piątek, 9 maja 2014

TAMTA MODA TAMTA URODA

Będę miała gronostaje i lisy
kapelusze duże i obłoczne
tylko jeszcze podumam poczekam
tylko jeszcze troszeczkę odpocznę

Tak tęsknie wzdychała przed laty poetka, Kazimiera Iłłakowiczówna,
do tych naszych odwiecznych atrybutów kobiecości.




Dziewiętnasty wiek trochę surowy był a elegancja wyrafinowana. Nasze grzeczne prababcie dekoltami szokowały wyłącznie w miejscach gdzie szokować należało, w teatrze, na balu, na przyjęciu. Od szokowania na co dzień, wtedy był ktoś zgoła innej konduity. Na co dzień nasze prababcie zapięte były pod szyję, włosy układały gładko, z biżuterią też bez szaleństwa, wszak kobieta nie choinka.




Niestety, z obłocznymi kapeluszami tak jakoś nieco gorzej w tym dziewiętnastym wieku było. Na przykład ten kapelusz, na rodzinnym portreciku, bardziej przypomina mi naleśnik albo renesansowe zwieńczenie wieży, ale cóż ... taka moda, taka uroda. Pod kapeluszem oczy gorące a pod gorsetem serduszko pewnie też.




Dziewiętnastowieczni pradziadkowie też powagi i surowości strojem sobie dodawali. Garnitur nienagannie skrojony, koszule śnieżnobiałe, kołnierzyki sztywno wykrochmalone, włosy gładko przyczesane no i wąs! Pradziadkowie poważni, a nawet nieco sztywni i surowi być musieli ! Rady nie było, wszak patriarchat obowiązywał i zobowiązywał.

Wiek dwudziesty odpuścił już i surowość i gorsety i sztywne kołnierzyki.




Ech te lata dwudzieste, lata trzydzieste. Zwiewne lekkie sukienki, plisowane spódniczki, wdzięczne solejki i te białe, rozkoszne pończoszki.
I jeszcze tajemnicze spojrzenia dziewcząt. Wdzięk, szarm, styl ...
A że jeszcze Twiggy nikt nie znał więc ramiona krągłe były a panie takie raczej krew z mlekiem i biała płeć. Taka moda, taka uroda.




Nieśmiertelny kapelusz niezmiennie dodawał szyku.
Kobieta w kapeluszu nie ma lat, kobieta w kapeluszu jest ponadczasowa.

Kiedy nadszedł okrutny czas wojny kobiety też dbały o siebie. Nie poddawały się, wbrew wszystkiemu były eleganckie. I do fotografów chodziły i do fryzjera, i perfum używały, i podobać się chciały chociaż bomby leciały na głowę, głód zaglądał do oczu a do poduszki zamiast romansów często, gęsto, łzy …

Gdzie tam kobietom wrogów do kobiet naszych …
nasza krew z mlekiem i miód … no gdzie im tam !



moja babcia i jej siostry



Pieniędzy wtedy nie było ale szyło się z czego popadło, nawet ze spadochronu, czy starych zasłon. Moja Babcia pruła lotnicze pończochy i robiła na drutach żakiety, szyła siostrom nieśmiertelne i nieodzowne kapelusze. Bomby, nie bomby, kapelusz wprawdzie nie hełm ale na głowę wdziać go należało i już ! Niech wróg widzi i się nie cieszy ! Taka moda, taka uroda. Taka siła kobiecości.










Panowie od pań oczywiście też kapeluszowo nie odstawali. Panom kapelusz męskości miał dodawać i pewności siebie. To miała być wizytówka dżentelmena o nienagannych manierach. Mężczyzna w kapeluszu był elegancki, bez dwóch zdań. I bez dwóch zdań, mógł podobać się kobiecie. Na przykład ten pan ze zdjęcia niżej, tak spodobał się pani ze zdjęcia wyżej, że zostali mężem i żoną. Kapelusz zapewne odegrał w tym związku swoją rolę.




Skończyły się czasy naszych babć: kobiecych, ciepłych, jak trzeba energicznych i bojowych, jak trzeba zwariowanych, czy szalonych. Nadeszły czasy naszych mam. Lata pięćdziesiąte i sześćdziesiąte. Koafiury, tapiry, fryzury a'la Grace Kelly, żakiety jak Kim Nowak. Śmiała Bardotka z końskim ogonem i dekoltem po pas albo stonowana elegancja, w nieśmiertelnej małej czarnej. Jak biżuteria to często perełki. I kosmetyki: "Czarny Kot", "Być Może"," Prastara" krem Nivea czy F-18, a czasem, raz na pięć lat, od wielkiego dzwonu, paryski puder czy Antilope o cudownym zapachu.




