poniedziałek, 29 grudnia 2014

I PO ŚWIĘTACH ...

a było cudnie, bo było jak zawsze ...




                                       zielone igiełka
                                       pachnący las
                                       zielone światełka
                                       magiczny czas
                                       i gwiazda co świeci
                                       i anioł co leci
                                       i radość w nas


Za oknem rozgwieżdżone niebo, w pokoju półmrok.
Najstarszy mężczyzna odczytał Ewangelię  a potem cichy trzask łamanego opłatka i na koniec modlitwa, takie przełamanie opłatkiem z tymi, których przy tym stole zabrakło. I puste nakrycie, dla tego, co w drodze.




.
W świetle świeczek stół wyglądał bardzo uroczyście, z białym obrusem i z białą zastawą. Pachniało choinką, drożdżową babką i piernikami.


.
I wtedy na stół wjechała pierwsza potrawa - wigilijny barszcz z uszkami. Ta potrawa corocznie nam przypada w udziale, bo na Wigilię każdy z nas coś ze sobą przynosi. My z Danusią właśnie barszcz i uszka. Barszcz jest zupełnie inny niż zwykle, bo wlewamy do niego cały wywar z ugotowanych na uszka prawdziwków. Wlewamy na sam koniec więc barszcz jest klarowny i ma kolor wina. Uszka pachną jak wściekłe, albo jak kto woli, jak marzenie. Robimy je z samych prawdziwków. Suszone nad węglową kuchnią wianki bielusieńkich grzybów przyjechały do nas z rodzinnych stron mojego Tatusia. Jak otworzyłam paczkę w domu zrobiło się jak w najprawdziwszym lesie. Nic dziwnego, że i na talerzu pachniały.




A w kuchni, w półmroku czekały na swoją kolejkę pierogi ... wigilijne pierogi najlepsze na świecie . Ruskie i z kapustą, farsz kapuściany  to moja domena. Ja to w ogóle jestem pies na pierogi - wszystkie !


.
Dla pierogów najlepiej jak są z brzuszkami, z falbankami, mają cieniutkie białe ciasto i oczywiście jak rozkosznie pławią się w roztopionym masełku.




Znikały z mojego talerza w zastraszającym tempie ! I ruskie, i kapuściane.
O karpiu, smażonym na masełku, czy rybie w galarecie to już nawet nie wspomnę, bo to ciężki wstyd być takim wigilijnym łakomczuchem. 


.
Podobnie szybko znikały wszelkie słodkości, od drożdżowych zaczynając
na mazurkach i serniku kończąc ... no miodzio !


.
Nie mam pojęcia kto w naszym domu przynosi prezenty.  Podobno, według różnych tradycji, przynosi je Dzieciątko, Aniołek albo Gwiazdor.


.
Hmmm - na Dzieciątko to mi nie wygląda, bo kto dwumetrowe dziecię widział ? Na Aniołka to też raczej chyba nie, pozostaje więc Gwiazdor. A że od przybytku głowa nie boli, to my mieliśmy Gwiazdorów dwóch !



.
Dwóch Gwiazdorów konstruktorów. Tata i syn, mój  braciszek i bratanek.
Cóż - na Wigilię ponoć zwierzęta ludzkim głosem gadają, bo na Wigilię zwykle niezwykłe rzeczy się dzieją. A co takiego niezwykłego robią na Wigilię konstruktorzy ? Ano konstruktorzy na Wigilię zamiast liczyć i przeliczać grają na różnych instrumentach, a nawet śpiewają.




Pięknie nasi chłopcy grali a nam gardła chrypły od śpiewania kolęd.
Biedny aniołek od tego naszego fałszowania chciał odfrunąć z choinki.
Ale został. W końcu czy to ważne jak śpiewamy ?
Najważniejsze, że śpiewamy prosto z serca.


