poniedziałek, 31 grudnia 2018

OBY NAM SIĘ

DOBRZE DZIAŁO





 
człowiek nie potyka się o góry
człowiek potyka się o kretowiska



precz z kretowiskami w 2019 !!!
marzenia do plecaka i w góry marsz !




i nie ma znaczenia, na K2, na Giewont, na tyci pagórek, czy jak Dulski na Kopiec Kościuszki ... najważniejsze co w plecaku !

Niech się Wam w tym 2019 uda wejść, !!!
Niech się Wam w tym 2019 uda nie zgubić marzenia !!!
Niech się Wam w tym 2019 uda marzenie zrealizować !!!

i precz z Syzyfami w tym 2019 !!!





i nigdy pod wiatr !






jeśli już, to pod słońce
w stronę słońca



.
a ja ???
a ja też swoją górę odnajdę i wejdę ...
choćby to miał być tylko Kopiec Kościuszki ...







drzewo marzeń już znalazłam ...




                          z przyjemnością polecam Malina M *                              
strona liiil   

środa, 26 grudnia 2018

KARP, SZYNKA, CHOINKA

I OKRUCHY SZCZĘŚCIA



pierwsze i najważniejsze ...


.
Niewielkie opowiadanie o małym szczęściu wypada zacząć pod choinką, wszak jest to opowieść wigilijna, pachnąca świerkowo i domowo ...



 okruszki specjalne

.
Okruszki specjalne - tymi wspólnymi zdjęciami chcemy obie podziękować Wszystkim, którzy tutaj, w nasze blogowe progi weszli, przysiedli na moment przy naszym blogowym stole i zostawili nam życzenia ...



.
za wszystkie ciepłe i serdeczne komentarze pod poprzednim postem z całego serca obie DZIĘKUJEMY ... 



.
Za naszym oknem małe, białe nieśmiało padało, padało, padało, a potem cichutko przysiadło ... i siedzi w najlepsze.


 .
Ponoć najlepsze kasztany są na placu Pigalle
za to najlepsze karpie pływają w milickich stawach ... znaczy pływały ...



najlepsze ciasteczka to te,
co łypią migdałowym okiem



A najlepsze szynki ??? 

ooo, najlepsze szynki, te własnej roboty (braciszka)  wiszą i "dochodzą"... jedna doszła nawet na mój świąteczny stół ... mniammm ! pycha !



 Peppa ??? nieee - to Dżooordż !


pomysłowe te aniołki !
wiedzą, co tygrysy lubią


*



.
Lecą świetliki ... lecą, lecą ...
świecą światełka ... świecą, świecą ...



wszystkie kurczęta pod skrzydła !
raaaz !



pozbierane okruszki ...
mój mały świat ...



                          z przyjemnością polecam Malina M *                              
strona liiil   

niedziela, 23 grudnia 2018

NIECH ...


czas Bożego Narodzenia stanie się czasem pełnym Miłości.
Niech Boża Dziecina ogrzeje nasze serca swoim blaskiem ...


.
W tę Cichą i Świętą Noc
niech Dobro zagości w naszych domach

niech nasze oczy
nabiorą blasku Betlejemskiej gwiazdy

niech nasze ręce
ogrzeją się przy żłóbku Jezusa

niech nasze serca
odtają w wigilijnej kolędzie


 ❆



albo zaśpiewają ptasią kolędę ???
ulubioną mojego Dziadzia


❆ W dzień Bożego narodzenia
radość wszelkiego stworzenia:
ptaszki w górę podlatują,
Jezusowi przyśpiewują,
przy-yyśpiewują.

❆ Słowik zaczyna dyszkantem,
szczygieł mu dobiera altem,
szpak tenorem krzyknie czasem,
a gołąbek gruchnie basem,
gru-uuchnie basem.

❆ A mazurek z swoim synkiem
Tak świergoli za kominkiem;
Cierp, cierp, cierp, cierp, miły Panie,
póki ten mróz nie ustanie,
nie-ee ustanie.

❆ Sroka wlazłszy na jedlinę,
Odarła sobie łysinę.
I choć gołe świeci czoło,
Podśpiewuje dość wesoło,
do-oość wesoło.

