czyli wywiad ze mną
A CO ?!
Wirtualna ze mnie małpa ? na to wychodzi, ale pomijając małpy opublikuję tu sobie wywiad, który swego czasu przeprowadził ze mną (tu aż pękam z dumy !!) nasz sympatyczny blogowy kolega Klaterek, czyli Art Klater, czyli Andrzej Skupiński, dziennikarz, aktor, satyryk. Literat znakomity, literacką profesję, słowami Naruszewicza, tak oto malujący :
"Ostatnie-to rzemiosło, co prócz sławy kęsa,
Nic nie daje autorom ni chleba, ni mięsa
I żyć każe sposobem prawdziwie uczonem:
Wodę łykać, a wiatrem żyć z chamaleonem."
I żyć każe sposobem prawdziwie uczonem:
Wodę łykać, a wiatrem żyć z chamaleonem."
warto tam bywać !
*
*
WYWIAD
Sądzę, że obecny tu Szanowny Komentariat da się wpuścić w maliny, tak jak to szczęśliwie zdarzyło się staremu Klaterowi. Zatem do adremu:
1. Mój nick Art Klater to fonetyczny zapis angielskiego wyrażenia „art clutter”, co można przetłumaczyć jako „artystyczny rozgardiasz” Jaka jest geneza Twego – Malina M.?
Z moim nickiem sprawa nie jest tak prosta. Miałam aż trzy różne nicki. Pierwszy nick, jakim posługiwałam się na forach i blogach, to – "wstrętny liberał" .Taki prowokacyjnie przekorny nick. To były czasy, kiedy zaczynały wykluwać się terminy: "prawdziwy Polak", "prawdziwy katolik". A ja to niby kto?!
Pierwszy blog, na który w życiu trafiłam, to był blog Lecha Wałęsy, Nie miałam pojęcia na czym blogowanie polega, naciskałam linki osób, które tam mądrze komentowały i tak trafiłam na blogi Tomasza i Krystyny, jak się potem okazało, dwójki polonistów. To oni namówili mnie na założenie własnego bloga, zaprotestowali jednak stanowczo przeciwko wstrętnemu liberałowi, Tomasz nadał mi nick Miła Liberałka a Krystyna nick Biruta, z połączenia tych dwóch stworzyłam sobie nick Biruta M Liberałka i pod tym nickiem pisałam kilka lat.
Miałam blog w Onecie. To był taki trochę nietypowy blog, refleksje na temat życia pisane przez pryzmat historii fiołkowej świnki Violuni (emoticon) i świerszcza Waldemara.
Na tym blogu nie poruszałam tematów politycznych. Pewnego razu trafiła do mnie miła starsza Pani, starsza o kilka lat od mojej Mamy. Zaprzyjaźniłam się z Panią, bo mam sentyment do starszych ludzi. I pewnie do dziś byłabym Liberałką, gdyby Pani owa nie trafiła na polityczny blog mojej koleżanki. Wtedy zaczęła się jazda. Pani wyczytała tam, że lubię Premiera Tuska. Epitety na temat mojej inteligencji to mały pikuś, Pani zaczęła mi pisać, że ją obrażam takimi wpisami, że lubiąc premiera pluję ma jej przeszłość powstańczą , każda moja, nawet najdrobniejsza, wzmianka o PO doprowadzała Panią do pasji.
Przestraszyłam się. Nerwy w tym wieku to zabójca a czy ja nie mam dość własnych kłopotów, żeby brać na sumienie starszą osobę. Powoli przestałam pisać u siebie. Komentowania politycznego, na znajomych blogach, nie potrafiłam sobie jednak odmówić. Zmieniłam więc nick i zaczęłam świadomie robić błędy ortograficzne. Żeby trudniej było mnie rozpoznać wybrałam sobie najbardziej badziewiasty nick, jaki mi przyszedł do głowy czyli Malina a że Malin w blogosferze jak psów to dodałam sobie, do tego tortu, jeszcze dwie wisienki, czyli M i gwiazdkę - tak powstała Malina M*. Żeby uwiarygodnić postać po pewnym czasie stworzyłam nowy blog. Tytuł sam mi się narzucił - „w malinach” Blog miał być prowizorką. A że na świecie nic trwalszego od prowizorek to przyzwyczaiłam się i do nowego miejsca, i do nieszczęsnej Maliny . Po dłuższym czasie, jak już Pani zapomniała o moim istnieniu, przyznałam się wszystkim znajomym do mistyfikacji. Na blogach jestem więc teraz i Maliną i Hanią (to zdrobnienie od Anny, czyli od mojego prawdziwego imienia). Nawet, muszę przyznać, Malinę polubiłam.
Polityka to jest coś, co mnie pasjonuje i wciąga już od dosyć dawna. Jestem, jak na kobietę, bardzo rozpolitykowana. Dyskutuję na forach i na fejsie, ale bezpośrednio nie biorę udziału w politycznej działalności. Uważam, że politykę musi się uprawiać z pasją, a co za tym idzie trzeba się jej poświęcić.
Mam ważniejsze pasje, mój zawód pochłania mi wiele czasu i zapału a na dodatek jestem bardzo przywiązana do życia rodzinnego, właściwie to ono jest dla mnie najważniejsze. Nie da się pogodzić trzech rzeczy. Pogodzenie dwóch jest już rzeczą trudną a nie chcę, będąc do wszystkiego, być do niczego. Moja polityczna działalność ogranicza się tylko do pisania na politycznym blogu krótkich satyrycznych tekstów, ilustrowanych politycznym fotomontażem .
Te fotomontaże to mój konik, przypadkowo, robiąc plakat, spróbowałam zmontować coś sobie. Teraz bawi mnie kombinowanie osób, miejsc i sytuacji i dobieranie do tego odpowiednich słów. Te moje polityczne fotomontaże, puszczone w wirtualny obieg, żyją swoim życiem. To mój wkład w politykę. Myślę, że żart i śmiech to mocna broń, zwłaszcza teraz, kiedy wszelkie granice słowne zostały przekroczone. Potwarz, obelga i oszczerstwo nie robią wrażenia, ale wyśmianie chyba jeszcze tak, myślę, że im delikatniejsze tym działa mocniej. Ale może się mylę.
3. Jakie są twoje ulubione beletrystyczne lektury?
Ma być zgodnie z prawdą więc odpowiem bez owijania w modne, bawełniane ciuszki : książki do których często wracam i o których myślę w najdziwniejszych sytuacjach życiowych to: „Ania z Zielonego Wzgórza”, „Mały Książę”, "Trylogia" Henryka Sienkiewicza, to te dobrze znane, z mniej znanych to „Rapsodia Świdnicka” Władysława Jana Grabskiego i przejmująca powieść Denise Legrix, „Taka się urodziłam”. Do tej książki wracam w często, pomaga mi wziąć się w garść i bez marudzenia pójść do przodu. Uwielbiam też kryminały Agathy Christie i Joanny Chmielewskiej. A poza tym, to ja jestem pies na poezję. Mistrz Gałczyński z jednej strony a Roman Brandstaetter z drugiej. O całym środku nie powiem, bo opowieści nie skończę.
