niedziela, 26 października 2014

CZARNA OWCA NA CZARNEJ GÓRZE

skąd się tam wzięła ?
no jak to skąd ? spod samiutkich Tater


.

i ta owca czarna i ta owca biała "za trawą" wyemigrowała,
na zachód, na gościnne wypasy no i w proteście wyborczym, przeciwko zróżnicowaniu wschodniej łąki B i zachodniej łąki A.

Bo łąka B od macochy jest traktowana ! A na tej A trawa smaczna i woda czysta i nikt skubania nie zabrania, nawet do skubania nakłania.





beeeee - tu jest pastwisko !! tu jest pastwisko !!
wszystkie beczą zgodnym chórem a czarna nic, milczy i trawę skubie ...





O żesz ty, to czarna ma przechlapane,
jak nic zakamuflowana opcja liberalna i wróg
I nic nie pomoże biała łatka, niczym koloratka
bo nikt nam nie wmówi, że czarne jest czarne a białe jest białe
albo na odwrót, czy jakoś tak.





ooo - różki widać, czy to aby nie biały baranek ? Podeszłam, odwrócił się, podniósł głowę i fuknął, niczym prawdziwy samiec alfa - żadna wraża opcja nie będzie mu stada bałamucić ! niech bałamuci swoje. Popatrzył na mnie wyniosłym wzrokiem przywódcy, zabeczał coś niepolitycznie ...
po czym pogardliwie odwrócił się tyłem.

Wszystko jasne - będzie dyskutował tylko z owczymi mediami,
z owcojęzycznymi nigdy ! Nie pozostało mi nic innego jak oddalić się . Na odchodne jeszcze raz rzuciłam okiem na wyborczą łąkę.





Owce skubały trawę a polityka zeszła na plan drugi, gdzie jej miejsce.
O czym myślały tak spokojnie skubiąc ? może o pasterzu ?
może o tym, co będzie jak jedna z nich nagle się oddali ?

Jedne myślały, że Pasterz zostawi wszystko
i pójdzie po nią, po białą, po czarną - po każdą.
Inne myślały, że pójdzie ale tylko po taką, która prawdziwą owcą jest, która owcze oczy ma, bo ta z innymi oczami, to nie owca przecież.
A jeszcze inne nie myślały o Pasterzu.

Jesienna mgła spowiła pastwisko.


*


                     z przyjemnością  polecam  Malina M *                        

jeśli podobał Ci się ten wpis to wejdź na liiil 
kliknij  zagłosuj

niedziela, 19 października 2014

WINDĄ DO NIEBA

hola, hola, nie tak szybko !
Do tej windy jeszcze spory kawałek




Jeszcze ostatnie chwile w stanie kawalerskim. Rodzinny dom, w nim my. A przy okazji straszliwe rodzinne zamieszanie. Czy aby garnitur leży jak trzeba ?! czy krawat dobrze zawiązany ?!  Upss - mały problem z butonierką, róża żywa to jak żywa ucieka  ! No, już - usiadła w kieszonce. Buty się wściekły i trudno założyć. Uff - jeszcze zdjęcie z babciami i ciotką i można wyruszyć z domu. W świat własną drogą.


.
Pierwszy odcinek do domu Panny Młodej. Pół godziny przez górki. A tam już wszyscy czekają. Błogosławieństwo. Znak Krzyża na jednym czole, potem na drugim. Wzruszająca chwila. Kto płacze, ten płacze a kto potrafi, to udaje, że nie. Łzy szczęścia wysychają szybko, więc radosne towarzystwo pakuje się go samochodów i w drogę. A droga daleka, bo Młodzi wybrali sobie Krzeszów. Mój Krzeszów, ten przy którego renowacji pracowałam kilkanaście lat, mój Braciszek zresztą też.




Jesteśmy na miejscu. Pierwsza brama - wejście do Sanktuarium.
W promieniach słońca, w promieniach szczęścia ... prosto przed siebie ..
I nagle upss - druga brama :-)




.
oooo - takiej, to nikt się nie spodziewał ! ! !
Nie ma to, tamto - trzeba wykupić parę młodą ...


.
Okup wręczony, sympatyczni motocykliści zadowoleni, ja, jak widać na obrazku, też. Jeszcze tylko pamiątkowa fotka i droga do ołtarza wolna.



Narzeczeni lekko stremowani.
Zaraz wyjdzie znajomy Ksiądz i poprowadzi młodych do ołtarza. Ech, ponad sto kilometrów gnał, żeby dać im ten ślub. Tam, gdzie chcieli, w Bazylice Łaski Najświętszej Marii Panny.


