niedziela, 20 lipca 2014

KONIK

z drzewa koń na biegunach,
zwykła zabawka, mała huśtawka,
a rozkołysze, rozbawi




konik - z drzewa koń na biegunach,
zwykła zabawka, mała huśtawka,
każdy powinien ją mieć !




A przynajmniej każdy chłopczyk powinien, bo chłopczyk duszę ma ułana i ułańską ma fantazję. I nie jest ważne, czy na biegunach, czy na kółkach, koń - to koń ! Co mówię, koń to rumak ognisty ! co jak go tylko bacikiem dotkniesz, to w nieznane krainy na grzbiecie uniesie.




A dziewczynka ? Dziewczynce zamiast konika bujanego, czasem fotel bujany musi wystarczyć. To w kwestii bujania. Bo w kwestii zasadniczej dziewczynce od małego towarzyszyły atrybuty kobiecości: parasolka, torebka no i oczywiście lalka. Lalka, lala, najprawdziwsze dziecko małej dziewczynki, jej przyjaciółka, i powierniczka.  




Fancia - ukochana szmaciana lalka mojej Mamusi.
Fancia miała prawdziwe złote włosy, związane w ogon,  kolorową sukienkę, szmaciane rączki, szmaciane nóżki, ubrane w najprawdziwsze czerwone trzewiczki i piękną buźkę. Bużka też była szmaciana ale tak usztywniona, że wyglądała jak z kauczuku. Imię Fancia odziedziczyła po małej Żydóweczce, z którą Danusia bawiła się na podwórku. Oczywiście prawdziwa Fancia też miała szmacianą lalkę Danusię. Niestety szmaciane lale marnie skończyły. Dziewczynki zabierały lalki do domu tylko na noc w ciągu dnia lalki trzeba było chować do tajemnej kryjówki . ECH kryjówka tyle była tajemna co zdradliwa.  bo mieściła się w dolnym końcu rury spustowej. Pewnego dnia dziewczynki uciekły przed burzą do domu, lunął deszcz szmaciana Fancia i szmaciana Danusia popłynęły z rynny do kałuży i rozkleiły się  zupełnie. Deszcz kapał, łzy dziewczynek kapały a z lalczynych policzków rumieńce spływały w siną dal. Zresztą, wkrótce skończyło się szczęśliwe dzieciństwo. Zaczęła się wojna. Mojego Dziadzia wzięli do obozu, Babcia z małą Danusią przeniosły się gdzie indziej, a co stało się z Żydóweczką Fancią, strach dociekać.




Trochę wcześniej, zanim nastała era Fanci, Danusia kochała inną zabawkę - małego, śmiesznego pieska z flauszu. Nie dawała sobie odebrać tej zabawki, nawet do fotografa trzeba było pieska zatargać. Ale może to i dobrze, bo piesek został na zdjęciu uwieczniony i teraz mogę zobaczyć, jak wyglądały pieski-przytulanki w latach trzydziestych. Przytulanki przedwojenne zachowały się tylko na zdjęciach. Nikt nie miał głowy do pakowania dziecięcych pamiątek. Do nowej ojczyzny zabierało się tylko najważniejsze rzeczy.






.
A tu nieodłączny rekwizyt wszystkich dzieci świata - wiaderko i łopatka.
Kto miał wiaderko i łopatkę, tego był cały świat a zwłaszcza tego była cała piaskownica. I nikt dziewczynce z łopatką  nie podskoczył !  A gdyby coś, to w odwodzie dziewczynka miała ułana, oczywiście tego ułana od konika na kółkach. Moja Mamusia była jedynaczką, wychuchaną, co widać na zdjęciu. Sukieneczki, fartuszki, zabawki, wszystko to miała ale przy tym Babcia bardzo dbała, żeby Danusia na sobka nie wyrosła, żeby umiała się podzielić zabawką i żeby umiała zabawkę oddać. Często prowadziła Danusię do swojej siostry Jańci. Jańcia mieszkała na skraju Złoczowa, w małym mająteczku Szlaki. Tam to dopiero był raj dla dzieci! Danusia, z trójką ciotecznego rodzeństwa, przewracała świat do góry nogami. Trzy małe dziewczynki i Wiesiu, opiekuńczy ułan. Co na drodze, to nieprzyjaciel a łopatka okazywała się sprzętem wyjątkowo przydatnym w poszukiwaniu skarbów na ogrodowych rabatkach.




Ależ pyza była z małej Danusi !  a co za groźny wzrok !
Czyżby ktoś nie pozwolił kwiatka wykopać ? a od czego ułan !

Ja miałam tylko jedno wiaderko, jedną łopatkę i jedną lalkę w życiu.  Pamiętam wiaderko, było blaszane, czerwone i tak, jak to przedwojenne wiaderko mojej mamusi, miało drewnianą rączkę. Łopatka też była taka sama, z drewnianym trzonkiem. Za to moja lalka była zupełnie inna. To była kauczukowa krakowianka. Miała czarne warkocze z kokardkami i zamykane oczy, z rzęsami jak firanki. Śliczny krakowski strój można było zdjąć i założyć granatową sukienkę w białe kropki i białe buciki. Szyłam dla tej lalki ubrania i robiłam korale z owoców jarzębiny. A potem zrobiłam dla niej na drutach swój pierwszy w życiu włóczkowy sweterek i wydziergałam na  szydełku koronkowy kapelusik. Bo wtedy małe dziewczynki uczyły się posługiwania dużymi drutami i szydełkiem. W młodości taka umiejętność stawała się nieocenionym orężem w walce z beznadzieją sklepowych półek i pustką portfeli.