4. Czy Twoje wykształcenie i wykonywany zawód rozwijają bezpośrednio Twój niewątpliwy literacki talent?
Talent to zbyt wielkie słowo, prędzej zamiłowanie do pisania. Od małego uwielbiałam czytać, biegałam do biblioteki i znosiłam do domu, co się dało. Rodzice trochę studzili ten mój dziki zapał, bo oczy mam bardzo kiepskie … ale od czego spryt, latarka i kołdra.
W szkole nie wybrałam jednak klasy humanistycznej, poszłam do matematyczno-fizycznej, bo to matematyka była dla mnie królową nauk, zresztą jest do dzisiaj. Teoretycznie powinnam nabawić się rozdwojenia jaźni latając z kółka matematycznego, na kółko polonistyczne, zahaczając po drodze o scenę i szkolny kabaret. Chciałam zostać reżyserem teatralnym ale doszłam do wniosku, że z czym do gościa, szans nie mam. Jedynym zawodem, jaki wtedy, według mnie, łączył przedmiot humanistyczny ze ścisłym, czyli polski z matematyką, to była architektura, a że rysować i fantazjować lubiłam od dziecka to zostałam architektem. Potem jeszcze trafiła się okazja urywania z pracy, kosztem wyjazdów na uczelnię, więc dorobiłam sobie podyplomowe studium z konserwacji zabytków.
Zafascynowanie architekturą, a zwłaszcza zabytkami, przyszło dopiero kilka lat po studiach, kiedy zaczęłam samodzielnie projektować. Czy ten zawód rozwija moje zamiłowanie do pisania ? TAK - po trzykroć TAK.. Po pierwsze zabytki, zwłaszcza obcowanie ze z ludźmi, którzy konserwacją się zajmują. To zwykle pasjonaci o ogromnej wiedzy. Wyobraźcie sobie jak, współpracując ze swoim dawnym profesorem, chodzę po gotyckich piwnicach a on opowiada, opowiada, opowiada pięknym językiem. Dotykam wilgotnej, wapiennej zaprawy i widzę to, o czym mówi. Widzę ręce, które wyrabiają wielkie gotyckie, porowate cegły, widzę dłuto, które delikatnie wchodzi w kamień.
.
Architekci często myślą obrazami a potem te obrazy opisują, z czasem coraz łatwiej dobrać słowa a wtedy „odpowiednie dać rzeczy słowo” sprawia przyjemność. Kiedy pracuję nad obiektem zabytkowym zaczynam od źródeł, czyli od historii. W archiwach, u Konserwatora Zabytków, można trafić na perełki. Po drodze wyczytuję więc i odnajduję niewiarygodne materiały, które aż proszą się o opisanie. Tak sobie czasem myślę, że taka, na przykład, mumia kota, umieszczona w suficie, nad łożem pani hrabiny, godna jest opisania. Czasem myślę sobie, że tyle ciekawych rzeczy w czasie projektowania odkryło się w zabytkach, że warto komuś o tym opowiedzieć, szkoda, żeby tak w niebyt pofrunęło. Warto zainteresować ale do tego nie wystarczy zwykłe podanie faktu więc staram się wprowadzić trochę humoru. Żeby ożywić nudne wywody , muszę też kombinować określenia, którymi da się obrazowo zastąpić określenia fachowe, usiłuję, za pomocą słów, obrazek techniczny, wektorowy, zamienić w plastyczną fotografię. Czasem może się udaje. To by było po pierwsze. Po drugie, to oprócz ratowania zabytków, tworzę projekty nowych, własnych obiektów, a przy tych projektach nie tylko rysuję i liczę, również piszę i to sporo. Opis techniczny liczy zwykle dwadzieścia do trzydziestu stron. Jest pisany językiem suchym, technicznym, bardzo precyzyjnym, ale jedna strona opisu jest odmienna. Jeden z punktów nosi tytuł „opis rozwiązania projektowego” przekładając na normalny język – „co poeta miał na myśli” W tym punkcie to muszę rozwinąć wszystkie swoje umiejętności pisania, żeby przekonać do rozwiązania, muszę często karkołomne słowne figury wyczyniać, żeby pogodzić rzeczy teoretycznie nie do pogodzenia, muszę tak opisać swoje „dzieło” by konserwator zabytków nie dostał zawału, pożarnik nie miał ochoty mnie zamordować a inspektor sanitarny, na wstępie, nie wyrzucił projektu do kosza i żeby wszyscy jakoś dali się przekonać do wzajemnych ustępstw.
Uwierzcie – takie słowne lawirowanie i kombinowanie rozwija zmysł „pisarski” i z czasem „lanie wody” staje się coraz łatwiejsze. I jeszcze coś – mój zawód wymaga umiejętności sprzedania własnych koncepcji, bez tego nie da się w tym zawodzie istnieć. Pomijam przetargi, ale konkursu bez słownego roztaczania własnych wizji wygrać się nie da, innymi słowy bez „wprawek literackich” cieniutko by było.
.
I wreszcie po trzecie – mój zawód wymaga umiejętności fotografowania. Robiąc zdjęcia techniczne czasem łapię w obiektywie jakiś moment, który mnie zachwyci , potem mój zachwyt ubieram w słowa. Ja jestem wzrokowcem często myślę obrazami, moje notki zwykle są komentarzem do fotografii, rzadziej zdjęcia bywają ilustracją tekstu.
5. Czym jest dla Ciebie blogowanie (np. pasją,, odmianą życia towarzyskiego, po prostu zabawą itp.) i czego oczekujesz od swych komentatorów?
Blogowanie to, z jednej strony, odskocznia od pracy i codzienności, przeniesienie w inny świat. Kiedy tak sobie popracuję nad opisem technicznym do projektu, jak w głowie zalęgną się dziesiątki terminów technicznych, jak zmęczy mnie uważanie na każde słowo i oglądanie go dziesięć razy, ze wszystkich stron, to mam ochotę wejść na blog i fruuuuuuu - odfrunąć w abstrakcję albo napisać wierszyk o pijanym płocie, albo zamyślić się nad poetyckim zdjęciem.
