siółko do swoich ciotek.
Przetrwa.

Na rozdrożu Brzeżany - Potutory. Stoi siostra. Czeka na mrozie.
Ktoś poinformował o deportacji. Wybrała swój los.
Drogę krzyżową. Z Edenu na Sybir. Ileż serca. Ileż poświęcenia.
Ambitna. Wytrwała. Z Sybiru wróciła.

Potutory.
Załadunek do towarowych wagonów. Żelazny piecyk na środku.
„Burżujka”. Prycze. Sanitarny otwór w rogu. Zaryglowane okna.
Na oknach kraty. Siarczysty mróz. Wagon przepełniony. Duszno.
Piecyk rozpalony do czerwoności. W wiadrze wrząca woda.
Pociąg rusza. Metaliczny daleki grzmot.




.
Parowóz zamiast do przodu – gwałtownie cofa.
Uderza w pierwszy wagon. Bufory sprężają się.
Następny wagon przyjmuje cios. Przekazuje dalej.
Nasz wagon na końcu. Przybliża się łoskot. Narastający.
Uderzenie.

Rozżarzony piecyk przymocowany do podłogi.
Z otwartych drzwiczek wypada żar.
Wiadro z wrzątkiem przewraca się.
Rozdzierające krzyki. Ktoś poparzony.
Ktoś zwalony na podłogę. Na pryczę.
Ściśnięte bufory rozprężają się.
Fala uderzeń wraca do lokomotywy.
Gwałtowne szarpnięcie. Pociąg rusza.


.
Kilka tygodni w drodze.
Ochrona odblokowała jedno okno. Można otwierać.
Mroźne świeże powietrze wpada do wagonu. Pociąg mknie.
Telegraficzne słupy odmierzają wiorsty. Wciąż lasy i lasy.
To tajga.

Którejś nocy na postoju gwałtownie odsunięto drzwi wagonu.
Rozkaz ruskiego bojca: Wygrużajtieś ! Na peronie szpaler sołdatow.
Bagnety na sztorc. Zesłańców objuczonych tobołami.
Wyprowadzają przed dworzec. Niezliczone ilości sań zaprzężonych
w pojedyńcze konie. Dziwne ciężarowe samochody, z pionowymi
długimi beczkami przy kabinie. Promieniowały ciepłem.
Kondukt zesłańców podąża w nieznane.

Jedziemy saniami. Śnieżna droga przetarta.
Mijamy nieliczne wsie. Puste. Domki z drewnianych bali na zakładkę.
Trzy okienka. Wybite szyby. Wyrwane drzwi. Wiatr trzaska okiennicami.
Wygnańcy z przerażeniem wpatrują się w trzewia
porzuconych ludzkich siedlisk.

Autor: A.T



Warto poznać historię tamtych strasznych dni, opowiadaną przez Człowieka, który Tajgę przemierzył i na własnej skórze poczuł, i na własne oczy zobaczył ... Warto też czytać przejmujące wiersze Pana A.T.




Ja tylko tutaj spróbowałam zilustrować tekst.
Zamiast Tajgi błękitnej, zasypane śniegiem, sudeckie lasy ... też piękne.


*



to ludzie ludziom
zgotowali ten los


*


                         z zamyśleniem polecam - Malina M *                        
 
strona liiil  
 

piątek, 3 lutego 2017

RAZ SOBIE WLAZŁ


KOTEK NA PŁOTEK


 



Po co tam wlazłeś kotku ?
Żem kuku chciał zrobić płotku.
płotku ???
Ależ mój kotku ! koteczku ! !
przypatrz się temu płoteczku:





"Cudny" jest, jako Malina,
prosty, sprężysty, jak trzcina,
 jak trzcina !!!
a że już nie te ma latka ?
Malina też nie dzierlatka ...




Fakt - letko se idzie po łuku ...
dlatego chcesz zrobić mu kuku ?
kuku ??!
Sztachetki ma nieco spróchniałe,
lecz gwoździe ciągle w nich całe.




.
Przypatrz się dobrze mój kocie,
szast, prast i zamrugaj na płocie.
na płocie ...
albo zza płota kukaj niebożę,
lecz kuku płotu ? to być nie może !





Płot kolejowe wyszczerza ząbki,
a nad nim drzewa, zwinięte w trąbki
w trąbki ???
Śniegowy urok i przemarsz wojska,
a gdzie pastuszek ? gdzie gąska polska ?




Przez płot dziewczyna kuka rycerza,
za płotem welon, szron, mgła i wieża.
a kuku - wieża !
Kto od kukania wierszyk zaczyna
skończy niechybnie, niczym Malina...
 



.
Rymy zawiąże, sens rymu schowa,
w drodze do rymu wszak Częstochowa.
rymowa ;)
To coś pokręci, to się wywróci,
niech więc już kończy i męki skróci !



CÓŻ - JAKA HANKA
TAKA RYMOWANKA

Ot, co !
o uśmiech mi szło ...

Że żargon ? potoczny zwrot ?
to nie ja, przecież, to kot !


*


                     z przymrużeniem oka polecam - Malina M *                    

strona liiil