Dzieci, które miało moje pokolenie to były często dzieci stanu wojennego. Czy miały zabawki - oczywiście. Im bardziej świat był szary tym bardzie staraliśmy się, by zabawki były kolorowe. 


.
Kolorowa lalka szmacianka. Nawet jak w sklepie była niezbyt piękna, to od czego igła i nitka? Kolorową sukienkę szyło się samemu, ze ścinków. Ścinki można było dostać u krawcowej. Pamiętam mieszkała w mojej bramie wiele lat. Jeszcze jako maa dziewczynka latałam do niej bez przerwy - ma pani szmatki ??? miała, dawała, a ja szyłam kreacje dla swojej lali. Później, jak dorosłam, szmatki służyły do wyrobu prezentów.

Dmuchany pajacyk - oooo, to zdobywało się szturmem albo sposobem, albo też wytrwałością, stojąc noc całą przed sklepem papierniczym, bo właśnie rzucili papier toaletowy i zabawki.



.
Mikołaj z DDR-u, przemycany przez granicę. Napakowany do granic możliwości mały fiacik. Przemycane marki, kupione za ostatnie grosiki, upokorzenia na granicy - złapią, nie złapią. Ech, cały ten strach i nerwy wynagradzały potem zachwycone oczy, zapatrzone gdzieś wysoko, wysoko, bo przecież Mikołaj z nieba przyleciał. A że niebo wtedy w DDRze było, to już zupełnie inna kwestia.




Drewniana kołyska, do której prawdziwą pościel uszyła sama mama.
Taką kołyskę można było kupić w Cepelii, trzeba było tylko swoje odstać, ale to była normalka, więc się odstawało. Kołyska pachniała drewnem, bo nie była lakierowana. Pościel uszyta była ze starej, batystowej, bluzki, wypchana watą, zresztą materiałem na owe czasy też deficytowym. Patrzyłam na tę kołyskę i o swoim wózku dla lalek myślałam.  Zrobił mi go Dziadziu a przyniósł Mikołaj. Wózek był z ceraty rozpiętej na drucianym szkielecie. Od środka był pikowany , jak prawdziwe wózki, miał prawdziwą rozkładaną budkę. Szkoda, że nikt nie sfotografował mojej lalki ani mojego wózka , cóż takie były czasy a my mieliśmy wtedy pożyczony aparat, oczywiście pożyczany tylko na wakacje.


.
A potem skończył się stan wojenny.
Dzieci urodzone w stanie wojennym poszły do Pierwszej Komunii. Zmieniły się obyczaje, nadeszła era innych zabawek, zabawek czasem wybieranych starannie, kupowanych siłami całej rodziny, a czasem kupowanych na żywioł, bo nareszcie są, bo wszyscy takie mają.

Teraz jest zatrzęsienie zabawek, do wyboru, do koloru, funkcja forma, kształty, kolory. Zabawki bawią, cieszą, uczą. Czasem też, niestety, zabawki wypaczają charaktery. Bo w tym natłoku trudno dobrze wybrać, bo wybiera się to, co dzieci chcą, bo moda, bo wygoda, bo wszyscy takie mają, bo już tylko takie modne są w stanie zadowolić dziecko.
I nagle ułańska fantazja chłopczyków zmienia się w bezwzględną brutalność wojowników. I nagle matczyne uczucia dziewczynek zmieniają się w rozterki rozhisteryzowanych modelek na wybiegu.

Znaki czasu ? pewnie tak
ale dlaczego tak właśnie ten czas znaczymy ?

Może dlatego, że mieliśmy tylko jedną łopatkę, jedno wiaderko i jedną lalkę ? A może przyczyna tkwi w czym innym. Może zbyt gonimy, może najpierw robimy a później myślimy a może wartości się poprzestawiały. Dzieci rosną i mają już inne, dorosłe, zabawki i bawią się nimi też inaczej, niż my. Nie ma jednej lalki i jednego misia. Barbie i Ken, w różnych odsłonach, na każdą porę roku inne. A wiaderka ? kto się wiaderkami bawi w erze samochodów, quadów i wirtualnych gwiezdnych wojen. Komu wystarcza dzisiaj zwykła radość ?


