poniedziałek, 12 sierpnia 2013

ONI IDĄ

a ja szłam ...

Dziesięć razy pieszo do Częstochowy.
Za każdym razem ponad trzysta kilometrów w dziewięć dni.

Najpierw była 267 Piesza Pielgrzymka Warszawska.
Akademicka grupa 17, żółta siedemnastka czyli "słoneczka".
1978 rok. głęboki PRL a tu kawałek wolnego świata. Studenci z całej Polski. Idą, modlą się, słuchają, dyskutują o wartościach, o życiu, o wierze, o problemach, o wolności i wreszcie śpiewają czasem pięknie a czasem trochę ryczą, jak kto potrafi, nie ma znaczenia.






Z Warszawy wychodzimy wczesnym rankiem, po Mszy w Kościele świętej Anny. Na ulicach tłumy. Zaskakuje mnie, że ludzie wcale się nie boją. Wiele rąk uniesionych do góry z charakterystycznym  V.  Machają do nas, śpiewają z nami, mamy z niemowlakami podbiegają do naszej grupy i proszą nas o błogosławieństwo dla ich dzieci i o modlitwę ...
mam pełne oczy łez.




Trudno opowiedzieć wrażenia, trudno oddać tamten klimat.

To coś pomiędzy radosnymi Światowymi Dniami Młodzieży a spływami kajakowymi, jakie odbywał Karol Wojtyła ze studentami. Do tego jeszcze młodzieńczy bunt i coś z walki o wolność. Nie boimy się chociaż wiemy, że grupa nafaszerowana sb-kami jak dobra kasza skwarkami.
Wiemy, że nasze fotografie trafią gdzie trzeba.
Do tych wszystkich wrażeń dochodzi jeszcze coś - ogromny wysiłek, przekroczenie siebie. Ale o tym dowiadujemy się trochę później.




Nogi niosą same, śpiew na ustach, zmęczenia ani śladu.

A potem pierwszy pielgrzymkowy przystanek w Raszynie. Siadamy na trawie, zdejmujemy buty i upssssss pierwsza przykra niespodzianka. Patrzę na swoje nogi a tu dziewięć wielkich bąbli . Ojjj - jak tu nogi z powrotem do butów włożyć i przejść następne kilometry. Polak mądry po szkodzie ale przed szkodą to z mądrością też czasem nie za bardzo .
Durna byłam jak nie wiem co. W regulaminie stało "wygodne obuwie na zmianą. No to ja, o naiwności, wzięłam dwie pary tenisówek. Z Warszawy oczywiście wyszłam w tych ładniejszych, białych, sznurowanych. Odparzyły nogi popisowo.

Potem, kolejno, szłam w 268 i 269  Pieszej Pielgrzymce Warszawskiej.
A potem to już odłączyliśmy się od warszawskiej i powstała 1 Piesza Pielgrzymka Wrocławska. I dziecko żółtej warszawskiej siedemnastki, czyli zielona wrocławska akademicka dwójeczka. Szłam w niej siedem razy chociaż studentką już nie byłam. Szli w niej studenci i studentki poznane na warszawskiej. Szli naukowcy. Kiedyś szedł nawet rektor Uniwersytetu Wrocławskiego. Studenci z upodobaniem zwracali się do niego "bracie" jak do każdego innego pielgrzyma.


Pierwsza wrocławska
to była całkiem eksperymentalna pielgrzymka.

Eksperyment zaczął się już pierwszego dnia. Trasa warszawskiej sprawdzana od 267 lat prowadziła zawsze tą samą drogą.A trasę wrocławskiej dopiero wytyczono. Na mapie. Oczywiście sprawdzono też częściowo częściowo idąc a częściowo jadąc samochodem . No i pierwszego dnia miało być 36 kilometrów. Było 50. Po drodze trafiliśmy niechcący na jakiś poligon, z daleka słychać było odgłosy wystrzałów a na dokładkę po polu biegał rozzłoszczony byk.
Upał był niemiłosierny. Na bazę dotarliśmy o drugiej w nocy. Jak dotarliśmy tego nie wiem. A tu jeszcze trzeba było namioty rozbić. Że te namioty nam się nie pozawalały to chyba cud, bo nikt nie miał siły śledzia wbić w ziemię. Na drugi dzień ogłosili nam wolne. Nie zapomnę kolegi z sąsiedniego namiotu, rankiem chwycił buta i jak oszalał gonił po ściernisku koguta. Kogut z samego ranka nas odwiedził i wydzierał się niemiłosiernie ... a my chcieliśmy tylko spać !






Właśnie wychodzimy z Wrocławia.
Wszyscy tacy czyści, domyci i wypoczęci.

Najbardziej zapamiętałam pierwszą pielgrzymkę w stanie wojennym. Zakaz zgromadzeń. Pozwolenie na pielgrzymkę udzielono ale ostrzegano nas żeby nie iść. Wiedzieliśmy, kto w grupie jest esbekiem. Oczywiście oprócz tego, o którym wiedzieliśmy, byli jeszcze inni. Ksiądz ostrzegał nas, wiedzieliśmy co można mówić, jak można mówić. Oczywiście agenci szybko działalność rozpoczęli. Nagle, dziwnym trafem, popsuło się nagłośnienie. I to w kilku grupach. Nie ma nagłośnienia, nie ma śpiewu, nie ma konferencji . Wieczorem, na bazie,  nasi spece od nagłośnienia sprawdzili. Okazało się, że w kablach (to były dwużyłowe kabelki) znaleźli mnóstwo szpilek, tak sprytnie wpiętych, by połączyć ze sobą te dwie żyły. Od tego dnia kabelki nosiły wyłącznie dziewczyny. chłopaki mieli zakaż. Sprzęt przestał się psuć.
Czasem pod pole namiotowe podjeżdżał żuk, wypełniony skrzynkami z piwem. Różni dziwni faceci z aparatami kręcili się wokół , gotowi fotografować, jak to pielgrzymi się upijają. Śmieszni ludkowie, każdy głupi poznał się na tej prowokacji.