*

DZISIAJ SYLWESTER





życzymy z serca Wszystkim Tubylcom i Tubywalcom
WSZYSTKIM ODWIEDZAJĄCYM


 *


                            z radością  polecam  Malina M *                            

jeśli podobał Ci się ten wpis
to wejdź na liiil    i zagłosuj

poniedziałek, 22 grudnia 2014

BYŁO WIELE NOCY

ale ta noc od innych była inna ...
Było wiele stajni, ale takiej jak ta, nie było i nie będzie.
Było wiele matek, ale Ta została Matką Boga.



.
W tę cichą, jedyną, Świętą Noc
bądźmy żłóbkiem, w którym narodzi się Jezus
bądźmy żłóbkiem, w którym narodzi się Dobro

i gwiazdą, która noc ciemną rozjaśni,
i kromką chleba, i złotym piernikiem ...
radością osiołka, śmiechem dzieciństwa
i koroną, co spadnie nam z głowy,
bo właśnie przestaliśmy być ważni

W tę cichą, jedyną, Świętą Noc
bądźmy domem, którego drzwi otworzy Bóg
bądźmy domem, do którego wejdzie Człowiek


*


Nasze oczy nabiorą blasku betlejemskiej gwiazdy
Nasze ręce ogrzeją się przy żłóbku Jezusa
Nasze serca odtają w wigilijnej kolędzie ...


W TĘ CICHĄ, ŚWIĘTĄ NOC


*


                            z radością  polecam  Malina M *                            

jeśli podobał Ci się ten wpis
to wejdź na liiil    i zagłosuj

sobota, 20 grudnia 2014

I TE DUŻE I TE MAŁE

wszystkie cieszą nasze oczy
i roztapiają najzimniejsze kawałeczki serca




.
Jak takie cudo napatoczy się na obiektyw, to jak go nie sportretować ?
no jak ?!!  i jak go nie pokochać ? no jak ?!!


.
Nic to, że obżerają pąki świerków, że wyżerają najpiękniejsze pelargonie. Widać muszą ! A jak muszą, to niech wyżerają i tak kochane są.


.
I jeszcze im dołóżmy, bo głodomory straszne.  Co jedzą ?  Siano lubią i zboża, owies wprost uwielbiają. Tylko skąd owies mieszczuch ma wziąć ?
A te skrzydlate !!! Dla nich też w sercu miejsca mamy dość i na drzewach wieszamy karmniki. Sikorki każde ziarna zjedzą, nawet pokarm dla kanarków. Słoninka to ich szczególny specjał.

Jak patrzę na te ptaszki to wraca do mnie dzieciństwo. Święta i nasza choinka. Dziadziu zawsze śpiewał z nami starą kolędę : W dzień Bożego Narodzenia. To śpiewało się jeszcze w jego domu, na Kresach. Jak ja lubiłam to śpiewać ! Siadaliśmy w kucki pod choinką, lampki się paliły, za oknem śnieg a my tworzyliśmy radosny chórek, bo i Rodzice się dołączali.





                         .
                          W dzień Bożego Narodzenia
                          radość wszelkiego stworzenia:
                          ptaszki w górę podlatują,
                          Jezusowi przyśpiewują.
                          Przy-yśpiewują.

                          Słowik zaczyna dyszkantem,
                          szczygieł mu dobiera altem,
                          szpak tenorem krzyknie czasem,
                          a gołąbek gruchnie basem.
                          Gru-uchnie basem.

                          Wróbel, ptaszek, nieboraczek,
                          uziąbłszy śpiewa jak żaczek :
                          Dziw, dziw, dziw dziw, dziw nad dziwy,
                          Bóg i Człowiek wraz prawdziwy.
                          Wra-az prawdziwy







 .
                          A mazurek z swoim synkiem
                          tak świergoli za kominkiem:
                          Cierp, cierp, cierp, cierp, miły Panie,
                          póki ten mróz nie ustanie.
                          Nie-e ustanie.