*


                         z przyjemnością  polecam  Malina M *                          

jeśli podobał Ci się ten wpis
to wejdź na liiil    i zagłosuj

75 komentarzy:

  1. Zacznę od tego, co mi się wczoraj nie opublikowało...W swoim archiwum znalazłam taki tekst -
    "Zafiolecił fiołkami
    Fiolecik fiołków dla Hani
    Fioletem fiołkując fiołkowymi fioletami
    Zafiolecił fiołkowo fiołkami
    Fiolecik fiołków dla Hani..."
    A więc niech się ,Hani , fiołkami fioleci....
    Tekst o koniku kto śpiewał?
    Mój Tatuś kupił pod choinkę mojemu synkowi konika na biegunach, ale się dziecko cieszyło....
    Przed chwilą widziałam ten wpis w Google +...zostawiłam komentarz.
    Pozdrawiam - Krysia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. och Krysiu - fioleci mi się fiolet bo uwielbiam fiołki, fiołkowa była moja violunia, i fiołkowy to kolor, który chyba najbardziej mnie "ubiera"
      ŚLICZNIE WYSZEDŁ CI KRYSIU FIOŁKOWY WIERSZ .. zabieram do fiołkowego kuferka na pamiątkę ...

      Usuń
  2. Zwykła radość? Mnie na ogół wystarcza... ale ja już stary jestem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwykła radość ... mnie też wystarcza ... zwykła radość, jakże często jest czymś niezwykłym w tym zabieganym życiu ...

      Usuń
  3. DZIECIŃSTWO WŚRÓD NAJUKOCHAŃSZYCH POSTACI
    RZEWNYM WSPOMNIENIEM RADOSNYCH LAT.
    DZIEWCZYNKI BAWIĄ SIĘ LALKAMI.
    SA SZCZĘŚLIWE.
    DORASTAJĄ.
    OSIEROCAJĄ SWOJE LALKI.
    Z NOSTALGIĄ I WDZIĘCZNOŚCIĄ PODĄŻAM ZA PANIĄ, PANI ANNO.
    DZIECINNE LATA PANI MAMY I PANI, A TAKŻE CHŁOPCZYKÓW NA KONIKACH
    TO TEŻ I NASZE I MOJE.
    MOJĄ CÓRECZKĘ, SYNKA, DZIEWCZYNKĘ I CHŁOPCZYKA WNUCZKÓW ŚWIĘTY MIKOŁAJ OBFICIE OBDAROWYWAŁ. PAMIĘTAJĄ.
    NATOMIAST MOJE KRESOWE DZIECIŃSTWO PRZEPEŁNIONE MIŁOŚCIĄ DO PSA PRZYBŁĘDY, A ZABAWKĄ KOŁO STALOWE OD TACZKI.

    ZNALAZŁA
    MAMA NA ŚMIETNIKU
    KOŁO STALOWE.
    ŻELAZKO SPIŻOWE Z DUSZĄ.
    MIAŁEM W BRZEŻANACH
    KOŁO STALOWE OD TACZKI.
    KAWAŁ DRUTU ZGIĄŁEM.
    WSADZIŁEM ZAMIAST OSI.
    DRUGI KONIEC UJĄŁEM W RĘKĘ.
    ZBUDOWAŁEM
    RYDWAN BOJOWY.
    PĘDZIŁEM
    POLNĄ DROGĄ
    OBOK DOMU.
    ZA MNĄ GNAŁO WOJSKO.
    MÓJ PIES LUKS.
    PRZYBŁĘDA.
    PODBIJAŁEM ŚWIAT CAŁY.
    BYŁEM
    ALEKSANDREM MACEDOŃSKIM.
    NIE WIEDZIAŁEM,
    ŻE ISTNIAŁ NA ŚWIECIE
    TEN WÓDZ WSPANIAŁY.
    MIAŁA MAMA
    W BRZEŻANACH
    ŻELAZKO SPIŻOWE Z DUSZĄ.
    DOSTAŁA
    W WYPRAWIE ŚLUBNEJ
    OD SWOJEJ MAMY.
    PRAŁA BIELIZNĘ W STAWIE.
    UBIJAŁA NA KAMIENIU.
    SUSZYŁA NA PODWÓRZU.
    PRASOWAŁA
    ZGRZEBNE KOSZULE
    ŻELAZKIEM SPIŻOWYM.
    Z ROGRZANĄ NA OGNIU
    DUSZĄ.
    ODEBRALI CHŁOPCU
    RYDWAN.
    MAMIE
    ŻELAZKO Z DUSZĄ.
    ZABILI PSA PRZYBŁĘDĘ.
    WYWIEŻLI NA SYBIR.
    ZNALAZŁA MAMA
    NA ŚMIETNIKU
    KOŁO STALOWE.
    ŻELAZKO SPIŻOWE
    Z DUSZĄ.
    ZNALAZŁA MAMA
    NA ŚMIETNIKU
    MOJE DZIECIŃSTWO.
    SWOJĄ MŁODOŚĆ.