Z drugiej strony - blog to świat, w którym spotykam przyjaciół, takie dopełnienie przyjaźni z realnego świata. Cieszy mnie poznawanie ciekawych ludzi, zaglądanie do ich świata przez dziurkę od klucza. Czasem przyjaźń idzie dalej i sobie pomagamy. To jasna strona wirtualnego świata.
wirtualnie wiruję z Tomkiem
Poza tym – lubię zabawę słowem. Lubię też opowiadać o swojej pasji i do świata zabytków przyciągać, najbardziej opornych i najmniej do staroci przekonanych.
A czego oczekuję od odwiedzających? Że się uśmiechną, kiedy piszę żartem, że przystaną na moment nad refleksją i podzielą się swoją myślą, że napiszą, co myślą o tematach kontrowersyjnych, pokłócą się ze mną, nawet, że mi nawtykają od naiwnych pensjonarek ale nie przejdą obojętnie. Jeśli to, co piszę jest obojętne to jaki sens pisania? Nie oczekuję, w żadnym wypadku, potakiwania ani zgadzania się. Świat jest ciekawy jak oglądamy z lotu ptaka i z żabiej perspektywy. Jest jeszcze ciekawszy kiedy te perspektywy się nakładają, wtedy patrzenie wprost staje się chyba i łatwiejsze i bardziej prawdziwe. Nie obrażam się za krytykę chociaż, przyznaję, jak lwica walczę o swoje. Nie wzruszają mnie wyznania typu „ty POwska mendo, żebyś zdechła” ale dotykają drwiny z wiary. Chociaż czasami jadę po bandzie, zwłaszcza w polityce, to nigdy nie robię pewnych rzeczy – nie drwię z wiary, nadziei i miłości ani z braku wiary, braku nadziei czy braku miłości.
.
Dziękuję Klaterku
*
z przyjemnością polecam Malina M *
Przywołałaś Haniu w tej blogowej autobiografii miłe wspomnienia . Tak, to były czasy , gdy bawiliśmy się i słowem, i sytuacjami wirtualnymi. Jakieś nowe są reguły promowania notki , których ja nie rozumiem . Pozdrawiam, Tomasz
OdpowiedzUsuńFakt ... to były piękne czasy :-)Widać po naszych minach, wszak Bal u violuni to nie byle co.
UsuńTa nasza zabawa niosła ze sobą coś takiego magicznego, nieuchwytnego, odczytywanie podtekstów, żarty, zabawa słowem, odczytywanie podtekstów ... szkoda, że uleciało i nie wróci ...
---------------------
reguły te same, tylko byłeś tam przede mną, w tej chwili dopiero opublikowałam notkę
Piękne. A jakie pouczające?
OdpowiedzUsuńDziękuję .
Pozdrawiam
a ja dziękuję Tatulu za przeczytanie :-)
UsuńAniu Droga Wywiad świetny można cię przez to lepiej poznać.Jesteś dla mnie bardzo wazna osobą.Każde twoje słowo jest dla mnie ogromnie ważne.Zresztą cała twoja działalność na forum zawodowym i internetowym to jest dla mnie wzór -niedościgły wzor.Dumna jestem z znajomosci z Tobą .Zyczę ci dużo zdrowia i samych słonecznych dni.Halina.
OdpowiedzUsuńto Halinko jesteśmy wzajemnie dla siebie bardzo ważne ...
Usuńto piękna strona wirtualnego świata, że ofiaruje nam coś czego nie można ani zdobyć ani tym bardziej kupić ... takie braterstwo dusz ... uczę się od Ciebie Halinko tylu rzeczy , cieszę się że Twoją rodzinę poznałam ...
Pięknie, miałaś okazję opowiedzieć o sobie sprowokowana przez, jak zdołałem się zorientować, nie byle kogo. I powiem Ci szczerze, że niewiele się różni Twoja przygoda z blogami od mojej, choć mamy odmienne, choć nie we wszystkim, zainteresowania.
OdpowiedzUsuńZaintrygował mnie jednak pewien drobny fragment tego materiału. Piszesz: „(...)dotykają drwiny z wiary. Chociaż czasami jadę po bandzie, zwłaszcza w polityce, to nigdy nie robię pewnych rzeczy – nie drwię z wiary, nadziei i miłości ani z braku wiary, braku nadziei czy braku miłości.” Rodzi się we mnie pytanie, kiedy kończy się krytyka a zaczyna drwina? I drugie: czy wiarę wolno krytykować, szczególnie wtedy, gdy włazi butami w nasze osobiste życie? Tu wyjaśnię. Ja tego tematu nie unikam, i choć nie raz podkreślam, ze mam szacunek do wiary i wierzących, kiedy poddaje pewne elementy życia religijnego krytyce, od razu jest podejrzenie o drwinę, a już nagminnie o antyklerykalizm. Tymczasem ateizm jest wyszydzany niemal na każdym kroku i to zazwyczaj w niewybredny sposób.
Oczywiście, odpowiesz jeśli zechcesz. O brak odpowiedzi też się nie pogniewam.
Łączę pozdrowienia.
Sądzę, że Hania skrótowo użyła słowa "wiara". W stylistyce taka figura nazywa się synekdochą. Zapewne chodzi tu o demonstracyjne, niemal ekshibicjonistyczne okazywanie tej wiary.
UsuńA to może wkurzać i wierzących!
Do Andrzeja:
UsuńPrzyznam, że nie bardzo rozumiem, bo wydawałoby się, że właśnie owo ekshibicjonistyczne okazywanie wiary może właśnie warto poddać krytyce (nie mam na myśli ortodoksji w znaczeniu pozytywnym). Hipokryzja szkodzi nie tylko hipokrytom. Ale to tylko mój prywatny osąd.
Dokładnie miałem to na myśli, Asmodeuszu. A wyraziłem się chyba jasno i precyzyjnie. Taki religijny ekshibicjonizm od dawna ma swoja nazwę - to bigoteria!
UsuńBigoterię nie wystarczy poddawać krytyce. Trzeba ją na każdym kroku demaskować, dekonspirować, a nawet detoksyzować, bo to zaraza przecie. Teraz, mam nadzieję mnie rozumiesz, a masz do tego piękny i demoniczny nick!
Nie, żebym chciał się kłócić. Po prostu z Twojego pierwszego komentarza, nic takiego nie wynikało. W gruncie rzeczy broniłeś tylko postawy Autorki bloga. Gdybym choć miał okazję patrzeć Ci w oczy, może bym się domyślił Twoich myśli, jakem Asmodeusz :)
UsuńAsmodeuszu - wyszydzane jest niestety i jedno i drugie, i wiara i ateizm, i w wybredny, i w niewybredny sposób rrrówno i po bandzie.