Najgorzej było na Mszach. zwłaszcza gdy gromadziły się wszystkie grupy pod gołym niebem. Pamiętam jedną Mszę, kiedy nad ołtarzem latały helikoptery, tak niziutko, że zagłuszały wszystko.
Naszej grupy nie wpuszczono wtedy do Klasztoru główną drogą, czyli Alejami Najświętszej Marii Panny. Szliśmy z boku, od strony kościoła Świętej Barbary. Śpiewaliśmy "Pieśń Konfederatów Barskich" :

"Nigdy z królami nie będziem w aliansach
Nigdy przed mocą nie ugniemy szyi."

Pełno było milicji i zomo. Wszędzie stały ich motory. Na chodniku zomowiec, w białym kasku i białych rękawiczkach, regulował ruch pielgrzymów. Koleżanka podbiegła do niego i wręczyła mu bukiet kwiatów. Popatrzył wściekły ale nic nie zrobił.

Szliśmy w skwarze i w deszczu i podczas burzy.
Każdy miał przy sobie chlebak a w nim blaszany, półlitrowy garnuszek, jakąś kanapkę, bidon z kawą albo z wodą, podręczne leki i płaszcz przeciwdeszczowy. Swetry zawiązywało się wokół bioder. Na głowie albo chustka, albo czapka, albo kapelusz. Zdobycie pielgrzymkowego stroju to był wtedy nie lada wyczyn. Buty - wiadomo ale skąd zdobyć 9 podkoszulków ???. Podkoszulek bawełniany to wówczas był rarytas. O skarpetach nawet nie mówię. Rajstopy dostawało się na Dzień Kobiet ale skarpety ! ja miałam młodszego braciszka no i tatusia. Obydwu doszczętnie obdarłam i z podkoszulków i ze skarpet. Coś tam na podkoszulki naszyłam i było. Spódnice miałam niestety tylko satynowe, w kwiatki. Dzisiaj pewnie żadna dziewczyna tak by się nie wybrała.

Idziemy przez las. Chwile na refleksję , na modlitwę.
O czym myślę ? Przepraszam ... dziękuję ... proszę ...


... Matko, która nas znasz,  z dziećmi swymi bądź
Na drogach nam nadzieją świeć, z Synem swym, z nami idź


A teraz opowiem
jak wyglądał przeciętny dzień na pielgrzymce.

Pobudka o piątej albo o szóstej.
Składanie namiotów i bieg do kuchni polowej, z bidonem, po kawę. Każdy pielgrzym mógł dostać czarną kawę zbożową, bez cukru. Prowiant mieliśmy własny. Nasza mała studencka grupka żywiła się zawsze wspólnie. To były niestety czasy, kiedy jedzonka w sklepach nie było. Cudem zdobywaliśmy puszki konserwy "turystycznej".
No - pycha !!!. Każdy z nas miał po 9 konserw, identycznych. Wrzuciliśmy je do jednego wora, do tego ktoś przezornie miał kilka cebul a ktoś inny trochę cukru i wszystko. Dziewczyny robiły śniadanie a chłopcy taszczyli nasze bagaże na żuka. Oczywiście my zawsze byliśmy grupa pościgowa. Dziesięć minut spania dłużej a potem pędem przez kilka grup do naszej. Chlebaki nam podskakiwały, przywiązane garnuszki też a pielgrzymi z sąsiednich grup takim ofermom jak my, bili brawo.



ooo - to właśnie niedobitki
Docierają z pola namiotowego do ostatniej grupy.

Zwykle było 6 etapów. Szliśmy ze śpiewem. Różne to były piosenki i pielgrzymkowe i całkiem świeckie. Niewielkie fragmenty trasy wiodły szosami, przeważnie szło się przez lasy. polnymi drogami
Kiedyś, przez dziewięć dni żar lał się z nieba, całkiem jak teraz. Etap przez piaski, tak zwaną pustynię, pokonywaliśny z ustami zasłoniętymi chustami. Ludzie wynosili na drogę wiadra z wodą do picia. Wtedy powstało nasze pielgrzymkowe powiedzenie "ani cienia bożego"

Innego roku przez dziewięć dni lało niemiłosiernie.


Kałuże, jak kałuże, ale rozdeptane przez kilkadziesiąt tysięcy pielgrzymów to już tragedia, no i ślizgawka.
Zgadnijcie komu się przytrafiła jazda figurowa ? No oczywiście że byłam to ja.! Ciapnęłam siedzeniem w sam środek kałuży. I chociaż pielgrzymka pokutna to ja ze śmiechu nie miałam siły wstać i siedziałam w błotku aż mili braciszkowie mnie wyciągnęli.

Idąc w tak wielkiej grupie nie używa się parasoli. Wieczorem, na bazie, wszystko ma się mokre od butów aż po gumę od majtek. Jedyna rada połączyć się w trójeczki ze wspólnymi plecakami. a w nich wspólne bardzo mokre, średnio mokre i suche. Ej - kiedyś w deszczu jeden namiot spłynął. Nocowaliśmy w drugim, na siedząca. osiem osób w trójce, jak te śledzie.


... Królowo ognisk rodzinnych przyjdź i drogę wskaż
Królowo Matko Kościoła do Syna swego nas prowadź


Przystanki po drodze. Ufff - pełnia szczęścia.
Nareszcie można nogi rozprostować, zdjąć buty i skarpety, wyjąć z chlebaka zdobyczne kanapki.