❆ Kur na grzędzie krzyczy wszędzie:
Wstańcie ludzie, bo dzień będzie,
Do Betlejeem pospieszajcie
Boga w ciele przywitajcie,
przy-yywitajcie.



*



Każdemu na jego własny sposób
najszczęśniejszego ...



                          z przyjemnością polecam Malina M *                              
strona liiil   

czwartek, 20 grudnia 2018

NIE !!!

KLATERKU ! NIEEEEEE !!!!





Nie zgadzam się, żebyś tak ot, sobie poszedł ... poszedł na zawsze !
a jeszcze kilka dni temu tutaj żartowałeś, jeszcze z Komentariatem obchodziliśmy u Ciebie Andrzejki.




Nasz sympatyczny blogowy kolega Klaterek, czyli Art Klater, czyli Andrzej Skupiński - dziennikarz, aktor, satyryk ... Literat  znakomity, literacką profesję, słowami Naruszewicza, tak oto malujący :

      "Ostatnie-to rzemiosło, co prócz sławy kęsa,
Nic nie daje autorom ni chleba, ni mięsa
      I żyć każe sposobem prawdziwie uczonem:
       Wodę łykać, a wiatrem żyć z chamaleonem."



.
warto było tam bywać !




Klaterku - już nie przeczytam - "buziule", nie uśmiechnę się do wesołego komentarza, nie odczytam ironii, nie wyślę Ci świątecznej kartki, chociaż wypisałam ... już mogę tylko wspominać i zamknąć w sercu, w specjalnej zakładce z napisem - "BĘDĘ PAMIĘTAŁA". Będę Klaterku, masz to jak w banku !




Nie zapomnę, jak chciałeś, byśmy zrobili film o mojej kresowej rodzinie, wiem, to tak z wrodzonej kurtuazji, ale mnie na prawdę było tak miło ... A wywiad ! Taka byłam dumna, że oto prawdziwy literat zechciał taką zwykłą Malinę u siebie przedstawić ... Powtórzę tutaj ten wywiad ... NA PAMIĄTKĘ Klaterku, powtórzę w całości ...


*

WPUSZCZONY W MALINY
czyli wywiad Klaterka ze mną


Sądzę, że obecny tu Szanowny Komentariat da się wpuścić w maliny, tak jak to szczęśliwie zdarzyło się staremu Klaterowi. Zatem do adremu: 

1. Mój nick Art Klater to fonetyczny zapis angielskiego wyrażenia „art clutter”, co można przetłumaczyć jako „artystyczny rozgardiasz” Jaka jest geneza Twego – Malina M.?

Z moim nickiem sprawa nie jest tak prosta. Miałam aż trzy różne nicki. Pierwszy nick, jakim posługiwałam się na forach i blogach, to – "wstrętny liberał" .Taki prowokacyjnie przekorny nick. To były czasy, kiedy zaczynały wykluwać się terminy: "prawdziwy Polak", "prawdziwy katolik". A ja to niby kto?!

Pierwszy blog, na który w życiu trafiłam, to był blog Lecha Wałęsy, Nie miałam pojęcia na czym blogowanie polega, naciskałam linki osób, które tam mądrze komentowały i tak trafiłam na blogi Tomasza i Krystyny, jak się potem okazało, dwójki polonistów. To oni namówili mnie na założenie własnego bloga, zaprotestowali jednak stanowczo przeciwko wstrętnemu liberałowi, Tomasz nadał mi nick Miła Liberałka a Krystyna nick Biruta, z połączenia tych dwóch stworzyłam sobie nick Biruta M Liberałka i pod tym nickiem pisałam kilka lat.

Miałam blog w Onecie. To był taki trochę nietypowy blog, refleksje na temat życia pisane przez pryzmat historii fiołkowej świnki Violuni (emoticon) i świerszcza Waldemara.