UsuńNie chodzi mi o to, że krytykować nie należy, nic podobnego nie miałam na myśli. Jesteśmy ludżmi myślącymi, ta część życia dotyka spraw najważniejszych, więc rozmawiać, pytać zarzucać, nawet powinniśmy. Ja nie napisałam, że krytyka wiary mnie boli, napisałam, że szydzenie z wiary mnie boli, jeśli poważnie na jakiś temat się rozmawia to przecież zdaję sobie sprawę że perspektywa wierzącego i ateisty jest różna, różnie więc widzi, jeśli chcesz wiedzieć jak widzę, to chętnie zawsze odpowiem, jeśli stwierdzisz że to do ciebie nie przemawia, że czytałeś o tym sporo, że się zagłębiałeś, że nie mamy racji, że się mylimy i tak dalej to mnie to nie urazi bo wiem, że patrzę na to przez pryzmat inny ... Nie da się udowodnić, że Bóg jest, nie da się udowodnić, że Boga nie ma, obie opcje powinny mieć wzajemny szacunek do siebie, mogą sobie zarzucać różne rzeczy ale drwić nie, takie jest moje zdanie. Może się nie podobać, że katolicy wychodzą na procesję, można krytykować, zarzucać, dziwić się ale drwić, że ciemnota wylazła i średniowiecze promuje, to już dla mnie NIEDOPUSZCZALNE To jest drwina. Drwić to sobie można z rzeczy, które się rozumie. aTEISTA NIE ZROZUMIE WIERZĄCEGO, NAWET JEŚLI MA JAK NAJLEPSZE CHĘCI, WIERZĄCY NIE ZROZUMIE ATEISTY CHOCIAŻ SAM CAŁE ŻYCIE ZADAJE SOBIE DZIESIĄTKI PYTAŃ NA TEMAT WIARY. a JEŚLI TAK, TO NIGDY NIE ZADRWIĘ Z ATEISTY (caps).
no sama nie wiem jak wyjaśnić żeby nie zaciemnić ... .
jeśli na przykład ja mówię że wierzę w to, że Chleb i Wino to Ciało i Krew, czy, że wierzę w jakiś dogmat, to oczywiście ateista ze swojej strony będzie negował i to naturalne, że się nawet posprzecza i zacznie ze swojej strony argumenty przedstawiać, ale jeśli zacznie sobie śmichy chichy robić i z zabobonami ciemnymi wyskoczy, to ... niech idzie swoją drogą ze mną raczej nie porozmawia bo jaki sens takiej rozmowy ? ... inaczej dyskutuje się na płaszczyźnie nauki, inaczej wiary , za pomocą wiedzy wiary się nie "nabywa" chociaż wiedza jest potrzebna ... jeśli ktoś zechce posłuchać dlaczego ja wierzę w Ciało i Krew, to ja na pewno zechcę posłuchać dlaczego on nie i na pewno się nie poobrażamy.
Wiara wymaga od wierzących, na pewno to, czego wymaga wydaje się drugiej stronie czasem absurdalne, jak choćby drugi policzek, czy spowiedź, nie dziwię się krytyce, czasem wdaję się w dyskusję, ale tylko wtedy jak wiem, że dyskutujący jest ciekaw mojego punktu widzenia, jeśli chce tylko udowodnić że ma rację to ... to w wierze nie da się tego zrobić i sens jest żaden.
Podam taki przykład - wiadomo jak świadkowie Jehowy podchodzą do sprawy przetaczania krwi, mogę się z nimi sprzeczać, krytykować, udowadniać, że to nie tak, rozmawiać, ale nie mam prawa wyśmiać, że durni, zadrwić, bo drwię z czegoś, o czym tak na prawdę nie mam zielonego pojęcia, bo coś dla mnie błahego dla innych ma wagę życia.
Chodzi mi o to, że jeśli ateista uzna wierzącego za durny ciemnogród a wierzący ateistę za tego złego to nawet jeśli się nie posprzeczają a tylko łaskawie tolerują to jest pat na całej linii i prędzej czy póżniej ktoś z kogoś zadrwi
Właściwie się z Tobą zgadzam, choć nie do końca, ale już tak mam. Otóż pomijasz dość liczną grupę ateistów (w tym i ja), którzy będąc kiedyś wierzącymi, wiarę porzucili. Większość z nich zna doskonale Biblię, lepiej niż niejeden katolik. Wiesz, dla mnie nie problem uznać fakt, że wierzący widzi w winie i hostii ciało Chrystusa. Sam święcie byłem o tym przekonany. Gorzej mam ze zrozumieniem spowiedzi św. ale pominę takie drobiazgi, bo nie o to chodzi. Wyszydzania nie cierpię, choć jak wspomniałem kiedyś, cienka jest granica między krytyką a wyszydzaniem, ale mogę sobie zaliczyć na plus, że kilku „nawiedzonych” ateistów doprowadziłem do białej gorączki i pozamykali swoje bluźniercze blogi. Bo tak naprawdę, szydząc z wiary, dawali paskudne świadectwo ateistom.
UsuńPozdrawiam pięknie i dziękuję za wyjaśnienie.
To ja, Haniu, przede wszystkim, dziekuję! Dzięki takim Komentatorom jak Ty, podwyższam sobie porzeczkę (noblesse oblige!) i wreszcie chyba sfinalizuję wydanie książki jak i realizację mego monodramu!
OdpowiedzUsuńtulę czule i w ogóle
Oj Klaterku - to ja pierwsza w kolejce po autorski egzemplarz
UsuńWiesz co - przyznam że bardzo się bałam tego wywiadu, bałam się wpadki, kompromitacji, choćby zwykłego błędu.
UsuńnIE JEST PROSTO ODPOWIEDZIEĆ NA PYTANIA, KTÓRE ZADAJE POLONISTA. Pytania o pasje, blogowanie i politykę poleciały bez problemu bo gaduła jestem opowiadać lubię ale po cichu przyznam problem sprawiło mi pytanie o książki, zastanawiałam się co powiedzieć, żeby wyszło jakoś ciekawie "polonista czyta" miałam z tyłu głowy ... pokusiło mnie przez moment i nawet sobie napisałam na próbę jakie to ja niby utwory literackie lubię, ale szczęściem w końcu puknęłam się w głowinę, wywaliłam durny tekst i napisałam prawdziwie, jakie na prawdę lubię, wyszło typowo i niezbyt oryginalnie, jak na wywiad, ale taka jest prawda i już.
Haniu! Wyszło świetnie! Polonistykę ukończyłem chyba przez roztargnienie, bo jako dziecko chciałem zostać strażakiem.
UsuńNiebawem czeka Cię niespodzianka. Sprawdź pocztę e-mail późnym wieczorem.
całuski
oooooooooooo !!!!!!!!!!!!!!!!!!
