sobota, 31 grudnia 2016

NA BIAŁEJ SALI


ALBO POD ANIOŁKIEM
 



wybieram pod aniołkiem ... 
tu spędzę Sylwestra. 


Choinka nasza powoli pędy wypuszcza, jeszcze jak dostanie szampana to, dopiero ruszy w bój ! Ładny aniołek ?  Zawsze na naszej choince fruwa. Biedaczek lekko kontuzjowany, ale nie ma się co dziwić, przemierzył szmat drogi, ze Złoczowa aż tutaj. Jechał w bydlęcym wagonie siedem tygodni, potem tułał się z miejsca na miejsce ... nawet jak na anioła, to trochę dużo. Skrzydełko mu się oderwało, temu aniołku. Leciwy troszkę jegomość jest, osiemdziesiąty trzeci roczek mu strzeli. Aniołek szampana nie dostanie, może trochę pepsi, to bardziej aniołowy trunek i bólu głowy się nie dostaje i godności stracić nie można, nie mówiąc już o drugim skrzydełku.


NIECH ŻYJE BAL





Tak drzewiej balowali moi rodzice




Mój pierwszy bal ... 55 lat temu !




Rok później - mój pierwszy walc ... 
ach, co to był za walc !


Żeby do końca aniołowo i nostalgicznie nie było to teraz Biała Sala. Że zeszłoroczna ? co z tego i tak sporo młodsza od aniołka.



BIAŁA SALA




Słońce ku zachodowi się chyli ...
Nowy Rok zmierza




Komu w drogę ... 




ten powinien się zastanowić



bo niechcący w takich okolicznościach może Roczek witać ...




.
Biała Sala otwiera podwoje. Parkiet równiuteńki ... skrzy i zaprasza !




Kawalerowie w gotowości, kotyliony przypinają.



.
W kuluarach kanapy, puchy, poduchy ... piernaty i "miętkie"fotele ...




.
Wszak, gdy Noc Sylwestrowa końca dobiegnie, po dzikich szaleństwach, odpocząć w puchach będzie trzeba ... Aaach, odpocząć trzeba !!!...



.
Póki co, to w maliny zapraszam, w mój malinowy chruśniak ...
Patrzcie, maliny wystrojone, na okoliczność, że nowe idzie ...
żeby tylko to nowe takie dobre nie było, jak ta dobra zmiana.


OBY 
NAM SIĘ DOBRZE DZIAŁO !





.
A że działo to armata  ... oby nam się armatało !


W SZCZĘŚCIU, W ZDROWIU
NA TEN NOWY ROK !!!
2017

*


                        z przyjemnością polecam Malina M *                          

strona liiil  


czwartek, 29 grudnia 2016

MOJE USZKA



WSZYSTKIM 
SMAKOWAŁY




 z samych prawdziwków były !




nooo, chyba, że ....




inny grzybek się zaplątał




czyżby halucynogenny ?...


*


A wracając do rzeczywistości :
.
SERDECZNIE DZIĘKUJEMY
ZA PIĘKNE ŻYCZENIA
!!!




KAŻDEMU Z OSOBNA !



 .
IMIENNIE



 .
PREZENTAMI




U nas prezenty pod choinkę przynosi Aniołek. Takie oto śliczne bombki w tym roku nam pod choinkę przytargał. Oj postarał się aniołek, każdemu według gustu. Prezenty, według mnie, bombowe ! Zastanawiam się tylko, jak to z tym odgadywaniem gustów u naszych aniołków jest ? Niby takie z cicha pęk, niewinne, a tu, dziwnym trafem, trafiają do celu, niczym strzelcy wyborowi ! Aniołek, czy Aniołki ? Dobrze napisałam, w liczbie mnogiej, bo aniołków ci  u nas dostatek, a na dodatek te nasze aniołki nie fruwają tak sobie, dobrowolnie, z własnego wyboru, u nas aniołki fruwają z losowania.





Każdy aniołek najpierw przyrzeczenie składa, że ani mru, mru, żeby nie wiem co, a potem skrzydłem dwukrotnie macha i dwa losy wyciąga. Co dalej, to już tajemna sprawa aniołków. W każdym razie, na samym końcu anielskiej działalności, każdy z nas dostaje pod choinkę po dwa prezenty. A ile przy tym jest radości, ile czasem zaskoczenia ... ech aniołki czasem, dla zmylenia przeciwnika, różne sztuczki stosują. Czasem, jednakowoż, pakują prezenty podobnie i wtedy rozlega się rozbawione: oooo - to ten sam aniołek, co Hani prezent przyniósł ... Prezenty, prezentami, ale teraz do wspomnień wigilijnych wrócę.





To nasz tegoroczny, wigilijny stół. 


Już zaświeciła pierwsza gwiazdka. Jest opłatek, jest nakrycie dla nieznanego wędrowca, są już uszka i barszcz. Zaraz mój Braciszek odczyta Ewangelię, pomodlimy się i podzielimy białą okruszyną chleba. Będzie radość i łzy w oczach, będzie tak, jak jest zawsze. Chociaż ... właściwie w tym roku będzie trochę inaczej, niż zawsze ... pod choinką pojawią się nie tylko prezenty.





W tym roku pod choinką pojawi się kołyska. Koszykowa, bujana kołyska, a w niej .... najcudowniejszy Prezent. Oooo - Prezent słodko sobie śpi, ale nie minie wiele czasu, kiedy Prezent da znać o sobie i to donośnie da znać !!! Prezent, chociaż nie ma jeszcze trzech tygodni, to wiele potrafi, przede wszystkim potrafi wzbudzić niekłamany podziw całej rodzinki.




cztery pokolenia, cztery panie B*


Prezent spod choinki "wędruje" na miejsce przy stole. Między Mamcią i mną będzie mu na pewno dobrze. W międzyczasie, kiedy Prezent słodko sobie śpi, cała reszta zasiada i zabiera do jedzenia, a jest co jeść, jest co smakować, jest czym się delektować. Podobnie jak mamy wiele aniołków, tak też mamy wiele kucharzy i każdy swoją specjalność serwuje, żeby było sprawiedliwie i żeby sprawiedliwie nikt nie padł ze zmęczenia. Tu już demokracja jest ograniczona, przypadku ani losowania nie ma, każdy robi to, co robił od lat. Na nas niezmiennie przypada barszcz, uszka i farsz do kapuścianych pierogów.

Tradycyjnie Wigilę zaczynamy od barszczu, potem wjeżdża ryba w galarecie, moje uwielbiane danie, a potem pierogi ... mniamm. Były z serem, były ruskie i były z moim farszem kapuścianym. A potem wjechał świąteczny karp! W tym roku wyjątkowo na mnie przypadło smażenie tego karpia. Przyznam, że to był mój karpiowy debiut. Nie obyło się bez przygód. Karpia kroił pan w sklepie rybnym, niestety moje dwa karpie to były jakieś potwory, nie dość, że duże, to jeszcze pan pokroił na grube dzwonka ... no, nie wpadłam na pomysł, że panu trzeba powiedzieć jakie ... no trudno, pogodziłam się, że wielgachne będą, ale jak wysiadł mi piekarnik, to w rozpacz wpadłam, Oczywiście na patelni, na rozgrzanym maśle, usmażę te potwory, ale przy tej wielkości nie ma siły, i tak w środku surowe będą. W końcu wcześniej pojechałyśmy do Braciszka i tam karpie "doszły" Wejście miały w porządku, nie skompromitowałam się do końca. Wprawdzie rybka lubi pływać ale u nas na Wigilię  z pływaniem gorzej, nie stosuje się. Za to chrzanik do rybki był, ćwikła też. Po rybce nastąpiło kolędowanie. Uwielbiam wspólne kolędowanie. Za głośno tym razem nie kolędowaliśmy, bo trudno kolędą "Prezenta" wystraszyć. 




Prezent spał jak aniołek.


Pośpiewaliśmy i pograliśmy na gitarze, hmm, kto grał, ten grał, śpiewała zgodnie cała reszta. Potem było otwieranie tego, co nam nasze aniołki pod choinkę przyniosły. Ech, dziwnie zbiegi okoliczności nastąpiły, radości, śmiechu było co niemiara. Na koniec, tradycyjnie, słodkie wjechało na stół. Oczywiście z babą i makownikiem na czele ! Jestem pies na słodycze, a już świąteczne słodycze w szczególności. Nic na to nie poradzę, zresztą radzić wcale nie mam zamiaru, motylem już byłam, teraz jestem, jaka jestem, inna nie będę. Koniec. Kropka.


.

A potem trzeba było wstać, pożegnać się i wyjechać ... Po drodze góry, oświetlone i udekorowane domki na zboczach i wśród lasu, przycupnięty kościółek, rzeka roziskrzona gwiazdami ... i w końcu światła naszego miasta ... Jesteśmy w domu ...

Jutro znowu zaśpiewamy kolędy...

*



                        z przyjemnością polecam Malina M *                          

strona liiil  

.

czwartek, 22 grudnia 2016

NA GRANICY CZASU


Życzenia Świąteczne dla Was kochani
wypowiem parafrazując słowa Poety :






Niech niebo, pod którym żyjecie, będzie jak chleb.
Niech ziemia pod waszymi stopami, będzie jak chleb.
I dom, który tworzycie, będzie, jak chleb.


A gdzie świąteczny prezent ???
W prezencie piękny wiersz Romana Brandstaettera



*


NA GRANICY 
CZASU


.                          Na granicy czasu,
.                          Którą określił Bóg
.                          Dojrzewaniem owocu
.                          W niewieścim ciele,
.                          Urzędnicy pochyleni nad papirusami
.                          Liczyli lud jak wory zboża.

.                          Marya siedziała na włochatym ośle,
.                          A zwierzę stąpało tak ostrożnie,
.                          Jakby dźwigało na grzbiecie
.                          Nie kobietę,
.                          Ale modlitwę.

.                          Obok szedł Józef
.                          Jak kolumna rzucająca cień,
.                          Spokojny i świadomy
.                          Anielskiej treści,
.                          Którą wypełniona była
.                          Po brzegi swojego istnienia
.                          Małżonka o twarzy zakrytej zasłoną.

.                          Niebo, pod którym szli, było jak chleb.
.                          Ziemia pod ich stopami była jak chleb.
.                          I dom, do którego szli, był jak chleb.




.                          Gdy wstąpili w jaskinię,
.                          W werset Micheasza,
.                          Marya powiła Syna
.                          I położyła go delikatnie na sianie
.                          Jak kruche szkło.

.                          Pasterze o szerokich barach,
.                          Narzuciwszy na siebie wełniane burnusy,
.                          A na głowy kolorowe chusty,
.                          Weszli do jaskini jak dzwony.

.                          Mędrcy stali pokornie jak dostojne księgi,
.                          W których opisane są dzieje
.                          Ludzi dobrej woli.

.                          Krowa, wół i osioł
.                          Pochyliły się nad żłóbkiem
.                          Jak trzy doliny.
.                          A potem
.                          Dzwony, księgi i doliny
.                          Uklękły.



*




 .
*

Nie byłabym sobą, gdybym czegoś tam nie zmajstrowała.
W tym roku oprócz normalnej kartki zmajstrowałam też kartki literackie. Dlaczego literackie ? ano -  połyskujące aureole na moich obrazkach to literki "o" .... taka ze mnie świąteczna literatka. Nie mylić z ...


*



                        z przyjemnością polecam Malina M *                          

strona liiil  

niedziela, 18 grudnia 2016

MIÓD, BABA


ŚWIĘTA I MALINA


Powinnam od polityki zacząć, bo ta zdominowała ostatnie dni ale ugryzę się w język ... politykę przeniosłam na inny blog i niech już tak zostanie.


*

MIÓD


Od miodu zacznę, bo do świątecznych pierników dobry miód to miodzio na serce !!! A jaki miód jest najlepszy ? Wiadomo - miód Tomka Pszczelarza.




Gryczany ? akacjowy ? wrzosowy ? spadziowy ? 
nieee - to jest miód blogowy.

*

BABA

Dawno, dawno temu, mój kolega z grupy studenckiej, Kuba Wencel z kolegą z roku Jackiem Zwoźniakiem założyli zespół BABA. Tak jakoś mi się przypomniało, ale nie o tej babie mam zamiar mówić. Dzisiaj powiem o babie świątecznej, czyli pachnącej, wyrośniętej, drożdżowej babie prosto z garnka, a jak kto woli z foremki. W żadnym razie nie ze sklepu !!! Ze sklepu baba się nie liczy, bo to nie jest baba, tylko ersatz.

Moje Święta zawsze pachną dzieciństwem, tradycją i babą ...
Baby zawsze piekł mój Dziadziu. Dzielnie pomagała mu Mamcia, Tatuś, zagorzały przeciwnik pieczenia, snuł się po domu i marudził a na koniec, jak zwykle, grzązł w swoich uczonych książkach i dawał reszcie spokój. Dla nas, dzieci, pieczenie to był prawdziwy raj. Już dwa dni wcześniej byliśmy grzeczni, niczym aniołowie niebiescy, żeby tylko nam pozwolili nam pomagać. W kuchni stała poniemiecka kuchnia kaflowa, paliło się węglem i drzewem. Baby piekło się w dobrze nagrzanej rurze, tak wtedy nazywaliśmy piekarnik.

Najpierw rozpalało się pod kuchnią, żeby było ciepło. Potem trzeba było z drożdży, ciepłego mleka, cukru i odrobiny soli zrobić rozczyn. Ustawiało się go na ciepłym przypiecku i czekało aż wyrośnie. Mieliśmy wtedy cichutko siedzieć w kuchni i nie przeszkadzać. Wybałuszaliśmy więc oczęta, żeby rozczyn zaczarować i żeby szybciej wykipiał. Jak zaczynały pachnieć drożdże czuło się, że to już święta.

Czasem mogliśmy ucierać żółtka z cukrem. Braciszek trzymał z całej siły makutrę a ja tarłam, aż pot zalewał mi oczy. Potem, w nagrodę, braciszek wylizywał makutrę a ja gałkę. Była to oczywista czarna niesprawiedliwość bo na gałce dużo mniej było kogla-mogla. Ale cóż - zgodnie z panującym przesądem ten kto wylizuje gałkę będzie miał łysego męża. Siłą rzeczy łysy mąż nie mógł przecież przypadać na mojego braciszka. Dziadziu brał duży szaflik, ten w którym zwykle myło się naczynia, wsypywał przesianą mąkę, potem wlewał rozczyn, utarte żółtka, rozpuszczone masło i smalec a na koniec ubite białka, dodawał też ulubiony przez nas specjał – namoczone wcześniej rodzynki. Potem następował rytuał miszenia ciasta. Nie żadnym tam takim robotem - silną męską dłonią! Ciasto misiło się bitą godzinę, nie było zmiłuj, ciasto musialo idealnie odstawać od ręki ! A w kuchni upał jak na Saharze w samo południe. Potem ciasto odstawiało się na bok, przykrywało białą ściereczką i ciasto rosło. Rosło tak ponad godzinę. Potem Mamcia brała garnki, smarowała je masłem i do połowy napełniała ciastem, przykrywała ściereczkami i ciasto w garnkach znowu sobie rosło, rosło, rosło aż urosło pod wierzch, wtedy smarowała wierzch białkiem i wsadzała babki do rury.

Nooo – rośnięcie ciasta to było dla nas cierpienie, w żadnym wypadku nie można było wtedy biegać po domu, otwierać drzwi do kuchni, trzaskać innymi drzwiami, nie wolno było nawet krzyknąć, żeby baby nie siadły. Bo gdyby tak baby siadły - to po Świętach !!!



 to jest baba codzienna, bez grzybka


W czasie pieczenia baby świątecznej ciasto oczywiście wyłaziło poza garnek i tworzył się piękny grzybek. U nas zawsze baby piekło się w garnkach. Zawsze miały kształt grzybków. Po upieczeniu stały jeszcze, czas jakiś, spokojnie, na przypiecku i dochodziły. Potem Mamcia wynosiła je do sypialni i wykładała do góry dnem na poduszkę, to znaczy na pergamin, wyłożony na poduszce. Te baby były bardzo długo świeże. A prawdę powiedziawszy to nigdy nie zdążyły powysychać, bo zajadaliśmy się nimi bez opamiętania.




.
Baba świąteczna. Wprawdzie akurat ta bez grzybka i z foremki, ale za to konsystencję ma dokładnie taką, jak babki mojego dzieciństwa Jest lekka, lekko wilgotna, ma duże dziury i pachnie cudnie drożdżowo. Najlepsza jest z masłem, do porannej kawy z mlekiem.

Przejęliśmy z Braciszkiem tradycję pieczenia świątecznych drożdżowych bab. Po cichu przyznam, że teraz piecze je mój brat, a my dostajemy w prezencie. I nie ma się co dziwić. Jednak co męska dłoń, to męska dłoń ! Godzina miszenia ciasta to praca w sam raz dla silnego mężczyzny. Można robotem, ale wtedy ciasto jest zupełnie inne, ma inną strukturę i tak nie rośnie. Widocznie ciepło dłoni tak wpływa, a przy tym, w czasie miszenia dłonią, wprowadza się sporo powietrza do środka. No i, co ważne, bezduszny robot nie ma serca, a od początku świata wiadomo, że baby lubią serce ! oj, lubią !

Tylko przypiecka i rury już nie ma. Jest współczesny elektryczny piekarnik. Taki niby ósmy cud techniki,, najeżony elektroniką i mnóstwem skomplikowanych funkcji. A baby cóż – staroświeckie ! W rurze czuły się lepiej, na przypiecku szybciej „dochodziły do pełnoletniości”.


*

ŚWIĘTA

Tuż tuż, zaraz wielkimi krokami będą się skradały. Na razie skradają się cichaczem, niczym te koty pod choinkę. Już koty dobrze wiedzą, gdzie świąteczne konfitury, oj, wiedzą ! A w kwestii świątecznego skradania krótka historyjka obrazkowa :



Prolog.



Akcja



Epilog.



Posłowie


*

MALINA

Jak to Malina, przed Świętami tradycyjnie w malinach i żeby nie wiem co, tradycji musi stać się zadość. Jednym słowem projekty pokwikują sobie i w ciągu dnia nieco ustępują miejsca gorączce świątecznej. Mam jeszcze wieczory, ranki, a i nocy nieco na zawodową pracę uszczknąć muszę. Taki malinowy los. Czasem, jakem Malina, próbuję zakombinować i połączyć, co połączyć się nie da. Siedzę sobie, na przykład, i rysuję, a w kuchni, na gazie, nastawiona słodka kapusta, na wigilijne pierogi. Kapustę zawsze gotuję wcześniej, potem mocno odciskam z wody i zamrażam. Farsz robię w ostatniej chwili. Taka zamrożona kapusta sieka się potem fantastycznie. No to siedzę sobie i odpływam w świat projektu ... "nagle" czuję dziwny zapach: ostra spalenizna ! O, motyla noga !!! Biegnę do kuchni, a tam moja kapusta nie tylko odparowała, ale jeszcze się przypaliła. Ech, pech. Słona jak pies i spalona. Napoleon to ja jednak nie jestem. Zostawiam na chwilę projekt, lecę po drugą kapustę. Z tej przypalonej biedaczki zrobię łazanki, no tyle dobra nie zmarnuję przecież.

Spoko, projektu też nie odpuszczę. W międzyczasie, między jednym rysunkiem, a drugim, udało mi się już kupić żywe karpie. Szczęściem pan w sklepie sam je wyłowił, zrobił co trzeba, oprawił i pokroił na dzwonka. Mam też już prawdziwki na uszka, a w zamrażalniku pierogi z kwaśnej kapusty i ruskie.Trudno, nic na to nie poradzę. Jestem klasyczną kurą domową. Kocham pracę, ale jeszcze bardziej kocham ciepełko rodzinne, całe to gotowanie, pieczenie, zapach unoszący się w domu.

Tyle tylko, że żadna ze mnie Zosia-samosia, zawsze chętnie podzielę się świąteczną pracą. Najchętniej dzielę się z panami, zwłaszcza jeśli chodzi o pieczenie bab. Uważam, że panowie w mojej rodzinie i panowie ogółem, mają do tego wyjątkowy dryg.

Nie ma jak chłopaki w kuchni !!!
Baby wychodzą im, że palce lizać !
prosto miód i malina !


:o)



                        z przyjemnością polecam Malina M *                          

strona liiil  
.

sobota, 10 grudnia 2016

ZIMA, ZIMA


ACH, TO TY !!!



.
wprawdzie śniegu szukać z lupą, ale za to co za kolory !!!


.
Błękit na niebie, błękit na wodzie i cienie zobaczysz błękitem.


.
Nie mogłam sobie darować, żeby w tej szacie ciebie nie pokazać.




.
Ech, kusicielko, kusisz obiektyw błękitną sukienką.




TERAZ MNIEJ ROMANTYCZNIE
To jest zima na budowie.



a to jest koza


:o)



                        z przyjemnością polecam Malina M *                          


poniedziałek, 5 grudnia 2016

MIKOŁAJU


KOCHANY 
ŚWIĘTY MIKOŁAJU



.
Tylko nie zapomnij o mnie !!! 


Nie zapomnij i przynieś mi wiesz co ! no wiesz co ! to, czego najbardziej na świecie pragnę ... wiesz już ? no to pięknie dziękuję Święty Mikołaju

Poczekaj na każdego, kto tu wstąpi i pamiętaj !!! - każdemu to, czego najbardziej na świecie pragnie ...


DOBRY 
ŚWIĘTY MIKOŁAJU


*


                                    pięknie prosi - Malina M *                             


nooooo - się postarał Święty Mikołaj !!!!
6.12. 2016 godzina 10.00
witaj Oleńko





.
jestem babcią !!!!!!!!!!
wprawdzie cioteczną, ale to bez znaczenia, za to zupełnie zwariowaną
już małpiego rozumu dostałam
hurraaaaaaaa !!!

Miałam dwa życzenia do Świętego Mikołaja, jedno życzenie długofalowe, żeby Mamci zdrowie przynosił, a drugie ... właśnie Mikołaj prezent nam przyniósł. A swoją drogą czasem Mikołaj ma czerwoną czapkę i czerwony płaszcz ... a czasem czerwony dziób i czerwone nogi, je żaby i fruwa 

:o)