Czasy pozbieranych kobiet, dom, mąż, dzieci, praca zawodowa, notoryczny brak pieniędzy a w tym wszystkim jeszcze czas na kosmetyczkę, fryzjera i czytanie dzieciom książek, no i na marzenia. Od babć zdobyły wiedzę jak coś zrobić z niczego i tym niczym nakarmić rodzinę tak, by uszy się trzęsły. Od babć zdobyły wiedzę jak coś zrobić z niczego i w tym niczym dobrze wyglądać, tak, by uszy czerwieniały. Takie czasy, taka moda, taka uroda.

Panowie z lat pięćdziesiątych modą raczej się nie zajmowali, panowie szaleli na swych ryczących maszynach, a jak maszyn nie mieli to pożyczali i naprzód, wiatr we włosach, komary na zębach, świat u stóp ! A na nogach oczywiście hit tamtych czasów - białe tenisówki. Tenisówki wysmarowane elegancko białą pastą do zębów. Na moje oko świetnie ! Świetna moda a co do urody to raczej nie wypada mi głosu zabierać, wszak to mój rodzony tatko.




Moda się zmienia, uczesanie się zmienia, typ urody się zmienia ale jest coś takiego, co się ma, albo nie, coś, co sprawia, że sukienka, nawet licha, leży jak ulał a garnitur, z byle czego, prezentuje się świetnie.
W odwrotnym kierunku niestety też tak to coś działa.
Patrzę czasem na różne strasznie ważne osobistości i jakże często widzę, że sukienka od Prady i garnitur od Armaniego to kompletna pomyłka, niepotrzebny wydatek, najlepiej prezentuje się na nich metka. Szkoda, że ceny zaprezentować się nie da bo ta, według niektórych, to dopiero uroku by dodała i wagi, i powagi.

A pamiętacie dziewczyny nasze czasy młodości?
Lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte, miniówy i krempliny.




Pamiętam tę swoją wymarzoną elastyczną bluzkę. Kolor wściekły pomidor. Bo wcale takie szare w tych szarych czasach nie byłyśmy, o nie byłyśmy. Sukienki szyte były z ręczników, stare koronki wyciągane z babcinych kuferków, byłyśmy kolorowe i bardzo indywidualne, na ulicach szaro a wokół kwiaty... tak na przekór wszystkiemu. Nosiło się bananowe, kolorowe spódnice albo mini. Wtedy takie "coś" jak wyżej, to była odważna miniówa. No i te okulary !!! plastikowy szał, na który oszczędzało się cały rok ! Ślepa byłam, jak ten kret, ale te okulary musiałam założyć i koniec.

I jeszcze sweterki !!!
Sweterki dziergało się w najbardziej wymyślne wzory. Nasze, zakopiańskie i te inne, z przemycanych katalogów Burdy. Było też, a jakże, miejsce na twórczość indywidualną, czyli własne pomysły.
Najładniejszy sweterek wydziergałam wtedy dla mojej Mamusi.
Włóczkę bucle kolega kupił na Mexicoplatz i bohatersko przemycił przez granicę, razem z parą butów i pięcioma stanikami. Dziergałam ten sweterek pracowicie, na wykładach z urbanistyki. Oczywiście pod ławką. Wzór sama sobie wymyśliłam. Dół i rękawy granatowe a karczek biały, na nim granatowe gwiazdki i księżyc. Z łezką wspominam teraz na ten sweterek.

Miałam jeszcze inny, sentymentalny, wydziergany nie powiem dla kogo. Też piękny był ... w jelenie na rykowisku … cóż, jelenie to temat ponadczasowy, więc kolega od serca długo z tymi jeleniami musiał się pomęczyć ... nie ma lekko, taka moda, taka uroda sweterków.




A co do kapeluszy mojej młodości to ten jest i duży, i obłoczny, tylko niestety, pożyczony. Ale sukienka jak najbardziej moja, z niezniszczalnego kaszmiru w kwiaty. Taka sukienka noszona była wtedy do upadłego. Chyba pół Polski w takim kaszmirze chodziło, bo taki właśnie "rzucili na sklepy". Jak mi się sukienka znudziła, to obcięłam kołnierzyk, guziki kaszmirowe zamieniłam na zwykłe i na tunikę do spodni przerobiłam. Był był nowy "szałowy" ciuch.  Z biżuterią to już nieco gorzej. Na wystawach jubilera biżuteria owszem była i to piękna ale ja stawałam przed wystawą, przyklejałam nos do szyby i zadawałam sobie pytanie, z gatunku retorycznych :

- pieniądze masz, pani koleżanko ?
- ano nie mam, grube wyszły a drobne się powściekały,

jak to mawiał mój dziadziu. Ale i bez pieniędzy jakoś tam sobie radziłyśmy, medalion wykonany z kawałka rogu i zwykła aksamitka za dwadzieścia groszy. i było ... bo była młodość a w młodości nawet kawałek tasiemki odpowiednio zawiązanej dopełnia stroju.