Usuńniespodziankę dostałam - wpadłam w zachwyt
UsuńDZIĘKUJĘ KLATERKU :-))))
Witaj Haniu.
OdpowiedzUsuńFajny wywiad. Lubię Twoje wpisy.
Pozdrawiam serdecznie.
Michał
witaj Kolego po fachu - ja też lubię czytać Twoje opowieści ... akurat nasze "zabytkowe" drogi się nie nakładają , z ogromnym zainteresowaniem oglądam i czytam Twije relacje
UsuńAndrzej - Art Klater26 sierpnia 2016 13:13
OdpowiedzUsuńAle chyba nie chodzi tu o to jak pisał Robert G. Ingersoll
"Nieważne jak bezsensowną wydaje ci się Biblia, musisz wierzyć.
Nie ma znaczenia, jak niewiarygodne wydają się cuda w niej, musisz wierzyć. Bez względu na to, jak okrutne jej prawa, twoje serce musi je wszystkie zaakceptować!"
To właśnie kościół nazywa wolnością myśli.
Bo przecież
Biblia jest nieomylna.
ale
Skąd wiemy, że Biblia jest nieomylna?
bo
Biblia jest Słowem Bożym.
ale
Skąd pewność, że Biblia jest Słowem Bożym?
bo
Biblia mówi, że jest Słowem Bożym.
ale
Dlaczego wierzyć Biblii?
bo
Biblia jest nieomylna.
Całe szczęście iz nasza ludyczna wiara tak po prawdzie nie zna tekstu Biblii niegdyś zabranianej do czytania maluczkim
Co by powiedzieli czytając
BIBLIA
Stary Testament
Ks. Powtórzonego Prawa, rozdz. 25, w. 11-12
Jeśli się bić będą mężczyźni, mężczyzna i jego brat, i zbliży się żona jednego z nich i - chcąc wyrwać męża z rąk bijącego - wyciągnie rękę i chwyci go za części wstydliwe, odetniesz jej rękę, nie będzie twe oko miało litości.
I całe szczęście, iż dziś nikt nie powtarza /no głowy bym nie dal ze nikt/za sw Tomaszem Z Akwinu
" Jeśli chodzi o naturę jednostki, to kobieta jest ułomna i niedorozwinięta, jako że aktywna siła męskiego nasienia dąży do płodzenia doskonałej postaci płci męskiej, podczas gdy spłodzenie kobiety wynika z mankamentów tej aktywnej siły".
Te biblijne okropieństwa, Wieśku, są efektami wielu wulgat (od św. Hieronima do św. Jana Pawła II, a to okres 15 stuleci) czyli przekładów łacińskich Pisma Świętego z hebrajskiego i greckiego.. Przy następujących po sobie redakcjach musiała być przestrzegana żelazna zasada: nie wolno było odnosić się do oryginału!
UsuńDa ist der Hund begraben...
Andrzej - Art Klater26 sierpnia 2016 21:22
UsuńNo widzisz Ty wiesz "maluczcy" juz nie.
Kiedyś ktoś tam opakował Biblie w okładki Koranu i czytał jej teksty publicznie
Wszyscy powiadali
No tak, jaki to straszny ten Koran i jakie straszne zawiera teksty.
Ty wiesz i ja to wiem
"Jako rzecze Pat Condell:))"
"Biblia jest ewidentnie zbiorem różnych ksiąg, napisanych w różnych czasach, w różnych stylach, przez różnych ludzi. Pochodzi całkowicie od człowieka. Została napisana przez ludzi i poskładana przez ludzi. Pewne księgi zostały włączone, a inne nie. Wszystkie decyzje redakcyjne podjęli jedni ludzie, by rządzić innymi ludźmi.
Ten cel jest już nieaktualny - wszyscy, których dotyczył od dawna nie żyją i słuch po nich zaginął, a ich idee nie stosują się do nas tak samo, jak nasze niedowarzone idee nie będą się stosowały do tych, którzy będą żyli za 1000 lat.
Wyobraźmy sobie nas usiłujących tym ludziom dyktować z naszego grajdoła ignorancji jak powinni działać w otaczającej ich rzeczywistości. I wyobraźmy sobie tę miażdżącą pogardę, jaką, całkiem słusznie, okazaliby takiemu pomysłowi."
I chrońcie mnie bogowie bym z niej czerpał bezpośrednie wzorce
No tak Wieśku ale przecież wykładnią wiary jest Nowy Testament, ten w jakimś sensie anulował Stary , już nie ma reguły oko za oko a jest wręcz odwrotnie. Stary Testament to to, co było przed Chrystusem, Nowotestamentalne przykazania to Osiem Błogosławieństw.
UsuńCzyli "nowe wydanie" starego, po uprzednim ocenzurowaniu.Boc przecież "anulować" słowo boże nie uchodzi.
Usuńoj nie Wieśku - gdyby stare wystarczyło, po co by Chrystus przychodził i wszystko do góry nogami wywracał ? czy Bóg cenzuruje człowieka ? nooo, aż taka pyszna to ja, jako wierząca bym nie była, gdzie człowiekowi do Boga ???? oczywiście wierzącemu, bo o wierze mówimy, jeśli człowiek w imię boże stwierdza, że oko za oko ząb za ząb Bóg nie cenzuruje tylko prostuje ludzkie ścieżki... ja mówię to oczywiście z punktu osoby wierzącej w przyjście Chrystusa i zmianę sposobu myślenia po Jego przyjściu. Oczywiście są ludzie którzy tylko Stary Testament uznają , to ich prawo, ich religia. Ja uznaję słowa Chrystusa "Mojżesz wam powiedział (...) a ja mówię(...)". Chrystus jest dla mnie nie prorokiem a Zbawicielem i Bogiem, Mojżesz tylko narzędziem Boga, więc nie stawiam Ich i Testamentów na równi. Są etapy w historii ludzkości, jeden jest etapem Mojżesza i Starego Testamentu, a drugi etapem Chrystusa i Nowego Testamentu. Czy wprowadzając ludziom, którzy kamienowali jawnogrzesznice, nowe przykazanie miłości bliźniego, wprowadza się cenzurę czy nowe spojrzenie ? To , co dla nas teraz naturalne dawniej wcale takie nie było. Gdzie tu cenzura ? no chyba że uważasz, że jedną bajeczkę zastąpiono drugą w celu manipulacją maluczkimi i teraz tę pierwszą się ocenzurowało i wprowadziło nową. Nic nie poradzę, wiara to wiara , naukowo Cie nie wyjaśnię sprawy bajeczek, więc pewnie zostaniemy na swoich stanowiskach :-)
UsuńAniu pamiętam ,czytałam ten wywiad::)Tyle o sobie napisałaś ,przez to poznajemy Ciebie bliżej☺Jesteś bardzo CIEKAWĄ OSOBĄ,MĄDRĄ,KOCHANĄ,DELIKATNĄ I WALECZNĄ ☺..ANDRZEJKOWI BIJĘ BRAWO♥..