Na tym blogu nie poruszałam tematów politycznych. Pewnego razu trafiła do mnie miła starsza Pani, starsza o kilka lat od mojej Mamy. Zaprzyjaźniłam się z Panią, bo mam sentyment do starszych ludzi. I pewnie do dziś byłabym Liberałką, gdyby Pani owa nie trafiła na polityczny blog mojej koleżanki. Wtedy zaczęła się jazda. Pani wyczytała tam, że lubię Premiera Tuska. Epitety na temat mojej inteligencji to mały pikuś, Pani zaczęła mi pisać, że ją obrażam takimi wpisami, że lubiąc premiera pluję ma jej przeszłość powstańczą , każda moja, nawet najdrobniejsza, wzmianka o PO doprowadzała Panią do pasji.

Przestraszyłam się. Nerwy w tym wieku to zabójca a czy ja nie mam dość własnych kłopotów, żeby brać na sumienie starszą osobę. Powoli przestałam pisać u siebie. Komentowania politycznego, na znajomych blogach, nie potrafiłam sobie jednak odmówić. Zmieniłam więc nick i zaczęłam świadomie robić błędy ortograficzne. Żeby trudniej było mnie rozpoznać wybrałam sobie najbardziej badziewiasty nick, jaki mi przyszedł do głowy czyli Malina a że Malin w blogosferze jak psów to dodałam sobie, do tego tortu, jeszcze dwie wisienki, czyli M i gwiazdkę - tak powstała Malina M*. Żeby uwiarygodnić postać po pewnym czasie stworzyłam nowy blog. Tytuł sam mi się narzucił - „w malinach” Blog miał być prowizorką. A że na świecie nic trwalszego od prowizorek to przyzwyczaiłam się i do nowego miejsca, i do nieszczęsnej Maliny . Po dłuższym czasie, jak już Pani zapomniała o moim istnieniu, przyznałam się wszystkim znajomym do mistyfikacji. Na blogach jestem więc teraz i Maliną i Hanią (to zdrobnienie od Anny, czyli od mojego prawdziwego imienia). Nawet, muszę przyznać, Malinę polubiłam.



 .
2. Wiele osób, niezależnie od wieku, stwierdza: polityka mnie nie interesuje. Jak ty ustawiasz się do polityki jako społecznej aktywności?

Polityka to jest coś, co mnie pasjonuje i wciąga już od dosyć dawna. Jestem, jak na kobietę, bardzo rozpolitykowana. Dyskutuję na forach i na fejsie, ale bezpośrednio nie biorę udziału w politycznej działalności. Uważam, że politykę musi się uprawiać z pasją, a co za tym idzie trzeba się jej poświęcić.

Mam ważniejsze pasje, mój zawód pochłania mi wiele czasu i zapału a na dodatek jestem bardzo przywiązana do życia rodzinnego, właściwie to ono jest dla mnie najważniejsze. Nie da się pogodzić trzech rzeczy. Pogodzenie dwóch jest już rzeczą trudną a nie chcę, będąc do wszystkiego, być do niczego. Moja polityczna działalność ogranicza się tylko do pisania na politycznym blogu krótkich satyrycznych tekstów, ilustrowanych politycznym fotomontażem .



.
Te fotomontaże to mój konik, przypadkowo, robiąc plakat, spróbowałam zmontować coś sobie. Teraz bawi mnie kombinowanie osób, miejsc i sytuacji i dobieranie do tego odpowiednich słów. Te moje polityczne fotomontaże, puszczone w wirtualny obieg, żyją swoim życiem. To mój wkład w politykę. Myślę, że żart i śmiech to mocna broń, zwłaszcza teraz, kiedy wszelkie granice słowne zostały przekroczone. Potwarz, obelga i oszczerstwo nie robią wrażenia, ale wyśmianie chyba jeszcze tak, myślę, że im delikatniejsze tym działa mocniej. Ale może się mylę.


