niedziela, 27 listopada 2016

ŚNIEG ! ŚNIEG ! ŚNIEG !







w podskokach biegłam do kuchni, krzycząc na cały dom, a potem ciągnęłam Mamcię do okna. Jest !!! nareszcie jest !!! przyklejałam język do szyby i trzymałam tak długo, aż się zlitowała i otworzyła to okno. Stałyśmy tak we dwie, wyciągałyśmy języki, a płatki na nich siadały i topniały. Muszę uważać, śmiała się do mnie, żeby ci zła Królowa Śniegu nie zmieniła serduszka w zimny sopel lodu. Ech, do dzisiaj śmiejemy się patrząc na pierwszy śnieg ... oj, bo wyciągnę język, odgrażam się, oj, bo coś zmajstruję ... majstruj, majstruj, śmieje się Mamcia i najpiękniejsze na świecie zmarszczki układają się wianuszkiem wokół oczu ... Noooo - właśnie zmajstrowałam śnieżny portret ... śnieg dzisiejszy a Mamcia sprzed dwunastu lat. Czary królowej śniegu ? eeee, królowa zła i serca w lód zmienia, niech sobie czaruje gdzie indziej, u nas to zupełnie inne czary. Inna rzecz, że dzisiaj ten śnieg za oknem to marniuuutki jakiś taki, cienki, lebiodowaty, zupełnie niepodobny do tamtego, z mojego dzieciństwa. Ledwo płatki przysiadły na szpakowym drzewie a już topnieć zaczęły. Do bani z takim śniegiem ! A tu jeszcze wrona nadleciała: krrrra zaśmiała się szyderczo, wybałuszyła na mnie wronie oko, bezczelna ! i dalej huśtać się na gałęzi. Huśta się i huśta a marniutki śnieżek spada i spada na ziemię...
Cały śnieg zmiotła ... a sio okupantko przebrzydła !!!




Śnieg. Zawsze, odkąd tylko pamiętam, czekałam na pierwszy śnieg. Pierwszy śnieg to była zapowiedź osobliwego czasu.

Właśnie dzisiaj zaczął padać.
Właśnie dzisiaj zaczął się Adwent.

Pamiętam adwentowe ranki z mojego dzieciństwa. Bo nie tylko na ten śnieg czekałam, czekałam też na adwentowe lampiony. Robienie lampionu to była bardzo ważna czynność w naszym domu. Okupowaliśmy stół w dużym pokoju - dziadziu, mój mały braciszek i ja. Mogliśmy nareszcie ciąć prawdziwymi nożyczkami i śmiecić do woli, mogliśmy wymazać się klejem, a nawet pobrudzić krzesła. Ale czułam się wtedy dorosła i dumna, wszak to do mnie, małej dziewczynki, należało narysowanie lampionu. Szablon rysowałam na religii, przynosiłam do domu, a potem już pracowicie, we trójkę, tworzyliśmy to cudo, a właściwie dwa cuda, bo jeden lampion mój, a drugi witusiowy. Z bloku technicznego był korpus, a w nim otwory w kształcie krzyżyków i andegaweńskich lilijek, potem jeszcze cieniutka bibułka  - czerwona, żółta, zielona i fiołkowa, mała latareczka - i już ....

Wtedy nie było książątek ani księżniczek, które "są tego warte" i którym się należy. Wtedy nie było dla dzieci taryfy ulgowej, przed szóstą rano wędrowało się z tymi lampionami do Kościoła. Śnieg padał, mróz skrzypiał pod stopami, a światełka radośnie podskakiwały, podskakiwały, podskakiwały ... no bo zwykle biegiem było. Jak kozy skaczecie śmiał się Dziadziu, uważajcie, bo ślisko. Zazulciu (to do mnie) jak złamiesz nogę to jak będziesz Mikołajowi pomagała ? no jak ?