Jedliście kiedyś zupę z gwiazdami ?

Wspaniale smakuje. Jechała z nami kuchnia polowa. W wielkich kotłach gotowali zupę dla wszystkich. Czy ktoś pamięta z dawnych czasów zupę ogonową z torebki ? to właśnie było "takie coś" W środku pływał drobny makaronik w kształcie gwiazdek z dziurkami. Apetyty tak nam dopisywały, że te gwiazdy wydawały się najwspanialszym rarytasem. Każdy dostawał zupę do blaszanego kubka. Po obiedzie kubek wycierało się trawą. Przydawał się w czasie drogi, gdy mieszkańcy wynosili nam wiadra z kompotem.
Dzielili się z nami czym mieli. Przed domami ustawione były często stoły a na nich kanapki, kiszone ogórki, owoce, czasem nawet ciasto.



Przystanki w deszczu . Odpoczynek w zbożu.
Brrrr - zimno i wszystko mokre. Po co mi ta chustka na głowie ? chyba, żeby nie straszyć pielgrzymkową fryzurą.

Po drugiej stronie drogi, w zbożu stoją snopki. Pod snopkami przysiedli pielgrzymi. To spowiedź. Spokój, wystarczająco dużo czasu na rozmowę, na zastanowienie , na refleksję nawet na wspólne zmierzenie się z problemem ... Bardzo wielu pielgrzymów wybierało ten rodzaj spowiedzi. Księża szli też często za grupami, można było podejść i odbyć spowiedź w drodze. Nikt nie przeszkadzał.



... Co jest najważniejsze, co jest najpiękniejsze
co prawdziwe, jedyne, największe, za co warto życie dać

Msza Święta polowa.
Najważniejsza część pielgrzymkowego dnia.. Za każdym razem głębokie przeżycie. To były zupełnie inne Msze. Wśród drzew, na polach. Jedna szczególna. Odprawiana o czwartej nad ranem. Nigdy nie zapomnę ołtarza i słońca, które wschodziło w czasie Przeistoczenia.




Mstów - pod samą Częstochową.
Msza na rozległych łąkach, nad wodą.
Najpierw rozbijamy namioty, przebieramy się i podobni do ludzi idziemy. Już możemy powiedzieć, że doszliśmy. Częstochowa na wyciągnięcie ręki. Docieramy do celu.

Jak dobrze, że wody będzie pod dostatkiem.
Czasami, niestety, wody bardzo brakuje. Pamiętam takie dni, kiedy nie było w czym umyć nóg. Strach się przyznać ale myliśmy nogi w czarnej kawie. Biedni chłopcy tego dnia do golenia też kawy używać musieli.
Jak mus, to mus.



I tak bywało, niestety.
Zwłaszcza w duszne i upalne dni.

Szczęściem służby medyczne dobrze działały. Po krótkich pobytach w punkcie medycznym delikwenci wracali na trasę. Czasem ktoś słabszy przejechał etap albo i cały dzień odpoczywał na bazie.
Od razu wyjaśniam - na tym zdjęciu to nie ja padłam.

Ja na kilku pielgrzymkach pełniłam rolę siostry medycznej..



Tutaj dopiero się przyuczam.

Naszą sanitariuszką była siostra zakonna Józefa. Fantastyczna siostra , taka "męska" odporna na wszystkie trudy. Właściwie nie ma co się dziwić bo to siostra ze szpitala, instrumentariuszka z chirurgii. "Operowała" brata przewodnika aż miło ! Brat porządkowy musiał go trzymać, żeby wrzasku nie było.
Rok później wyruszyłam uzbrojona w igły, strzykawki, rękawiczki , gaziki, bandaże i inne takie okropieństwa. Do dzisiaj pamiętam pigmentum castellani. A rapacholin jest dobry na wszystko, nawet na pielgrzymkową depresję, zwłaszcza dla maruderów z grup pościgowych.



Grupa pościgowa

czyli silna grupa pod wezwaniem, czyli my dziewczyny. No, tym razem padłyśmy nie na żarty. Usiadłyśmy sobie w rowie i postanowiłyśmy umrzeć ze zmęczenia. Niestety, zaprzyjażniony brat porządkowy wrednie doniósł bratu przewodnikowi czyli księdzu . No i ksiądz doholował nas, znaczy, czarne owce, do reszty stada.
Popatrzcie na moje nogi. Zamiast ślicznych białych tenisówek mam pożyczone od kolegi męskie sandały, 5 numerów za duże. Nogi mam włożone do plastikowych woreczków bo tego dnia lało. No szyk paryski.

Wieczór zapada, grupy pielgrzymkowe zbliżają się na nocleg do bazy.



... Zapada zmrok, już świat ukołysany, 
znów jeden dzień odfrunął nam jak ptak
Panience swej piosenkę na dobranoc, 
zaśpiewać chciej w ostatnią chwilę dnia

Wszystkie grupy tradycyjnie śpiewają tę samą piosenkę, po cichu nazywamy ją "pościelówą"  Nam dobrze, bo już doszliśmy. Namioty nieco pływają ale co tam ! jakoś dało się rozbić. Zresztą czy mokro od góry, czy od dołu to i tak chyba już wszystko jedno.

Jutro Górka Przeprośna.
Każdy z nas weźmie ze sobą kamień symbolizujący to, co obciąża nasze sumienia. Poniesiemy te kamienie na samą górę.
A na górze święto - wszyscy sobie dziękują, przepraszamy się za psikusy i takie tam różne, co po drodze.
Na górce przewodnicy fruwają.