3. Jakie są twoje ulubione beletrystyczne lektury?

Ma być zgodnie z prawdą więc odpowiem bez owijania w modne, bawełniane ciuszki : książki do których często wracam i o których myślę w najdziwniejszych sytuacjach życiowych to: „Ania z Zielonego Wzgórza”, „Mały Książę”, "Trylogia" Henryka Sienkiewicza, to te dobrze znane, z mniej znanych to „Rapsodia Świdnicka” Władysława Jana Grabskiego i przejmująca powieść Denise Legrix, „Taka się urodziłam”. Do tej książki wracam w często, pomaga mi wziąć się w garść i bez marudzenia pójść do przodu. Uwielbiam też kryminały Agathy Christie i Joanny Chmielewskiej. A poza tym, to ja jestem pies na poezję. Mistrz Gałczyński z jednej strony a Roman Brandstaetter z drugiej. O całym środku nie powiem, bo opowieści nie skończę.




4. Czy Twoje wykształcenie i wykonywany zawód rozwijają bezpośrednio Twój niewątpliwy literacki talent?

Talent to zbyt wielkie słowo, prędzej zamiłowanie do pisania. Od małego uwielbiałam czytać, biegałam do biblioteki i znosiłam do domu, co się dało. Rodzice trochę studzili ten mój dziki zapał, bo oczy mam bardzo kiepskie … ale od czego spryt, latarka i kołdra.

W szkole nie wybrałam jednak klasy humanistycznej, poszłam do matematyczno-fizycznej, bo to matematyka była dla mnie królową nauk, zresztą jest do dzisiaj. Teoretycznie powinnam nabawić się rozdwojenia jaźni latając z kółka matematycznego, na kółko polonistyczne, zahaczając po drodze o scenę i szkolny kabaret. Chciałam zostać reżyserem teatralnym ale doszłam do wniosku, że z czym do gościa, szans nie mam. Jedynym zawodem, jaki wtedy, według mnie, łączył przedmiot humanistyczny ze ścisłym, czyli polski z matematyką, to była architektura, a że rysować i fantazjować lubiłam od dziecka to zostałam architektem. Potem jeszcze trafiła się okazja urywania z pracy, kosztem wyjazdów na uczelnię, więc dorobiłam sobie podyplomowe studium z konserwacji zabytków.




Zafascynowanie architekturą, a zwłaszcza zabytkami, przyszło dopiero kilka lat po studiach, kiedy zaczęłam samodzielnie projektować. Czy ten zawód rozwija moje zamiłowanie do pisania ? TAK - po trzykroć TAK.. Po pierwsze zabytki, zwłaszcza obcowanie ze z ludźmi, którzy konserwacją się zajmują. To zwykle pasjonaci o ogromnej wiedzy. Wyobraźcie sobie jak, współpracując ze swoim dawnym profesorem, chodzę po gotyckich piwnicach a on opowiada, opowiada, opowiada pięknym językiem. Dotykam wilgotnej, wapiennej zaprawy i widzę to, o czym mówi. Widzę ręce, które wyrabiają wielkie gotyckie, porowate cegły, widzę dłuto, które delikatnie wchodzi w kamień.



.
Architekci często myślą obrazami a potem te obrazy opisują, z czasem coraz łatwiej dobrać słowa a wtedy „odpowiednie dać rzeczy słowo” sprawia przyjemność. Kiedy pracuję nad obiektem zabytkowym zaczynam od źródeł, czyli od historii. W archiwach, u Konserwatora Zabytków, można trafić na perełki. Po drodze wyczytuję więc i odnajduję niewiarygodne materiały, które aż proszą się o opisanie. Tak sobie czasem myślę, że taka, na przykład, mumia kota, umieszczona w suficie, nad łożem pani hrabiny, godna jest opisania. Czasem myślę sobie, że tyle ciekawych rzeczy w czasie projektowania odkryło się w zabytkach, że warto komuś o tym opowiedzieć, szkoda, żeby tak w niebyt pofrunęło. Warto zainteresować ale do tego nie wystarczy zwykłe podanie faktu więc staram się wprowadzić trochę humoru. Żeby ożywić nudne wywody , muszę też kombinować określenia, którymi da się obrazowo zastąpić określenia fachowe, usiłuję, za pomocą słów, obrazek techniczny, wektorowy, zamienić w plastyczną fotografię. Czasem może się udaje. To by było po pierwsze. Po drugie, to oprócz ratowania zabytków, tworzę projekty nowych, własnych obiektów, a przy tych projektach nie tylko rysuję i liczę, również piszę i to sporo. Opis techniczny liczy zwykle dwadzieścia do trzydziestu stron. Jest pisany językiem suchym, technicznym, bardzo precyzyjnym, ale jedna strona opisu jest odmienna. Jeden z punktów nosi tytuł „opis rozwiązania projektowego” przekładając na normalny język – „co poeta miał na myśli” W tym punkcie to muszę rozwinąć wszystkie swoje umiejętności pisania, żeby przekonać do rozwiązania, muszę często karkołomne słowne figury wyczyniać, żeby pogodzić rzeczy teoretycznie nie do pogodzenia, muszę tak opisać swoje „dzieło” by konserwator zabytków nie dostał zawału, pożarnik nie miał ochoty mnie zamordować a inspektor sanitarny, na wstępie, nie wyrzucił projektu do kosza i żeby wszyscy jakoś dali się przekonać do wzajemnych ustępstw.