Inny świat, inny rytm czasu, wszystko jakieś takie bardziej prawdziwe, ważne, najważniejsze, kształtujące życie. W Kościele rozbrykane światełka poważniały ... "Niebiosa, spuśćcie nam swą rosę, z obłoków zstąpże Święty"" i zapalały się światła - cudowny moment. Moje małe światełko rozpływało się w morzu światła. Zapada w dziecięce serduszko i zostaje w dorosłym sercu na zawsze. Wyrosłam. Kolejny rok mija. Znowu śpiewam adwentową pieśń. Inne słowa, inne nuty, ale Dzieciątko ciągle to samo. I tęsknota, i nadzieja.

Dzisiaj dzieciaki też wędrują z lampionami, lampiony są piękniejsze od naszych, wymyślne,  ale dla nich to już tylko jedna z tysiąca rzeczy, które się dzieją. Za chwilę zgiełk wszechobecnych reklam, kuszących świątecznymi prezentami, zadepcze urok czekania .... odbierze ten czar, który był nam dany.

Właśnie Czas rozpoczął odmierzanie dni
do Świąt cztery tygodnie ...





.
Śnieg ! śnieg ! śnieg ! ... wraca cudowne dzieciństwo
tyle lat, a ja ciągle jak ta mała dziewczynka


Co pierwsze, to wieczne, twierdzi filozof,
nie zapomina się pierwszych przeżyć  ...

Wyrosłam.
W duszy zapalam adwentowe lampiony.
Zawsze będę czekała na pierwszy śnieg. 
Królowa śniegu ominęła moje serce
już Mamcia się o to postarała.


*


                     z przyjemnością nie polecam - Malina M *                      

strona liiil  

31 komentarzy:

  1. Śnieżne zdjęcie Mamci jest cudowne!
    U mnie - czyli w Kielcach jest taka sytuacja: na osiedlu zwanym Bocianek (na wypadek gdyby ktoś znał Kielce) koleżanka przez telefon opowiadała mi jak pięknie sypie śnieżek. Tu, gdzie ja mieszkam (to osiedle Ślichowice) w odległości około 4 km od koleżanki nawet jedna gwiazdeczka śniegowa nie spadła. Jest szaro, buro i ponuro.
    Takie niewielkie miasto i dwa zjawiska klimatyczne, ha,ha.....
    Pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do Mamci - nie zaprzeczę :-)))
      Mój Brat mieszka niedaleko moje miasta, kilkanaście minut samochodem ... ale u niego to już góry , śnieg czasem cudny, mróz, lód, nawet muflony spacerują, nie mówiąc o sarnach a u nas wtedy szaro i normalnie, najwyżej jakiś śniegodeszczyk posiąpi

      Usuń
  2. Z wiekiem, kiedy czasu więcej na refleksje, wracają okruchy wspomnień tych bardziej lub mniej ulotnych, ale nieoczekiwanych i niespodziewanych w danym momencie. Pierwszy śnieg, pocałunek, siwy włos i ta proza banalna także.
    Serdeczności zasyłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdeczności Ultro ... rację masz z tymi wspomnieniami, mnie nachodzą coraz częściej , już sama nie wiem: dobrze to, czy źle, bo może się starzeję ... ale co tam, nie będę żałowała, że brak wody w połówce szklanki, lepiej się pocieszę, że połówka została ... wody oczywiście, bo jeśli chodzi o życie, to może lepiej zamilczę ....

      Usuń
  3. Urzekły mnie te dwie śniegowe myszki na jodełce :-)
    Z dzieciństwa pamiętam wielkie pryzmy śniegu składowane przez dozorców na trawnikach wzdłuż chodnika, niekiedy wyższe niż ja wówczas! Teraz tak śnieżne zimy już się nie zdarzają...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i ja pamiętam ... a do szkoły szłam przez most, rzeka była skuta lodem a most pioruńsko śliski, zawody w ślizgu worków z papciami udawało mi się nie raz i nie dwa wygrać, ale przyznam, kolega Rysio ślizgał workiem o wiele dalej ...
      ---------------------
      cóż, Tetryku - teraz śnieg to białe myszki albo zgoła fatamorgana