    A.T

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. osierocone lalki wracają do dużych dziewczynek , osierocone lalki dopominają się o swoje miejsce , o swój własny kawałek serca ... kiedyś tam gościły więc otwierają sobie drzwi i wchodzą do świata dużych dziewczynek ... a duże vdziewczynki z nostalgią zaaplatają zapomniane złote warkoczyki

      Usuń
  4. Haneczko, wspaniała narracja. Wiesz, ze tamte drewniane, czy szmaciane zabawki lepiej się pamięta, niż obecne lakierowane, z plastiku czy innych mas. Tamte pobudzały wyobraźnię, te dzisiejsze narzucają obraz jakiejś złudnej rzeczywistości. Pamiętam, że w dzieciństwie bawiłem się siermiężnymi drewnianymi klockami, był konik na biegunach, były miecze drewniane, łuki (Sienkiewicza i Karola Maya wpierw czytał nam Tato przy lampie naftowej), były szyte przez Ciocię na "Singerze" stroje z kolorowej, marszczonej bibułki, tarcze , hełmy pióropusze robiliśmy sami . I tak wówczas, bez telewizorni spędzaliśmy całe popołudnia. (Ciesze się z jednego powodu , o którym zapewne wiesz). Pozdrawiam, Tomasz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem Tomciu - i ja się cieszę ... myślałam, że będzie inaczej ale jak to mówią "człowiek myśli Pan Bóg kreśli" i nigdy nie mów nigdy ...
      ----------------
      Też miałam klocki ale takie trochę nietypowe. Kiedy ja byłam w wieku klockowym mój Tatuś studiował budownictwo. Oczywiście studiował zaocznie i pracował żeby nas utrzymać. Zapalony był do tego budownictwa, żeby dobrze poznać wiązania cegieł w murze to sobie z drzewa na podpałkę wystrugał klocki, miniaturki cegieł , uwielbiałam patrzeć jak układał, coś tam mruczał i zawsze wystawiał koniec języka ... potem ja sobie układałam zamki i baszty ... i zobacz - przydało mi się

      Usuń
  5. Wpadłam tu jeszcze, by od Ciebie wejść do Danusi... Haniu... Dostałam powiadomienia
    z Google
    o Twych punktach, dziękuję .
    Przy okazji nawiążę do tego tekstu o dzieciństwie. Wzruszający i bardzo prawdziwy.
    Kiedyś dzieci nie miały tylu zabawek. Tak się złożyło, że miałam zabawki, głównie od Chrzestnej Matki, bo Mamusia nie była skora do nadmiernego wydawania na nie pieniędzy. Podobnie jak Tomek, razem z bratem, tworzyliśmy stroje z marszczonej bibułki i wycinaliśmy różne zabawki z papieru. Pomysły na zabawę były zawsze. To było lepsze od komputera
    i tabletów czy komórek, które dzieciom odbierają dzieciństwo. Dzięki Chrzestnej miałam lalki, nawet mebelki dla lalek, takie duże, że mogłam np. na nie usiąść i zjeść przy stoliku, były to mebelki do salonu, sypialni i kuchni, do tego różne naczynia z piecykiem kuchennym i żelazkiem. Były solidne , ładnie zrobione, nie mam pojęcia, gdzie to Chrzestna kupiła. Nigdy później nie widziałam takich, może zamówiła u stolarza, bo były jak prawdziwe. Wózek do lalek też miałam. Zawsze dostawałam od Chrzestnej ładne prezenty - torebki, pierścionki, korale i bransoletki, nigdy z bransoletkami się nie rozstaję , jedynie zdejmuję do mycia i spania, to pewnie z tamtego okresu... Jakie wspomnienia wywołałaś ,
    Haniu... Moje dzieci miały wystarczającą ilość zabawek, ale tyle , ile mają moje wnuki to już przesada i to duża... Zabawki rozwijają , ale najlepsze są te najprostsze. Nie podobają mi się lalki typu Barbie, najpiękniejsze są te w dawnym stylu, porcelanowe, ale to rzadkość teraz. Bardzo lubię szmaciane lalki... To sobie powspominałam przed spaniem .Radosnych snów - Krysia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj Krysiu - ja zawsze marzyłam o prawdziwym domu dla lalek ale mojego mikołaja nigdy nie było stać więc sobie sama dom budowałam , z tektury, ze starych pudełek, z tarczy od chińczyka, bo świetnie na dach się nadawała. Bawiłam się w dom ze swoim bratem, co tam, że chłopak ... mieliśmy mnóstwo pomysłów, lalek nie było to "dzieci" zastępowały nam pionki do Chińczyka .... a potem budowaliśmy na tapczanie indiański szałas wokół były wilki a my zdobywaliśmy prowiant, znaczy chleb z cukrem i zjadaliśmy po kilka kromek, oczywiście przed obiadem , no bo obiadów nienawidziliśmy wtedy z całej siły

      Usuń
  6. Z wielką przyjemnością przeczytałam Twój tekst. Zabawki miałam dokładnie takie same: szmaciana lalka, bo przecież robiono je hurtem, nadmuchiwany pajac, który szybko pękł i Mikołaja też takiego miałam, babcia przywiozła mi z Niemiec oczywiście (razem z lalką przypominającą niemowlaka). :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu - taka lalka to zawsze było moje marzenie , zresztą niespełnione . Jak urosłam i poszłam do pierwszej pracy kupiłam taką lalkę swojej bratanicy. Ech , pensja młodego architekta nie wystarczyła, musiałam od rodziców trochę "pożyczyć"

      Usuń
  7. Tata sam zrobił mi konika na biegunach i kołyskę. Aż dzieciaki mi zazdrościły. Uśmiecham sie do wspomnień. Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ZAWSZE SIĘ DO TYCH WSPOMNIEŃ UŚMIECHAM tego szczęścia dziecięcego nikt nam nie zabierze ... smutno mi zawsze gdy patrzę na smutne dzieci, to znaczy na prawdziwie smutne ... ech taki smutek ciągnie się za człowiekiem ...