Spacerkiem przez cztery pokolenia. Prababcia, babcia, mamusia i ja.
Tak sobie, ni z tego ni z owego, wróciłam do przeszłości.
Dlaczego? sama nie wiem …

czy musi być powód do wspomnień …

*

                     z przyjemnością  polecam  Malina M *                         

jeśli podobał Ci się ten wpis
to wejdź na liiil    i zagłosuj


63 komentarze:

  1. Vulpian de Noulancourt9 maja 2014 18:36

    U mojej ś.p. baci oglądałem za młodu zdjęcia - kartoniki na grubej tekturze. Z jednej strony były podobizy zupełnie nieznanych mi przodków, a z drugiej reklamówki firm fotograficznych. Na niektórych, pamiętam, był adres warszawski, inne były z mojego rodzinnego miasta, a kilka - z St. Petersburga. Później gdzieś się to wszystko zawieruszyło, a ja przegapiłem możliwość zapytania, kto tam był uwieczniony. Teraz nie mam już możliwości zapytania i jakaś część historii rodzinnej przepadła na amen.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te zdjęcia są zwykłe oprócz tego drugiego, to drugie wykone jest właśnie na kartoniku, dosyć cienkim, i wycięta w taki owalny kształt. Uożyłam je na ciemnym tle i sfotografowałam. Pozdrawiam

      Usuń
  2. czytałam z przyjemnością, zdjęcia oglądam tak jak lubię, czyli wracając i zwracając uwagę na szczegóły, ach, jakie w Waszej rodzinie są urodziwe kobiety!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podróż w przeszłość odbyłam z prawdziwą przyjemnością i ciekawością. Oczywiście, im bardziej w czasy dawne tam bardziej interesująco.
      Czy sweterek jeszcze istnieje?

      Vehuan :)
      (Wiesława Z.).

      Usuń
    2. sweterek istnieje :-))) ale został podarowany :-))

      Usuń
    3. Klarko - dziękuję za komplement w imieniu kobie z mojej rodziny. Lubię patrzeć na te zdjęcia . .. bardzo lubię to zdjęcie mojej babci. Jest takie proste i subtelne. Nie jestem podobna do babci ale odziedziczyłam po niej owal twarzy.

      Usuń
  3. KOLEJNE ZADZIWIENIE.NOSTALGIA PRZEMIJANIA.

    GONIMY CZAS.
    GONIMY WSPAK.
    GONIMY WSTECZ.
    DO
    TAMTYCH LAT
    WRACAMY WCIĄŻ.
    SZCZĘŚLIWE DNIE.
    DZIECIĘCY SEN.
    W
    PORANNEJ MGLE
    ZBUDZONY STAW.
    NA WIETRZE MKNIE
    WARKOCZY SPLOT
    BABIEGO LATA.

    A. T

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. gonimy babie lato
      wesoły pająk snuje nić
      zapomniał, że kiedyś
      miała kolor pszenicy
      srebrne babie lato
      i długonogi pająk
      wieczny optymista
      księżycowe odcienie
      są prównie piękne
      jak kolory słońca

      Usuń
  4. Cudne są takie powroty do przeszłości !!! I ja pamiętam urocze sukieneczki szyte dla mnie przez mamę, które upiększała koronkami i dodatkami ze swoich strojów...Pamiętam mnóstwo sweterków i pelerynek,które później robiłam sama pasjami...Pamiętam też okres, gdzie najzwyklejsze pieluchy tetrowe farbowało się na przeróżne kolorki i robiło z nich coś niesamowitego, co robiło furorę na prywatkach...Ech, to były czasy:):) Może i niewiele było na sklepowych półkach, a piękne materiały zdobywało się po znajomości.. ale za to w ruch ruszała wyobraźnia i ogromna pomysłowość..Robiło się coś z niczego i to było najpiękniejsze:):) Tamte czasy, które opisujesz Haniu, cechowała niezwykła elegancja...I ja zakochana byłam w kapelusikach, które do tej pory leżą w pudełkach na strychu, bo jakoś ciężko mi się ich pozbyć...Kto wie, może jeszcze kiedyś będą użyteczne? :):):)
    Pozdrawiam cieplutko i szybkiego powrotu do zdrówka życzę:):):) Uważaj na siebie!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj - pamiętam pieluchy, koniecznie musiały być cieniowane. Zmarnowałam taki fajny garnek przy gotowaniu, że miałam zakaz domowego farbowania, mogłam tylko zazdrościć koleżankom. Nie mam już żadnego kapelusza :-(((((((