                          A żurawie w swoje nosy
                          wykrzykują pod niebiosy;
                          czajka w górę podlatuje,
                          chwałę Bogu wyśpiewuje.
                          Wy-yśpiewuje.



.
                          Sroka wlazłszy na jedlinę
                          odarła sobie łysinę
                          i choć gołe świeci czoło.
                          Dzieciątku nuci wesoło.
                          We-esoło.

                          Kur na grzędzie krzyczy wszędzie:
                          wstańcie, ludzie, bo dzień będzie,
                          do Betlejem pospieszajcie,
                          Boga w ciele przywitajcie
                          Przy-ywitajcie  !!!


*

 ŚWIĘTA JUŻ BLISKO ... 
coraz bliżej ...


*

                            z radością  polecam  Malina M *                            

jeśli podobał Ci się ten wpis
to wejdź na liiil    i zagłosuj


poniedziałek, 15 grudnia 2014

NIECH W NAS ZAGOŚCI

Betlejemskie Światło Pokoju
Dzisiaj ... na Święta ... na zawsze




                                 Po drugiej stronie światła
                                 przysiadły na brzegu cienia
                                 zwyczajna życzliwość
                                 i niezwyczajna Miłość

                                 Po drugiej stronie Chleba
                                 nie ma już głodu serca
                                 jest zwyczajna życzliwość
                                 i niezwyczajna Miłość

                                 Osiołek zapomniał krzywdy,
                                 z radości, że jest potrzebny.
                                 Gwiazda zgubiła gdzieś drogę,
                                 zamieszkała w naszych oczach

                                 Po drugiej stronie Nocy
                                 kolęda otwiera drzwi serca.
                                 Bóg staje się Człowiekiem
                                 łza spada płatkiem śniegu

                                 Okruszyna białego Chleba
                                 zwyczajna życzliwość
                                 niezwyczajna Miłość





.
Betlejemskie Światło Pokoju niech rozświetli każdy mrok


.
*


Nie byłam nigdy ani w Betlejem, ani w Ziemi Świętej i pewnie już nigdy nie będę. Nie zobaczę miejsca narodzenia Pana Jezusa, wyszukałam więc w internecie zdjęcie Groty Narodzenia  i wkleiłam je poniżej.
W tym roku harcerze roznoszą światło pokoju już po raz dwudziesty. Odebrali je wczoraj od słowackich skautów a dzisiaj zanieśli do Belwederu. Corocznie Światełko przebywa bardzo daleką drogę z Betlejem przez wiele krajów aż do nas. Cieszę się, że nasz Pan prezydent przyjął Światełko od młodych ludzi a potem, dziękując, wypowiedział do nich znaczące słowa - "jeżeli chce się zrobić coś dobrego, trzeba zawsze zacząć od siebie, najprostsze jest oczekiwać od innych, od reszty świata, żeby był doskonały, żeby rozwiązywał wszystkie problemy, a zawsze najtrudniej jest rozpocząć to od siebie"




.
Cieszmy się ! Z betlejemskiej Groty, z miejsca Narodzenia Chrystusa, harcerze przynieśli nam w tym roku Światło i przesłanie:

POKÓJ JEST W NAS


*

                      z zamyśleniem  polecam  Malina M *                           

jeśli podobał Ci się ten wpis
to wejdź na liiil    i zagłosuj

sobota, 13 grudnia 2014

PAMIĘTAM

aż za dobrze, czym był stan wojenny.
Dziękuję za tamtą Solidarność i za tą Wolność