      Usuń
  8. Tak to kiedyś bywało,
    teraz oboje chcą telefon
    lub laptop.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a co gorsze i telefon i laptop bawi tylko chwilkę, zaraz trzeba wymienić na lepszy model ....

      Usuń
  9. Vulpian de Noulancourt21 lipca 2014 11:37

    Ja miałem misie odziedziczone po starszym rodzeństwie. Dzisiaj wiem, że to było pośmiewisko, a nie misie bo nie miały wszystkich łap, a w dodatku leciały z nich trociny. Ale dla mnie były najpiękniejsze i, w dodatku, tylko ja wiedziałem jak je trzymać, żeby z nich nie leciało tak bardzo. Któregoś dnia przepadły. Zdaje się, że rodzice mieli dość trocin walających się wszędzie. Nowego misia bojkotowałem.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Vulpianie! Ten bojkot nowego misia to znak firmowy całego pokolenia! :))

      Usuń
    2. Wypraszam sobie! Ja się tam nie zadawałem z nieożywionym pluszem...:) Miałem scyzoryk i plastelinę...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    3. A JA NAMIĘTNIE ZBIERAŁAM ZNACZKI ...

      Usuń
    4. Vulpianie - ja byłam ta starsza więc to mój braciszek dziedziczył ... a co do przytulanek to nie miałam misia tylko małpę, do dzisiaj pamiętam, miała mordkę z flauszu i cała była ruda i strasznie włosiata. Małpa była historyczna, dostał ją mój Rodziciel jeszcze przed moim urodzeniem, dostał od koleżanki więc moja mamcia zachwycona nie była. Jak się urodziłam i byłam lekko paskudna to wszystko poszło na małpę, znaczy Mamcia się "zapatrzyła"...

      Usuń
  10. Witaj Haniu!
    Nie ma to jak się pobujać na koniku na biegunach. Mnie to nie było dane, ale miałem szable, zardzewiałe karabiny i pistolety. Czyli byłem uzbrojony ja należy.
    Pozdrawiam serdecznie.
    Michał

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no MICHAŁKU - SZABLI TO JA NIE MIAŁAM ALE POJEDYNKI staczałam niczym Zorro. A od czego były pogrzebacze ? a jeszcze miałam broń większego kalibru, w łazience stały wędki mojego Dziadzia, jedna wędka była jakaś taka krótka i składana, do walki w sam raz :-)

      Usuń
  11. Odpowiedzi
    1. Jolu - te wspomnienia to nasze szczęście, wcale nie utracone, bo przecież ono nas budowało

      Usuń
    2. A FLOROWA ENCYKLOPEDIA PANI JOLANTY UJMUJĄCA.
      OPRAWA UTALENTOWANIE - ŚWIETLISTA.
      A. T

      Usuń
    3. masz rację A.T. ...
      A ŚWIETLISTOŚCI, CIEPŁA I OPTYMIZMU CIĄGLE NAM BRAKUJE

      Usuń
  12. Pozdrawiam w upalny dzień, który już zbliża się do nocy... Pot leje się ze mnie ciurkiem... Krystyna
    PS. Moja wnuczka zostawiła mi ostatnio dużego królika, żeby mi nie było smutno i położyła go na poduszce na łóżku... Zawsze mi jakąś zabawkę zostawia, chcąc nie chcąc, przeżywam powtórne dzieciństwo... Krysia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas najbardziej popularną zabawką "współczesnych" czasów był tygrysek, koleżka Misia Puchatka. No cóż, po tego małego plastikowego potwora musieliśmy kiedyś wracać 15 kilometrów.

      Usuń
  13. Miałam ukochanego misia Pawełka. Kiedyś, Mikołaj przyniósł mi też okropnego Pinokia z twardego plastiku, Był bardzo kolorowy, ale w ogóle nieprzytulny. Poszedł w kąt! W zasadzie najlepsze zabawki to: guma do skakania, sznur i piłka. Oraz proca :D Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. procy nie używałam, użyczałam tylko braciszkowi gumę od majtek, bo z takiej świetnie się proce w moich czasach robiło. za to grywałam w cymbergaja ;-)))

      Usuń
  14. Aniu a ja miałam lalkę krakowiankę z pięknymi koralami::))i klocki drewniane,pamiętam tez wiaderko w wisienki::))a tak to bawiliśmy się wszystkim co się znalazło i tworzyliśmy różności::))szyszki ,liście kamyki,puszki::) dom pod kalina i z cegiełek piecyk::))ach wspomnienia bez końca ..Twoje są urocze i bardzo fajnie się czytało::)))Pozdrawiam .u nas upał i sucho ,nie mam siły do działania::))))leniuchuję::)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a wiesz - pamiętam jak robiliśmy łódki z łupin od kasztana, z zapałek był masz a z kartki od zeszytu rysunkowego żagielki. Puszczaliśmy te żaglówki nie na rzede , bo nasza jest bardzo wartka tylko na takim kanale, który wpływał do rzeki... zawsze nas ontrygował chłopcy opowiadali że można nim dojść pod miasto ...
      eeech - jak dzisiaj myślę sobie, że to kanał ściekowy to mi się dziwnie robi :-)