.
Uwierzcie – takie słowne lawirowanie i kombinowanie rozwija zmysł „pisarski” i z czasem „lanie wody” staje się coraz łatwiejsze. I jeszcze coś – mój zawód wymaga umiejętności sprzedania własnych koncepcji, bez tego nie da się w tym zawodzie istnieć. Pomijam przetargi, ale konkursu bez słownego roztaczania własnych wizji wygrać się nie da, innymi słowy bez „wprawek literackich” cieniutko by było.




.
I wreszcie po trzecie – mój zawód wymaga umiejętności fotografowania. Robiąc zdjęcia techniczne czasem łapię w obiektywie jakiś moment, który mnie zachwyci , potem mój zachwyt ubieram w słowa. Ja jestem wzrokowcem często myślę obrazami, moje notki zwykle są komentarzem do fotografii, rzadziej zdjęcia bywają ilustracją tekstu.


5. Czym jest dla Ciebie blogowanie (np. pasją,, odmianą życia towarzyskiego, po prostu zabawą itp.) i czego oczekujesz od swych komentatorów?

Blogowanie to, z jednej strony, odskocznia od pracy i codzienności, przeniesienie w inny świat. Kiedy tak sobie popracuję nad opisem technicznym do projektu, jak w głowie zalęgną się dziesiątki terminów technicznych, jak zmęczy mnie uważanie na każde słowo i oglądanie go dziesięć razy, ze wszystkich stron, to mam ochotę wejść na blog i fruuuuuuu - odfrunąć w abstrakcję albo napisać wierszyk o pijanym płocie, albo zamyślić się nad poetyckim zdjęciem.

Z drugiej strony - blog to świat, w którym spotykam przyjaciół, takie dopełnienie przyjaźni z realnego świata. Cieszy mnie poznawanie ciekawych ludzi, zaglądanie do ich świata przez dziurkę od klucza. Czasem przyjaźń idzie dalej i sobie pomagamy. To jasna strona wirtualnego świata.



wirtualnie wiruję z Tomkiem


Poza tym – lubię zabawę słowem. Lubię też opowiadać o swojej pasji i do świata zabytków przyciągać, najbardziej opornych i najmniej do staroci przekonanych.

A czego oczekuję od odwiedzających? Że się uśmiechną, kiedy piszę żartem, że przystaną na moment nad refleksją i podzielą się swoją myślą, że napiszą, co myślą o tematach kontrowersyjnych, pokłócą się ze mną, nawet, że mi nawtykają od naiwnych pensjonarek ale nie przejdą obojętnie. Jeśli to, co piszę jest obojętne to jaki sens pisania? Nie oczekuję, w żadnym wypadku, potakiwania ani zgadzania się. Świat jest ciekawy jak oglądamy z lotu ptaka i z żabiej perspektywy. Jest jeszcze ciekawszy kiedy te perspektywy się nakładają, wtedy patrzenie wprost staje się chyba i łatwiejsze i bardziej prawdziwe. Nie obrażam się za krytykę chociaż, przyznaję, jak lwica walczę o swoje. Nie wzruszają mnie wyznania typu „ty POwska mendo, żebyś zdechła” ale dotykają drwiny z wiary. Chociaż czasami jadę po bandzie, zwłaszcza w polityce, to nigdy nie robię pewnych rzeczy – nie drwię z wiary, nadziei i miłości ani z braku wiary, braku nadziei czy braku miłości.