 na znak pamięci, wolności i solidarności


Grudniowa noc pamiętnego roku zastała mnie w drodze ...
Kolega odwoził mnie właśnie z Wrocławia do domu. Na ulicach  mnóstwo uzbrojonych po zęby zomowców. Co kawałek ustawiony sprzęt wojskowy, zapalone koksowniki. Widziałam jakiś dziwny ruch ale wtedy ciągle coś było dziwnego więc żadna czerwona lampka mi się nie zaświeciła ani dzwonek ostrzegawczy nie zadzwonił.. Na rogatki miasta dotarliśmy trochę po jedenastej.  Naszym maluszkiem poruszaliśmy się chyba w tempie chyba 20 km na godzinę. Denerwowałam się, bo kolega musiał przecież jeszcze wrócić do domu. Zimno było i ślisko jak diabli. Po drodze sypał śnieg a z pól wiatr nawiewał zaspy. Droga za Wrocławiem była prawie pusta. Zdziwiło mnie to trochę,  później dowiedziałam się, że wszystkie siły przegrupowano do Wrocławia.  Koło pierwszej dotarłam do domu. Tylko zadzwoń jak dojedziesz ! rzuciłam na pożegnanie. Cicho weszłam do domu, żeby nie budzić rodziców. Szybko się rozebrałam i wlazłam do łóżka. Zaczęło się czekanie na telefon ... minęła godzina, potem druga ale telefon nie dzwonił. Umierałam ze strachu. A może źle odłożona ??? z nadzieją podniosłam słuchawkę. W słuchawce było głucho. Co u licha !!! Chyba ze sto razy tej nocy podnosiłam i odkładałam słuchawką - NIC. Za oknem szarzało jak wstali rodzice, szli na ósmą do kościoła. Telefon zepsuty ! krzyknęłam im na odchodne, wściekła, że akurat teraz musiał się zepsuć. Rodzice wrócili nadspodziewanie szybko, od progu słyszałam zdenerwowany głos - stan wojenny ! nie ma telefonów ! ZOMO pod domem ! No i od tej chwili zaczęło się życie pod specjalnym nadzorem. Cała moja rodzina była pod nadzorem, bo przecież wujek proboszcz, bardzo z sprawy Solidarności zaangażowany, to wraży element wywrotowy. Nigdy się nie dowiedziałam kto mnie wtedy otoczył opieką. Mojego braciszka niestety, jak się potem okazało, najbliższy sąsiad, tajny współpracownik z Czwartego Departamentu. Czy bym chciała poznać swojego anioła stróża - NIE. Jestem wolna, żyję w wolnej Polsce, jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa i dumna. To ja mogę sobie stanąć przed lustrem i bez wstydu popatrzeć twarz. Anioł stróż niech sobie sam poradzi z tym, co robił.

Nie siedziałam w więzieniu ani nie byłam internowana. Tylko raz stanęłam twarzą w twarz z zomowcem. Szliśmy wtedy studencka pielgrzymką na Jasną Górę. Pamiętam, o ironio, że śpiewaliśmy to, co dzisiaj śpiewali maszerujący - Pieśń Konfederatów Barskich:

*

Nigdy z królami nie będziem w aliansach,
Nigdy przed mocą nie ugniemy szyi,
Bo u Chrystusa my na ordynansach,
Słudzy Maryi.

Więc choć się spęka świat i zadrży słońce,
Chociaż się chmury i morza nasrożą,
Choćby na smokach wojska latające,
Nas nie zatrwożą.

Bóg naszych ojców i dziś jest z nami!
Więc nie dopuści upaść w żadnej klęsce,
Wszak póki On był z naszymi ojcami,
Byli zwycięzce!

Więc nie wpadniemy w żadną wilczą jamę,
Nie ulękniemy przed mocarzy władzą,
Wiedząc, że nawet grobowce nas same
Bogu oddadzą.

Ze skowronkami wstaliśmy do pracy
I spać pójdziemy o wieczornej zorzy.
Ale w grobowcu my jeszcze żołdacy
I hufiec Boży.

Bo kto zaufał Chrystusowi Panu
I szedł na święte Kraju werbowanie,
Ten, de profundis, z ciemnego kurhanu
Na trąbę wstanie.

Bóg jest ucieczka i obrona naszą!
Póki On z nami całe piekła pękną!
Ani ogniste smoki nas ustraszą
Ani ulękną.