.
Już są we wnętrzu. Ostatnia brama przekroczona.
Pierwszy raz zobaczyłam Bazylikę po remoncie, przy pełnym oświetleniu. Jak rozblysły wszystkie kandelabry a słońce zaświeciło przez okna to uleciałam z zachwytu. Zaraz potem się popłakałam ze wzruszenia, bo młodzi szli do ołtarza. W momencie trzeźwości intelektualnej zdążyłam zauważyć że kolor bieli na ścianach jest super a podłoga "się trzyma"




Ślub był rzymski to znaczy z Mszą. Kustosz Sanktuarium zrobił nam niespodziankę i była koncelebra. Potem jeszcze podarował Młodym replikę obrazu Matki Bożej Łaskawej. Będą mieli pamiątkę na całe życie.


.
Nasz Ksiądz miał piękne kazanie. Czas i miejsce wyznaczyło ich małżeństwu troje patronów. Madonna Łaskawa, patronka miejsca, niech otoczy ich opieką i pomaga w najtrudniejszych chwilach życia. Święty Franciszek. patron dnia, niech sprawi, że dom ich zawsze będzie otwarty dla każdego. Święty Krzysztof, patron pana młodego, niech prowadzi ich dobrymi drogami i ostrzeże przed skręcaniem na manowce.


.
Gdy tak słuchałam, to łezka zakręciła mi się w oku ale był też moment, kiedy się śmiałam. Zresztą wszyscy się wtedy śmiali. Wycieczki przez godzinę się nie szwendały po kościele więc było pięknie i spokojnie.



.
Cudowny obraz Matki Bożej Łaskawej. Obraz jest maleńki, ma zaledwie 37cm na 60cm. To trzynastowieczna ikona, jeden z najstarszych wizerunków Maryi w Europie. Korony na obrazie to dar Jana Pawła II.

U Jej stóp przysięgali sobie miłość, wierność, szacunek i uczciwość.


.
Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje. To za Świętym Pawłem.


.
Ave Maria ktoś z zespołu zagrał na saksofonie, co z organami dało niesamowity efekt. Nigdy takiego zestawienia nie słyszałam. Jest co posłuchać a le jest i na co popatrzeć. Barokowy prospekt organowy imponujący. Brzmienie instrumentu idealne, akustyka bazyliki też.




.
Zaraz po Mszy Młodzi z Rodzicami i Celebransami podeszli do głównego ołtarza. Chwila wspólnej modlitwy. Prośba o opiekę Madonny Łaskawej i błogosławieństwo na nowe, wspólne życie.



Już po ! ! !
Już są prawdziwym mężem i prawdziwą żoną.
Jeszcze im ryżem sypnęli na szczęście ...


.
Gości chór nie śpiewał fałszywie tylko szczerze życzył. Życzył długo, aż do utraty tchu. Po życzeniach wszyscy grzecznie pomaszerowali do samochodów i wyruszyliśmy do domu weselnego, jakieś 50km za Krzeszów. Dom nosił wdzięczną nazwę Chata za Wsią. Świetna sala z parkietem i wygodne pokoje. jak ktoś, coś, to chętnie podam namiary.


.
Dotarliśmy jak zapadał już zmrok. Ślub zaczął się czwartej a skończył o piątej, potem życzenia trwały dość długo, zanim wszyscy się pozbierali i dojechali na miejsce to była prawie siódma. Przed wejściem tradycyjne powitanie chlebem i solą. Szampan był w środku.


.
Weselny tort !
Pierwszy, małżeński, wspólnie podzielony. Róże były z marcepanu. Czy ktoś zjadł, tego nie wiem. Ja tam wolałam czekoladowy środek. Miodzio!


 .
Wszystko było zgodnie z tradycją. O dwunastej welon  pofrunął do góry. Trochę żal ? Niech szczęście przyniesie tej, pannie, która go złapała. 


.
Panowie kawalerowie ruszyli do boju i walczą o krawat pana młodego. Oj, śliskooo ! ślisko i wesoło, nawet fotograf złapał się za głowę.


.
A teraz konkurs dla par : taniec pod tytułem "dyscyplina sportowa" Jednogłośnie wygrało jeździectwo. Zwycięska para tańczy na bis.



.
Druhny stanęły na wysokości zadania. Nie powiem, nawet spora to była wysokość. Dla mnie zawsze takie szpilki to było marzenie ściętej głowy. Cóż - gdybym była o głowę niższa to bym pewnie w takich chodziła.


