sobota, 28 czerwca 2014

TĘSKNOTA

za dzieciństwem jest w każdym z nas. To tęsknota za czymś, co nas budowało, kształtowało, za tym wszystkim, co było pierwsze, czyste i najprawdziwsze. Ale jest jeszcze inna tęsknota, tęsknota za dzieciństwem brutalnie odebranym i za odebraną Ojczyzną. Tęsknota za światem, który jest już tylko gdzieś na samym dnie serca.




Dzisiaj chciałam Wam przedstawić piękne wiersze komentującego tutaj często A.T. A.T. pochodzi z Kresów a dokładnie z Brzeżan położonych o żabi skok od mojego ukochanego Złoczowa.


*

WIERSZ PIERWSZY
WEŹ MNIE ZA RĘKĘ

Weź mnie za rękę.
Drogą słoneczną, tęczową
zaprowadź do Brzeżan.
Na nieboskłonie turkot gromów.
Na furmance Bóg jedzie do młyna.
Zmiele zboże.
Rozda głodnym po kawałku chleba.
Dom rodzinny. Mama sypie ziarno kurom.
Gwar gęsi i kaczek.
Stoję obok, ale mnie tam nie ma.
Błądzę w krainie luster.
Odbicie stawu i miasta.
Tak trudno wracać w samotne dzieciństwo.
Krzyk gęsi. Gęgot radosny.
Szczypały po nogach.
Nie ma moich gęsi.
Szczekanie psa przybłędy
Pędzi na spotkanie.
Nie pogłaszczę.
Mama woła na śniadanie
Mamałyga z mlekiem.
Nie przyjdę.
Mnie tam już nie ma

A.T.
 
.
Te przedwojenne gąski to nie z Brzeżan.
To zdjęcie małej Danusi zrobione zostało na Woroniakach, niewielkiej wsi, położonej wśród jarów i kwitnących wiśniowych sadów, niedaleko Złoczowa. Mój Dziadziu trzymał tam, u gospodarza, pszczoły i często zabierał małą Danusię na wypady za Złoczów, na świeże powietrze.


*

WIERSZ DRUGI
GŁODNA PAMIĘĆ.

Zmierzch.
Za oknem szaruga.
Błotną drogą brnie pamięć.
Kostur w dłoni żebraczy.
Otworzyłem drzwi na oścież.
Weszła cicho. Usiadła w kącie.
Nalałem zacierki do miski.
Wrzuciłem garść cukru.
Szczyptę soli do smaku.
Głodna pamięć przy stole.
O nic nie pytam.
Otworzyła mama drzwi na oścież.
Gwar gęsi i kaczek na dworze.
Słońce ogniste.
Biegnę drogą znajomą. Łany zbóż falują.
Przede mną mój Lux. Pies przybłęda.
Grobla. Siółko. Wyniosły Bernardyn.
Dalej kościół farny. Zamek.
Stary młyn. Dom rodzinny.
Na progu Mama. Sypie zboże kurom.
Głodna pamięć przy stole.
Dźwięk łyżki o talerz.
O nic
nie pytam.

A. T



.
Stary Złoczów. Tamte ulice, tamte kamienice, tamten utracony świat.
Na koniec mój wiersz, który jest ilustracją starych zdjęć ze Złoczowa..
A.T. Zgodził się na publikację swoich wierszy pod warunkiem, że tu przypomnę mój wiersz o Kresach. No to przypominam:

*

MÓJ WIERSZ
MIŁOŚĆ

Jak mam  opisać tamten świat ?
ulice, które są, a ich nie ma i okna
których światło jest tylko wspomnieniem.
Poważnego Żyda z poważnymi pejsami
wesoły kapelusik  grzecznej dziewczynki
i buciki, co odliczają kroki do szczęścia.





Jak mam opisać tamto szczęście ?
małą zazulkę, co na duże Zazule
przyfrunęła zdziwiona ich pięknem,
Zachód słońca na Woroniakach
sady wiśniowe, jak panny niewinne
i jary, co wojny zapomnieć nie mogą.

Jak mam opisać tamten dom ?
dziewczynkę ze śmieszną kokardą
lalkę z warkoczem i konia z siodłem,
co zbyt duże dla małej dziewczynki.





Jak mam  opisać tamtą radość ?
smak ciastek, najlepszych, od Maćkówki
zapach książek u Zuckerkandla.
Zegarek z cyferblatem i śmieszne binokle
pannę, co spiekła raka, westchnienie ułana
i zakochane drzewa na Kempie

Jak mam opisać tamten czas ?
niebo, co na przekór losowi błękitne
srebrne cygara, pachnące fosforem.
Kromkę chleba z cebulą i płonące getto
i królika Rafała, co oczy miał czerwone
i poszedł pod nóż w czasie głodu.




