niedziela, 30 października 2016

WSPOMNIENIE Z DZIECIŃSTWA


ma swój zapach i kolor, i światło …
wystarczy przymknąć oczy i wraca …





Lato uśmiecha się do mnie miodem, łąką i dmuchawcem.
A listopad ?  listopad pachnie rozgrzanym woskiem, stertą rudych liści, płatkami śniegu i olejkiem arakowym ...

Nie pamiętam mojej Babci Walerii, nie pamiętam kiedy umarła. Pierwsze, co pamiętam, to Babci grób i nasze świętowanie Wszystkich Świętych. To był jeden z rytuałów mojego dzieciństwa. Świętowanie zaczynało się u nas już tydzień wcześniej. Oboje z braciszkiem, uczepieni Dziadzia rękawów, maszerowaliśmy na rynek, tak się wtedy mawiało na targ. Na rynku stały wozy z końmi (w samym środku miasta !) i było mnóstwo najróżniejszych straganów. Na ziemi stało morze kwiatów !. Całe dywany białych, złotych, rudych i fioletowych chryzantem. Wybieraliśmy starannie te najpiękniejsze, białe, bialuteńkie. Stały potem w piwnicy i czekały w chłodzie, za to my biegaliśmy kilka razy dziennie sprawdzić, czy aby nie zwiędły. Przy okazji tego sprawdzania podbieraliśmy jabłka, schowane w skrzynkach na zimę. Wtedy jabłka w zimie to był rarytas.  Znicze kupował mój Dziadziu zawsze takie same: małe, szklane, białe, czerwone i bursztynowe. Napełnione mieszaniną stearyny i wosku, płonąc dawały bardzo charakterystyczny zapach. Do dziś ten zapach kojarzy mi się z dzieciństwem …



.
ja z braciszkiem i Rodzicami nad grobem Babci


Na cmentarz wyruszaliśmy rano, zaraz po Kościele. Dziadziu dawał nam drobne pieniążki, bo po drodze na cmentarz spotykaliśmy sznurki żebrzących „dziadów” Dużo ich było, bo dużo było biedy. Poowijani w łachmany staruszkowie … kładłam pieniążek na ręce i uśmiechałam się. Często któryś z nich pogłaskał mnie po głowie, często babuleńce roześmiały się do mnie oczy, a mnie żal łapał za gardło, że marzną, że biedni, że tacy samotni, że nie mają domu z ciepłym piecem jak ja.  Na cmentarz Dziadziu zabierał dla nas wafel. To kolejne wspomnienie dzieciństwa. Masę do wafla robiło się z gotowanego przez cały dzień mleka, potem ucierało się to z żółtkami margaryną, dodatkiem kakao i olejku arakowego. Oczywiście my z braciszkiem natychmiast po dotarciu na cmentarz stawaliśmy się głodni jak wilk. Ech,czy to nie dziwne, że listopadowe święto pachnie arakowym olejkiem ?

Procesja zawsze była o 16-ej. Niestety, do tego czasu mieliśmy nakazane "zachowywać się jak ludzie i nie wyświnić się !!!". Nooo, bardzo cierpieliśmy z tego powodu oboje. Wyświnianie się do była najprzyjemniejsza czynność, absolutna wolność bez zważania na to czy aby płaszczyk się nie pobrudzi a w rękawiczce nie zrobi dziura .  Procesję prowadził zawsze mój Wujek, który był księdzem.





.
Drugi od lewej to wujek, w czasach mojego dzieciństwa.




Surowy był, ale w kieszeniach zawsze miał dla nas czekoladki.
Wrednie wybierałam malagę, bratu zostawała kawowa.




A to nasz kościół,
z czasów, gdy byłam dzieckiem.


