wtorek, 25 lutego 2014

CHWILO TRWAJ

Tajemniczy, stary klasztor
Cisza, jak makiem zasiał. Ze ścian spoglądają przedziwne malowidła z soli i wilgoci a zamiast portretów w uśmiechu szczerzą zęby pokruszone cegły. Nad głową, niczym baldachim, rozpościera się żaglaste sklepienie. Cienie kładą się na krzyżowych polach a promyki słońca, rozświetlają ciepłym światłem okalające wirydarz krużganki.




Zwietrzały piaskowiec tłumi kroki, miękki, porowaty kamień, wydeptany bosymi stopami mnichów, pokrywa zielonkawy wzór. Dziwne stwory z pleśni i glonów wykrzywiają się pokracznie. Kamienny pył unosi się przy każdym kroku, powietrze pachnie wilgotnym wapnem. Drobinki zwietrzałej zaprawy, piasku i ceglanego pyłu tańczą w rytm kroków.

Oczarowanie. Chwilo trwaj - chwytam obiektyw i zatrzymuję to piękno już na zawsze. Moje ulubione zdjęcie, absolutna harmonia kształtu, koloru i światła. Tajemnica. Tak pisałam kiedyś o tym zdjęciu na innym blogu. Na tym musiało się znaleźć w szablonie obok mojego rysunku. To zdjęcie , podobnie jak rysunek wiele o mnie mówią ale - do rzeczy:

*

To budynek poklasztorny w Strzegomiu. Historycznie klasztor Karmelitów, od bardzo dawna nie spełniał już funkcji klasztornych i należał do miasta. Niedawno zakończył się remont tego pięknego obiektu. Teraz są tam pomieszczenia ekspozycji historycznych pamiątek i mają swoje siedziby organizacje pozarządowe. Hmm - przy okazji tego projektu przekonałam się czym różnią się Sybiracy od Kombatantów i że w żaden sposób ich siedziby nie powinny sąsiadować ze sobą. Nawet pomieszczenia sanitarne. Samo życie.
Tak budynek wyglądał kiedy dostał się w moje ręce.


.
Z daleka to nawet całkiem całkiem ale z bliska ! ! ! Cud, miód a zamiast chałwy tragedia. Jeszcze najlepiej zachowana była elewacja "główna", zachodnia, wejściowa, od strony ulicy Kościuszki.


.
Kamienny, uszakowaty, o bogatych, barokowych formach, portal był bardzo zniszczony ale przynajmniej nadawał się do konserwacji i uzupełnienia. Z barokowym detalem elewacji było znacznie gorzej.




 Dumne wejście do Muzeum Ziemi Strzegomskiej

Jak dziwnie ogląda się na takiej elewacji tabliczkę "zabytek pod ochroną prawa" Ale wbrew pozorom prawo jakoś tam zabytek ochroniło. Mamy stare drzwi, które da się uratować, a nie jakieś dizajnerskie cudo z PCV. Mamy stary, oblatujący, wapienny tynk, z którego da się odczytać formę barokowego detalu. Gdyby prawo nie chroniło obiekt dawno by już miał, piękne i gładkie jak pupa niemowlaka, cementowe tynki, mocne i na wieki. A co by się pod nimi działo ? oj , lepiej nie myśleć. Cement to wróg numer jeden starych ceglanych murów. Lepiej niech obgryzione straszą aż znajdą się pieniądze.





.
Elewacje pozostałe to już zupełna klęska. Ta, pokazana przeze mnie na początku z daleka, z bliska prezentowała się tak! Całkiem niezła ruina.




Pęknięcia ściany na całą grubość muru kamienno-ceglanego, jakieś szczątki detalu i szczęściem dobrze zachowany gzyms okapowy. Jak widać tynk jest tak skorodowany, że rozsypuje się w rękach i odpada całymi płatami od ściany. Tego tynku nie udało się zachować. Na elewacji jest już nowy, lekki wapienny, zbliżony składem do starego, ale tylko zbliżony bo ma dodatek trassu. Cóż, te zniszczone bardzo cegły nie są już tymi, z których murowano więc tyn musi być nieco lżejszy. Ale ani grama cementu. Jak podchodzę do zabytkowych murów to natychmiast zapala mi się czerwona lampka - "cement twój wróg !" Szkoda, że tak wielu ludzi chcąc pomóc bezpowrotnie niszczy zabytek "wzmacniając" . Tak trudno im zrozumieć, że w istocie dobry i silny tynk cementowo wapienny nie wzmocni wcale starej i zniszczonej cegły. Pierwsze co zrobi to "wypije" z cegły naturalną wilgoć i cegła skruszeje, rozsypie się.