      Usuń
  15. Malinko,Ty mnie rozbrajasz...Jestem dziki,okrutny Wiking,ale kiedy Ciebie czytam,to pierdut te miecze i topory w krzaki,mordę rozdziawiam i jestem pełen zachwytu!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a ja jestem dzika squaw ...i wiesz, co bardzo lubię ? bardzo lubię jak ktoś uśmiechnie się do tego o czym mówię albo piszę
      :-))))))

      Usuń
  16. Jakie czasy takie zabawki...
    Ciekawe jak dorsną te dzieci z Gwiezdnych wojen,
    co będą robiły i jak będą wspominały swoje zabawki :-)
    Mam nadzijeę,że to zobaczę :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też mam nadzieję że i ja zobaczę :-)))
      cieszę się Krysiu z naszego poznania

      Usuń
  17. Przywołałaś pokłady wspomnień. Nie zawsze miłych.
    Pozdrawiam.
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ozonko,moje wspomnienia z dzieciństwa też nie są miłe..Malinka to szczęściara..

      Usuń
    2. tak - pod tym względem to ja jestem szczęściara ... ech, za dużo to ja się nie dorobiłam ale mogę z ręką na sercu powiedzieć
      - dostaam w życiu ogromne morze miłości
      - zawsze miałam szczęście do ludzi, których spotykałam na swojej drodze
      ---------------------
      Wszystko zło, które mnie spotyka jest dzięki tej miłości i ludziom do przezwyciężenia ... no - optymistka jestem i cieszę się bo świeci księżyc i rosną poziomki ... świeci dla każdego i dla każdego rosną ale nie każdemu sprawia to radość ... moje radości są takie małe ale z małych chwil składa się wieczność :-)

      Usuń
    3. Malinko,zawsze byłem pełen podziwu dla Twego optymizmu,radości życia..Tak trzymać!

      Usuń
    4. Malinko,zawsze byłem pełen podziwu dla Twego optymizmu,radości życia..Tak trzymać!

      Usuń
    5. trzymam, trzymam Waszku chociaż czasem ciężko ale zawsze powtarzam - nic to

      Usuń
  18. Haniu, w nocy nie starczyło sił, by się tu wpisać... Teraz trochę lepiej, ale skwar jak na pustyni...Umysł przygasł. Pozdrowienia z polskiego piekiełka jak z afrykańskiej pustyni w pełni lata zostawia - Krysia
    PS. Najwyraźniej zmienia się nam klimat...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj Krysiu - u mnie w pokoju Sahara tylko zamiast wielbłądów komputer a zamiast karawany kolejka projektów do wykończenia. Póki co, zamiast projektów, wykończona jestem ja i marni to wszystko zaczynam widzieć. ojjjj - ratunku ... deszczu ... zimna ...
      A tu żar z nieba i , jak mawialiśmy na pielgrzymce - ANI CIENIA BOŻEGO

      Usuń
  19. PIĘKNE WSPOMNIENIA PIOSENKA E.BEM PASUJE DO TYCH CUDOWNYCH WSPOMNIEŃ PRZECZYTALAM Z ZAPARTYM TCHEM ZSEDECZNIE POZDRAWIAM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. lubię wspominać, taka jestem zawsze zastanawiam się, czy kogoś to zaciekawi, takie ot sobie zwykłe wspomnienia ,,, cieszę się jeśli u kogoś na moment uśmiech sprowadzą ...
      i ja serdecznie pozdrawiam

      Usuń
  20. Aniu !Ja nie wiedzieć dlaczego nie bardzo pamiętam czym się bawiłam?Może dlatego ,ze urodzilam się w roku 1939 i wiadomo co się wtedy działo.Pamiętam tylko,że z frontu od ojca przyszła paczka i była duża lalka i mały wózek.I kiedy usadowiłam ledwie lalkę w tym wózku i wyjechałam na naszą pokrytą brukiem ulicę:lalka wyleciała i się rozbiła bo to porcelanowa lalka była i był płacz i reprymenda od mamy.Takie to moje wspomnienie.Piękny post Aniu napisałaś.To gotowy scenariusz na piękny refleksyjny film studyjny.Oj!Aniu żebym to ja tak umiała pisać jak TY.Pozdrawiam serdecznie.Halina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. OJ HALINKO - TO MUSIAŁO BOLEĆ TAKA UTRATA LALKI ...
      cóż porcelanowa była i piękna a piękno kruche bywa i łatwo stłuc ... ech, dostałaś pierwszą lekcję życia
      Halinko - to Ty piszesz świetnie, kawałek prawdziwego życia można na Twoim blogu odczytać. Zawsze z wielkim zainteresowaniem czytam i zawsze sobie myślę - jak dobrze, że spotkałam tak ciepłą optymistyczną osobę. Ale fajnie, że pojawił się ten Twój awatar ... uśmiech widać już z oddali