      Usuń
  5. Oj Malinko, kokietka z ciebie wylazła jak nic:))) Nie dziw bo piękne kobiety w Twym Rodzie.
    Kobiety na starych fotografiach ślicznie się prezentują. Myślę, że oprócz naturalnej urody widać tu niezwykły talent i prace fotografa. To nie są zdjęcia, tak ot, pstryknięte aparatem "dla idiotów". Nawet jeśli amatorskie to wywołane i technicznie obrobione u profesjonalnego fotografa. Czyż nie? Może tu tkwi tajemnica niezwykłej urody naszych babć?
    Choć to Twoje, współczesne, nie ustępuje babciom... Nie ustępuje! No i moja teoria runęła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ponoć Bet co ma wyleżć nie utonie chociaż czasem lepiej żeby nauczyło się pływać.
      Masz rację, te stare fotografie są od fotografa. Babcie lubiły się fotografować, targały też do fotografa mężów i dzieci.. To widać po samm sposobie oświetlenia. Moje zdjęcie w kapeluszu tobione było w korytarzu ogólniaka, robił mi je kolega a hi, hi, tło to jasna ściana od gabinetu języka polskiego. Ale przyznam , kolega światłem zagrał super, cień od okularów robi mi rzęsy na kilometr :-)

      Usuń
  6. :-)

    Bardzo ładne

    Pozdrawiam

    Krzysztof z Gdańska

    p.s. Ta "dama z gronostajem" - rewelacja :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to mój ulubiony medalion i ulubione zdjęcie :-)))

      Usuń
  7. Haniu, rozbawiłaś mnie, a właściwie, pobudziłaś przypomnieniem...
    Za krempliną nie przepadałam, lubiłam rzeczy z naturalnych tworzyw - wełna, bawełna, jedwab. Do tej pory najbardziej lubię jedwabie... było, jak opisałaś,
    często szyło się kreacje z czego popadło...Jeździłam do NRD,
    tam kupowałam śliczne, haftowane serwetki i z nich szyłam bluzki, nikt takich nie miał... Wystarczyło połączyć serwetki, wyciąć dekolt (łódka, owalny lub okrągły) i bluzka była gotowa, najczęściej kimonowa... Wzory haftów były przeróżne, więc bluzeczki były wyjątkowe
    i żadna marka nie była potrzebna. To prawda, nie każdy strój, nawet markowy, pasuje każdej kobiecie... Są kobiety , które nawet w worku będą się elegancko prezentowały,
    gdy na innej markowy ciuch wygląda nieciekawie...
    Teraz namnożyło się różnych stylistów i projektantów mody,
    co również nie jest jednoznaczne z tym, że ci specjaliści mają dobry gust,
    chociaż wmawiają wszystkim , że mają...
    W rodzinie mojej Mamusi było nie do pomyślenia, żeby kobiety nie nosiły kapeluszy... Prawdopodobnie moda, uroda , podobne środowisko i sposób fotografowania,
    powodują to, że zdjęcia takie, jak tu pokazałaś , są i w innych albumach rodzinnych,
    bo większość z nich to jakby wyjęte z moich rodzinnych fotografii...
    Przyznaję się , skruszona..., że najlepiej czuję się w eleganckim stroju...
    Lubię - kapelusze, futra, biżuterię, torebki i ładne buciki, wszystko to, w czym kobiecie do twarzy.
    Niezbyt dobrze czuję się w strojach sportowych .
    Haniu, sprawiłaś mi wielką radość tym wpisem. Dziękuję - Krysia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a ja kiedyś nosiłam kobiece, zwiewne a teraz dobrze mi w prostych, klasycznych a nawet trochę surowych. Gładko przy szyi albo gładki dekold, żadnych kołnierzy czy falbanek i proste żakiety, też bez kołnierzy ... tak jakoś wypada i już

      Usuń
  8. Witaj Haniu!
    Fajne wspomnienia. Lata mijają, moda się zmienia, ale powspominać warto.
    Pozdrawiam serdecznie.
    Michał

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a najśmieszniejsze Michale, że moda wraca ... nie tak dawno zauważyłam w tv, że panie prezenterki noszą białe kołnierzyki albo jeśli nie białe to kolorowe o kroju "bebi"

      Usuń
  9. Haniu, Haniu, co to był ten "Czarny Kot"?