Oczywiście „dziwnym trafem” procesja miała przystanek nad grobem mojej Babci i pół miasta oglądało nas jak jakieś eksponaty. Jak ja tego nie lubiłam. Haniu stój prosto, Witek wyjmij ręce z kieszeni, gdzie są wasze rękawiczki, przestańcie się w końcu śmiać, zostawcie kwiatki w spokoju. Tragedia.  Za to po procesji wyświnianie się było dozwolone, więc oboje z braciszkiem ruszaliśmy w bój !!! Czy udało się Wam kiedyś przecisnąć przez cmentarne krzaki bez pobrudzenia płaszcza ? albo pięć razy przeskoczyć stertę cmentarnych śmieci bez ubrudzenia rajtuzów ? Konia z rzędem temu, komu się udało, bo nam nigdy. A tu jeszcze dochodziło oblatywanie cmentarza "naobkoło".  Co na naszej drodze, to nieprzyjaciel, a gdy jeszcze nieprzyjaciel ogniem zionął to wszystko było na swoim miejscu, tradycji stawało się zadość, wyświnieni byliśmy w pełnym tego słowa znaczeniu - od stóp do głów. Pamiętam też, że zawsze szukaliśmy płonących kolorowych zniczy, a potem maczaliśmy w rozgrzanym wosku palce i robiliśmy sobie kolorowe naparstki. Wszystkie liście i wszystkie kałuże po drodze były nasze !




Kiedy zapadał zmrok Dziadziu zabierał nas na Grób Nieznanego Żołnierza. Świeciliśmy tam świeczki, a Dziadziu opowiadał historie z czasów wojny. Opowiadał je jeszcze długo potem, wieczorem, gdy wróciliśmy do domu. Uwielbiałam słuchać. Dziadziu otwierał drzwiczki od pieca, w piecu buzował ogień, w pokoju było ciemno, a Dziadziu opowiadał, opowiadał, opowiadał ... a za oknem śnieg cicho sypał i sypał, i sypał. Bo w czasach mojego dzieciństwa śnieżne bywały listopady. Pamiętam nie miałam wtedy kozaczków, tylko gumowe niebieskie śniegowce. Zakładałam dwie pary skarpetek, na to koszmarne, patentowe, ciepłe rajtuzy, na wierzchu jeszcze wełniane skarpetki i filcowe papcie, i dopiero nogi do śniegowców. Ma się rozumieć, śniegowce na wyrost kupowane były. Ej, i tak wracałam z nogami zmarzniętymi na sopel, bo oczywiście co najpierw robiłam? najpierw to ja szalałam w śniegu. Dopiero jak śnieg mi się do śniegowców nasypał, to wracałam do rzeczywistości i już grzeczniutka byłam do końca. Co tam śnieg, po powrocie była wielka miednica z gorącą wodą i moczyliśmy w niej nogi "dla zdrowotności" w ostateczności łapał nas katar, a od tego się nie umiera, najwyżej nie chodzi do szkoły.

Takie było to Święto w czasach mojego dzieciństwa …

Teraz nie ma Dziadzia, nie ma Tatusia, procesję prowadzi obcy ksiądz …
no i oczywiście nie wpada mi do głowy dziki pomysł, żeby się wyświnić …


*


                        z przyjemnością polecam Malina M *                          

strona liiil  

46 komentarzy:

  1. Witaj Haniu.
    Lubię Twoje wspomnienia rodzinne.
    wydaje mi się, że dzięki tym wspomnieniom znamy się jak łyse konie.
    No i te zdjęcia czarno-białe... To już historia.
    Pozdrawiam serdecznie i do siebie zapraszam.
    Michał

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Michałku - tyle klat minęło od pierwszych komentarzy i znamy się coraz lepiej o coraz więcej o sobie wiemy ... i to jest ta piękna strona internetowego świata. Masz rację, te czarno-białe są takie jakieś bardzo prawdziwe, no i mają duszę , może dlatego, że czas przesłonę i całą resztę nie bezduszna maszyna nastawiała ...

      Usuń
  2. Klik dobry:)

    Są takie wyjątkowe dni w roku, kiedy w serce wkrada się refleksja, kiedy nastaje czas wspomnień i zadumy, kiedy ludzkie ścieżki wiodą pośród mogił i płomieni świec. W tych dniach uświadamiamy sobie, że istniejemy dzięki następstwu pokoleń. W tych dniach pamięć o bliskich staje się niezawodna, a obce nazwiska na kamiennych płytach zdają się bliskie. Są takie wyjątkowe dni w roku, w których pośpiech - cywilizacyjna jednostka czasu - na chwilę znika i wszystko powolnieje. I staje się Cisza...
    __________

    I w moim dzieciństwie procesja miała przystanek nad grobem mojej Babci. Pamiętam, jak co chwilę poprawiałam znicze. Przesuwałam je o milimetr to w tę, to w drugą stronę. Były takie malutkie z kolorowmi szkiełkami z falbanką. A wcześniej wypatrywałam i nasłuchiwałam, czy zbliża się procesja, aby znicze wcześniej nie wypaliły się. A co! Toż procesja musiała widzieć, jak pięknie migają kolorowe światełka.
    Czy wtedy nie było zapasowych wkładów, że tak pilnowaliśmy palenia na czas procesji?