Tu już detal widać dobrze. Okna piętra ujęte w uszkowate, tynkowe opaski z ozdobnymi podokiennikami. Na podstawie tak zachowanego elementu da się odtworzyć cały wystrój elewacji.
Można było wybrać ten najlepiej zachowany detal i  poddać go pełnej konserwacji, pozostawiając na elewacji w formie historycznego świadka. Pozostałe, których już nie ma a które były takie, odtwarza się zgodnie z formą i szablonami zdjętymi z tego fragmentu. Robi się to w specjalnej sztukatorskiej, wapiennej zaprawie o składzie jak zaprawy historyczne.







Klasztorne okno. 

Widać, że od zewnątrz miało kiedyś drewniane okiennice. Widać, że podziały okna były proste bez ozdobników i profilowanych listew. Nie widać koloru. Po zdemontowaniu okien okazało się, że kolor jest ciekawy, jasny ale nie biały. Taki ciepły popielaty.

*

Strzegomski klasztor Karmelitów był pierwszym a więc najstarszym, klasztorem tego zakonu na Śląsku. Założony został w roku 1382 za zgodą króla Czech Wacława V. Wybudowano go poza murami miejskimi, koło Bramy Świdnickiej, Kiedy husyci wtargnęli na Śląsk, miasto obawiało się, że przy oblężeniu Strzegomia klasztor może służyć wrogowi jako baza wojenna. Klasztor więc zburzono. Był rok 1428.
Dwa lata później, miasto zwróciło się do króla Zygmunta z prośbą o zezwolenie na odbudowę klasztoru. Król zgodę wydał, nowy klasztor usytuowano wewnątrz,  przy Bramie Jaworowej. Początkowo był to tylko kościół klasztorny. Około roku 1500 do południowej ściany kościoła dobudowano budynek klasztorny, trzyskrzydłowy, z krużgankami, otwartymi na klasztorny wirydarz.  Klasztor  wraz z kościołem, tworzył regularny czworobok

Do roku 1539 strzegomscy karmelici cieszyli się spokojem, ale gdy przyszła reformacja przełożony zakonu został zmuszony do przekazania klasztoru i wszystkich jego posiadłości Miastu, z jednym zastrzeżeniem, że jeśli skończy się niepokój, wszystko znów zostanie zwrócone zakonowi. Tak więc klasztor został opuszczony przez braci zakonnych na całe 100 lat. Przez ten czas służył protestantom. W wyniku oblężenia i zdobycia Strzegomia przez Szwedów, w roku 1640, klasztor został doszczętnie zniszczony. Klasztor zwrócono Karmelitom roku 1657, niestety już tylko w formie ruin.


.
Z tego czasu dobrze zachowały się kryte kolebą piwnice
A tak na marginesie mówiąc: tego rodzaju faktura wapiennego tynku nazywa się fachowo tynkiem "z rękawicy"

Odbudowa klasztoru rozpoczęła się w roku 1704. Rada Miasta przekazała potrzebne na budowę drewno,resztę dali mnisi. Poświęcenie kościoła odbyło się w 1716 roku. Odbudowa budynku klasztornego została ukończona dopiero w roku 1720. Spokojne życie konwentu trwało do roku 1810. Nadeszła sekularyzacja a z nią likwidacja Zakonu. 18 kwietnia 1811 roku odprawiono w kościele ostatnią Mszę Świętą.  Od tego czasu klasztor pełnił przeróżne funkcje: magazynu, szpitala, a nawet hotelu, był bowiem wynajmowany mieszkańcom miasta za niewielką odpłatnością.

W 1812 roku gmina ewangelicka zwróciła się do kanclerza Prus, o nieodpłatne przekazanie klasztoru Zgodę uzyskała w grudniu 1812 roku. Gmina ewangelicka istniała do 1945 roku. Po wojnie,  jeszcze do roku 1957, odbywały się tu nabożeństwa. Potem kościół stał już zupełnie pusty i niszczał, dodatkowo narażony na dewastację przez różnej maści poszukiwaczy skarbów. Pomieszczenia klasztorne użytkowało Miasto. W marcu 1997 roku zupełnie zdewastowany kościół Miasto przekazało Diecezji Legnickiej. W klasztorze miały siedzibę instytucje państwowe, mieściło się tu również Muzeum Ziemi Strzegomskiej.