.
I znowu konkurs. Kopciuszki zdejmują z nóg pantofelki. Książęta szukają. Pierwszy książę lotem błyskawicy znalazł się przy bucikach, ale, ale .... czy aby to na pewno pantofelek jego partnerki ???



.
Nooo -  pozostali książęta ruszyli do boju i kotłowanina na całego. Teraz odnaleźć bucik partnerki, to już wyższa szkoła jazdy.


.
A teraz wszyscy goście weselni na parkiet. Pary wirują w tańcu a biedny obiektyw niestety za nimi nie nadąża.




Jedzie pociąg z daleka, na nikogo nie czeka, konduktorze łaskawy, byle nie do Warszawy ... Jak pociąg przejechał to zaraz wąż wypełznął i wił się przez całą salę, wzbudzając ogólną wesołość, jak to wąż. Zespół kapitalnie grał. Śpiewał zresztą też.


.
W pewnym momencie instrumenty na chwilę poszły w odstawkę zostały tylko akordeony. Ale było fajne śpiewanie na sali. Nawet śpiewniki były dla młodych, bo my to raczej "Sokoły" na pamięć :-) I dla babć było i dla nas i dla młodych, dla każdego coś fajnego - o bella , bella , bella Mari ...

A teraz idziemy na jednego ... A teraz idziemy...



A nie, nie, nic z tego!
To, o czym traktuje przyśpiewka, to raczej panowie, ja tam skromnie degustowałam sobie to niebieskie winko i naleweczkę domową :-) nie, nie księżycówkę - porzeczkówkę czarną.


.
Ten uszaty jegomość to raczej na jednego pójść nie zdążył. Ten łaskawca prosto z rożna trafił na weselny stół. Drugiego dnia odbyły się poprawiny. Garden party, czyli bankiet w restauracyjnych krzakach. Świetnie było ! ! Pogoda wymarzona. Słońce jak w lipcu, ciepluteńko. Humory wspaniałe. Danie główne: pieczony prosiak z widokiem na Śnieżkę


.
Komu słodko, temu słodko, a komu gorzko - temu fajnie ...

I ja tam byłam, miód i wino piłam
a co widziałam, to opowiedziałam


*


                     z przyjemnością  polecam  Malina M *                        

jeśli podobał Ci się ten wpis to wejdź na liiil 
kliknij  zagłosuj

czwartek, 16 października 2014

JESIENNA WYLICZANKA

      
       z jesienną panią
  jesienny pan
      pod parasolem
z liści i łkań
 



      pan panią kocha
     a jesień szlocha
    tego nie zniesie
       rzucił ją wrzesień

   jesień niecnota
         zazdrość nią miota
  miota okrutnie
          więc coraz smutniej

   oj zazdrośnico
rozjaśnij lico
  bo da ci kopa
  i pan listopad


  .

jesienne portrety namalowałam wczoraj

*


                     z przyjemnością  polecam  Malina M *                        

jeśli podobał Ci się ten wpis to
kliknij  i zagłosuj

 

niedziela, 12 października 2014

JEST

chociaż go nie widać




Światło prowadzi oko, pamięć odgaduje kształt
a Znak Krzyża potwierdza że dobrze odgadła ...

LUBIĘ TO SWOJE ZDJĘCIE. LUBIĘ KIEDY NA ZDJĘCIU JEST COŚ, CO SOBIE SAMEMU TRZEBA DOPOWIEDZIEĆ. TAKA TAJEMNICA, KTÓRA TAJEMNICĄ NIE JEST ALE TROCHĘ JAK TAJEMNICA DZIAŁA. PRZYCIĄGA I NA MOMENT ZATRZYMUJE.

Piękny jest pomnik, którego na zdjęciu nie widać.
Najpiękniejszym pomnikiem Papieża jest jednak zupełnie inny, ten, który On sam zaprojektował i który my dzisiaj wznosimy - Dzieło Nowego Tysiąclecia. Pomoc zdolnym, młodym ludziom w zdobywaniu wiedzy.
Jaki czas takie pomniki, ten wyjątek potwierdza tylko regułę. Ech, gdyby tak można było powiedzieć, patrząc na Dzieło - jakie pomniki taki czas.  Ale powiedzieć nie można. Ciągle jeszcze wolimy budować z kamienia, betonu, spiżu a nawet światła. A taki serdeczny pomnik, takie Dzieło :

najtrudniej zbudować ?
najłatwiej zbudować ?