To zdjęcie grupy franciszkańskiej.

W naszej grupie brat przewodnik co roku też tak fruwał.
Gorzej było z siostrą Józefą. Poooofrunęła a potem łuuuup o ziemię!!! Gapy nie złapały ! Wcale się na gapy nie obraziła. Śmiechu było co niemiara i co roku wspomnienie "upadku".



... Z modlitwą i pieśnią idziemy
do miejsca świętego na ziemi
do Matki Najdroższej, by hołd oddać Jej
i złożyć u stóp Jej serce swe 

W tym roku też młodzi idą ... Warszawska Pielgrzymka po raz 302 a Wrocławska po raz 33. Jest zupełnie inaczej. Nie ma problemu z jedzeniem, nie na problemu z ubraniem. Jest wolność, nikt nikogo nie śledzi, nie donosi, gdzie trzeba. Za uczestnictwo nie płaci się stanowiskiem ani karierą. Wszystko jest bardziej dograne, usprawnione. Jest nawet telewizja i wspaniałe cyfrowe fotografie.
Czy jest łatwiej ? nie wiem.  Trzeba przecież siebie pokonać, własną słabość. Jest inaczej ale sens i cel pozostał ten sam.

I pomyśleć - jak dawno temu temu ja byłam młoda ...
eeech - tak bym zjadła garnuszek zupy z gwiazdami


z przyjemnością polecam - Malina M*

jeśli podobał Ci się ten wpis
to wejdź     i zagłosuj

47 komentarzy:

  1. Piękne wspomnienia, naprawdę czyta się z zapartym tchem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marzatelko - bardzo często wracam do tych wspomnień

      Usuń
  2. Witaj Aniu!Twoja opowieśc o pielgrzymkach w których brałaś udział to wprost coś wspanialego.To przyczynek do historii pieszych pielgrzymek do naszej Pani Jasnogórskiej.Wszystko pieknie udokumentowane,wspaniale zdjęcia.Tak masz rację my już tylko możemy marzyć o takich pielgrzymkach,ale bardzo dobrze,ze zechciałaś się takimi wspomnieniami podzielić z nami,bo kazdy przy tej okazji przypomina swoja drogę do miejsca kultu naszej Panienki Jasnogorskiej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Halinko - każdy ma swoje drogi ... teraz młodzi idą innymi a ja wspominam swoje

      Usuń
  3. Przeczytałem, polecam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Romanie - bardzo dziękuję :-)
      ech - ta nasza młodość ...

      Usuń
  4. Świetny tekst! Zrozumie każdy, wierzący czy nie, chodzący na pielgrzymki, czy nie! Masz wspomnienia Malinko. Powinnaś lekarką zostać, nie architektem.
    Na poważnie. Doskonale napisane wspomnienia tamtych czasów. Przed oczami miałam wszytko o czym napisałaś. Pamiętam tamte lata "niczego" w sklepach i śledzenia każdego. Czasy zakłamania i bezinteresownej nienawiści, do inaczej myślących.
    Pielgrzymki były potrzebne ludziom, były nadzieją na zmiany , nadzieją dla tych, którzy mimo wszystko wierzyli!
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a wqiesz Ewciu - jak skończyłam swoje studia, zanim jeszcze wciągnęły mnie zabytki marzyłam by pójść na drugie i zostać chirurgiem. Ej - na pracę dyplomową wybrałam sobie temat "klinika chirurgiczna" marzyło mi się by w przyszłości operować w zaprojektowanej przez siebie sali operacyjnej. Jk możesz się domyśleć udała mi się tylko część marzenia - zaprojektowałam salę operacyjną

      Usuń
    2. Część, to zawsze więcej niż nic ;)))

      Usuń
  5. Ech młodości - rozwijasz skrzydła, obyś w blasku w wyżyny śmigła.
    pozdrawiam*

    OdpowiedzUsuń
  6. Eeech,Malinko..Napisałem się jak jaki głupi..Wcięło! Nie pierwszy raz zresztą..Papież Franciszek to jest Twoje odzwierciedlenie poglądów,moje też,zresztą,chociaż ateistą jestem. Niech żyje Malinka!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. m-16 ja faktrycznie jestem franciszkowatej maści ... zawsze byłam :-)

      Usuń
  7. Pięknie bardzo i odrobinę straszno... Ale pewnie do wszystkiego można się było przyzwyczaić (obcowania z "fałszywymi pielgrzymami" - mieli przyjemną robotę, może dostawali za to jeszcze dodatkową gotówkę za "wczasy pod gruszą" ;-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz - czsem się bałam , nie da się ukryć.
      a czasami to sobie myślałam - a dobrze wam tak, mokniecie, ani cienia bożego, pustynia - my to przynajmnie wiemy po co a wy ?

      Usuń
  8. Witaj Haniu!
    Zawsze podziwiałem tych, co idą w pielgrzymce do Częstochowy. Mnie jakoś ominęła łaska wiary i nie ciagnęło mnie na takie pielgrzymowanie.
    Fajna opowieść i te zdjęcia czrno-białe Druhem pewnie robione. Teraz i buty wygodniejsze i aparaty lepsze. Idzie świat do przodu.
    Pozdrawiam serdecznie.
    Michał

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak Michałku - świat idzie do przodu ale czasem ludzie się cofają.
      A wiesz - nie pamiętam co to był za aparat, zwłaszcza, że był wspólny, czyli księdza. Targaliśmy to ze sobą i każdy mógł robić zdjęcia, oprócz księdza bo ten miał inne całkiem zajęcia . Stądd na niektórych zdjęciach jestem ja a niektóre ja robiłam. To chyba był Druh albo Zorka, jakiś taki zwyczajny.