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim dniu Oni w szczególny sposób pukają do naszego serca, przypominają, co Im obiecaliśmy, czego obiecać nie zdążyliśmy … co dochowane, co przeoczone … stajemy do raportu, czasem z dumą meldujemy , czasem tylko spuszczamy głowę … a oni słuchają, patrzą , widzą i czekają … czekają … czekają … na naszą pamięć, na naszą miłość …
      przed Nimi wieczność...
      ---------------------
      Za moich czasów żadnych wkładów nie było, znicz wypalał się i często „strzelał”, bo rozgrzane szkło pękało … pamiętam znicze z falbankami, były takie „księżniczkowate”, bardzo mi się podobały, ale do tych akurat paluchów nie pchałam, szkoda mi było pobrudzić falbanki …

      Usuń
  3. Pamiętam czas gdy byłam szczerze rozczarowana brakiem grobu kogoś bliskiego do odwiedzania na pobliskim cmentarzu. Bardzo chętnie angażowałam się wtedy do pełnienia warty harcerskiej przy grobach żołnierzy radzieckich. Niestety wkrótce sytuacja się zmieniła...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja Mamcia wspomina, że zaraz po ślubie, kiedy moi Rodzice nie mieli tu nikogo na cmentarzu, to odnajdywali najbardziej zaniedbany, najbiedniejszy grób i ten sprzątali i na nim układali kwiaty i palili świeczki … wtedy sami byli tak biedni, że nie stać ich było na kupienie znicza.
      ---------------------
      Pamiętam, że jako dzieci zawsze chodziliśmy na cmentarz całą klasą. Sprzątaliśmy opuszczone groby, sadziliśmy jakieś takie dziwne kwiatki (???) bez kwiatów ale z wiecznie zielonymi liśćmi. słuchaliśmy opowieści o znanych ludziach z naszego miasta. Zawsze zazdrościłam harcerzom, że stoją na warcie. Nie byłam harcerką, za duża ze mnie była lebioda, groziło mi oderwanie siatkówki więc wszelkie gry i zabawy z biegami i skakaniem były zabronione, to jak miałam być harcerką ? próbowałam, ale po pierwszej zbiórce wpadłam w tak dziki dziecięcy zapał, że jednak, na wszelki wypadek, trzeba mnie było wypisać … cóż, odpowiedzialnością zbytniż wtedy nie grzeszyłam, lepiej było nie kusić losu.

      Usuń
  4. Wspaniale to wspominasz, lecz ja dziś bym się nie pokusiła o własne wspomnienia z dzieciństwa z tego okresu. Jestem za bardzo zmęczona, a przede mną dalsze wojaże; pozdrawiam więc tylko w oczekiwaniu na dalsze historyje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja, dziękować Bogu i Mamci, te wszystkie przygotowania mogłam zwalić na rycerskie barki mojego Braciszka. Mamcia wprawdzie wychowała nas na dwa straszliwe Gendery, ale pomijając genderowe skłonności mojego braciszka do pieczenia, gotowania i prasowania koszul ,oraz moje genderowe skłonności do szefowania mężczyznom, to reszta jak najbardziej „zgodna z płcią”  … a zgodnie z płcią, w naszym domu, mężczyzna zawsze ma pierwszeństwo w przypadku niebezpieczeństwa, tudzież w przypadku ciężkich prac fizycznych … nie pcham się więc na siłę „do wykonawstwa” poprzestaję na fazie projektowej, jednym słowem – na gotowca przychodzę i skupiam się na duchowym przeżywaniu obecności …