    Ale dobrym dodatkiem dla Damy będzie też na pewno żywy czarny kot. Gwarantuję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czarny kot czyli "chat noir" to były nasze perfumy (a może woda kolońska?) z czasów mojego dzieciństwa, czyli głębokiego PRL. Miały świetne czarne pudełko. MIAŁO za podstawę prostopadłościan a potem była część tak jak część koła o grubości tej sanej cio prostopadłościan (ej, lepiej chyba bym narysowała niż tłumaczę). Pudełko było pokryte czarnym welurem i miało cienką, zieloną kreską namalowane oczy kota i wąsy. Pamiętam, bo te perfumy Mikołaj zawsze przynosił moje Mamusi, a na imieniny to ja kupowałam je w drogerii . Polskie perfumy o doskonałym zapachu, żadne tam takie odekołony.

      Usuń
    2. a co do żywego Ewciu - to przez lewe ramię i ogonem do góry prezentuje się doskonale

      Usuń
  10. Przez wszystkie wieki...piękne kobiety...
    Haniu,z czułością czytam te wspomnienia,,,
    Zdjęcia wspaniałe,ilustrują epokę...pozdrawiam serdecznie..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. lubię stare zfjęcia Zosiu, o jak ja lubię stare zdjęcia ... lubię nawet ich zapach

      Usuń
  11. "kobieta w kapeluszu jest ponadczasowa"! Otóż to! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mężczyzna w kapeluszu sprawia, że czas przestaje się liczyć ...

      Usuń
  12. Dobrze taki co jakiś czas powspominać Haneczko. Mnie też na wspominki wzięło pod wpływem Twojego i Krysi wpisu.... Przedwczoraj i dziś łapałem roje , ale napiszę o tm chyba jutro u siebie. Pozdrawiam, Tomasz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. lubię wspomnienia ... może tom starość, upsss czwarta młodość, nadchodzi a może mam dobre wspomnienia, właściwie część mojego zawodu, ta dotycząca zabytków też w jakimś sensie ze wspomnieniami się wiąże. Zawsze się śmialiśmy z braciszkiem, że jest sprawiedliwie - on do przodu i na zachód ja do tyłu i na wschód

      Usuń
  13. Wspaniały artykuł, Haniu. Piękne lata naszych dziadków, naszych rodziców i nasze, a jak bardzo były inne. Mnie się jednak pod względem mody najbardziej nasze czasy podobały. Owszem, Twiggy biegała wtedy po wybiegach, ale to nie był mój styl. Już wtedy kojarzyła mi się z "wieszakiem". Dzisiaj jest jeszcze gorzej. Dzisiaj to w dużej mierze anorektyczki biegają po wybiegach.
    Pozdrawiam serdecznie! Halszka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj Halszuniu ja chuda byłam ale do anorektyczki to mi daleko a teraz ... oj motylem byłam ale przytyłam i tuptam sobie jak ta słoniczka ...

      Usuń
  14. Te białe koszule z lat dwudziestych minionego XX wieku nie posiadały kołnierzyków i mankietów. Kołnierzyki i mankiety były z jakiegoś tworzywa.
    Zapomniała Pani doda, żw mankiety nie spinało się na guziki tylko spinkami., nie nosił się krawatów ale muszki.
    Nie było wtedy pralek i suszarek
    Były tylko balie , dodawało się tylko niebieską farbkę i krochmal.. Pranie suszyło się na dworze a po zdjęciu miała piękny zapach wiatru. Ten zapach zanikał w bieliźniarce nabiera zapachu lawendy. Żadna z Pań nie o o szkodliwości bielizny (no i i oczywiście koszul męskich) z dodatkiem sztucznych tworzyw
    Bardzo lubiłem białe koszule. Wtedy kiedy Panie były młodymi dziewczynami te koszule męskie (które przywędrowały do nas z zachodu) nie przepuszczały powietrza, bardzo szybko wysychały. Po przepraniu w ciągu około dwudziestu minut obciekały , nie wymagały prasowania
    .
    Pozdrawiam Mirek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem kołnierzyki i mankiety do koszul męskich , były odpinane. Można było je częściej prać. Żadnych sztuczności jeszcze nie było. Nie w tamtych czasach.
      Pa:)

      Usuń
    2. temat mody to rzeka, ja pamiętam z dziecinnych lat koszule mojego dziadzia i tatusia. To były koszule popelinowe i rzeczywiście mankiety na spinki. Pamiętam te ich spinki. Koszulę "amerykanską" czyli non-iron to mój Tatuś miał tylko jedną, po czym oświadczył, że takiego czegoś nie będzie nosił i służyła głównie do wieszania w lecie na zimowych płaszczach, żeby się nie kurzyły. Koszule popelinowe były trochę kłopotliwe bo przecież często się zmieniało a oprócz prania wymagały bardzo starannego prasowania. Do dzisiaj pamiętam jak Mamusia uczyła mnie prasować na mokro kołnierzyk, najpierw na lewej stronie a na koniec na prawej wtedy nie robią się zmarszczki.