      Usuń
  4. Pamiętam w latach 60' ub.w. taką Wigilię, która zanosiła się na bezśnieżną, śnieg jednak spadł w nocy i przykrył pierzyną cały nasz ogród. Z radości chciałem wyjść do ogrodu w piżamie, ale mama zaczęła mnie ubierać na zimowo. Gdy już byłem opatuchany, dopadłem do drzwi wejściowych, ale one nawet nie drgnęły. Spróbowaliśmy razem z mamą, ale drzwi nadal nie ustępowały. Okazało się, że byliśmy zasypani i zawiani śniegiem do wysokości ponad metra. To były zimy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Klik dobry:)
      Dawno, dawno temu, jeśli ktoś mieszkał z dala od innych domów, to drzwi tak osadzał, aby otwierały się do wewnątrz. Dzięki temu mógł się odkopać w zimie.

      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Dom otwierał się do wewnątrz, ale potem dobudowano werandę z drzwiami na zewnątrz. Tu nie było jednak problemu, mama z szufelką wyszła przez okno do ogrodu i stamtąd odkopała dom.
      Pozdrawiam

      Usuń
    3. u nas zasypywało podwórko i wszyscy sąsiedzi razem odkopywali bramy ... ja mieszkałam w środkowej brami to miałam dobrze , brama u nas była przelotowa, jedne drzwi na zewnątrz , drugie do wewnątrz ... jak co, to ludzie z naszej odśnieżali tamtym bramom. Kiedyś ludzie żyli tak jakoś "stadami" i bardzo sobie wzajemnie pomagali. Jakieś takie to było normalne i nikt się nie zastanawiał

      Usuń
  5. ŚNIEG ! ŚNIEG ! ŚNIEG !
    I u mnie zaczął padać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a to gagatek, zdradził mnjie i sobie do Ciebie pomaszerował ... ojjjjj ...

      Usuń
  6. A na iglaczku to pluszaczki, piankowce, białe biszkopciki, cukrowatki... ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. śnieżaczki :-) najprawdziwsze z prawdziwych "śniegowce" ...
      no tak się śnieg ułożył, że aż musiałam te oczęta dorobić, sam się prosił

      Usuń
  7. Witaj Haniu.
    Też kiedyś czekałem na śnieg...
    Teraz już nie bardzo.
    Pozdrawiam serdecznie i do siebie zapraszam.
    Michał

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do czeg o zapraszasz do odgarniania ? Wy lemin gi macie dużo sily po tych mirabelkach i sowitych premiach. Naturo zlosliwa.

      Usuń
    2. Michałku - jeszcze parę miesięcy, nie powiem latek, a z wnukiem będziesz o śniegu marzył ... jak nic

      Usuń
  8. Pięknie to napisałaś. Nie trzeba wiele pisać. Wystarczy poddać się refleksji i wspomnieniom.
    Pozdrawiam cieplutko 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wystarczy oczy przymknąć i samo przychodzi ... czasem wystarczy tych kilka płatków śniegu, wirujących za oknem , a czasem jakaś piosenka, jakiś wyraz, albo zapach ...

      Usuń
  9. Nie pamiętam kto to powiedział, ale to prawda: "WSPOMNIENIA, - TO SKARB, ALE JE TRZEBA UMIEĆ ODKURZYĆ'

    Dawniej w domach były instalowane dwa okna instalowane na zimę. Miedzy nimi była wolna przestrzeń a na niej ukłladany mech.
    Mech ten dekorowany był ozdóbkami jak: grzybki, krasnale, zwierzątka.........
    Kiedy w nocy przychodził mróz malował zewnętrzne okna w różnorodne wzory Mama budziła mnie rano: "Mirko wstawaj. W nocy był mróz i pomalował ci szyby"

    Mama wymyśliła mi fantastyczną zabawę. Musiałem wynajdować i opisywać co też mróz mi namalował.