      Usuń
    2. Szczerze mówiąc to ja za bardzo w tym genderowaniu nie potrafię się rozeznać. Według mnie- każdy czyni swą powinność wedle danych mu talentów i ...uwarunkowań fizycznych. Ongiś chciałam sama wykonać przemeblowanie i przypłaciłam to uszkodzeniem kręgosłupa. No bo jak chuchro bierze się za ciężki sprzęt to takie muszą być efekty. Niektórzy twierdzą, że wszystko przez to, iż jestem urodzona do rządzenia a nie do wysiłku fizycznego :)

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tatusiu – Twoja obrączka śpi spokojnie w pudełeczku,
      a Ty codziennie, z obrazka w moim pokoju,
      machasz do mnie prześlicznym prawdziwkiem …

      Miś jest konstruktorem, tak jak Ty …
      Miś właśnie będzie ojcem, oby takim, jak Ty …
      Tatusiu będziesz pradziadkiem

      Dziadziu – pamiętam: Bóg Honor Ojczyzna
      Dziadziu – pamiętam: nigdy w plecy, nigdy zdradziecko

      Babciu - podobno kochałaś mnie „małpią miłością
      Babciu, zbyt mała byłam. Nie pamiętam

      Andrzej – nie zapomniałam pamiętać o Tobie
      Heniu – z Twojego zdjęcia ciągle tutaj spoglądam

      ...

      Usuń
    2. Uuuuu... Niedobrze... Łzawo mi.

      Usuń
    3. a mnie tak trochę ciepło-nostalgicznie - poszłabym na prawdziwki, grzybiara ze mnie, po Tacie ... a z powodu pierwszego wnuka w rodzinie to ja chyba kompletnego kociokwiku dostanę ...

      Usuń
  6. POŻEGNANIE DZIECIŃSTWA.

    Weż mnie za rękę.
    Drogą słoneczną tęczową zaprowadż do Brzeżan.
    Na nieboskłonie turkot gromów.
    Na furmance Bóg jedzie do młyna. Zmiele zboże.
    Rozda głodnym po kawałku chleba.
    Dom rodzinny. Mama sypie ziarno kurom.
    Gwar gęsi i kaczek.
    Stoję obok. Ale mnie tam nie ma.
    Błądzę w krainie luster. Odbicie stawu i miasta.
    Tak trudno wracać w samotne dzieciństwo.
    Krzyk gęsi. Gęgot radosny.
    Szczypały po nogach.
    Nie ma moich gęsi.
    Szczekanie psa przybłędy.
    Pędzi na spotkanie.
    Nie pogłaszczę.
    Mama woła na śniadanie.
    Mamałyga z mlekiem.
    Nie przyjdę.
    Mnie tam już nie ma.

    A. T

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mama przyjdzie.
      Z talerzem mamałygi,
      z uśmiechem i dobrocią rąk
      Ona tam jest …
      patrzy, współodczuwa, ociera łzę …

      Tu już nie utuli,
      nie ucałuje stłuczonego kolana,
      nie pogłaska

      Tam ciągle zapala znicz dobroci,
      jak kiedyś, jak zawsze…
      Tam ciągle zapala znicz matczynej miłości,
      jak kiedyś, jak zawsze
      ...

      Usuń
  7. Piszesz wspomnienia mojego dzieciństwa i tylko drobiazgi różnią. I pomyśleć, że przecież nie było to tak dawno...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jeszcze wczoraj …
      tylko mały krok do tyłu, odwracam głowę i już świat wraca na tamto miejsce … Inny był świat, biedniejszy, ale chyba jakiś lepszy, szczerszy, prawdziwszy, a może to my byliśmy inni ?

      Usuń
  8. A ja komentarz napiszę wierszem zasłyszanym w dzieciństwie od mojej mamusi...
    ***
    Wspomnienie to cicha nuta wyjęta z tonów przeszłości.
    Wspomnienie to nić wysnuta, to złota przędza młodości.
    Wspomnienie to brzęk łańcucha, co łączy rozpacz z nadzieją.
    Wspomnienie, to puszcza głucha, gdzie tylko groby bieleją.
    ***
    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. za mną chodzi mój ukochany poeta Brandstaettet
      *
      Błogosławieni którzy cierpią prześladowania
      Dla sprawiedliwości,
      Albowiem z cierpień zbudują dla siebie
      Królestwo niebieskie.
      Ono jest zaprzeczeniem ziemi,
      Chociaż ziemia jest progiem
      Prowadzącym do nieba.
      Błogosławione są wszystkie
      Cierpiące progi ziemi.
      *