      Usuń
  9. Bardzo ciekawe wspomnienia.
    Pozdrawiam cieplutko:)))

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam Malinko. Tak się zastanawiam, co się stało z nami Polakami?
    Na przełomie lutego/marca 1982 r. ubrano mnie w mundur, i razem z jednym księdzem, oraz majorem SB wizytowaliśmy te areszty i zakłady karne, gdzie internowani opozycjoniści podnosili bunt. Ksiądz był od spowiedzi, ja (jako bezpartyjny) miałem być zwornikiem na linii internowani-władza, a SB-ek miał pilnować linii programowej WRON-y. Jeździliśmy po całej Polsce, i czasami nawet nie zdążyliśmy się przebrać, ale osadzeni rozmawiali z nami o najważniejszych sprawach, bo wiedzieli, że traktujemy ich poważnie. Nie rozmawiali natomiast ze strażnikami i milicją.
    Piszę o tym, bo dzisiaj by to było niemożliwe, straciliśmy zaufanie do siebie, nawet we własnym środowisku, ale wtedy w tym nietypowym gronie też czuliśmy się jak na pielgrzymce.
    To dobrze, że przypominasz tamte czasy, bo nie wszystko było takie jak nam się wciska w ramach propagandy.
    Zupę z gwiazdami pamiętam, nawet smaczna była, tylko te gwiazdki coś twardawe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polacy będą zawsze jacy tacy. Tylko te głupowate,PiS -owate muszą to,panie tego owego ,uwzzględnić.compri?

      Usuń
    2. Andrzeju faktycznie pamięć o tamtych czasach niektórzy wykoślawiają i kreują świat jaki by sobie życzyli, że wtedy był. A był jaki był. Pewnie z zainteresowaniem poczytałbyś wspomnienia Tomka, u mnie w ulubionych "przedśpiew".
      Tomek był internowany w Uhercach, bardzo przejmujące i prawdziwe są Jego opowieści

      Usuń
  11. Ilez to minęło, ze z dawnego "sacrum" zrobiło się "profanum"
    Dawniej,dobrowolnie,z potrzeby serca, czy religijności.
    Dzis "pielgrzymuje" też, / w formacjach zwartych/wojsko Żandarmeria,Policja,Celnicy i Straż Graniczna ect ect podobne im formacje mundurowe.
    A za nimi ciągnie się ,cała karawana zaplecza logistycznego, co to wiezie kuchnie polowe,stołówki,natryski,namioty sypialnie nawet zaplecze medyczne.
    Maluczko maluczko a "pielgrzymować" będą więźniowie zakładów karnych,co to się zresocjalizowali lub "maja zamiar"obok nieodzownych dla tej grupy społecznej"klawiszy"
    Bo jak na razie "klawisze" chodzą "sami"
    Pielgrzymują tez i politycy, tyle ze "o zorganizowanych a pieszych" grupach,polityków "ani widu ani słychu".
    Natomiast jest "że pielgrzymują"
    Tak to spontaniczny,"odruch serc" i "duchowa potrzeba" przeobraziła się..
    W co..?
    Blichtr i wygodnictwo
    Religijność na pokaz i rozkaz.Obawę by się nie narazić przełożonemu,któremu "własny kapelan" powiedział."Wicie rozumicie" ale na "pielgrzymkę" musicie dać to i to a żołnierzy/policjantów, itp/ dacie tylu i tylu.
    Tak to "do błękitnego ogródka wspomnień" wrzuciłem łyżkę dziegciu z nadzieja, ze się wreszcie,przestana wygłupiać, w manifestowaniu i na pokaz, religijności.
    Bo przecież "będąc mundurowym"można ściągnąwszy mundur, przyłączyć się do idących cywilów,korzystać z dobroci i gościnności gospodarzy i przeżywać to co "przeżywają cywile"
    No tak, ale jak odrzucić wygody, ja wtopić się w bezimienny tłum?
    Jak pokazać się przełożonym?
    A przeżycia religijne.Oj tam oj tam przecież nie o to nam chodzi,tak jak i rożnej maści "kapelanom" co to wystawiają "pielgrzymki mundurowe"
    By potem zameldować przełożonym "zadanie wykonane, było tyle a tylu"
    Religijność nam "spsiała" czy "dziś prawdziwych pielgrzymów już nie ma"
    Pisze to któremu taka "spontanicznie zorganizowana, kolumna pielgrzymkowa" blokowała przez długie godziny drogę pod Piotrkowem Trybunalskim.
    A głosy kierowców na temat "takiej pielgrzymki" i takich"pielgrzymów"nie były niestety słowami "miłości,poparcia,podziwu"
    Takie to moje nowoczesne i współczesne spojrzenie na "pielgrzymkę" i "pielgrzymami"
    A ci z "dawnej szkoły" przemykają się pewnie bocznymi drogami z dala od dróg 'szybkiego ruchu" i samochodów.Bez tego "zaplecza logistycznego"
    I zastanawiam się "ja grzeszny" co było gorsze, wtedy, te "z nakazu dołączone" do pielgrzymki grupki UB - kow.czy dziś, te masy mundurowych"pielgrzymujących na rozkaz" by wskazać i wykazać jaki to mamy naród religijny.
    Bog ,jak na razie milczy a diabły, chichoczą
    Czekam na 'czas opamiętania"
    Ale czy taki nadejdzie w epoce Terlikowskich co to "tłumaczą"Papieża?na swoje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiesz Wiesiu nie chcę ich oceniać bo każdy sam wie po co idzie ale muszę Ci powiedzieć, że jak widzę polityka na pielgrzymce a za nim zachwycone kamery i dziennikarze jojczący jaki on biedny to mi się coś robi. Według mnie wiara to ostatnia rzecz do robienia cyrku, chwalenia się czy zdobywania elektoratu. Jak spokojna jestem to ekscesy polityków zwłaszcza na Jasnej górze wściekają mnie na maxa. A poza tym to miejsce wszystkich a nie tylko "prawdziwych" Bo kto wie, kto tam na prawdę jest prawdziwy. Wiara tyle jest warta ile można dla niej poświęcić. Wyznanie wiary to wtedy gdy coś ewentualnie grozi (choćby wyśmianie) jeśli z wyznania mamy profit to raczej na handelek wygląda, przynajmniej dla mnie. Na pielgrzymkach uczyłam się tolerancji, nie w stosunku do niezbyt wierzących czy ateistów, bo tego uczyć się nie musiałam szli z nami i to byli moi koledzy. Tam uczyłam się innego rodzaju tolerancji - jak to młodzi chcieliśmy się zemścić na naszym esbeku ale wtedy ksiądz powiedział - zostawcie, wiemy z czym idzie ale nie wiemy z czym dojdzie , on też nie wie. Każdy ma swoją drogę