Jak mam opisać tamten ból ?
pospieszne rozliczenie z młodością
kilka sprzętów, listy, kilka pamiątek.
Śpiew kanarka, co oszukał wojnę
szum deszczu,  miarowy stukot kół
i mgłę, co rozstaniem na serce opada.

Jak mam opisać
tamten Złoczów …

JA


*

                         z nostalgią  polecam  Malina M *                           

jeśli podobał Ci się ten wpis
to wejdź na liiil    i zagłosuj

poniedziałek, 23 czerwca 2014

MÓJ TATUŚ

Dzisiaj Jego święto - Dzień Ojca
nie mogę życzeń złożyć ale mogę się pomodlić
no i mogę wspomnieć ...




Ech - ci wspaniali mężczyźni na swych szalejących maszynach ...
Pierwszym wspaniałym mężczyzną był dla mnie mój Tatuś. Szalał na motorze jak ówcześni, powojenni, chłopcy. Świat był u Jego stóp.




Był wysoki i wysportowany. Dziewczyny ze szkolnego okna podglądały jak gra w siatkówkę. Na tym zdjęciu to jeszcze kawaler ... o mnie nie śniły wtedy nawet bociany w zamorskich krajach. A potem, odkąd tylko pamiętam, był zawsze oparciem dla nas, dla swojej rodziny, rodziny, która była dla Niego wszystkim.



.
Właściwie to był typem naukowca.
Wiecznie w książkach, wiecznie zapracowany, pasjonat konstrukcji. Pamiętam Jego książki , nie wolno nam było ich dotykać a już pod żadnym pozorem maltretować. Jak łatwo się domyśleć i tak po cichu przeglądałam. Czytać nie umiałam ale zachwycały mnie dziwne rysunki. Książka do geometrii wykreślnej miała okulary - jedno oko niebieskie, drugie czerwone, jak patrzyłam na bryły to widziałam je w przestrzeni, przenosiłam się w inny świat przestrzennej wyobraźni . Właściwie ta książka miała wpływ na całe moje póżniejsze życie, na to, co mnie teraz pasjonuje. I jeszcze dwie książki wyciągałam z tatusinej biblioteczki. Ale to już było trochę później, gdy nauczyłam się czytać. Pierwsza książka to Lilawati, pasjonujące matematyczne zagadki a druga książka to poradnik szachisty. Mój Tatuś był doskonałym szachistą grał i rozgrywał szachowe partie jak mistrz. Trochę się przy Nim tej trudnej sztuki uczyłam. Niestety, w tajniki drugiej sztuki, gry w brydża, nie chciał mnie wprowadzić. To nie jest zabawa dla dzieci - ucinał krótko.
 
   
      

Taki mężczyzna to prawdziwe oparcie dla kobiety, silny i fizycznie i psychicznie, taka opoka. Mężczyzna starej daty. Takich widywało się kiedyś na filmach ... potrafi parkiet ułożyć i mieszkanie wytapetować, dziecko wykąpie, weźmie fuchy do domu i nocami poślęczy by rodzinie nie zabrakło, listy pisze romantyczne i kwiaty do domu przynosi a przy tym naukowiec, typowy okularnik, ze skryptami, z papierami ... Mężczyzna i do pracy, i do rózańca, i do tańca
I pomyśleć - zaraz po urodzeniu cała mieściłam się na Jego silnej dłoni, tylko nóżki zwisały. Lubiłam, kiedy brał mnie na ręce.

     


Był bardzo surowym i wymagającym tatą.
Baliśmy się nie na żarty, wystarczyło ostre - "powiedziałem" a my jak te dwa potulne baranki. Nie było to tamto, znaliśmy swoje miejsce ! Ech - jak czwórę z "królowej nauk" przyniosłam ze szkoły, to ze strachu cztery razy "naobkoło" domu spacerowałam, zanim odważyłam się wrócić i przyznać. Ktoś w tym domu musiał przecież trzymać dyscyplinę i panować nad takimi indywiduami, jakimi byliśmy z moim braciszkiem, ktoś musiał nam w głowach poukładać jak Pan Bóg przykazał ... do rozpieszczania była Mamusia Danusia no i Dziadziu.

Szczęśliwą byliśmy rodziną. Tatuś zapewnił nam to, co mężczyzna rodzinie zapewnić powinien - ogromne poczucie bezpieczeństwa i poczucie bezwarunkowej miłości, zawsze był, gdy był potrzebny.