      Usuń
  15. Piękne te Twoje zdjęcia,
    a nam w 44 roku zginęły
    prawie wszystkie, ale szczęśliwie,
    z osób nikt nie zginął.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zdjęcia to tylko zapis tego, co w sercu ... klisze zachowały się wam tylko nie ma jak ich na papier przelać ... pamiętasz jak pokazałam tu zdjęcie kuzyna ... zdjęcie piękne i zostało a on nie wyszedł nigdy z kanału

      Usuń
  16. A ja wróciłam razem z Tobą. Moja mamusia wszytko umiała zrobić i włąsciwie z niczego. Lata osiemdziesiąte - pustki w sklepach, trzeba było sobie radzić. Pamiętam jak dziergałam kołnierzyki koronkowe, prułam stare swetry, aby udzieragać nowy, modny. Stara szafa też miała branie. Dziekowałam mamusi,że tych swoich starych płaszczyków nie wyrzuciła. Mogłam je przerobić i .... Wracam myślami wstecz i uśmiecham się do tej młodości, do tych marzeń, do myślenia,że .... Uśmiecham się. Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pamiętam te kołnierzyki, szał do szkolnych fartuszków, szydełko kordonek i szłyśmy w zawody. Ja miałam kłopot z sukienkami mamusinymi bo ja zawsze byłam straszna tyczka, zobacz na to zdjęcie na plaży. Moja Mamusia ma 1,64 a Tatuś był bardzo wysokim mężczyzną, ja po mieczu poszłam. Ale spódnice nosiłam po amci z powodzeniem. Na studiach chciało mi się stroić a panieńskie sukienki mamusi jeszcze się w takim dużym koszu przechowały. Ale przynajmniej kombinowania życie nas nauczyło :-)

      Usuń
  17. MIŁEGO DNIA CIEPLUTKO.... POZDRAWIAM:) UŚMIECH MEGO SERCA ZOSTAWIAM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. uśmiech Twego serducha Agatuszko rozjaśnia nawet ponury dzień :-)

      Usuń
  18. Czy zauważyłyście , miłe Panie, że prawie każda z nas przeszła przez czas "Niemaniczegowsklepie", ze spokojem. Zostały wspomnienia. Im starsze, tym bardziej ciekawe.
    Też przerabiałam cichy swojej babci i ciotek, dla mojej rodziny, czyli dla siostry i siebie. Babcia była szyjąca i ja. Mama, miała dwie lewe ręce do tych rzeczy. Na szczęście, też dawała sobie radę, bo dysponowała niezniszczalną garderobą, szytą w czasach "przedkryzysowych".
    Dużo by pisać. To se newrati ! I dobrze!
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A w kapeluszach zawsze było mi do twarzy. Dziś już nie te czasy.
      Pa:)

      Usuń
    2. przeszła przeszłóa ale co nas nie zabije to nas wzmocni, można się było inwencją pochwalić i każda była inna , nic pod sznurek, bo kogo było stać na ciuchy z pewexu, zresztą nawet jak tam były typowe to dla nas unikaty. Nie wiem, czy pamiętasz ale ja pamiętam czasy szkolne kiedy uczyłyśmy się na pracach ręcznych szycia prostych bluzek o drutach czy szydełku nie wspomnę. Chłopcy zbijali karmniki dla ptaków a my szyłyśmy. Za to roladę z polędwicuy wołowej robiliśmy na pracach ręcznych wspólnie

      Usuń
    3. Gotować, to nie gotowałyśmy. Za to wiem, jak należy ostrzyć noże, na przykład. Wiem, jak oprawić książkę. Takich dziwnych rzeczy nas uczono. Przydatne w życiu bardzo! Gotować i tak nauczyłam się w dzieciństwie i młodości, jak ostrzyć noże, nie uczył mnie nikt, dopiero w szkole. To samo z introligatorstwem. Też ta wiedza bardzo mi się przydała. Szyć umiałam od dziecka, szycie bluzki, to była sama przyjemność. Przerabianie ciuszków, to była dla mnie zabawa. Uszyłam nawet grube, zimowe kurtki dla siostry i siebie.
      Pozdrawiam:)

      Usuń
    4. A tak w ogóle, to "manualna" jestem :)
      :)))

      Usuń
  19. Na Wachmistrzównie, która nawiasem najmniejszej nie ma predylekcji do igły i nitki, obserwuję, że duch kompilacyjny w narodzie nie ginie i z byle czego "coś" powstaje...:) Więc daleki bym był od wieszczenia upadku ducha w narodzie, choć z pewnością to nie ta nostalgia co tu udokumentowana...:)
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a nie zginie Wachmistrzeńku póki białogłowy istnieją duch kompilacji istniał będzie a dopóki wyobraźni białogłowom nie braknie a gotówki wprost przeciwnie to będą indywidualne i niebanalne a to wielki plus ... duch w narodzie niewieścim nie zginie póki naród męski istnieje ... taka moda, taka uroda tego naszego świata