      Usuń
    2. Malina M13 sierpnia 2013 14:50
      Pełna zgoda Tylko ktoś a w moim mniemaniu "gospodarze" powinni powiedzieć dość.Bo to się kłoci z naukami Jezusa.
      A tu napuszczanie/i to na zgromadzeniu "pielgrzymów"/ jednych na drugich,Rydzyk reklamuje swoje biznesy,a politycy w tym wypadku Kaczyński.przemawiają.A dorodne "polskie matrony"okładają zyrnaliste "bo nie ma akredytacji jedynego a słusznego" przy milczącym przyzwoleniu Rydzyka i reszty tam "przytomnego" duchowieństwa.
      Co to ma wspólnego z wiarą ?.Gdzie się podziało tamte?
      Jak można nazwać "pielgrzymka" gdy "pielgrzym" idzie "na rozkaz" a państwo do tego zapewnia mu logistykę.
      czy "organizatorzy" tego nie widza Czy nie chcą widzieć.Czy uznają nas za durniów.
      Pozostaje tylko porównanie gdy głoszono "Cały naród z Partią"a opierano się minn na ilości "manifestantów w dniu 1 -go Maja"
      To jakiś masowy obłęd i nie widzę siły która by powiedziała dosyć.
      Przestańcie się wygłupiać Bo nie o ilość tu chodzi, ale o jakość.
      A ci co widza i mówią /wewnątrz tej korporacji,bo to już nie "kosciół"/ albo ida "na zasłużone emerytury"albo nakazuje milczenie.
      Szaleństwo po prostu I kiedy to się skończy ?

      Usuń
  12. I jak Cię nie kochać Haniu??? Przywołałaś i moje cudne wspomnienia z pielgrzymkowych szlaków...Szłam pieszo na Jasna Górę sześc razy...Dwa razy z Krakowa i cztery z Tarnowa...Zaczynałam jeszcze w "medyku", a później już szłam dumnie w grupie służby zdrowia...Tak na prawdę nie da się wyrazić słowami wszystkich emocji, które wtedy nam towarzyszyły...Nie straszne były burze...ubłocone i obolałe nogi...nie straszne upały i noclegi na sianie, gdzie grasowały stada myszek...nie straszne kilometry i pobudka z pierwszymi promyczkami słońca...Najbardziej lubiłam wieczorne apele,które przeciągały się do późnych godzin nocnych, urozmaicane śpiewem i grą na gitarach...Miejscowi ludzie zawsze tłumnie się do nas przyłączyli i razem z nami śpiewali przepiękne maryjne pieśni...Wszyscy byli bardzo gościnni i częstowali nas , czym tylko mogli...zapraszali na noclegi do domów...Narodziło się wówczas wiele przepięknych przyjaźni, które trwają do dziś...W pielgrzymkach nie biorę już udziału...zdrówko nie pozwala...ale tak często jak mogę, jeżdżę w okresie pielgrzymkowym do mamy,która zawsze otwiera dom dla jasnogórskich wędrowców:):):)
    Dziękuje Ci raz jeszcze,Haniu za ten szczególnie mi bliski wpis...Pozdrawiam serdecznie i ogromu zdrówka życzę:):):) Bożena

    OdpowiedzUsuń
  13. mam za sob a Haniu 15 pielgrzymek w pocie, w deszczu, w zimnie i upale.Wszystkie niezapomniane,bogate w w przeżycia duchowe, ubogacające .Dzięki za to ich przypomnienie. Pozdrawiam, Tomasz

    OdpowiedzUsuń
  14. Pani blog to jak inny świat na tle wszystkich innych.
    Zaznaczam, że nie jestem zbyt religijna , nie byłam na pielgrzymkach, ale z przyjemnościa czytam Pani wspomnienie.
    Takie ulotne, nie nachalne - wbrew wszystkiemu co było w tamtych czasach, jedno było na pewno lepsze: więcej ludzi łączyło niż dzieliło.
    Na pewno byla milicja, ZOMO, ale nawet wśród nich bylo więcej życzliwości. I tego mi w obecnym świecie bardzo brakuje: zwykłej ludzkiej zyczliwości do drugigo człowieka, czy to wierżacego czy tez nie.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. Moja mama próbowała we mnie zaszczepić pielgrzymowanie, niestety nie udało się. Podziwiam jednak pielgrzymów. Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  16. Haniu - nie brałem udziału w pielgrzymkach. Czasem jakiś spływ którego pionierski klimat niewiele odbiegał od opisywanego przez Ciebie.
    Jednak jedno jest pewne - wtedy wszystko było prawdziwe. A dzisiaj?............