      Usuń
  9. Ach Aniu ,czytam i brak mi słów ,takie masz piękne wspomnienia.Fotografie z tamtych lat są cząstka historii,jakże pięknej.Ogólnie nie lubię bywać na cmentarzach,od zawsze tak miałam, ,lęk i ciągły strach potem.Zapach palonych zniczy doprowadza mnie do mdłości..No ,taka już jestem.Ale z potrzeby serca ,bywam by odwiedzić rodzinne groby.Pozdrawiam Aniu.Dziekuję Ci za piękne słowa, na moim blogu .♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Platforma nie nauczyła pisać? Mdli jak się to czyta.

      Usuń
    2. Nieważne, czy platfoma, czy pisuar - ważne, że faktycznie chce się puścić pawia na takie zaśmiecanie języka.

      Usuń
    3. Kazimierzu Probusie - mdli cię? , masz gazy ? – to zażyj Trawisto … nie zostawiaj tu swojego paskudnego zapaszku

      Usuń
    4. DANUŚKA – widziałam ten szwedzki cmentarz, który pokazałaś jakiś taki mniej straszny, niż u nas … groby jak w lesie, albo na polanie, w trawie … tak trochę jak groby partyzanckie. Nie lubię teraz cmentarzy, zresztą teraz często inaczej bywa , ludzie spotykają się towarzysko, rozmowy często na rozmaite bezdroża schodza … a ja mam zawsze ochotę staną, pomyśleć, pomodlić się … być duchowo prezy tym, kogo odwiedzam. Dlatego chodzimy zwykle rano a potem drugi raz , wieczorem, gdy światła zniczy oświetlają drogę …

      Usuń
    5. Nawet Aniu nie skomentuje tego "pana"Jeżeli ma takie parcie na mój komentarz ,to niech prze,aż się całkowicie zatraci w swojej złośliwości...Mnie to nic nie rusza drogi panie K-P- usiu..☺☻ ♪♀

      Usuń
    6. A wiesz Aniu ,że 1 -go listopada, nikt nie zapalił znicza na grobach .Ponieważ był wtorek,wszyscy pracowali.Święto zmarłych jest w tę sobotę ,jest czerwona kartka i w ten dzień wszyscy przyjdą odwiedzić swoich zmarłych...Dziwne zwyczaje tu mamy::))))My oczywiście byliśmy wczoraj i cisza jak makiem zasiał::)))ciemno ,nawet strasznie::))

      Usuń
    7. i słusznie Danuśka :-) ten pan zasługuje wyłącznie na "eleganckie" uchylenie okna i wywietrzenie

      Usuń
    8. faktycznie - trudno Ci pewnie się przyzwyczaić ... ale rady nie ma. ostatecznie zawsze można w domu ustawić zdjęcia "swoich" i zapalić im świeczkę na stoliku ... zresztą nie tylko im... wiesz co, my dzisiaj, na Zaduszki, już nie idziemy, dla Mamci to cała wyprawa i zbyt Jej ciężko, dzisiaj tak właśnie zrobimy, zapalimy świeczkę i pomodlimy się ...

      Usuń
  10. W dzieciństwie lubiłam w tym dniu odwiedzać cmentarze, być może dlatego, że nie znałam swoich prababek i pradziadków.
    Teraz każde odwiedziny mocno przeżywam. Bardzo za Nimi tęsknię.
    Całuję i serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz jestem dużą dziewczynką, Teraz i ja nie lubię cmentarzy, teraz Oni wszyscy są dla mnie gdzie indziej, w innej rzeczywistości, nie pod ziemią … światła i dym unoszą się w górę , w stronę wieczności, a Oni … Oni pochylają się nad nami i cieszą nie tylko światełkiem czy westchnieniem ale też naszą modlitwą i schowaną w sercu prawdziwą miłością …