.




Dziękuję Klaterku
DZIĘKUJĘ !


*


                                                    Malina M *                                               


sobota, 15 grudnia 2018

NIE DA SIĘ UKRYĆ

NIEDŁUGO ZAWIŚNIEMY



.
zawiśniemy zgodnie i w pełnym zachwycie

Ale zanim zawiśniemy to jeszcze zostało nam kapkę do zrobienia i to nie tylko w sferze ducha, jako że Adwent, w sferze ciała też, jak najbardziej ! Czas pędzi jak oszalały, a nasze okna kwiczą w najlepsze, jak wściekłe. Może by i nie kwiczały, tylko ja z takim zapałem się zabrałam do mycia pierwszego, że trrrrach - postrzał ! Nie da się ukryć latka już nie te ... a tu jeszcze szafki aż się proszą, wiadomo o co. Na szczęście w domu mamy tylko jeden dywan, słownie jeden. Damy jakoś radę.

Do kuchni powoli się przymierzamy. Wigilia u nas jest wspólna więc wspólnie ją przygotowujemy, każdy w zależności od możliwości i umiejętności. Na nas przypada tradycyjnie czerwony barszczyk, uszka i farsz do kapuścianych pierogów. Noooo - kapustę już mam ! Suszone prawdziweczki też. Dobre buraki mam obiecane. Przydadzą się jeszcze na kresową ćwikłę z kminkiem. Zamówiłam też schabik, na Święta. Schab z kminkiem, z przepisu mojego Dziadzia, być musi i kropka. Siedem bab drożdżowych, z przepisu babci Walerii, przypada mojemu braciszkowi, a co ! żaden tam Gender ! tradycja w rodzinie zaginąć nie może, rączką się misi, nie jakimś tam robotem, mężczyzny do tego potrzeba :) Kuchnia na razie poczekać jednak musi. Na razie nastał czas prezentów.



Mikołaje własnej roboty


Wysyp Mikołajów już był, teraz grzecznie pod stolik pomaszerowały ... pora na Aniołki. U nas aniołki grzeczne, nad poziomy nie "wylatają" bo wprowadziliśmy ustawę antyrozbestwieniową. Ma być zgodnie z anielskim regulaminem. "Bez trybu" nie przewiduje się, nie ten aniołowy sort.

Wprowadzenie ustawy antyrozbestwieniowej okazało się niezbędne w skutek anarchii, jaka zapanowała onegdaj w szeregach anielskich. Niepomne na skutki anioły, rozpierzchały się po anielskim firmamencie i bez ładu i składu nabywały - co na drodze, to nieprzyjaciel ... w rezultacie nagromadziły tyle anielskich dóbr (które im się, ma się rozumieć, słusznie należały !) że konsumpcja tychże okazała się ponad anielskie siły. Na koniec skrzydła im opadły, siły opuściły, świątecznego śpiewania nie było. Tak być nie może ! orzekły dwie anielskie Marszałkinie. Do Trybunału ! 

Trybunał w pełnym składzie orzekł, co następuje - działalność anielska stanowić winna wisienkę na świątecznym torcie ... o ! Zakazuje się, pod sankcjami wykluczenia, zamiany wisienki na kompot, a co za tym idzie rozcieńczania istoty świątecznego tortu.

Stary, anachroniczny porządek został anulowany. Zarządzono wybory. Wszystkie anioły udały się więc do wyborczego pudła. Nasz system anielski jest tak zwanym „systemem odwróconym” - do pudła nie wrzuca się kart z głosami, tylko głosy, na pojedynczych kartkach, losowo z tego pudła się wyjmuje. Anielska komisja wyborcza sprawdziła legalność głosowania i w kwestii formalnej odpytała wszystkie anioły, czy też przypadkiem nie wylosowały samych siebie. Po złożeniu oświadczeń ogłoszono koniec akcji wyborczej.