      Usuń
  20. Bardzo wyczerpujące temat komentarze napisali moi drodzy internetowi przyjaciele.Ja też tak jak wszyscy podziwiam temat.Aniu Droga mialaś wspaniały pomysl.Wszyscy mamy też doświadczenia kiedy robiłyśmy cos z niczego.Pamiętasz może bluzki z spadochronow.Ale na nie jestes za młoda ,ale może mamusia będzie pamietać.Oj!zadawalo się tymi bluzkami szyku.Buty plaskie tzw.trumniaczki /teraz też modne baleriny -mają takanazwę/Biżuteria korale z Jablonexu.czeskiego.Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Halinko - moja Mamusia miała do ślubu kostium i do tego białą bluzeczkę ze stylonu prawdopodobnie takiego po dawnym spadochronie. Ja nosiłam tę bluzeczkę na studiach, ubierałam mamusiną spódnicę z tafty w biało-czarną kratę, Spódniba była z ukosa i jeszcze marszczona bardzo wąska w talii. do niej spadochronowa bluzka kimonowa, bez rękawów, była jak wymarzona. W trumniakach oczywiście chodziłyśmy a zwłaszcza ja bo zawsze byłam najwyższa z dziewcząt.

      Usuń
  21. Haniu, cudowny pomysł z modowym postem.
    Przeczytałam go z ogromną przyjemnością. Ależ kobiety z Twojej rodziny były piękne i eleganckie. Moja Mamusia uwielbiała szydełkować i robić na drutach.
    Wszystkie bluzeczki, spódniczki, sukienki latem miałam z kordonka a zimą z wełny. Robiła mi nawet wełniane pończochy. Bardzo żałuję, że nie odziedziczyłam jej zdolności.
    Wybacz, że wcześnie nie wpadłam do Ciebie ale wcześnie rano wyjechałam do Pisarzowic aby podziwiać kwitnące azalie i rododendrony.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. POŃCZOCH NIE potrafię wydziergać ale papciuszki z włóczki robiłam ... z pomponami. Lusiu - nasze mamy mają złote vręce, o sercach to już nawet nie wspomnę

      Usuń
  22. PANI ANNO ! SZLACHETNY RYCERZ ZŁOCZOWSKI IMĆ PAN ROMAN UMIEŚCIŁ NA SWOIM BLOOGU HISTORYCZNĄ NOTKĘ O ZŁOCZOWSKIM GIMNAZJUM DATOWANĄ 10 MAJA 2014. A. T

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A.T. - byłam tam, wpisałam komentarz ale skopiowałam sobie tekst bo bardzo mała czcionka, zbyt mała dla moich oczu, MUSIAŁAM U SIEBIE POWIĘKSZYĆ. Tekst fantastyczny, podziękowałam złoczowskiemu Rycerzowi.

      Usuń
  23. GIMNAZJUM ZŁOCZOWSKIE BOLESNA RANĄ W MOIM SERCU. GIMNAZJALISTA I HARCERZ ADAŚ OSUCHOWSKI. SYN PREZESA SĄDU ZŁOCZOWSKIEGO {W KTÓRYM PRACOWAŁ I PANI DZIADEK} TRAGICZNIE ZGINĄŁ. UTALENTOWANY CHŁOPCZYK. W MOJE RĘCE TRAFIŁY FOTOGRAFJE I JEGO DZIENNIK HARCERSKI.. LISTY KONDOLENCYJNE I POŻEGNALNE SŁOWA JEGO PRZYJACIÓŁ.
    PAN ROMAN MAĆKÓWKA PAMIĘTA TO SMUTNE WYDARZENIE. OJCIEC ADASIA BYŁ TEŻ PREZESEM SĄDU W BRZEŻANACH. NA ZŁOCZOWSKIM CMENTARZU PEWNIE NAJPIĘKNIEJSZY OBELISK PAMIĘCI ADASIA OSUCHOWSKIEGO. HEJNALISTA HARCERSKI UKŁADA DO SNU, BUDZI O PORANNYM BRZASKU.
    A.T

    OdpowiedzUsuń
  24. Aniu świetny wpis,pamiętam i ja z dzieciństwa jak moja babcia miała wiklinowy wielki kosz a w nim przeróżne materiały i koronkowe tasiemki i nie tylko.Bo moja babcia była świetną krawcową.Przed wojna mieszkała blisko pałacu i szyła hrabiance piękne suknie ..Opowiadała nam jak to było..Jakie miała kiedyś fajne życie::)))jakie to wzory sukienek i nie tylko szyła::))Zawsze ukradkiem obcinałam babci tasiemki do zabawy ,wyprosiłam kawałek materiału,szyłam lalkom ubranka::))Moda zawsze jest ciekawa ,czy to z IX czy XXI wieku.Ja uwielbiam różnorodność i lubię przyglądać się każdej modzie::)))Ale sama kupuje ciuszki uniwersalne , troszkę na czasie ..Należę do osób ,które przywiązują się do ciucha ,Dlatego ,często mam problemy z wyjściem.."Ja nie mam co na siebie włożyć ,wyglądam jak na wróble strach" hihihihihiihih...Oj temat rzeka..Dzisiaj byliśmy poza domem ,fajna pogoda .Anula na koniach brykała .Miłej nocki Aniu♥

    OdpowiedzUsuń
  25. Haniu, pozdrów p. Danusię i przekaż , że pięknie wygląda na fotce...
    Zostawiłam Ciebie na koniec, przed chwilą nie mogłam wpisać się do Danusi - Skandanity,
    ani też nie mogłam skopiować tej małpki, spróbuję jeszcze raz , jak się nie uda,
    zrobię to w dzień...
    Cynia często wpisuje niedokładnie adres, nie chce mi się teraz szukać... ,
    też zostawię na jutro razem z Vojtkiem i i innymi. Nie nadążam... Milej niedzieli - Krysia

    OdpowiedzUsuń
  26. Haniu. Bardzo, bardzo lubię czytać twe westchnienia przeszłości... Kiedy tak otwierasz swój pamiętnik.. to lubię z mim podróżować w tamte światy.... i czuje się te wszystkie daty słychać kroki Twych bliskich ich słowa z tamtych lat... - Dziękuje Ci za to że jesteś..

    OdpowiedzUsuń
  27. Jak nie ma z czego, to i z niczego cudeńko się wyczaruje. Kapelusz "obłoczny" na lato uszyłam z wykrochmalonego na sztywno starego obrusa. Kiecki bluzeczki torebki, ach nawet jak zepsuta była maszyna, to igłą i ręcznym ściegiem caluśką noc, aby rano było coś nowego fikuśnego :)
    Malino, jak weszłam po raz pierwszy na Twój blog, to od razu zwróciłam uwagę na Twoją ulubioną fotografię. Ona jest czarno-biała, ale wzory na sukience są takie, jakie były też na mojej. Wspaniały gatunek kaszmiru i pamiętam te zdecydowane kolory. Moja kiecka była uszyta przez krawcową na jakąś ważną uroczystość w rodzinie. Niestety w kolejnym roku urosło mi się kilkanaście cm, więc mój ulubiony fatałaszek powędrował do szafy kuzynki :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Dawniej modne były meble z wikliny. Moja Babcia ma zdjęcie takie... Siedzi na wiklinowym fotelu... jest w tych zdjęciach wiele romantyzmu i nostalgii, dlatego nas tak pociągają.
    Haniu, odpowiedziałam u mnie...
    Rzeczywiście, politycy wykorzystali festiwal do swoich celów, każdy na swoją modłę...
    Pan Adam zostawił Tobie "liścik" ... Wpisałam się w "bratkach" .
    Dobranoc - Krysia

    OdpowiedzUsuń
  29. Przepiękne panie, przystojni panowie. Aż się czuje klimat czasów, które minęły, ale jednak szczęśliwie, nie zostały zapomniane. Pięknie się ogląda i wspaniale czyta. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  30. A ja znowu po północy odwiedzam Siostrzyczkę... Haniu, odpowiedziałam u siebie...
    P. Adam to tak z sympatii Ciebie zaczepia, tak myślę.
    Najwyraźniej bardzo mu się podobasz
    i wcale się nie dziwię. Mali chłopcy też w ten sposób zaczepiają dziewczynki, jak im się podobają - a to pociągną za warkoczyk, a to podniosą sukienkę albo czymś rzucą lub liścik przyślą...
    Haniu, na pewno już spisz , to śnij przyjemnie o majowych bzach... Krysia

    OdpowiedzUsuń
  31. Mój ojciec mówił, że swojego ojca (a mojego dziadka) nigdy na ulicy bez kapelusza nie widział. Za to moja mama czasami nuciła piosenke o słowach:
    "W dwudzuiestym szós-, w dwudziestym szóst-, w dwudziestym szóstym roku,
    Wolność jest tu, wolność jest tam,
    I wolność jest też w kroku"
    Tylko proszę bez skojarzeń... W tamtym czasie były modne eleganckie suknie z długimi rozcięciami!

    adam

    OdpowiedzUsuń
  32. Malinko! Jest nowy;))) Wpadnij do mnie!
    Pa:)

    OdpowiedzUsuń