    Może się mylę? Może to dlatego, że wtedy wszystko przeżywało się "pierwszy raz"? A może po prostu się zestarzałem?

    OdpowiedzUsuń
  17. Przeczytałem z wielkim zainteresowaniem. To jest dobrze udokumentowane świadectwo czasu i własnego poświęcenia w drodze do celu. Tego geograficznego i duchowego. Wśród komentarzy jest tak dużo najwyższych ocen i podobnych Twojemu świadectw, że trudno coś oryginalnego dodać. Dziękuję za "cynk i link", dzięki którym mogłem coś odkryć i przeżyć.
    Pozdrawiam serdecznie
    Tatul

    OdpowiedzUsuń
  18. Haniu nigdy nie byłam na Pielgrzymce .Ale podziwiam wszystkich za upór ,odwagę i chęci..Rozumiem ,że każdego kierowała wiara i miłość do Boga.Każdy szedł w jakiejś sprawie ,by poprosić ,przeprosić ,by pomodlić się za kogoś lub siebie...Taka pielgrzymka pokazuje innym ,że człowiek poświęca się dla sprawy Boga.Ma potrzebę uczestniczenia w takiej drodze.Ja nie miałam tyle odwagi.Nie żałuję ,bo nie czułam się na siłach.Chociaż wiem ,że w tłumie inaczej droga wygląda::)) Ale chyba bym nie dała rady ...Wpadłam na chwilkę ,ale obolała jestem ,posiniaczona::))Palce poobijane...kolano sine ,cała ręka sina ,ale wszystko ok .Nic nie złamane::))Miałam szczęście Matka Fatimka czuwa nade mną::))Bardzo mi pomaga::))Tylko u Ciebie zawitam,bo nie mam siły na więcej Pozdrawiam cieplutko i pozdrawiam milusińskich::)))Fajne fotki i świetny wpis::))

    OdpowiedzUsuń
  19. Szanowna MalinoM - pożarłam Twój blog za jednym posiedzeniem :))) Bardzo mi się u Ciebie podoba, najbardziej urzekło mnie to z jaką miłością opowiadasz o Swojej pracy.
    Co do pielgrzymek - wiele za mną... teraz już kolana nie działają jak trzeba, czas nadszadł by przystopować,
    ...a młodzi chodzą i są tacy sami jak my w ich wieku,...piękni,...weseli,...czasem rozbrykani,...każdy niesie swoje intencje, dla większości z nich jest to czas zmagania się z własnymi słabościami,czas który zawsze jest niezapomniany, do którego zawsze miło powrócić. Moje dzieci wędrują od ładnych kilku lat, nigdy nikt ich nie namawia - jakoś już tak jest... (i niech tak zostanie)
    Pozdrawiam serdecznie GrosikM

    OdpowiedzUsuń
  20. No i co Wy na to.
    " Bp Henryk Tomasik podczas mszy we Mstowie koło Częstochowy błogosławił uczestników 35. Pieszej Pielgrzymki.... krzyżem, który przed kilkoma dniami ............został zdjęty ze ściany Komendy Miejskiej Policji w Radomiu.
    W homilii bp Tomasik powiedział, że "z bólem patrzymy na przejawy obecnej walki z krzyżem w naszej ojczyźnie". Z niepokojem przyjął też informacje o wydarzeniach, które dokonały się na terenie Komendy Miejskiej Policji w Radomiu.

    OdpowiedzUsuń
  21. To ja Agatuszka jak Pani pamięta wróciłam na trochę do was z blogowaniem zapraszam.

    http://agata38.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  22. Witaj Haniu...Piękny opis pielgrzymkowy.Nigdy nie byłam na pielgrzymce...ze względów zdrowotnych,ale nie tylko...wiarę postrzegam jako coś najbardziej intymnego...nie wiem jak to wyrazić..sama ze sobą i ze wszystkim co chcę Bogu powiedzieć w modlitwie ...Haniu masz piękne wspomnienia ..Na pewno było dużo duchowości ,ale też bardzo wiele z przygody młodych we wspólnocie..Dzisiaj ,to komercja,,może krzywdzę ludzi,ale wygląda to teraz trochę jak ci kupcy w świątyni..najgorsze dla mnie jest to,że Jasna Góra staje się takim kupcem ze swoimi politycznymi spektaklami...Pozdrawiam Cię Haniu serdecznie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zofiu,Papież Franciszek naszą gwiazdą.To ja mowię,jako ateista. Lecz humanista..

      Usuń
  23. Haneczko,twoja wiara jest szczera. Na farzuszy mam ząb,ale Twoja jest szczera..

    OdpowiedzUsuń
  24. Piękne wspomnienia, wspaniale zilustrowane zdjęciami... Chylę czoła, Haniu, za szczerą wiarę! Żeby więcej ludzi było tak wierzących jak Ty, to ten świat z pewnością lepiej by wyglądał.
    Ja nigdy na pielgrzymce nie byłam, bo też nigdy nie odczuwałam takiej potrzeby, ale atmosferę na niej panującą znałam z opowiadań moich Siostrzyczek. One często bywały. Pielgrzymowały najczęściej z Opola.
    Pozdrawiam serdecznie oraz dziękuję za bardzo miłą wizytę i słówka uznania dla "mojej Archangelicy"! Halszka