      Usuń
  11. Pięknie wspominasz swoje dzieciństwo, z przyjemnością przeczytałam. Niestety ja takich wspomnień nie mam. Ale nie zazdroszczę, dobrze, że Ty je masz.
    Jestem na Twojej stronie pierwszy raz, ale będę tu częściej zaglądać, bo ciekawie piszesz. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się Bożenko i bardzo serdecznie zapraszam …
      drzwi szeroko otwarte, zawsze czekam …

      Usuń
  12. Dzień wszystkich świętych zawsze kojarzył mi się z podróżą. Gdy byłam dzieckiem, a moje młodsze rodzeństwo było całkiem małe, wyruszaliśmy z tatą skoro świt - najpierw autobusem, potem pociągiem. Jechało się długo i w wielkim tłoku, żeby spotkać się z rodziną na grobie dziadków.
    Pamiętam też ogrom śniegu. To była prawdziwa zima! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, wtedy zwykle była zima, po drodze na cmentarz nie raz i nie dwa zaskoczyła nas zamieć. Nasz cmentarz położony jest za miastem, na górce , w czasach mojego dzieciństwie, tuż przed bramą cmentarza stał domek grabarza. Domku od dzieciątek lat już nie ma, ale ja mam pod powiekami taki obrazek: idę brzozową aleją, jest ciemno, płatki śniegu wirują na tle granatowego nieba a na niebie wielki księżyc. Światło pada na samotny domek, jest tak nierealny jak z bajki …

      Usuń
  13. Umiesz swoimi słowami zaklinać magię przeszłości...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, Rademenesie, ja już weszłam w ten etap, gdzie nie pędzi się na oślep w przyszłość, raczej włącza wsteczny bieg w pogoni za utraconym czasem

      Usuń
  14. Andrzej Andrzejewski1 listopada 2016 20:48

    Wiesz Aniu , kiedy Wujek przychodził z kolendą to miał także zabawki !!!!! Moi rodzice dostali malutką laleczkę .... Miałem mieć siostrę Basię- tak ustalili ale nie wyszło . A ja dostałem cuksa i obrazek . Fakt .... " ksiądz Baran " to była FIGURA i nie było uproś

    (komentarz z FB)
    .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każde wspomnienie Wujka jest dla mnie przeżyciem ...
      to co wiem o naszej historii, wiem też od Niego. Zaczynał na Wołyniu. Z Wołynia przywiózł tutaj trzy rzeczy: Ikonę - prezent od parafian, modlitewnik - prezent od przyjaciela i przestrzelony przez ukraińskiego rezuna kapelusz. Kula trafiła trochę za wysoko, Wujek ocalał. Przez większość dorosłego życia słuchałam tego, co opowiadał. Nie było w tych opowieściach nienawiści, był głęboki ból i do końca pamięć, której czas nie zacierał … Gdy wspomnienia innych rzeczy mgła pokrywała te cały czas były żywą i bolącą raną. Pod koniec życia Wujek poznawał już tylko kilka osób ale wyciągał stary modlitewnik i pokazywał mi palcem mówiąc – to mój przyjaciel, otwierał na pierwszej stronie, gdzie była dedykacja i widziałam wielkie wzruszenie na twarzy tego surowego człowieka. Kolejny raz pokazywał mi słowa skreślone ręką przyjaciela, popa, którego Ukraińcy zamordowali za przyjaźń z Wujkiem, za bratanie się z wrażym polskim księdzem.
      A Ikona wisi teraz nad moim łóżkiem i wisi też tutaj, na blogu