      Usuń
  21. Tak Haniu , świat zabaw odpłynął , pamiętam jak z bratem szarpaliśmy się o jedno wiaderko albo rożne inne zabawki potem graliśmy w kolarzy z kapsli po butelkach i robiliśmy trasy i wyścigi na chodnikach, o a wcześniej nie było kapsli to wieczka od słoików nam za to służyły:)

    Pozdrawiam miło Ciebie....
    Ps świeża flądra to zupełnie ma inny smak:) niż ta ze sklepu... pycha...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ECH dAMIANIE - MY Z BRACISZKIEM SZARPALIŚMY SIĘ O KOSZYCZEK DO ŚWIĘCENIA I O TO KTO ZJE GŁOWĘ CUKROWEMU BARANKOWI, w końcu rodzice musieli szykować dwa koszyczki i dwa baranki, nie da się ukryć, że jak nieco podrośliśmy to zaczęliśmy się szarpać na kogo wypada poniesienie tego jednego, żadne z nas nie chciało w końcu nieśli rodzice

      Usuń
  22. Haniu, wspominasz tu w komentarzu o budowaniu szałasów, też takie budowałam, razem z bratem, kuzynką i kuzynem w naszym wieku..., ale podczas pobytu na wsi. Tam były twórcze zabawy, bo nie było zabawek. Mnie pochłaniała budowa domu, jego wnętrza na podwórku, rysowało się obrys pomieszczeń i wyposażało w odpowiednie sprzęty własnej roboty łącznie z ozdobami typu wazon z kwiatami jak w prawdziwym domu. cierpiałam, jak mi to chłopcy popsuli, bo się psocili. Najbardziej lubiłam robić układanki z potłuczonego szkła i z pobitych kawałków porcelany... To dopiero była radocha. Mile to wspominam...
    Minęłyśmy się w Google + . Tomek zostawił u mnie pozdrowienia dla Ciebie.
    Pozdrawiam p. Danusię. Miłych snów - Krysia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Krysiu - pozdrowię. Ech z tymi googlami to ja całkiem mam do tyłu, czasem wcale tam nie jestem a publikuje się gdy klikam będąc na blogu w blogspocie. Ostatnio tak było, że polubiłam blog Halinki będąc na tym blogu, automatycznie znalazło się w googlach ... czasem się tam mijamy a czasem tylko tak się wydaje ... muszę rozgryźć ten problem ale czasu brak

      Usuń
  23. Miałam w dzieciństwie dużo lalek ale w zasadzie żadnej nie pamiętam, bo nie lubiłam się bawić lalkami. Nie mam rodzeństwa, nie mieszkałam w bloku nie miałam więc podwórka. Najbardziej lubiłam bawić się w wolność, to znaczy siadałam na rower i mogłam przed siebie gnać nawet do odległego parku

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i ja miałam rower meluzyno, to znaczy mieliśmy razem z bratem, jeździliśmy na zmianę a właściwie to on więcej jeździł, ja musiałam zawsze uważać na oczy bo groziło mi odklejenie siatkówki

      Usuń
  24. Malinko,bywa tak,że ktoś kogoś kocha. I ten kochany do końca życia nie wie,jak bardzo jest kochany..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak bywa Waszku ale dzieci zawsze to wiedzą, nawet gdy rodzice surowi to miłość daje się odczytać

      Usuń
  25. O przepraszam! ;) ja jestem dziewczynką i miałam swojego konika na biegunach... a także ułańską fantazję. Hihihi...! pewnie po moim Pradziadku Ułanie. Zaś mój Wnuczek, choć ma mnóstwo zabawek, potrafi się bawić zwykłymi pudełeczkami, śrubkami, patyczkami.... itp. i ma wiele w tym przyjemności. Nieraz pisałam o tym oraz załączałam fotki Wnuczka "w akcji" na swoim blogu.

    Wspaniale opisałaś i zobrazowałaś temat zabawek na przestrzeni 3 generacji. W szkołach powinni dzieciaki na Twój blog odsyłać... Albo jeszcze lepiej, mądrzy nauczyciele powinni omawiać ten temat na przykładzie Twojego wpisu.
    A to zdjęcie Dzidziusia Danusi jest takie słodkie.
    Pozdrawiam serdecznie oraz dziękuję za miłą wizytę! Halszka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. konika nie miałam ale co do fantazji ułańskiej to w nadmiarze, nie raz i nie dwa oberwało mi się i na ziemię zostałam sprowadzona ale co moje to moje i teraz mogę wspominać

      Usuń
  26. Moją ulubioną zabawka była lalka-murzynka... Może dlatego nie ma we mnie ani odrobiny rasizmu? Hi,hi,hi... "Czym skorupka za młodu nasiąknie..."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj Bet , pożyczyłam kiedyś od koleżanki takiego hi, hi, murzyka i pech chciał, że dostałam szkarlatynę, ja poszłam do szpitala a murzynek miał kwarantannę. W tamtych czasach szkarlatyna była bardzo groźna. Mój braciszek był jeszcze bardzo malutki więc po powrocie ze szpitala nie mogłam być w domu. Rodzice wytransportowali mnie prosto ze szpitala do wujka, na plebanię. z MURZYNKIEM OCZYWIŚCIE. ECH FAJNIE BYŁO , PANIE GOSPODYNIE SZYŁY MI UBRANKA DLA MURZYNKA A DYŻURNY KSIĄDZ CZYTAŁ BAJKI. caps. Niestety, dałam czadu, zrobiłam wielkie pranie murzynkowych ubranek i wywiesiłam na tarasie ... noooo, miejscowe plotkarki miały używanie , na plebani ukrywano dziecko, ale afera bo czyje ono ?????????????

      Usuń
    2. Nie należy mówić "murzynka", bo to określenie rasistowskie. Powinno się mówi - Afroamerykanka. :)))

      Usuń
    3. oj tam, oj tam - Afroamerykanka to lala Barbie, nie lubię takich lal a murzynki rasistowsko uwielbiam :-)))

      Usuń
  27. Eli,ja miałem takiego pluszowego miśka,którego odziedzyczyłem po mojej starszej ode mnie o 5 lat siostrzyczce..Zestarzał się ten misiek przy mnie,próchno z brzuszka mu się zaczęło sypać..Pozostałem samotny..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a ja miałam pluszowego miśka dopiero jak dorosłam ... dostałam go od chłopaka :-)
      misiek przez wiele lat siedział na fotelu i patrzył sobie na mnie ... niestety - straszliwie się wyświnił i przy pierwszej próbie umycia padł na całej linii. siedział potem biedaczek upchnięty w kat, bo nie chciałam się z nim rozstać.

      Usuń
  28. Wielką radość mi sprawiłaś Malino swoimi odwiedzinami na moim Wystarczająco PL blogu i na FB też. I tymi słowami pozostawionymi pod notkami na blogu. I wiesz ja też troszkę czytałam u Ciebie - oczywiście rodzinne historię i wiersze cudowne, prosto z serca. Masz rację - choć to takie niezwykłe - że w takich wirtualnych okolicznościach można spotkać bratnią duszę. I ja tak czuję Malino :) Ja dopiero zaczynam swoją opowieść o korzeniach, ale więcej w niej znaków zapytania niż relacji z pierwszej ręki. Moi bliscy zginęli, umarli, odeszli zanim przyszłam na świat, albo gdy byłam bardzo mała.Dziadkowie ojczyści, mój tata, dziadek Jasiek... Tylko moja Babiśka była ze mną aż do moje dorosłości. Ale to nic. Ta opowieść i tak będzie bardzo interesująca. I kresy Malino też tam będą :) Serdeczności, Beata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jasna strona internetu Beatko, że można spotkać bratnią duszę ... a jak się spotka to z radością wchodzi się w jej świat. Twoją Babiśkę poznałam ociupinkę ale już wiem - poznam więcej ... i nie tylko Babisię
      :-)))

      Usuń
  29. WSPOMNIENIA PANI BEATY BARTOSZEWICZ BOLESNĄ,, A ZARAZEM OPTYMISTYCZNĄ AUTOBIOGRAFICZNA OPOWIEŚCIĄ. SŁOWA WIĄZANE MIŁOŚCIĄ I PAMIĘCIĄ.
    A. T.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czytałam z zapartym tchem ... cudowne wspomnienia pisane sercem ...

      Usuń
  30. Droga Haniu!
    W Dniu Imienin - Sto Lat i więcej...!
    Zdrowie niech Cię nie opuszcza,
    miłość niech Cię ze wszech stron ogarnia,
    bądź szczęśliwa i radosna jak wiosna.
    a Bóg niech ma Ciebie w Swej opiece,
    byś się czuła u siebie jak w niebie... Krysia

    Usiłowałam Tobie wysłać życzenia mailem na dawne adresy, lecz otrzymuję powiadomienie o nieaktywności Twego konta -
    " Podane konto jest zablokowane administracyjnie lub nieaktywne / This account is disabled or not yet active (#5.1.1)

    'dana-hania-owieczka@wp.pl' w dniu 2014-07-27 04:14
    550 "dana-hania-owieczka@wp.pl": Podane konto nie istnieje / No mailbox here by that name (#5.1.1)"
    Skopiowałam!
    Przygotowałam dla ciebie trzy obrazki imieninowe, więc opublikuję je dla ciebie w Google. Szukaj tam w ciągu dnia... Zacznę już teraz od tego najmniej udanego... Przed południem następny i jeszcze jeden okolo16. h.
    W google + zadomowiłam się na dobre. Nawet mi się tam podoba...
    Dzięki za plusiki...Widziałam. Dobranoc - Krysia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krysiu - serdecznie dziękuję za życzenia ... za te i za wszystkie inne przepiękne :-)))

      Usuń
  31. Kochana Malinko! Ilekroć mi jest smutno i żle,to klikam i wpadam na Twój blog..I już morda się śmieje!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i co ja biedna mam teraz zrobić ????
      chcę, żebyś wpadał tu ia nie chcę, żeby Ci było smutno Waszku ...
      ot szachowa zagwozdka

      Usuń
  32. Malinko,jesteś lekiem na całe zło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. melduję posłusznie - niezła ze mnie piguła i ziółko hi, hi, ...

      Usuń