    "Puchowy śniegu czar...." A pamiętacie jak ten śnieg fantastycznie skrzypiał, kiedy sie po nim chodziło ?

    Wyrazy serdeczności i zimowych wspomnień dla Autorki, Jej Mamy i Komentatorów !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj skrzypiał, skrzypiał , a nawet chrzęścił ..
      pamiętam te kwiaty i wzory na szkle malowane , ile czasu spędziłam przyglądając się i wymyślając najróżniejsze historie ... tak Mirku, my nie mieliśmy zabawek, braliśmy sobie więc zabawki z natury i ubieraliśmy je w marzenia ...
      Ja pamiętam, że między oknami leżały w zimie różne świąteczne smakołyki, to była taka lodówka, trzymała świetnie bo też mrozy były siarczyste. Pamiętam, że przed świętami kiełbasa wisiała u nas na sznurku, za piecem i tam schła :-)

      Usuń
  10. HANIU,
    ZDJĘCIE PANI DANUSI JEST PRZEŚLICZNE.
    A DRUGIE, CUDNE. MOŻE POSŁUŻYĆ JAKO KARTA BOŻONARODZENIOWA.
    JAKO DZIEWCZYNKA TEŻ CZEKAŁAM NA ŚNIEG I NA PIERWSZĄ JAZDĘ NA ŁYŻWACH I SANKACH. TERAZ NIE LUBIĘ ZIMY NIE ZIMY.
    GORĄCE POZDROWIENIA DLA PANI DANUSI I DLA CIEBIE.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na sankach zawsze woził nas Dziadziu, kiedyś na chodnikach tyle było śniegi, że spokojnie można było sanki ciągnąć , niedaleko mojego domu płynęła rzeka, zjeźdżaliśmy z wysokiego brzegu prosto na lód ... cudem nikt się nie skąpał ..
      dzisiaj na naszej rzecze śladu po lodzie nie ma

      Usuń
  11. Piękne zdjęcie Mamci. Ma taki ciepły i lekko figlarny uśmiech. I te piękne siateczki przy oczach, świadczące, że uwielbia się uśmiechać i psocić. Haniu, piszesz tak pięknie, że mogłabym cię czytać i czytać. Myślę, że miałaś bardzo szczęśliwe dzieciństwo, stąd tyle optymizmu i radości w tobie - choćby z powodu śniegu. Większość myśli: będzie mokro, błoto, ślisko. A ty nie, ty się cieszysz i wracasz do wspomnień. Dziękuję za przyjemność, którą mi zrobiłaś swoim wpisem. Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ooo - tak, uwielbia się uśmiechać, czasem patrzy mna mnie tak, że od razu wiem, że albo coś zmajstrowała albo dopiero zamierza i kombinuje jak koń pod górę :-)
      Wiesz Iwonko, moje dzieciństwo było biedne, miałam w życiu tylko jedną lalkę i czasem marzyłam o bułce vz kiełbasą ale dostałam ogromne morze miłości i to jest moja szczepionka na całe zło tego świata

      Usuń
  12. Oj nawędrowałam się na roraty, nawędrowałam. I czasem jakąś nagrodę otrzymałam. Za moich czasów dzieci dostawały bloczki z numerkami. Na końcu mszy było losowanie. Jakaż była radość, gdy z mszy wracało się z nagrodą :) Inna opcja przewidywała zebranie wszystkich mini obrazków, które naklejało się na bristol. Dzieci, które zebrały wszystkie obrazki, na koniec okresu adwentowego brały udział w losowaniu. Wygrani byli wszyscy :)

    W czasach, gdy byłam dzieckiem, uczęszczanie na roraty było wielkim przeżyciem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. było wielkim przeżyciem i to w dodatku całkiem innym od innych przeżyciem ... było prawdziwym czekaniem. My też dostawaliśmy obrazek ale dopiero na zakończenie, kto był na połowie rorat ten dostawał, oczywiście nikt nie sprawdzał obecności, jak teraz wspominam to myślę, że to było takie pierwsze obywatelskie oświadczenie, można było skłamać ale cieszył obrazek uczciwie zdobyty ... dumna byłam ze swojego