      Usuń
  15. Dziś to święto jest okazją do spotkań rodzinnych. Także po po odwiedzeniu naszych bliskich na cmentarzu spotykamy się w którymś z domów na herbatce, przy ciastach , często kilka pokoleń i wówczas jest okazja, by niektórzy członkowie dalszej rodziny nawzajem poznali się, bo innej okazji ku temu nie było. Nie ma spotkania, byśmy nie porównywali dawnych obyczajów ze współczesnymi. Tak Haniu, tamte czasy inaczej pachniały. Moje dzieciństwo upływało na wsi, dość daleko od miasta i pamiętam, że nie świeciliśmy na grobach szklanych lampionów, tylko zwykłe , białe świeczki, na które zakładaliśmy specjalnie klejone z kartonu i kolorowej bibułki lampiony. Nie było takich sztucznych kwiatów jak dziś, tylko wieńce z jedliny zdobione ręcznie robionymi kwiatami z kolorowej bibuły, zawieszane na drewnianych krzyżach ( betonowych grobowców nie było na wiejskim cmentarzu). Te wieńce z fruwającymi na wietrze bibułkowymi wstążkami zapalały się od świec i często taka mogiła ziemna płonęła, co dla nas, chłopaków stanowiło dodatkową atrakcję. Gdy to teraz młodym opowiadam, to nie mogą uwierzyć, że tak było w latach pięćdziesiątych. Przywołałaś wspaniałe wspomnienia z tamtych lat. Pozdrawiam, Tomasz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I pomniki były zupełnie inne, po wojnie mało kogo było stać na kamienny, przeważnie były lastrykowe i bez wierzchniej płyty. Cały rok sadziło się kwiatki, przeważnie bratki ... dzisiaj na cmentarzu na wyścigi wyrastają nagrobne budowle, jakże często przepych budowli odwrotnie proporcjonalny do "przepychu" życie czczonej po śmierci osoby. Trudno to oceniać, czy potępiać, bo czasem to zwykłe przedstawianie się przed innymi, ale czasem chęć wynagrodzenia ... zresztą mniejsza o to, faktem jest, że i na cmentarzach widać jak zmienił się sposób życia ...
      Takie lampiony robiliśmy zawsze w adwencie, świeczka i kolorowe ozdoby z bibułki. Pamiętasz - była gładka i gufrowana, ciekawe, czy teraz też taką bubułę można kupić w sklepie papierniczym ? chciałam powiedzieć w markecie, bo sklepy papiernicze powoli odchodzą , tak, jak kiedyś odchodziły sklepy kolonialne ...

      Usuń
    2. jest taka bibułka w rulonach - krepa, pomarszczona, ładne papierowe kwiaty z niej wychodzą :) A bibułka taka sama, jak 50 - 55 lat temu :)

      Usuń
  16. Bardzo ciekawe historie przedstawiasz ze swojego życia. Pewnie za jakieś 30 lat lub więcej historie z lat 90. czyli mojego dzieciństwa też będą otoczone jakimś nimbem tajemnicy czy czegoś co już nie wróci. Chociaż w sumie to zupełnie inny rodzaj historii będzie, nie ma wątpliwości.

    U mnie pada z mniejszymi czy większymi przerwami już parę dni. Nie lubię takiej pogody jak mało czego.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  17. Jako dziecko chodziłam z mamą na grób mojego kuzyna, który zmarł jako 5 miesięczne niemowlę w szpitalu w naszym mieście, daleko od domu. Mama chodziła w zastępstwie cioci. Pamiętam podobnie jak Ty tamte zapachy, jeszcze intensywny zapach świerkowych gałęzi i chryzantem, i bibułkowe kwiaty, i prosty drewniany krzyż i grubosza zimozielonego, który porastał cały grób. Tego grobu już nie ma, w wielkim mieście trzeba słono płacić za miejsce na cmentarzu, po 40 latach ciocia z bólem serca zaprzestała składek. Szczęśliwie ma jeszcze dwóch synów. A ja teraz nie lubię cmentarzy, za dużo bólu,zbyt wielu wielu Bliskich odeszło. I pozdrawiam Cię Dziewczyno :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozdrawiam Dziewczyno o pięknym nicku Wasylissa ... przed wielu, wielu laty ten nick przyciągnął mnie do Twojego wirtualnego domu.
      Groby małych dzieciaczków są straszliwie smutne i okrutne ... każda śmierć, choć wpisana w życie jest okrutna ale śmieć dziecka ... ech ...

      Usuń
  18. KRESOWA EPOPEJA ODCHODZI W NIEPAMIĘĆ.
    PO ILOŚCI ODWIEDZIN SĄDZĄC - NADZIEJA.
    NADZIEJĄ, ŻE ZAPOMNIENIE PRZEDWCZESNE.
    SŁOWA PAMIĘCI JAK CMENTARNE OBELISKI,
    WOŁANIEM O PAMIĘĆ.
    A. T

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to nie zapomnienie ... to tylko czas, który pośświęcvamy odwiedzając groby bliskich, to tylko czas, w którym mniej nas na blogach ...

      Usuń