Po kawie z szarlotką i uprawomocnieniu się wyborów mandaty zostały rozdzielone ... demokratycznie ! Stosując metodę D'Honta i odpowiedni algorytm uzyskaliśmy satysfakcjonujące wyniki. Każdy anioł otrzymał 2 (słownie - dwa) mandaty, uprawniające do anielskiej działalności.

Na pierwszym posiedzeniu plenarnym jednogłośnie uchwalono regulamin: Każdy anioł uprawniony jest do przyjęcia korzyści od 2 (słownie - dwóch) podmiotów anielskich. Pod koniec posiedzenia rządzące anioły przyjęły poprawkę anielskiej opozycji (!) określającą górny pułap przyjmowanych korzyści na wartość dwucyfrową. Wartości trzycyfrowe uznane zostaną za działalność korupcyjną. A tak ! Spod jurysdykcji wyłączony został aniołek najmłodszy rangą. Ten aniołek, z mocy odrębnej uchwały, korzyść od każdego otrzyma. Takiemu to dobrze ! Od razu widać, kto tu rządzi !



 aniołek szeregowy
w wydaniu świątecznym


Tym sposobem przypadł nam z Mamcią zakup pięciu prezentów, czterech ustawowych i jednego poza jurysdykcją. Ten będzie wspólny :) Mamy już wszystko. W tym roku kupowałyśmy w internecie, jako że Mamcia nie wychodzi z domu, a ja wychodzę, ale z siebie, bo mnie postrzał chwycił przy myciu okien i niestety - 2xK, czyli ketonal i kanapa. Przemierzałyśmy więc, chcąc, nie chcąc, internetowe kilometry w poszukiwaniu i udało się. Nie powiem, co kupiłyśmy, bo to tajemnica. Każda z nas wylosowała po jednym podmiocie anielskim męskim i po jednym żeńskim ... tak się nam ułożyło... Oczywiście, dla męskich podmiotów anielskich stanowczo jest trudniej coś wykombinować, ale mamy to !!! Dzisiaj kurier ostatnią paczkę przywiózł. Dla aniołeczka poza jurysdykcją kupiłyśmy żółtą żyrafę-gitarę. Żyrafa robi co może: jeździ na kółkach, gra, miga - pełen odlot :) ... Mamy też romantyczny kapelusz w grochy i obowiązkowo książeczkę.

Ale to jeszcze nie koniec ! Życie jest życiem, prawo jest prawem, a nasza anielska zmiana wolna od słabostek nie jest, ojjj, nie jest ! Modzie ulega, na ten przykład, zresztą nie tylko ulega, nawet z duchem czasu za modą podąża, prawo omijając na zakrętach anielskiej historii. A co teraz niby w modzie ? No jak to co ? – afery !!! A skoro takie modne, to ja sobie też aferkę zafunduję. Taką małą aferę DPM (Dodatkowy Prezent Maliny) i zwalę winę na poprzednie anielskie "układy". Też modny  proceder.



.
Ooo - proszę bardzo, przekopałam Instytut Pamięci Anielskiej ... jest biała księga, dowody na poprzednią działalność "układu" się znalazły ! Widać czarno na białym i nikt nam nie wmówi, że biało na czarnym (zwłaszcza że na kolorowo jest) że działalność poprzedniego "układu" była. Czasem nieporadna, jak na pierwszym w życiu fotomontażu (ten mem po prawej) czasem zaskakująca, jak taniec młodej Mamci ze starszym od niej synem, a czasem po prostu przydatna, jak te śpiewniki z nami-aniołami.

Teraz właśnie majstruję dodatki do prezentów, te będą "bez trybu" (sic !) i dla każdego. Na razie zakiełkował mi pomysł (diabelski, ma się rozumieć) i mam nadzieję  coś dowcipnego z niego do Wigilii wyrośnie … 

I wstążeczką !!! ...

 *


aniołek kontaktowy
w wydaniu świątecznym


A na koniec  prezent, który tu sama sobie zrobiłam ...
Panie Iwaszko - obie z Mamcią kochamy Pana !
z pełnym uszanowaniem ;)

*


                          z przyjemnością polecam Malina M *                              
strona liiil