                   


Dzisiaj Dzień Ojca. Piękny dzień a ja nie mogę ofiarować swojemu Tatusiowi niczego, poza modlitwą i bukietem polnych kwiatków. To już prawie trzynaście lat, odkąd Ciebie nie ma …

Tatusiu – Twoja obrączka śpi spokojnie w pudełeczku a Ty codziennie, z obrazka w moim pokoju, machasz do mnie prześlicznym prawdziwkiem.
Wiesz -  Miś jest konstruktorem tak jak Ty i Witek …

Niewiele się w życiu dorobiłeś, hmmm – oprócz nas oczywiście. Wybierałeś zawsze być przed mieć. Dla nas byłeś surowy i wymagający, uczyłeś uczciwości, pokazałeś co to godność. nie dałeś się złamać. żadnych ustępstw ! Mogłeś mieć wysokie stanowiska, chcieli dać ci Złoty Krzyż, tylko trzeba było im się pokłonić. Odpowiedziałeś – dziękuję, mnie wystarczy w przyszłości Krzyż żelazny albo drewniany. I wystarczył. Wiary uczyłeś nas klękając co wieczór, na oba kolana, nawet wtedy, gdy już sił Ci brakowało …


.
To maki z pola niedaleko Twojego domu rodzinnego. Przysłał mi je Tomek. Twoje ukochane maki. Pamiętam, że zawsze z wyjazdów na budowy, przywoziłeś do domu polne kwiaty: maki, chabry, romanki … Zawsze był w nich kłos albo źdźbło trawy. Ostatnie słowa, które do nas przez telefon powiedziałeś to : załatwcie mi zaświadczenie do głosowania w szpitalu i niech Hania pójdzie z sercem do lekarza. 

Dostałeś krew. Zasnąłeś spokojny. Byłeś kochany.
 Jakie życie taka śmierć.

Senator, na którego chciałeś głosować przyniósł na Twój pogrzeb kwiaty biało-czerwone. Ksiądz, któremu charytatywnie przez lata prowadziłeś budowy, żegnając Ciebie obiecał, że do końca swojego życia będzie za Ciebie Mszę świętą odprawiał. Co miesiąc, 19-go, ksiądz dzwoni z przypomnieniem, że pamięta …
Senator działa dla naszego miasta, chociaż ugrupowanie dawno zmienił. Tylko ja nie zdążyłam jeszcze pójść ze swoim sercem do lekarza …


*

                     z przyjemnością  polecam  Malina M *                         
jeśli podobał Ci się ten wpis
to wejdź na liiil    i zagłosuj


niedziela, 22 czerwca 2014

PONOĆ

życie to nie bajka, życie to kabaret
a że właśnie na życiowej scenie stuknęła mi sześćdziesiątka,
to mem będzie adekwatny do wagi i powagi sytuacji.



a co !!!
stuknięta sześćdziesiątka to jest to  !!!

I nic to, że włos całkiem już siwy,
że głos nieco bardziej skrzekliwy,
że już nie te oczęta,
że kolano boli i pięta,
że przywiędła nieco Malina
młodość wspominać zaczyna.

Nic, że czas, jak ten osioł uparty,
miast blefować, znaczy już karty
i coraz częściej blotka,
i wygrana jakby mniej słodka,
w rękawie jeden został as
i pewnie pora powiedzieć pas.

Nic, że szósteczka właśnie stuknęła,
to nie starość, to się "młodość" zaczęła,
bo ciągle mam jeszcze ochotę
na jakąś perfidną psotę,
i w głowie bez liku mam marzeń,
i chłodny dystans do zdarzeń.

a co !!!
stuknięta sześćdziesiątka to jest to  !!!
a życie zacina się po ...
po ... ho. ho, ho, ho !


Życie się zacina ??? ...
A nie, nie ! nic z tych rzeczy ! życie się nie zacina, to tylko szósta młodość się zaczyna. A jak już się ta młodość, Kochaneńcy, zacznie to uuuuch - drżyjcie narody! geriawit, kanapa i czipsy...cud, miód i jeszcze na dodatek chałwa. Głowa do góry, reszta do przodu i marsz - świat optymizmem zdobywać ...


 a co !!! 
stuknięta sześćdziesiątka to jest to !!! 
Czas wziąć się więc w garść i do dzieła, 
ojjjj - czyżby się płyta zacięła ???
 a co !!! ... a co !!! ... a co !!! ...


A co? - a tak nawiasem mówiąc, to sześćdziesiątka stuknęła mi w ostatnim dniu wiosny, 20 czerwca o dziewiątej rano.


*

                    bez przyjemności  informuję -  Malina M *                     


jeśli podobał Ci się ten wpis
to wejdź na liiil    i zagłosuj