Nie złamie nas głód, ni żaden frasunek,
Ani zhołdują żadne świata hołdy;
Bo na Chrystusa my poszli werbunek
Na Jego żołdy.

*

Wtedy też szliśmy z kwiatami. Wzięłam swój czerwony goździk i biały goździk koleżanki, podeszłam do zomowca i podałam mu kwiaty. Pamiętam zimne przenikliwe oczy i białe rękawiczki. Wziął kwiaty. Popatrzyłam mu w oczy a on odwrócił wzrok. Poczułam się wolna ! ... Pewnie, że się bałam ! jak jasny gwint się bałam ! Wtedy na prawdę ryzykowałam bardzo dużo. Kto tamte czasy pamięta ten wie.

Dzisiaj bez ryzyka można wyjść, maszerować, policja ochrania marsz. Można wszystko powiedzieć, można nawet wrogów wyzwać od najgorszych. Można takim ludziom jak ja wykrzyczeć "raz sierpem raz młotem czerwoną hołotę" można przeciw takim ludziom jak ja nieść róże, białe i czerwone, i można też udowadniać, że te róże to jest to samo co kiedyś niesione przez nas goździki , że ta dzisiejsza odwaga to jest to samo co tamta nasza odwaga. Można ...

Jest wolność, ta, za którą ludzie oddali życie, ta, za którą zmarnowali swoje życie. Nie niszczmy pamięci o Nich. Nie umniejszajmy Ich ofiary, wmawiając, że teraz to jest to samo, co było wtedy ... Nie róbmy tego, bo wprawdzie teraz w marszu idzie tłum młodych, gniewnym ale z czasem młodzi zapytają, to o co walczyliście, za co życie oddawaliście, za co poświęcaliście rodziny, kariery ? ... za co ???
skoro to było to, co teraz, to po kiego czorta było umierać ?



*


                     z przyjemnością  polecam  Malina M *                        

jeśli podobał Ci się ten wpis to wejdź na liiil 
kliknij  zagłosuj

wtorek, 9 grudnia 2014

KSIĘŻYCÓWKA

upił się płot niecnota
świat płotu stanął na abarot
droga coś kręta, wiatr płotem miota
a jeszcze pod płotem kot !

biały kot ! - na abarot !



.
Kot, zamiast białych myszy
przytuptał pod płot, jak duch
wlepia, w płot, ślepia i dyszy
i jeszcze ten biały puch !

uuuuch !!! …


.
Księżyc po oczach świeci
tnie światłem sztachety, jak sierp
jak picia się chciało waszeci
to teraz, mój płocie, cierp !

oooj cierp !!!

No i jeszcze ten kot,
łypie bezczelnie na płot.



.
Po mlecznej drodze, po płocie
wąs koci i łapy tup, tup,
płot pijany, kot zaspany
księżyc za płotem … i łuuuup …

w ten puch,
jak duch !

Po białym puchu, o zmroku
łapy kocie tup, tup,
płot pijany, kot zaspany
a księżyc zazdrośnik - siup !

w ten srebrny
dziób !




A teraz dziateczki drogie
morał bajeczki jest ten :
czy księżyc pijany u płota,
czy płot pijaniutki w kota,
na kaca najlepszy jest sen

ciiiiiii …
kot też śpi




A rano do pionu wstanie
i uda się na śniadanie
kto ? płot ?!!  niee - kot !
miauuuuuu ...