.
Klasztor założony na planie w kształcie litery C z ryzalitem w skrzydle południowym, od strony wnętrza. Skrzydła klasztorne, przybudowane do korpusu Kościoła, tworzą wewnętrzny dziedziniec – klasztorny wirydarz. Wejście na dziedziniec od strony ulicy przez reprezentacyjny portal i sień a od strony podwórza przez dużą, sklepioną, sień przelotową.


.
Ryzalit, czyli występ, skrzydła południowego to widoczna tu weranda. Weranda została dobudowana do skrzydła w tym samym czasie kiedy zamurowano otwarte krużganki. W miejsce otworów podcieniowych wprowadzono półłukowe okna.Wnętrza zachowały jednak pierwotny układ z czytelnym krużgankiem, obiegającym wirydarz dokoła. Na rysunku krużganki zaznaczyłam jaśniejszym kolorem.



Tak wyglądały sklepione krużganki.


Szkoda, że przez okna wpada niewiele światła.



Można sobie wyobrazić jak piękne były krużganki wtedy, gdy otwierały się na zewnątrz i z trzech stron okalały klasztorny wirydarz.
Ściany klasztoru, zwłaszcza w tej dolnej partii murowane są  z kamienia i cegły na zaprawie wapiennej, Sklepienia kamienno-ceglane, krzyżowe i kolebkowe, z lunetami. Na sklepieniach podłogi kamienne, z piaskowca, albo drewniane, z szerokich barokowych desek, układanych na legarach.




Sklepienia nad piętrem bardzo piękne i jak widać zachowane w doskonałym stanie. Cały obiekt zachował niczym nie zaburzony dawny układ pomieszczeń klasztornych. Musiałam nieźle się nagłowić, żeby jakoś w te wnętrza, nie niszcząc układu, wkomponować choćby pomieszczenia sanitarne. Jeszcze gorzej było z windami dla osób niepełnosprawnych. Potrzebowałam dwie takie windy.




.
Założyłam, że będą to windy przeszklone i że umieszczę je od strony wirydarza. Ale jak pokonać kondygnacje bez niszczenia pięknych sklepień ? Wymyśliłam, że jedną windę umieszczę w werandzie.


.
Trzeba było tylko zabudować dół werandy przeszkleniem. To akurat nie było problemem. Popatrzcie na zdjęcie poniżej. Tak to teraz wygląda (zdjęcie z internetu).




.
Szklana winda wewnątrz werandy wcale nie rzuca się w oczy. Winda prowadzi wyłącznie z parteru na piętro. Z piętra na poddasze, gdzie są sale konferencyjne, można się dostać za pomocą schodołaza s-max . Pokonanie jednej kondygnacji nie jest już tak uciążliwe jak trzech.
Drugą windę umieściłam w przybudówce.


.
Te "pączki" po prawej stronie, przyklejone do bryły klasztoru, to wtórne, dużo późniejsze, przybudówki, bez historycznej wartości.  Żeby jakoś złagodzić przypadkowość tych przybudówek windę zaprojektowałam w formie małej werandy, charakterem nawiązującej do istniejącej.


.
Tak wygląda pierwszy roboczy szkic-model projektowanej werandy.




.
A tak to teraz wygląda w naturze (zdjęcie z internetu). Mała, windowa, weranda trochę "dodaje charakteru" dziwacznym przybudówkom. 
W poklasztornym wirydarzu rośnie nadal stare drzewo. Wkrótce rozwinie się nasadzona, jeszcze bardzo rachityczna, zieleń. wokół zieleni można będzie przysiąść na kamiennej ławeczce a pod ścianą kościoła znajdzie się miejsce na lapidarium , ekspozycję kamiennych pamiątek z minionych wieków, nie tylko z klasztoru, także z innych, historycznych miejsc Strzegomia.. 

A teraz tup, tup, tup,  idziemy na strych


.
Trochę karkołomna wędrówka, bo ciemno.