      Usuń
  13. Aniu Witaj♥ Jak ja uwielbiam czytać Twoje wspomnienia i ta bajkowa rzeczywistość::)Tak pięknie opisujesz oczekiwanie na śnieg,że musiałam obejrzeć się za siebie ☺☺,może u mnie już pada.....ale nieeeeee..mrozi -5 .Ma tak być ,słoneczko w dzień a nocą mrozik::)
    Aniu ja pamiętam też moje zimy z dzieciństwa i pierwszy śnieg.Jak sypnęło to już zostało,mrozy trzymały ostro panią zimę ..Przypomniało mi się ,jak spadł pierwszy śnieg ,Obie z siostrą byłyśmy same w domu☺ miałam 12 a siostra 13 lat☺...Hasło na bosaka po śniegu...kto dłużej wytrzyma ten zje dwa jajka ubite z cukrem☺☺...No to sobie poskakałyśmy,mamusia nas zobaczyła,dostałyśmy po dwa klapy ,po kilku dniach, kaszel i katar ,a siostra do tego złapała różyczkę::)))i ja po niej::))Cieszyłyśmy się z tego ,bo prawie miesiąc w domu byłyśmy::)))
    Nas była cała zgraja na podwórku,jak padał śnieg ,to słychać było piski,śmiechy ,okrzyki...każdy łapał na język płatki śniegu...albo otwieraliśmy oczy i czekaliśmy aż trafi płatek na rzęsy::)))...Teraz nie czuje się tego klimatu,bo chyba jesteśmy już z innej "gliny"Najpiękniejsze lata minęły ,dzieci inaczej na to patrzą..My czuliśmy nastrój ,jakże inaczej,radośniej.Samo oczekiwanie na święta ,było dla mnie cierpieniem,bo PACZKI POD CHOINKĄ.....SMACZNE JEDZONKO...CIASTA...SPOTKANIE Z RODZINKĄ...TA GOŚCINNOŚĆ ...SANNA...ŚNIEG PO PACHY::)))KOLĘDNICY...ech...łza się kręci w oku::))Dobrobyt zabija piękno.Idziesz do sklepu ,kupujesz ,wszystko masz ...Kiedyś trzeba było zawalczyć o wszystko ,by raz w roku zjeść to ,czego nie było na co dzień...Miało to dobre i złe strony..
    Uciekam ,bo się rozpisałam .PIĘKNE ZDJĘCIA P.DANUSI♥♥Wygląda zjawiskowo.Pozdrawiam Serdecznie☺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopiszę jeszcze ,że kościół mieliśmy bardzo daleko 11km..od domku..Nie mogliśmy w święta uczestniczyć we mszy św....pasterki..zimą mieliśmy problem z dojazdem do kościoła,bo mieszkaliśmy w takim miejscu ,same lasy.Ale dziadzio zawsze rozpoczynał, tak uroczyście wigilijną kolację ,że nam to wystarczało...Potem piękne kolędy słychać było ...hen..hen...

      Usuń
  14. Moja ciocia zawsze mówiła, że pierwszy śnieg jest ptasi, drugi zajęczy, a trzeci książęcy i ten dopiero zapowiada długą zimę. U nas robi się biało, a na roraty chodzę o 6:00 rano. Kościół wypełniony wiernymi jak w zwykłą niedzielę.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. A ja zupełnie nie na temat napiszę - dlaczego wcześniej tu do Ciebie nie trafiłam. Rzuciwszy okiem na kilka tekstów na małym smartfonowym wyświetlaczu wiem, że będę miała fantastyczną lekturę na weekend. Pozytywne fluidy i to poczucie humoru sprawiają, że jest tu u Ciebie bardzo sympatycznie.
    Pozdrawiam 😉

    OdpowiedzUsuń