Nie trzeba Planów Zagospodarowania Przestrzennego ani Decyzji o Warunkach Zabudowy, nie trzeba aktu własności terenu, ani projektu, ani Pozwolenia na Budowę ... wystarczy wyobraźnia i okruch serca

tylko tyle ?
aż tyle !

Można sobie na taką "samowolę budowlaną" pozwolić, można zbudować jak się chce, komu się chce, kiedy się chce. Można, wszakże pod jednym warunkiem - że się chce !!! A gdybyśmy chcieli taki pomnik zbudować to
serce poprowadzi rękę, wyobraźnia odgadnie potrzebę
a Miłość potwierdzi, że wyobraźnia dobrze odgadła ...

BĘDZIE,
chociaż go nie zobaczymy. Nie zobaczymy, ale pewność mieć możemy, że takiego pomnika ani mól nie zje, ani rdza nie stoczy. 


*


Oczywiście, ja jak zwykle w pędzie. Wypadłam z domu, wzięłam torebkę bez pieniędzy i strasznie mi potem było przykro, że tych sympatycznych młodych ludzi wspomóc nie mogę, najwyżej uśmiechem. Wlazłam więc do internetu i znalazłam, czego szukałam. Dla podobnych do mnie gap , które by miały ochotę zostawię informację. To tylko 5zł. Ziarnko piasku ? Oj tam, oj tam, gdyby nie pojedyncze ziarnka, to by pustyni nie było.


sms o treści POMOC na numer 74 265


*


                     z przyjemnością  polecam  Malina M *                        

jeśli podobał Ci się ten wpis to wejdź na liiil 
kliknij  zagłosuj

czwartek, 2 października 2014

JESIENNY KOT





Czekał aż nadejdzie. Mył cztery łapy, czesał futro, mrużył te swoje złote ślepia. Liczył cętki na zielonej trawie. Miał dosyć, bo ptaki zbyt wysoko fruwały, motyle zbyt były radosne a słońce rozleniwiało ... W końcu przyszła. Lekka, zwiewna, niczym ruda kotka. Przeciągnęła się sennie, przyczaiła do skoku i nagle roztoczyła te swoje czary. Przystanął zdziwiony. Ptaki odleciały, motyle usnęły. Na trawie rozsypała liście, rozwiesiła sznury korali: zielonych, i czerwonych, i ciemnych, jak wino Nie lubił korali. Z pajęczyn utkała siatkę i wplotła ją we włosy, niczym wenecka mieszczka. To nie krople rosy, to perełki. A włosy miała złote, rude i miedziane. Roześmiała się. Była piękna ! Jesienny kot, jesienny pan, przystanął na chwilę, na ułamek słonecznego promienia ...


I poszedł sobie
hen… hen …




a za płotem liście złote
złoty miód, zielona mgła

za czary jesieni
za krople czerwieni
za mgły, welony i wrony
i melancholię ...
co pachnie jak deszcz

miodu utoczę jak trzeba
biedronkę poślę do nieba
po marzenie ...
co pachnie jak chleb

wianek maliną ozdobię
i jak kot pójdę sobie

za mgłę
hen … hen ...





Kapkę się upiłam pięknem jesieni ... Mój obiektyw też stracił kontakt z rzeczywistością. Płot jak z bajki, jak z zaczarowanego świata małej dziewczynki. I kot. Jesienny, złotooki. Stoi przy płocie i patrzy wielkimi, złotymi ślepiami. A nad kotem liść. Liść jeden, czerwony a kot zdziwiony. A dalej już tylko liście ! Nic, tylko liście ! Czerwone, zielone, rude, złote i białe, świetliste, kapiące słońcem. Cudownie wilgotne i żywe. Radosne albo zamyślone. Z nadzieją albo z wiedzą o przemijaniu.




Liście, liście, liście i liść ...
Jeden, piękny, magiczny, jesienny, promienny. O liściu - jesteś jedyny !!!
Ale gdyby ciebie było trzy, to nie mam nic przeciw !


.
Pierwsza młodość, druga młodość, trzecia młodość ... ech, złoty śmiech!
Trzy sztachety, cztery nogi, dwa smuteczki i wąs.
a gdzie kot ???




poszedł sobie po płocie
i po kocie !!!



;o))  miauuu


*


                     z przyjemnością  polecam  Malina M *                        

jeśli podobał Ci się ten wpis
to wejdź na liiil    i zagłosuj