.
Piękna jest historyczna barokowa więźba. Taka nietypowa, o mieszanym układzie. Nawet nie wiem, jak ją nazwać. Pierwszy raz widziałam jak miecze (to te skośne) są w połowie przecięte poziomymi belkami. Widać jak bardzo zniszczona i zasolone są niektóre elementy więźby.




Ta więźba to był drugi, po windach, orzech do zgryzienia. Historycznie bardzo wartościowa, fragmentami dobrze zachowana a fragmentami koszmarnie a do tego jeszcze ogromny strych nad całym klasztorem oświetlony wyłącznie  za pomocą wolich oczek.


.
Dach z wolimi oczkami ma piękną formę ale jest to forma skończona, wprowadzenie jakichkolwiek elementów doświetlających burzy harmonię. Żeby wilk był syty a owca cała czyli konserwator miał wyeksponowaną więżbę a inwestor zagospodarowany strych, podzieliłam sobie przestrzeń strychową na trzy części.


 .
W pierwszej, najmniejszej, zaprojektowałam kotłownię gazową.. Dobrze tu usiadła, bo kotłownia gazowa o tak dużej mocy jest pomieszczeniem wybuchowym i powinna być sytuowana na ostatniej kondygnacji. Drugą część, tę w której więźba była najlepiej zachowana. pozostawiłam bez zmian, to znaczy więźba została odremontowana i można ją oglądać w pierwotnym kształcie jako przykład pięknej barokowej konstrukcji. Tę część oddzieliłam od pozostałej ścianami i drzwiami ogniowymi. W pozostałej największej części strychu zaprojektowałam sale konferencyjne. Tu konstrukcja drewniana  została ogniowo obudowana płytami gipsowo kartonowymi a w dachu pojawiły się okna połaciowe.. Musiały się gdzieś pojawić bo oprócz doświetlenia takie okna spełniły rolę klap oddymiających. Nie ma lekko, historia, historią a wszystko musi działać i zapewniać bezpieczeństwo Oczywiście pojawiły się wyłącznie od strony dziedzińca klasztornego. W ten sposób od strony zewnętrznej dach klasztoru nie został zniszczony a wymogi techniczne zostały spełnione.


.
Trzeci orzech do zgryzienia, ten najtrudniejszy, to była ochrona pożarowa.  Cierpiał pożarnik, cierpiałam ja, cierpiał inwestor a wszyscy cierpieli z jednego powodu. Ten powód widoczny jest na zdjęciu niżej - to te kolorowe kioski, budki i pawilony. Tragedia, przytykały prawie do samego klasztoru a klasztor miał okna. Zamurowane były ale w projekcie, żeby miał sens okna trzeba było odmurować no i zaczęła się jazda. Najtrudniejszy pożarowo projekt w moim życiu. Odległość okien od pawilonów trochę ponad dwa metry a powinno być 8. Nie ma zmiłuj ani rączką ani nóżką. Zaprojektowałam okna o odporności ogniowej 60 minut. No tak, w literaturze takie okna istnieją, w reklamówkach firm a jakże ! też ! Tylko jak przychodzi co do czego firmy nie podejmują się wykonania takich okien i kropka. Reklama, reklamą, a życie, życiem, Następny etap to były żaluzje przeciwpożarowe a potem jeszcze kolejna ekspertyza pożarowa i  odstępstwo Krajowego Komendanta Straży Pożarnej. Uffff - dobrnęliśmy wspólnie do szczęśliwego końca.


.
Już po remoncie, obiekt oddany do użytku, podobno inwestor zadowolony, użytkownicy też. Wreszcie Muzeum Ziemi Strzegomskiej , które teraz nazywa się Izbą Tradycji Ziemi Strzegomskiej, ma właściwe lokum Działa tu też "CAS Karmel" czyli Centrum Aktywności Społecznej. 15 organizacji pozarządowych znalazło swoje miejsce. W wirydarzu odbywają się spotkania, koncerty i wystawy. Sale konferencyjne czynne są na okrągło. Życie wróciło w te historyczne mury.


.
Niestety, jak zwykle zabrakło mi czasu i nie mam zdjęć po remoncie, muszą więc wystarczyć te z internetu (oznaczone czerwoną kropką). I oczywiście obietnica, że niedługo pokażę  swoje.


*

                     z przyjemnością  polecam  Malina M *                         

jeśli podobał Ci się ten wpis
to wejdź na liiil    i zagłosuj

sobota, 15 lutego 2014

PAMIĘTAJCIE O OGRODACH

Magiczny pałacowy park,
ogród z tysiąca i jednej nocy, to już historia.



 Ale czy na pewno tylko przeszłość ?  

Kiedyś w parkowych alejkach słychać było krzyk pawia i szmer kryształowej fontanny. Później ścieżki zarosły, po fontannach zostały omszone kamienie a w zaczarowanym stawie przeglądała się już tylko smutna królewna, zaklęta w zieloną ropuchę.





.
Zimą stare gałęzie uginają się pod ciężarem śniegu. A przecież kiedyś ten park tętnił życiem. Jeśli kogoś interesuje, to mogę przytoczyć fragment opisu tego miejsca, zaczerpnięty z historycznych tekstów źródłowych .Opis zaznaczyłam innym kolorem.

„Wymieniony zamek miejski jest otoczony okazałym ogrodem paradnym i innymi ogrodami. Przed wejściem, pod mostem, przepływa strumień bogaty w pstrągi, który oddziela od zamku teren, na którym są sarny".


.
To właśnie ów strumień, czyli fosa zamkowa.  


 
Z sarnami to już nieco gorzej, żadnej hasającej tutaj nie spotkałam. 
I dalej czytamy historyczny opis:

Za mostem po każdej stronie czterokątna kolumna, na niej żółty lew. Na prawo od wejścia widoczna jest bażantarnia a kilka kroków bliżej zamka obszerny ogród rozkoszny, kwiatowy i owocowy, który ma 394 długości i 282 szerokości zmierzonych w łokciach.


Droga przez most i dwa żółte lwy przy bramie. 
Niestety, żółte lwy przysypane są białym śniegiem

Długie i szerokie aleje, które się krzyżują według kwater paradnego ogrodu są obsadzone drzewami wiśniowymi, sztuką ogrodnika tak splecionymi, że w okresie dojrzewania widzi się tylko czerwone, kwaśne wiśnie, a nad głową zielone ulistnienie.
Ogród rozkoszny, kwiatowy i warzywny jest oddzielony według porządku na poszczególne części. Najbliżej zamku widzimy przeróżne krajowe i zagraniczne kwiaty i rzadkie drzewa - laurowe, cytrynowe, pomarańczowe, oliwkowe, mirtowe oraz wiele innych małych drzew, które znajdują się w ładnie malowanych, wysokich i naczyniach, tak, że w okresie zimowym można rośliny przechowywać w pokojach. Najdłuższa aleja 394 łokcie długa, wysadzona z obydwóch stron wybornymi drzewami owocowymi ze strzyżonymi szpalerami wiśniowymi między nimi, ujętymi w dwóch rzędach, prowadzi prosto do kościoła z wieżą ładną i otoczonego murem.
Pozostałe części ogrodu między długimi alejami przeznaczone częściowo na jarzyny, częściowo na użyteczne zioła i inne potrzeby.
Na dwóch rzędach okalającego muru pnie się winna latorośl. Winnice, po jednej stronie wzdłuż i wszerz stawów z pstrągami, po drugiej stronie obok Winnego Zaułka dają przy dobrej pogodzie około trzydzieści wiader wina. Ogród jest nawadniany rurociągami, do których bieżąca woda dostaje się za pomocą odpowiednio skonstruowanego czerpakowego koła. Tyle o dużym i pięknym ogrodzie, który w księstwach nie znajduje sobie równego"



.
Z nostalgią czyta się dzisiaj ten opis.  Z  paradnego ogrodu kwiatowego nie pozostało śladu, nie ma owocowych drzewek, nie ma systemu nawadniającego, nie ma już winnicy. Pozostał piękny duży staw, ale bez pstrągów, chociaż woda bardzo czysta.



.
Pozostały też stare drzewa, cudowne aleje parkowe o historycznym układzie. Niektóre drzewa to prawdziwe pomniki przyrody.



.
Tą boczną bramą nie dojedzie się już do bażanciarni za to Właściciele odbudują starą palmiarnię. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z projektem to w przyszłości park przyjmie dawne kształty.



Powstanie barokowe osiowe założenie.

Przed pałacem paradny plac wejściowy z ozdobną fontanną, plac oddzielony od reszty parku istniejącymi murami i bramami , tymi, co pokazuje zdjęcie wyżej. Oczywiście lwy strzegące wjazdu poddane zostaną konserwacji. Może już zostały. Na osi pałacu powstanie ogród z krzyżującymi się, w charakterystyczny dla baroku sposób, ścieżkami, jezioro zostanie uregulowane do dawnych linii brzegowych, na zamknięciu alei powstanie domek japoński. To, co widać na zdjęciu wyżej, nazywane jest " Zespołem Pałacowo Parkowym" Ech - ile takich pięknych zespołów czeka na swoją kolejkę ?

Dawno tam nie byłam
Pewnie plan nabrał już realnych kształtów ...

Gdy pierwszy raz tam pojechałam to była romantyczna ruina. Wielka, piękna ale ruina. Smętnie stała w tym zaczarowanym parku, otoczona wysokim murem i głęboką fosą. Ząb czasu nieuchronnie nadgryzał kamienne lwy, mury fosy niebezpiecznie się rozłaziły, aleje parkowe zarosły. Wszędzie walały się stare cegły, kawałki rzeźbionych kamieni, fragmenty stropowych belek, starych drzwi a nawet kawałki ozdobnych sztukaterii czy kamiennych kolumn.




Ruina, świetnego niegdyś pałacu, chyliła się ku upadkowi.



.
Popatrzcie na to zdjęcie, tak przed laty wyglądała paradna elewacja pałacu w Pieszycach, bo właśnie o tym pałacu jest tu mowa. Pałac to architektoniczna perełka. Założony jest na rzucie litery C, ma symetryczną kompozycję, której środek stanowi wieża. Fasadą zwrócony jest w kierunku południowo – wschodnim. Do pięknych, kolebkowo sklepionych piwnic wchodzi się bezpośrednio z dworu.





To najstarsze zachowane sklepienie kolebkowe piwnicy, pochodzi 
z pierwszej fazy budowy zamku.


.
Prawie wszystkie pomieszczenia parteru też są sklepione. Sklepienia w formie kolebek z lunetami, sklepienia krzyżowe albo sklepień w formie bardziej złożonych figur geometrycznych.



.
To jest sklepienie kolebkowe z lunetami. Luneta to widoczne po prawej stronie zdjęcia wcięcie w kolebę na otwór okienny.

Nad pierwszym i drugim piętrem w większości są belkowe stropy drewniane. Całe skrzydło południowo-zachodnie, od parteru aż po strych, jest na jednym, wielkim wnętrze, opisywaną przeze mnie niedawno salę balową. Kiedy pierwszy raz spacerowałam po pałacu lbrzymi mansardowy dach niebezpiecznie zapadał się do środka, przez ogromne dziury oglądać wprawdzie można było rozgwieżdżone niebo ale padający przez nie  deszcz tylko przyspieszał wielkie dzieło zniszczenia, Stropów w większości pomieszczeń po prostu nie było, po komnatach hulał wiatr. Za to na każdym kroku zobaczyć można było ślady dawnej świetności.

Nad projektem tego pałacu pracowaliśmy nie miesiące, tylko lata. A potem, potem przyszedł czas, że z zachwytem patrzyłam, jak ludzie o złotych rękach, odczarowują dawne piękno




Najpierw wzmocnienie konstrukcji, czyli ekwilibrystyka na linie nad przepaścią, a potem ratowanie detali. Centymetr po centymetrze sztukaterie powracały do pierwotnego stanu. O ratowaniu konstrukcji tego obiektu niedawno tu opowiadałam, przy okazji prezentacji sali balowej. Teraz czas na inne fragmenty pałacu.


.
Tu dobrze widać niebezpieczne rysy. Przebiegają przez sklepienie i przez łęk nadproża. Prawie w samym kluczu, czyli najwyższym punkcie łęku. To nie są tylko rysy wynikające ze skurczu tynku. Tynki wapienne są dość plastyczne. Te rysy wiążą się z pracą konstrukcji sklepienia.





 .
Z małymi rysami można było sobie umiejętnie i delikatnie poradzić od dołu. Do tych niebezpiecznych trzeba było dobierać się od góry.




.
Powoli, z mozołem, z wielką pieczołowitością i wiernością oryginałowi, każdy kawałeczek sztukaterii został oczyszczony, jak trzeba odsolony, wzmocniony, podklejony. Zatarty rysunek detalu wyostrzono dłutami a czasem nawet chirurgicznym skalpelem.




.
Ubytki trzeba było uzupełnić specjalną wapienną zaprawą sztukatorską.




.
Mijały miesiące i lata. Każda wizyta na budowie to było nowe odkrycie. 




.
Patrzyłam jak z trudem zabliźniają  rany zadane przez czas i rękę głupiego człowieka. Teraz cieszy pięknem Kto by pomyślał, że jeszcze nie tak dawno cegły i rzeźbione kamienie wołały o ratunek.

Tu można poczytać o ratowanie sali balowej, najpiękniejszej sali tego pałacu, kliknij link poniżej:





Jeszcze słów parę o historii pałacu.

Dzisiejszy pałac stoi prawdopodobnie w miejscu średniowiecznego dworu. Anno Domini 1615 rozpoczęto tu budowę zamku, którego relikty zachowały się do dzisiaj. Wojny siedemnastowieczne zmusiły ówczesnego właściciela do otoczenia zamku podwójnymi murami z fosami i mostem zwodzonym.

Przebudowę zamku na pałac rozpoczął jego nowy właściciel w 1710 roku. Zachowany został podstawowy układ brył obiektu, ilość kondygnacji i głównych osi okiennych. Przebudowa na rezydencję pałacową ograniczyła się przede wszystkim do założenia dachów mansardowych i do wprowadzenia zarówno na elewacjach, jak i we wnętrzach, wystroju barokowego.

Do końca XVIII wieku wieża zwieńczona była dwuprzeźroczowym hełmem. Niestety, hełm się zawalił, prawdopodobnie od początku był zbyt ciężki,  świadczyły o tym pęknięcia ścian wieżowych, które zastaliśny podczas remontu. Wyobraźmy sobie hełm wysokości 20 metrów, to przecież wysokość 6 dzisiejszych pięter.
W późniejszym okresie pałac nie ulegał już zasadniczym przemianom, po prostu niszczał. Zawsze, kiedy stromymi schodami, wdrapałam się na wieżę urzekał mnie widok.





Przepiękne panoramy. Cztery pory roku, cztery strony świata.




U stóp pałacu, czy jak kto woli zamku, rozciąga się spokojne, śląskie miasteczko, z wieżami kościołów i zabytkowymi kamienicami, z kominami zakładów i całkiem współczesnymi domami.




 .
Widok na Pieszyce spowite w jesiennej mgle. Nad miastem góruje wieża neogotyckiego kościoła świętego Antoniego a w oddali majaczy wieża kościoła w Bielawie.



.
Przez chmury z trudem przebija jesienne słońce.


.
Najpiękniej jest tu złotą jesienią


.
Przy dobrej pogodzie fantastycznie widać Góry Sowie.




.
W lecie, przy ostrym słońcu wzrok sięga jeszcze dalej. Tylko alejek parkowych nie widać. Bujna zieleń szczelnie okrywa cały park.







.
W bezpośrednim sąsiedztwie pałacu, tuż za ogrodzeniem, znajduje się  kościół świętego Jakuba Apostoła.


 .
To najstarszy kościół Pieszyc, zbudowany w trzynastym wieku a rozbudowany w wieku szesnastym.




.
Kościół pięknie prezentuje się w każdej szacie ale najpiękniej z wieży podziwiać go można w zimie, trzeba tylko szybko fotografować bo wieje niesamowicie. Niestety, w zimie góry chowają się za mgiełką i wszystko trochę szarzeje. Nie jest już bajkowo, raczej baśniowo.


.
To zimowy widok z wieży na Podzamcze. Za bramą, której strzegą kamienne lwy, jest fosa za fosą droga prowadzi przez teren podzamcza, przez ośnieżone drzewa widać nawet dawne budynki  folwarczne.

A lwy ? cóż lwy, tak opisano te posągi w tekstach źródłowych. Gdy jednak przyjrzymy się im dokładnie, to zamiast bujnej grzywy zobaczymy gładko zaczesaną głowę pięknej kobiety. Widać i w tamtych czasach niewiasty miewały lwie serca.



 
Tak kończy się moja opowieść.
O zaczarowanych ogrodach, pięknej rezydencji
i kamiennych lwach, które zazdrośnie strzegą dostępu
do tego, owianego tajemnicą, miejsca.


*

                     z przyjemnością  polecam  Malina M *                         

jeśli podobał Ci się ten wpis
to wejdź na liiil    i zagłosuj