    OdpowiedzUsuń
  25. Moze nie w tym i nie tu. ?
    Ale aby tamte "moje pisanie" nie było "gołosłowne"Czasami warto wiedziec
    Szanowna Pani Marszałek! Odpowiadając na interpelację pana posła Andrzeja Rozenka w sprawie kosztów zorganizowania w dniach 5-14 sierpnia 2012 r. pieszej pielgrzymki żołnierzy na Jasną Górę (SPS-023-7761/12), uprzejmie proszę o przyjęcie następujących wyjaśnień.
    Suma wydatków poniesionych w związku z przedmiotową kwestią wynosi 439 567,62 zł, w tym:
    1) koszty rzeczowe:
    - koszty związane z żywieniem żołnierzy - 70 818 zł;
    - koszty wyżywienia delegacji zagranicznych - 24 797 zł;
    - koszty MPS - 280 116,62 zł;
    2) usługi:
    - koszty związane z wywozem nieczystości i odpadów komunalnych - 1972 zł;
    - koszty usług pralniczych (pranie koców i pościeli po zakończeniu pielgrzymki) - 7287 zł;
    - koszty opłat związanych z umowami zlecenia dla kucharzy - 15 600 zł;
    - koszty związane z obsługą toi toi - 38 977 zł.
    Przy kalkulacji nie uwzględniono kosztów eksploatacji sprzętu wojskowego i pracy kierowców pojazdów, które i tak zostałyby poniesione w czasie realizacji codziennych obowiązków służbowych.
    Przedstawiając powyższe wyjaśnienia, pozostaję w przekonaniu, że uzna je Pani Marszałek za wystarczające.
    Z poważaniem
    Sekretarz stanu
    Czesław Mroczek
    Warszawa, dnia 13 września 2012 r.

    OdpowiedzUsuń
  26. szkoda, że pan Rozenek nie wniósł interpelacji na temat kosztów jakie trzeba było ponieść by zabezpieczyć Paradę Równości
    jak szleć to szleć jak rozliczać to na całego, jak ich to i nas - czyż nie ?

    OdpowiedzUsuń
  27. Oj z tym"porównaniem" toś chyba przesadziła.Bo jak porównać "sacrum" z "profanum"
    Tu "głoszą" jest nas dużo, cały naród. itp itd a cichaczem napędzają frekwencje, dawnym stylem.
    Jak w pochodach 1 szo majowych.
    Po co się tak wygłupiać jak i tak wyjdzie.Ze to na rozkaz, ze z "dobrowolnego przymusu"
    A nie lepiej tak jak "drzewiej bywało".Dobrowolnie,"z przygodami"ze szczerego serca.
    Ta druga "parada" bo nie pielgrzymka, jednak była bardziej 'dobrowolna" i ryzykowna, bo łatwo można się było spotkać ze "szczerym entuzjazmem" oglądających.
    Wiec aby to nie przerodziło się w burdy uliczne,w naszym przecież interesie, zabezpieczano, tą paradę.
    Jednak widać, iż nie możesz jeszcze wyzbyć się "wzajemnych rozliczeń"
    .My oni.Nasze, ich koszta.
    A "prawda leży gdzie indziej.W hipokryzji i zakłamaniu tych co z racji swych "urzędów" winni mówić "ludowi swemu prawdę"
    A powiadają "prawda nas wyzwoli"sami tej "prawdy"unikają jak ognia.
    Ja chciałem tylko /i tu się usprawiedliwiam/ pokazać, ze dziś to nie tamto,i ze "dziś" dla jakichś swych celów "sacrum" przemieniono w "profanum"
    Komu to potrzebne, by tamtą "jakość" przemienić w wątpliwej wartości "ilość"
    A chciałbym byś wiedziała,byś tak ja protestowała.Bo "skutki" tego jak widać są nie najlepsze, a będą jeszcze gorsze.
    Bo juz nic i nigdzie nie da się zamieść schować pod dywan.
    Ktoś zawsze róg tego "dywanu" podniesie.

    OdpowiedzUsuń
  28. Przeczytałam z uwagą tekst i komentarze. Bogata i udokumentowana relacja napisana z temperamentem... bardzo dobrze się czyta. taka była kiedyś rzeczywistość pielgrzymkowa. Niestety nie mogę pochwalić się pielgrzymkowym stażem. Raczej nie nadawałam się do tego, przy tym dość wcześnie wyszłam za mąż i opiekowałam się dziećmi... To był inny rodzaj pielgrzymowania. Ale odprowadzałam swoich synów, gdy szli na pielgrzymki i przyjmowałam gości pielgrzymkowych...Masz wspaniałe doświadczenia Haniu. Pozdrawiam - Krystyna

    OdpowiedzUsuń
  29. Super reportaż:):)
    Zupa z gwiazdami...ach jaki ma smak!!!!!!!!!!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  30. Aniu już kiedyś opisałaś swoje pielgrzymki ,pięknie wspominałaś to co tu przeczytałam.Trzeba naprawdę mieć silny charakter ,mocne zaangażowanie .Oczywiście wiara i miłość do Boga.Bo każdy po coś szedł by się pomodlić.W grupie pewnie jest inaczej ,weselej ,bezpieczniej...Ja nigdy nie zdecydowałam się na taką wyprawę .Bo nie wierzyłam w siebie i bałam się, że nie dam rady.Ale podziwiam tych co doszli .Zdjęcie są urocze ,miło popatrzeć na te czasy ,bo były to dobre chwile::)Pozdrawiam cieplutko::)

    OdpowiedzUsuń
  31. Dziękuję że zostawiłaś link do tej strony u mnie. Szczerze mówiąc w pospiechu przeleciałam przez treść, ale jak tylko odjadą pielgrzymi, to tu wrócę jeszcze...
    chylę czoła przed Twoim pielgrzymowaniem; twarda sztuka z Ciebie, zaprawiona w maszerowaniu :) ja zawsze byłam wątłego zdrowia i na tak dalekie wędrówki nie mogłam sobie pozwolić;
    pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń