niedziela, 24 sierpnia 2014

NADZIEJA

wyrośnie nawet na gruzach .
Jej siła wyciągnie życiodajne soki z popiołów,
maleńkie pączki zamienią się w cudne zielone listki,
zielone wieczną zielenią nadziei ... cudem życia ...




Jest siostrą Wiary i Miłości.
Jak one pomaga nam iść własną ścieżką i w najtrudniejszej chwili nie zgubić drogi. Jak one oświeca ciepłym światełkiem mrok najdłuższego tunelu a czasem jest ostatnią łupinką na morzu beznadziei ...

Dzięki niej znajdujemy drogę do Błękitu ...
Dzięki niej odnajduję drogę Boga


*


                     z przyjemnością  polecam  Malina M *                        

jeśli podobał Ci się ten wpis
to wejdź na liiil    i zagłosuj

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

ANTYPUTINÓWKA

ach, nie, nie, to żadna księżycówka,
to tylko moja patriotyczna szarlotka ...

Bardzo prosta - dużo jabłek, dużo serca i odrobina patriotyzmu. Uważać tylko trzeba żeby składników nie pomieszać, bo wtedy zamiast szarlotki antyputinówki wyjdzie nam niechcący  antyszarlotka putinówka - czyli, uczciwszy uszy, zwykły zakalec !




A było to tak. Zobaczyłam na wystawie szare renety. O ! motyla noga !!! widok jak z poprzedniego stulecia ! Od razu wpadłam do sklepu i kupiłam wszystkie, to znaczy dokładnie kilo dwadzieścia. Eeech, pomyślałam - trochę mało. Dokupiłam więc sobie jeszcze antyputinówki czyli inne, dowolne, narodowe jabłuszka, w ilości jaką tylko unieść mogłam.
A co ! dotargałam dobro narodowe do domu i na złość Putinowi upiekłam domownikom moją ulubioną szarlotkę.

Do tej szarlotki przede wszystkim potrzebne jest serce potem oko i ucho, ręce w ostatniej kolejności. Dlaczego serce ? Myślę, że kto nie ma serca do pieczenia i liczy tylko na głowę i przepis to się kapkę przeliczy … do wypieków trzeba z miłością z czułością i w ogóle …
Dlaczego oko ? no bo sporo przy tym pieczeniu na oko trzeba
A dlaczego ucho ? Bo najlepiej piecze się śpiewając lub nucąc, nic tak dobrze na wypieki nie robi jak melodyjka, wychodzą wtedy śpiewająco.


.
A jak piekłam :

Najpierw obrałam kilo zdobycznych szarych renet i  kilo czerwoniutkich antyputinówek. Potem, nucąc „jabłuszko pełne snu” pokroiłam drobno i rozgotowałam je w garnku. Przy takim gotowaniu, a właściwie smażeniu, nie można zajmować niczym absorbującym, a już polityką to w żadnym wypadku. Jabłka, gadziny, przywierają do dna jak tylko spuści się je na dłużej z oka.

Potem wyciągnęłam na stół naszą przedwojenną makutrę i powojenny mikser, pamiętający jeszcze czasy słusznie minione. Przygotowałam składniki i przystąpiłam do dzieła.

Włożyłam do makutry pół kostki miękkiej margaryny palmy, wsypałam szklankę cukru i śpiewając „wszyscy święci harują w niebie” zaczęłam miksować, potem dodałam kolejno 3 całe jajka. Potem na moment śpiew przerwałam i przesiałam sobie 45 deko mąki,  mąkę zmieszałam z czubatą łyżeczką proszku do pieczenia. Włączyłam robot i zaczęłam powoli wsypywać mąkę śpiewając przy tym „żółte kalendarze”. Nikt z sąsiadów nie zapukał w ścianę to znaczy śpiew mój przetrwali – ciasto było gotowe.

Wyciągnęłam tortownicę, włączyłam piekarnik, tak na około 200 stopni. Ciasto, bardzo delikatne i miękkie, podzieliłam na 3 części. Spód tortownicy wysmarowałam masłem, rozłożyłam cieniutką warstwą pierwszą część ciasta i szuuuuuuuu do pieca. Piecze się dość szybko, kiedy się zarumieni trzeba wyjąć i natychmiast gorący placek zdjąć z tortownicy, po kilku minutach to nie ma już czego zdejmować bo ciasto przywrze do spodu i dadzą się ściągnąć same kawałeczki.
Placki powinny się upiec na kolor mniej więcej taki jak na zdjęciu, ale jeśli się podpalą to za bardzo nie szkodzi, gorzej, gdy są zbyt blade. Ja zawsze piekę na 2 tortownice, w czasie gdy pierwszy placek siedzi nakładam sobie drugi. Upieczone placki są bardzo delikatne, lekkie a jednocześnie kruche i wyschnięte. Zmieniają się dopiero po przełożeniu jabłkami.

Placki przekłada się bardzo gorącymi jabłkami, inaczej placki nie zmiękną i będzie klapa. Ostatni placek układa się do góry nogami, tak by równy spód placka był wierzchem szarlotki.

A potem trzeba przyrządzić lukier i tu najbardziej przydaje się oko.
Bierze się, do miseczki, tak więcej niż połowę z półkilogramowej torebki cukru pudru, wciska się do tego cytrynę i dodaje trochę kwaśniej śmietany. Lukier miesza się energicznie łyżką, trzeba sprawdzać konsystencję dobierając ilość śmietany metodą prób i błędów, gdy lukier wydaje się twardy to dodaje się śmietany ale jak przyjdzie moment że nagle zrzednie to trzeba podsypać cukru. Gęstym lukrem polewa się szarlotkę, dobrze jak jest jeszcze lekko ciepła. Zwykle przy polewaniu to śpiewam sobie przebój zespołu Pod Budą … przy słowach „kap, kap płyy-yną łzy” mój lukier często kap kap … ale nic to, na wierzch ucieram na drobnej tarce skórkę od cytryny. Jak wystygnie szarlotka lukier będzie błyszczący i pachnący.

A potem szarlotka na stół marsz !!!


.
mniammm - a teraz podam składniki:

2 kilo szarych renet lub dowolnych antyputinówek
pół kostki margaryny palmy
szklanka cukru kryształu
3 całe jajka od szczęśliwej kury
45 deko mąki tortowej (może być inna)
czubata łyżeczka proszku (albo 2 płaskie)
około 30 dkg cukru pudru (przesiany przez sitko)
cytryna, dobrze wyszorowana i sparzona
trochę kwaśniej śmietany trzydziestki

Smacznego !!!

*
 
                     z przyjemnością  polecam  Malina M *                        

jeśli podobał Ci się ten wpis
to wejdź na liiil    i zagłosuj

czwartek, 7 sierpnia 2014

OSA MNIE UŻARŁA

a na dokładkę upał jak diabli i pełno roboty. Siedzę nad skomplikowanym opisem technicznym. Ważę każde słowo, odwracam je ze wszystkich stron , analizuję konsekwencje. Nie mogę się pomylić. Musi być prosto, jasno, dokładnie, syntetycznie, zwięźle i w samo sedno. Żadnych poezji ! Każde zdanie muszę obrać z łusek, jak cebulę. Ma zostać tylko to, co jadalne. Wiecie jak trudno się pisze gdy niczego nie da się nadrobić słowem . Wiem albo nie, jak nie, to muszę dociec a nie uciec w potok słów. Nie ma lekko. I jeszcze ta osa !

Ech, a gdyby tak tak sobie słownie popłynąć, zupełnie bez ograniczeń i bez odpowiedzialności. Zabawić się w celebrytkę słowa, bo celebrytka dzisiaj to jest to ! porzucić w pioruny techniczny język i w inne rewiry się zapuścić ... w taki na przykład tabloidalny świat mody albo polityki albo najlepiej 2w1. Wpuścić się w maliny, zabawić się słowem w kreatorkę mody i na polityczny wybieg!
A na wybiegu, jak to na wybiegu – pełen lans ! Tam nie ma zwyczajnych posłanek, tam są celebrytki. Sic ! celebrytki !!! a celebrytka od razu musi brzmieć dumnie i koniecznie zagranicznie. Nie żadna tam pospolita Małgosia czy Joasia, musi tajemnicza Margo albo Dżoana. Pokaz, to nie pokaz, to oczywiście projekt projektanta i oczywiście projekt z tytułem przyciągającym, jak magnes. No to proszę: „The Face of Poland – live style faschion” albo jeszcze lepiej:


* SEYM STYLE FASCHION *
kolekcja maliny m*

Prawda, że to jest to ! Żadną techniką nie zionie, myszką nie trąci, ani zaściankiem, na ten przykład, nie zalatuje. Po prostu strzał w dziesiątkę, od razu powala na kolana, a nawet na tę … na face.

No, to skoro tytuł projektu już mam, to teraz zabieram się za modelki.
Anawa czyli wpieriod marsz !!! zaczynamy od najważniejszej.



Ważna Ewa od marszałkowskiej laski
czyli - miss style Evelyyn

Odważna kreacja łączy elementy delikatnej kobiecości z kontrastowym obuwiem i nakryciem głowy. Całości stroju dopełnia wysmakowana fryzura. Projektant wydobył mocne atuty modelki, siłę charakteru i stanowczość. Elementem eksponującym odwagę są tu cieliste kalesonki, śmiało prążkowane, rzec by można, patentowane. Zderzenie męskiej siły i bardzo kobiecych koronek, w zdobieniach dessous to Mars i Wenus, dwa w jednym… albo cóś …

  *



Małgorzata od słów ważnych i rozważnych
czyli - miss style Margo

Subtelna elegancja i prostota kroju podkreśla klasę modelki. Delikatne róże rozświetlają twarz i dodają dziewczęcego uroku dojrzałej urodzie modelki. Projektant postawił na soczystą pełnię owocu w zestawieniu z rozkwitającą kobiecością. Wprawdzie w modelu bardziej rozkwita kwiecie niż sama kobiecość modelki ale, jak twierdzi projektant, jest to efekt jak najbardziej zamierzony.

 *



Elżbieta, sory - od takiego klimatu
czyli - miss style Ellian’a

Styl biznesowy, oszczędność formy zrekompensowana została bogactwem tkaniny i szalonym nakryciem głowy. W ten sposób projektant wyartykułował atuty modelki, wyraźną dominację partii głowy nad pozostałymi partiami, które to partie zostały przez niego potraktowane wyłącznie jako dopełnienie formy. Doskonała synteza id i ego, projektanta oczywiście.

*



 Beata od mnożenia i dzielenia finansów 
czyli - miss style Be’a

Surowość stylu modelki przełamana została motywami kwiatowymi, oczywiście w partyjnych kolorach posłanki. Projektant wykazał się wielkim kunsztem, wydobywając na światło dzienne wewnętrzne światło modelki. Użył środków tonujących negatywną ekspresję. Pastelowo różowa linia umiejętnie maskuje zbyt agresywne fiolety, co w rezultacie daje efekt harmonijnego ładu osobowości.

*



Beata od tłustych kotów i chudej opozycji
 miss style Beciaa’s

Radosny luz, dziewczęca koszulka i dyskretna biżuteria. Kwiaty są tu najważniejsze. Projektant zdaje się mówić – cała jestem radosnym kwiatem, słowa w kwiaty zamieniam. Tyle tych słów … tyle kwiatów … tyle słów … Zarzucę was kwiatami.

 *



Joanna od perlistego śmiechu i górnego C
czyli - miss style Dżoan’a

Radość o poranku. Kwiat wiśni i ptaki o świcie. Projektant ulega dominacji modelki i łatwo, chyba zbyt łatwo, poddaje się agresywnej ekspresji. Do głosu dochodzą tu wyraźnie indywidualne predyspozycje projektanta. Ustawia on modelkę w swoistym kontrapoście, przeciwstawiając silnej linii ramiom łagodną linię bioder. Pikanterii dodaje modelce trzymany w dłoni pejcz.

*

      

Joanna od stadionów, orlików i wyników
miss style Mouchette

Strój modelki harmonijnie łączy wątki sportowe z klasycznymi dodatkami. Projektant umiejętnie ukrył zbyt rzucającą się w oczy naturalną urodę. Niestety oczy modelki to słaby punkt projektanta, ich nieco nachalne piękno zburzyło harmonię całości, jako takiej. Te oczy to mankament kolekcji, ważnej kolekcji, która, in spe, stanie się zapytaniem o umowność i dosłowność piękna.


*

Osa mnie użarła i to jej wina, że wyszło nieco ironicznie o celebrytkach
i o wiele bardziej ironicznie o celebrowaniu słowa. Jako tło posłużyła mi piękna kolekcja a także, z pełnym uszanowaniem, nasze Panie Posłanki.

Kolekcja już dawno wpadła mi w oko i zapadła głęboko w serce. Niestety, nie zahaczyła po drodze o umysł. Nie zapamiętałam Projektanta. Choć genialny, pozostanie więc bezimienny. A posłanki? posłanki podglądałam już tak długo, że z łatwością dobrałam odpowiednie modele, do odpowiednich modelek …

czyż nie ???

*

                      z przyjemnością  polecam  Malina M *                        

jeśli podobał Ci się ten wpis
to wejdź na liiil    i zagłosuj

piątek, 1 sierpnia 2014

W GODZINĘ W

od powietrza głodu ognia i wojny ...
 



od przyjaciół, co udają, że nie widzą,
od wrogów, co przyzwoitość depczą
od naszej pogardy  i od tej najgorszej,
od obojętności, zachowaj nas Panie

i daj nam oczy, co widzą, gdy widzieć nie chcą
i ręce otwarte, gdy w pięść chcą się zacisnąć
i daj sumienie, co krzyczy kiedy sny spokojne
i jeszcze pamięć daj o Nich ...




Więc jedzmy te pioruńskie, chciałam powiedzieć pyszne, polskie jabłka. Pieczmy szarlotki, smażmy naleśniki, róbmy dżemy, kompoty i musy, grillujmy, suszmy - na potęgę ! Nie dajmy się !!!  Nie udawajmy, że nie widzimy sąsiada. Bo nam tak wygodnie ? bo nam dobrze ? bo nasza chata z kraju. Nie dajmy się i dziękujmy Bogu że nam życie tylko takie wyzwania przyniosło. Oni nie byli inni od nas a jednak od Nich zażądano tak wiele. My tylko musimy wyzbyć się wygodnictwa, egoizmu, my tylko musimy zauważać trochę dalej niż nasz czubek nosa, niż nasza bezpieczna granica ... Musimy ???  a może nam wszystko jedno, może od odwagi i sumienia to byli Oni , może już za nas całą normę wyrobili ?

w  GODZINĘ W zatrzymajmy się by złożyć Im hołd
w  GODZINĘ W stańmy, by zastanowić się nad sobą


GLORIA VICTIS



KUZYN EDEK
zdjęcie zrobione w sierpniu, tuż przed Powstaniem
Walczył ,wszedł do kanału i nigdy już nie wyszedł.


Chwała tym, którzy wchodząc nie wiedzieli czy wyjdą !
chwała tym, którzy wchodzili, choć wiedzieli że nie wyjdą !
chwała tym, którzy robiąc rzeczy zwykłe robili rzeczy wielkie

Im chwała, a nam ? Co my jesteśmy Im winni ?

jedzmy jabłka
oni jedli proch

Ale jeśli teraz nie potrafimy rzeczy tak małej, to  nie wzruszajmy się Ich wielkością, nie lejmy łez, nie śpiewajmy tamtych piosenek, bo wszystko to psu na budę, niczego się od nich nie nauczyliśmy ...

Każdy ma wroga na miarę swojego czasu. Obyśmy nigdy nie stali się wrogami dla samych siebie. Im jesteśmy to przecież winni.



*

                         z przyjemnością  polecam  Malina M *                          

jeśli podobał Ci się ten wpis
to wejdź na liiil    i zagłosuj