*


I żeby nie było – księżycówki nie piłam !
mój obiektyw też nienadużywający

Nooo ... chyba, że na rozgrzewkę
na malinach nalewkę
;o) …


*


                     z przyjemnością  polecam  Malina M *                        

jeśli podobał Ci się ten wpis to wejdź na liiil 
kliknij  zagłosuj


sobota, 6 grudnia 2014

ŚWIĘTY UŚMIECHNIĘTY

powinien dzisiaj przyjść do każdego
do jednych bardziej święty, do innych bardziej uśmiechnięty
taki, który przychodził do nas w dzieciństwie
taki, którego kochamy




.
Miałam 10 lat kiedy przestałam wierzyć w Świętego Mikołaja.
Wcześniej był dla mnie NAJPRAWDZIWSZY Z PRAWDZIWYCH. Mieszkał w niebie, był dobrym biskupem i kochał wszystkie dzieci, dorosłych zresztą też. W najpiękniejszym dniu roku, w wigilię swoich imienin, przychodził do nas. Późnym wieczorem dzwonił dzwoneczkiem i zostawiał pod drzwiami paczki. Zanim zdążyliśmy z braciszkiem dobiec on odjeżdżał na swoich saniach, tyle przecież miał dzieci do obdarowania. To nie był bogaty Mikołaj, musiał przecież słodyczami i zabawkami obdarować wszystkie dzieci świata.
 



O jak myśmy tego Mikołaja strasznie kochali. Jakie piękne listy pisaliśmy do niego , najpierw pisała z nami Mamusia a potem to już my sami, ozdabialiśmy te listy rysunkami, była tam choinka i bombki i piesek o którym marzyliśmy i wielka czekolada, były bajki i koniecznie ciepłe pantofle, bo w starych porobiły się już dziury. Święty Mikołaju byliśmy bardzo grzeczni podaruj nam proszę akwarium, albo albumy na znaczki, ale koniecznie dwa. Święty Mikołaju przynieś mi Dzieci z Bullerbyn albo Baśnie Andersena, już potrafię czytać. Święty Mikołaju przynieś nam pierniki w czekoladzie, tylko Katarzynek nie bo straszne mordoklejki.
Święty Mikołaju ... Święty Mikołaju ...Święty Mikołaju ...
Ile w tych naszych listach było ufności a ile potem zachwytu ...




Był mroźny śnieżny, grudniowy poranek, za oknem wielkie płatki śniegu, na podwórku pełno dzieci. Mój Tatuś jak zwykle chwycił siatkę, założył ciepły płaszcz i czapkę futrzaną i wyruszył po codzienną gazetę. Nic by w tym nie było szczególnego gdyby nie to, że Tatuś miał wtedy ostatnie stadium białaczki. Walczył dzielnie, nie poddawał się cały czas z nami pracował, cały czas pomagał w domu. Chciał być czynny, chciał chorobę pokonać. Zajęłam się gotowaniem i nie zwróciłam uwagi, że długo coś go nie ma. Nagle mocne pukanie do drzwi. Lecę otwieram - w drzwiach stoi Tatuś. Całą twarz ma zalaną krwią, w ręce trzyma stłuczone okulary i podartą reklamówkę. Nigdy w życiu nie zapomnę tego widoku !!!

I co się okazało ? U nas na podwórku jest małe boisko, w zimie zwykle zamieniane na lodowisko. Tatuś wracał ze sklepu, na lodowisku bawiły się małe dzieci. Wśród nich biegało kilku wyrostków. Jeden z chłopaków niemiłosiernie klął.  Mój Tato, stary budowlaniec, nigdy źle się przy nas nie wyraził. Jak raz powiedział cholera to Danusia krzyczała - nie przy dzieciach. Nie znałam z domu co to przekleństwo, nawet tak niewinne. A wyrostek pozwalał sobie przy maluchach na wszystkie litery alfabetu. Mój Tato był z tych, co to nie przejdą obojętnie, jak dzieje się coś złego. Przecież tu są małe dzieci !!! zwrócił  uwagę chłopakowi. Nooo - na taką uwagę to wyrostek sobie nie pozwolił. Zanim Tato się obejrzał chłopak podbiegł i z całej siły uderzył go pięścią w twarz. Jaki to problem dla takiego wyrostka ? dwa metry wzrostu, młody i silny jak byk a z drugiej strony starszy, schorowany mężczyzna, kości powleczone skórą.

Okulary spadły, warga rozcięta, z nosa poszła krew, reklamówka wpadła w śnieg ... Chłopak bohatersko uciekł, co sił w nogach, dwóch koleżków za nim. Małe dzieci znalazły w śniegu okulary i rozerwaną reklamówkę. Danusia pomagała zmywać krew a ja zabrałam reklamówkę. Zajrzałam co w środku ... serce skręciło mi się na supeł i rozpłakałam się jak małe dziecko - w reklamówce były czekolady ... dla nas ! na Mikołaja !!! Wieczorem miałam jedną z nich znaleźć pod poduszką ... Za rok już nie znalazłam pod poduszką czekolady od Tego Mikołaja, patrzył tylko na mnie stamtąd, z wysoka ... Tego zdarzenia nie zapomnę dopóki żyję.




Święty Mikołaj powinien dzisiaj przyjść do każdego
do jednych bardziej święty, do innych bardziej uśmiechnięty
taki, który przychodził do nas w dzieciństwie
taki, którego kochamy

Niech każdemu ofiaruje czego mu w życiu brak
mędrcowi  głowę, tchórzowi konia ...
a nam niech sypnie miłością


NA ZDJĘCIACH: :
* obraz Świętego Mikołaja z kościoła w Domaszkowie
* fresk i figura Świętego Mikołaja z bazyliki w Krzeszowie


*


                     z przyjemnością  polecam  Malina M *                        

jeśli podobał Ci się ten wpis to wejdź na liiil 
kliknij  zagłosuj

środa, 3 grudnia 2014

DWIE BARBARY

To niezaprzeczalny urok mojej pracy
mogę oglądać i fotografować rzeczy dla innych niedostępne.

Święta Barbara, a właściwie dwie figurki Świętej Barbary, pochodzą z kościoła, o którym pisałam w poprzedniej notce. Obie są bardzo stare, zabytkowe i wyjątkowo piękne. Nie znajdziecie ich jednak w kościele, zwłaszcza ta pierwsza musi być odpowiednio chroniona.


FIGURA PIERWSZA 


  wczesnorenesansowa


Drewniana, polichromowana, przepięknie złocona,
Ta wczesnorenesansowa figurka powstała, na przełomie szesnastego i siedemnastego  wieku, w lokalnym warsztacie rzeźbiarskim. Jak ją zobaczyłam to aż dech mi zaparło.

Święta Barbara zwykle przedstawiana była w długiej szacie z rozpuszczonymi włosami i koroną. Figury świętych, w dawnych czasach wyposażane były w tak zwane atrybuty, czyli przedmioty pomagające w ich łatwym rozpoznaniu. Tu postać Świętej Barbary trzyma w rękach charakterystyczny dla niej atrybut – wieżę. Wieża to miejsce więzienia świętej Barbary, charakterystyczne trzy okna miały przypominać jej prawdę o Trójcy Świętej.

Maleńka figurka pierwotnie znajdowała się w jednym z ołtarzy bocznych pod wezwaniem Świętej Barbary. Była umieszczona w szklonej aediculi tuż nad tabernakulum, tam gdzie teraz umieszczony jest Krucyfiks. Figurkę otaczały anioły. W tej chwili figura jest zabezpieczona ołtarz w takiej formie, jak jest, z delikatnymi szybkami aediculi, nie zapewniał ochrony cennej figurze.



 tak wygląda ołtarz teraz




A tak mógł wyglądać, gdy znajdowała się w nim figurka. Zrobiłam fotomontaż, żeby łatwiej było sobie wyobrazić. Figurka w proporcji była zapewne trochę mniejsza ale tak lepiej chyba działa na wyobraźnię.




Ten cudny rokokowy ołtarz to prawdopodobnie dzieło rzeźbiarza Michała Ignacego Klahra Młodszego. Ołtarz jest drewniany, polichromowany, złocony. Wykonany w 1793 roku. O Mistrzu Klahrze pisałam poprzednio, przy okazji Ołtarza Głównego, z tym, że w przypadku tamtego ołtarza mamy absolutną pewność, co do autorstwa. Tu autorem jest najprawdopodobniej sam Mistrz ale też dzieło mogło powstać w jego pracowni, pod jego kierunkiem.




Na ołtarzu, po prawej stronie aediculi, autor umieścił atrybut Świętej Barbary, czyli wieżę. Figury Świętej Barbary mają czasem jeszcze inne atrybuty, miecz, od którego zginęła, kielich z Hostią jako symbol Eucharystii, przyjętej przed śmiercią, gałązkę palmową, symbol męczeństwa albo pawie pióro - symbol nieśmiertelności.


*

FIGURA DRUGA



barokowa

Drewniana, polichromowana, barok ludowy, powstała w lokalnym warsztacie rzeźbiarskim na przełomie osiemnastego i dziewiętnastego wieku. Tutaj widzimy więcej atrybutów, oprócz wieży z trzema oknami jest jeszcze kielich i miecz, symbol narzędzia które przyniosło jej śmierć.


*

HISTORIA ŚWIĘTEJ BARBARY

Święta Barbara to młoda, piękna i inteligentna dziewczyna, o ogromnej erudycji, silnej osobowości oraz odwadze, a przede wszystkim miłości do Chrystusa. Urodziła się około 285 roku w Heliopolis, mieście położonym w pobliżu Aleksandrii – ówczesnej wielkiej metropolii rzymskiej. Jej ojciec, możny poganin Dioskur nie szczędził pieniędzy na kształcenie córki, przeniósł się do Nikomedii (dzisiaj w Turcji) gdzie piastował wysokie stanowisko i  sprowadzał dla niej znakomitych nauczycieli filozofów.

W Nikomedii Barbara zetknęła się z wielkim filozofem i pisarzem Orygenesem z Aleksandrii. Utworzone przez Orygenesa akademie w Aleksandrii i Cezarei należały wówczas do najlepszych w imperium. Pod jego wpływem a także wpływem jego ucznia Walentyna, nauczyciela retoryki, sztuki, muzyki, filozofii a także lekarza i kapłana, przyjęła chrzest i złożyła ślub czystości.

Ojciec dowiedziawszy się o tym uwięził ją w wieży. Głodził, straszył aż w końcu wydał rzymskiemu sędziemu. Dziewczynę wtrącono do więzienia. Próbowano torturami zmusić Barbarę do złożenia ofiary rzymskim bogom. Trudno sobie to wyobrazić - biczowanie maczugami, przypalanie ogniem, rozdrapywanie ciała aż w końcu obcięcie piersi i wyprowadzenie nago na miejsce stracenia. Była silna. Do więzienia chrześcijanie jakoś przekradli się i przynieśli jej Najświętszy Sakrament, to z  Niego czerpała swa siłę. Na miejscu stracenia namiestnik odczytał jej wyrok. Została ścięta mieczem, wykonawcą wyroku był jej ojciec Dioskur.


*


I na koniec jeszcze raz Ołtarz Świętej Barbary - aniołki mistrza Klahra.




Tak sobie patrzę na te anioły i patrzę ...
Patrzę na inne, z tego ołtarza. Kogo Mistrz przedstawił ?



.
Może znajomych albo przyjaciół, a może swoją rodzinę ?




Każdy anioł jest inny, każdy o czymś myśli.
Anioły od smutku, anioły od radości ... anioły od spraw beznadziejnych ...




Każdy anioł zapewne ma swoją własną historię,
historię, zapisaną dłutem rzeźbiarza.



*


                     z przyjemnością  polecam  Malina M *                        

jeśli podobał Ci się ten wpis to wejdź na liiil 
kliknij  zagłosuj