OdpowiedzUsuńCieszę się ,że mogę bywać u Ciebie ,jak też u Andrzeja.Jesteście ciekawymi postaciami w realu, jak też w świecie wirtualnym.Pozdrawiam Was Serdecznie ,nie mam głowy do myślenia ,boli mnie każda kosteczka i katar niesamowity...ech idę do łóżeczka...Dziwny wirus u nas krąży ::))
Wypada mi, Danko, tylko mocno, mocno, Cię przytulić!!! A choróbsko przegnaj в nизду!!!
UsuńAndrzejku już mi lepiej ,kiedy wirtualnie przytuliłeś ☺..dzisiaj kryzys..jutro będzie lepiej☺..przeganiam na cztery strony::) sio....☺
Usuńoj tam oj tam Klaterku, w maliny niech choróbsko pogoni i to w takie kłujące, żeby popamiętało na zawsze że porządnych ludzi się w spokoju zostawia ...
UsuńDanuśka zdrowiej ... zaaplikuj pigwóweczkę to może pomoże ... malinówka nie da rady :-( słabiuuuutka jakaś taka
DOBRZE JEST MIEĆ PRZYJACIÓŁ ...:-)))))))))))))))))
UsuńSzlachetns zdrowie,
UsuńNikt się nie dowie
Jako smakujesz,
Aż się zatrujesz:
Głupotą, sromotą, zawiścią wredną,
Nieuctwem, prostactwem, plamą niejedną
W papierach, w opiniach i na honorze,
Nie wiem już za czym ckni mi się, Boże?!
Szlachetne zdrowie,
Tęsknię po tobie!
Jako zachorzesz, to nic nie pomoże,
W boleści komorze...
Tak sobie, po staropolsku, poimprowizowałem.
UWIELBIAM TAKIE IMPROWIZACJE
Usuńzapamiętałam :-)
Och, polityki nie cierpię. Po pierwsze, nudzi mnie śmiertelnie - bardziej niż uczniaka lekcje wos-u. Po drugie, już dawno nauczyłam się, że nic ode mnie nie zależy, więc po co angażować się w coś, wobec czego jestem bezsilna? Po trzecie, nie znam innej, równie konfliktogennej dziedziny. Przyjaciele, członkowie jednej rodziny potrafią sobie skakać do oczu i gardeł o takie gówno...
OdpowiedzUsuńFAKT -,DZIEDZINA KONFLIKTOGENNA, jak mało która ale nie zgodzę się, że nic ode mnie nie zależy ... jestem małym ziarenkiem ale z ziarenek składa się pustynia
UsuńA ja uzasadnię ten pogląd. Uważałam, że jestem takim samym "ziarenkiem" i że mogę mieć wpływ poprzez wybory. Albo poprzez składanie podpisu pod inicjatywami społecznymi. Jednak życie pokazało, że nigdy, ale to dokładnie nigdy nie było tak, jak ufałam, że się stanie. Żyję na tym świecie może krócej niż Ty, ale wystarczająco długo, żeby doświadczyć na własnej skórze, że to o ziarenkach i pustyni to tylko slogan, nic więcej - podobnie jak sloganami jesteśmy zasypywani w codziennym życiu. Za nimi nie idzie nic.
Usuńa jednak Solidarność, mówię o tej dawnej, była ...
Usuńświat po nie jest światem przed , ja ten przed dokładnie pamiętam i mam poczucie, że każdy z nas, każde małe ziarenko, i każdy najmniejszy trybik w tej maszynie miał sens
Droga Be, ufałaś, że gdy oddasz na kogoś głos to on zostanie wybrany? Niestety, to tak nie działa.
UsuńUgruntowanie poglądu, że polityka jest brudna i przyzwoity człowiek nie powinien się nią zajmować, doprowadziło do tego, co mamy: rządzą nami ci inni.
Malinko, mówię z pozycji przeciętnego, szarego obywatela. Nie jestem nikim ważnym. Ale nawet jako szary obywatel mam prawo coś sobie myśleć. A myślę, że dla mnie tak "przed', jak i "po" nic się nie zmieniło na lepsze. To ugruntowało we mnie przekonanie, że nie warto zajmować się czymś, na co nie mam żadnego wpływu. A że nie mam, to oczywiste.
UsuńTetryku złoty, jeśli moja naiwność mnie dyskwalifikuje, to tym bardziej po co mi pchać się do czegoś, co ani mnie nie interesuje, ani na czym się nie znam (co widać gołym okiem)?
UsuńPonadto wcale nie wyraziłam poglądu, że "polityka jest brudna i przyzwoity człowiek nie powinien się nią zajmować" - nie wkładaj w moje usta (w klawiaturę?) czegoś, czego nie powiedziałam. Powiedziałam jedynie, że mnie nie interesuje i że doświadczenie mnie nauczyło, iż i tak nie mam na nic wpływu.
:-) też mówię z pozycji szarego obywatela, dla mnie przed to było zerwanie przez nauczycielkę medalika z szyi i podeptanie ze złością, wrzaski rozsierdzonej, że religia to opium dla ludu, dla mnie przed to wojsko radzieckie za moim oknem (dosłownie kilka ulic dalej, dla mnie to niemożliwość podjęcia studiów przez mojego ojca, bo brata miał księdza, dla mnie to telefon na podsłuchu, czwarty departament za ścianą ... wybór polityczny tylko jednej partii i tyle tyle innych ... dlatego z punktu widzenia tej szarej obywatelki docenia to po, jakiekolwiek by było
UsuńNo, wojsk radzieckich za oknem nie miałam, księży w rodzinie też nie :) Ale były inne przeciwności, a teraz jest ich jeszcze więcej.
UsuńJakkolwiek było czy jest, po prostu te tematy mnie mulą do urzygu i tyle. No co ja na to poradzę?
:-) a po co radzić ??? jeden lubi gruszki, drugi porzeczki a trzeci chałwę :-) świat przez to piękniejszy a polityka nie dla wybranych tylko zainteresowanych :-) z tego blogu zupełnie politykę wyprowadziłam :-)
UsuńChwała Ci, że nie muszę... :)
UsuńP. S. Uwielbiam zarówno chałwę, jak i porzeczki i gruszki! :)
Usuńoooo - to witam w gronie koleżanek chałwianek :-)))
UsuńZdaje się, że jest nas sporo. Znacznie więcej, niż można by się spodziewać :)
UsuńPozdrawiam:)
ano Dziewczyny, nie da się ukryć :-)))
UsuńWywiad znakomity
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ciebie i Andrzeja :)
Dziękuję Jolu. Uśmiech zostawiam Tobie i Klaterkowi :-)
UsuńUśmiecham się, Jolanto, do Ciebie nie tylko od ucha do ucha, ale i dookoła!!!
UsuńJak przedmówczyni uważam, ze wywiad jest znakomity - od dawna czytam relacje "architektoniczne" , inne przemyślenia, ale ogromna radość daja komentarze. Czytam je sledzac wpisy na które trafiłam z prawej strony blogu Michala. Jestescie oboje siebie godni, a Klater jako krajan tymbardziej cieszy/urodzona w Bytomiu, wychowana w Chorzowie, ale zawsze w tym samym miejscu/ Serdecznie pozdrawiam Malgosia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Małgosiu też bardzo, bardzo serdecznie :-)
Usuńja jestem urodzona na Ziemiach Zachodnich ale sercem KRESOWIANKA :-)mieszkam do dzisiaj tam, gdzie się urodziłam
Malino, ja urodzona jestem tutaj, a sercem jak Ty...
Usuńmoje "tutaj" wróciło do nas po wojnie ale kiedyś było piastowskie :-) moja rodzina ostatnim transportem przyjechała ze Złoczowa. Wyładowali się w Gliwicach ale było to już miasto zamknięte, nie zameldowali ich. Trzeba było szukać gdzie indziej swojego miejsca na ziemi.To znaleźli nad Odrą :-)
UsuńNapisała Pani, pani Haniu: "Żarty się skończyły - pora na reformy!" Nie, żadnych reform nie będzie, pozostał jedynie śmietnik polityczny, a dla wielu - więzienie!
OdpowiedzUsuńadam
a co szanowny pan tu, na śmietniku, robi?
Usuńsalon pan ominął i na wysypisko przyszedł?
......
a może to tak w kwestii tych więzień ?
no to niech pan węszy, pewnie miłe zajęcie
ZAPRASZAM NA KRESOWEDRZEWO
OdpowiedzUsuńDZISIAJ KOLEJNY, PIĘKNY WIERSZ PANA A.T.
wiersz Pana A.T.
wystarczy kliknąć link
TETRYKU - piękny komentarz podpisałeś pod wierszem:
Usuń"Piękny wiersz...
Bóg stwarza poetów, poeci stwarzają światy... piękne światy..."
Ten wiersz jest bardzo osobisty, prawdziwy, przejmujący ... przemawia do serca, do wyobraźni, do duszy ... to zamknięta na zawsze PAMIĘĆ I MIŁOŚĆ
UsuńU SCHYŁKU LAT DOBRE SŁOWO
UsuńPANIE TETRYKU I PANI FRAU BE
NAGRODĄ.
OSOBIŚCIE WIERSZ PANI ANNY
POŻEGNANIE KRESÓW, NAZWANY "MIŁOŚĆ"
NIEDOŚCIGŁYM WZOREM
I WIECZNYM WZRUSZENIEM.
O BRZEŻANACH PANI FRAU BE
OPOWIEŚCI PRZED NAMI.
MIŁOŚĆ
Jak mam opisać tamten świat ?
ulice, które są, a ich nie ma i okna
których światło jest tylko wspomnieniem.
Poważnego Żyda z poważnymi pejsami
wesoły kapelusik grzecznej dziewczynki
i buciki, co odliczają kroki do szczęścia.
Jak mam opisać tamto szczęście ?
małą zazulkę, co na duże Zazule
przyfrunęła zdziwiona ich pięknem,
Zachód słońca na Woroniakach
sady wiśniowe, jak panny niewinne
i jary, co wojny zapomnieć nie mogą.
Jak mam opisać tamten dom ?
dziewczynkę ze śmieszną kokardą
lalkę z warkoczem i konia z siodłem
co zbyt duże dla małej dziewczynki.
Jak mam opisać tamtą radość ?
smak ciastek, najlepszych, od Maćkówki
zapach książek u Zuckerkandla.
Zegarek z cyferblatem i śmieszne binokle
pannę, co spiekła raka, westchnienie ułana
i zakochane drzewa na Kempie
Jak mam opisać tamten czas ?
niebo, co na przekór losowi błękitne
srebrne cygara, pachnące fosforem.
Kromkę chleba z cebulą i płonące getto
i królika Rafała, co oczy miał czerwone
i poszedł pod nóż w czasie głodu.
Jak mam opisać tamten ból ?
pospieszne rozliczenie z młodością
kilka sprzętów, listy, kilka pamiątek.
Śpiew kanarka, co oszukał wojnę
szum deszczu, miarowy stukot kół
i mgłę, co rozstaniem na serce opada.
Jak mam opisać
tamten Złoczów …
A. T
dziękuję A.T. ...
Usuńten wiersz napisałam prosto z serca ... bo przecież serce mam kresowe, to mój świat , najbliższy chociaż tak daleki ...
A teraz jeszcze Złoczów... Boże, Boże!...
Usuńchcesz zobaczyć Złoczów przedwojenny, to tutaj :
UsuńMILOŚĆ
ta pani ze zdjęcia z koniem ma dzisiaj prawie 101 lat, codziennie rozmawia przez telefon z moją Mamcią Danusią, tą małą dziewczynką ze zdjęcia, codziennie słyszę - Danusieńko,ty jeszcze taka młodziutka ...
a umysł ma cioteczka pierwszej jasności, tylko zdrowie fizyczne kiepskie coraz bardziej
a na pierwszym zdjęciu moja Mamcia w kapelusiku, Babcia i Dziadziu na głównej ulicy Złoczowa
UsuńPANI FRAU BE
OdpowiedzUsuńBRZEŻAŃCZYKOM,
KTÓRYCH NIE ZNAŁEM.
Na starych fotografiach postacie,
których nie znałem.
Poszedłem do domu po drabinę.
Dolny koniec oparłem o brzeg stawu.
Górny o krawędź nieba.
Na niebiańskiej łące chatka pod strzechą.
Drzwi otwarte. Zapukałem. Wszedłem.
Dobry Bóg przy kominku spożywał wieczerzę.
Gwiezdny pył omaszczony wiatrem.
Zapytałem sędziwego Boga. Czy pamięta
Tych, których nie znałem, z Utraconego Miasta ?
Bóg spojrzał przez okno na Miasto.
Staw. Wzgórza. Lasy. Doliny.
Ulice płonące latarniami. Cmentarne krzyże. Obeliski.
Otarł łzę rękawem.
Odniosłem drabinę do domu.
Ale mego domu już nie było.
Na starych fotografiach Postacie, których nie znałem.
Idą ulicami Miasta. Śmiech. Gwar.
Śpieszą do swoich domów.
Wpatruję się w ich twarze.
ocieram łzy rękawem.
A. T
ocieram łzy rękawem ...
UsuńI ja ocieram, bo w oczach stają mi ci moi ukochani, którzy poodchodzili, a którzy przez całe życie tęsknili za domem...
UsuńWiesz Frau, myślę, że musiał to być wyjątkowy "dom", jeśli ludzie tak bardzo za nim tęsknią!
UsuńPozdrawiam:)
RODZINNY DOM.
UsuńRodzinny dom
Osierocony.
Przytul
Dom do serca.
Pogłaskaj
Bezdomnego psa.
Daj mu
Kawałek chleba.
Liżnie w rękę.
Rodzinny dom,
Taki głodny.
A. T
nie nakarmisz
Usuńgłodu serca
we wnętrzu źrenicy
światłem płonie chwila
jak latarnia
jak spalone getto
jak zachód słońca
jak okno ich domu
tylko czasem chwila
łzą słoną spływa
na głodne serce
...
Nie umiem sobie wyobrazić takich przeżyć, no może trochę.Zastanawiam się, jak ja czułabym się, gdyby mnie "przeflancowano" na jakiś koniec Polski. W/g mnie, musiały to być dla wszystkich przesiedlanych, tragiczne przejścia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Malinko:)
wiesz - mój Dziadziu właściwie dopiero przestał myśleć o powrocie tam, kiedy umarła Babcia , bardzo ja kochał, dopiero jej grób związał go z nową ojczyzną, dopiero wtedy na serio "rozpakował walizki" ... miałam wtedy 4 latka ...
UsuńPANI EWO ! {PANI OZON}.
UsuńWCZUWA SIĘ PANI W TRAGEDIĘ TAMTYCH CZASÓW,
W TRAGEDIĘ KRESOWIAKÓW.
LIST NIEZAMORDOWANEJ DO A. T
[fragment wspomnień o Brzeżanach].
„...PODOBNO JAK PAN BYŁAM ŚWIADKIEM LUDZKICH TRAGEDII. WIDZIAŁAM
ŁUNY NAD PALĄCYM SIĘ MIASTEM, SŁYSZAŁAM KRZYK ZROZPACZONYCH
LUDZI. PŁACZ PRZERAŻONYCH DZIECI. RŻENIE KONI. RYCZENIE BYDŁA.
TRZASK SPADAJĄCYCH PŁONĄCYCH KROKWI. TO BYŁO STRASZNE !
WIDZIAŁAM ZWĘGLONE CIALA MOICH KOLEGÓW. W OKRUTNY
SPOSÓB POMORDOWANYCH SĄSIADÓW. MOJA RODZINA CUDEM
USZŁA Z ŻYCIEM. W OSTATNIĄ NOC PRZED WYJAZDEM NA ZACHÓD,
GRUPA RUSINÓW ZAOPATRZONYCH W KARABINY, WIDŁY I SIEKIERY
PRZYSZŁA POD NASZ DOM KRZYCZĄC, DOMAGAJĄC SIĘ, AŻEBYŚMY
WYSZLI NA ZEWNĄTRZ. NA SZCZĘŚCIE USŁYSZAŁ TO NASZ
SĄSIAD UKRAINIEC. WYSZEDŁ DO NICH PROSZĄC BY DALI NAM
SPOKÓJ, PONIEWAŻ RANO JUŻ WYJEŻDŻAMY. DŁUGO TRWAŁA
TA ROZMOWA. W KOŃCU USTĄPILI. GDYBY NIE INTERWENCJA
TEGO CZŁOWIEKA - WYRŻNĘLIBY NAS W PIEŃ. I TAK JADĄC
DO POTUTOR, {TAM BYŁY PODSTAWIONE WAGONY}, NIE MIELIŚMY
PEWNOŚCI CZY TAM NAS NIE DOPADNĄ. NIGDY NIE ZAPOMNĘ
TEJ NOCY I NIGDY NIE CHCĘ WRACAĆ PAMIĘCIĄ DO
TAMTYCH DNI. DZIĘKUJĘ PANU, ŻE OPISAL PAN TAK RZETELNIE
I W PROSTY SPOSÓB TRAGEDIE SPOŁECZEŃSTWA POLSKIEGO NA
TERENIE BRZEŻAN I OKLICZNYCH WSI W CZASIE DRUGIEJ
WOJNY ŚWIATOWEJ…”
… A UKRAIŃCOM ZASŁUŻONYM WŚRÓD SPRAWIEDLIWYCH - CHWAŁA…
A. T
'''
OdpowiedzUsuń??? :-)
UsuńA hoj Malinko!!!!
OdpowiedzUsuńWaszek to, czy Wieniu .....
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńszkoda, że komentarz usunięty ...
Usuńpozdrawiam
Też lubię chałwę, chociaż jej nie mogę jeść.
OdpowiedzUsuńŚwietny wywiad Malino.
Pozdrawiam:)*
Dziękuję pięknie Moniko ...
UsuńWitaj w klubie chałwianek :-)
"intencjonalne" jedzenie też się liczy
DLA PANA TETRYKA 56
OdpowiedzUsuńPRZEMIENI SIĘ WRZESIEŃ
.
Wnet
Przemieni się wrzesień w październik
Resztkami babiego lata.
Krótki deszcz. Nie łzy.
Poranne umycie twarzy.
Autostradę nawija na koła samochód.
Pola zamiecione żniwami.
Słońce zapada w sen.
Lipy płoną czerwienią
Płoną też na grobli w Brzeżanach.
W dziesiątych pokładach pamięci
Mój pies przybłęda. Mama.
Nie wiedziałem kim jestem.
Może psem.
Może ludzkim szczeniem.
Byłem w Brzeżanach.
Dziękuję! :)
UsuńPRZEMIENI SIĘ WRZESIEŃ,
OdpowiedzUsuńDLA PANA TETRYKA 56
A. T
DLA PANI DANUSI !
OdpowiedzUsuńGONIMY CZAS.
Gonimy czas.
Gonimy wspak.
Gonimy wstecz.
Do
Tamtych lat
Wracamy wciąż.
Szczęśliwe dnie.
Dziecięcy sen.
W
Porannej mgle
Zbudzony staw.
Na wietrze mknie
Warkoczy splot
Babiego lata.
A. T
Jaki to piękny prezent - WIERSZ
OdpowiedzUsuńHhhmmm> nie wiedziałam, że jesteś celebrytką [Gościówa]skoro przeprowadza się z Tobą wywiady. Ze mną to nikt nie chce rozmawiać :(
OdpowiedzUsuńNic dziwnego, nie jestem tak utalentowaną osobą, jak T; mogę jedynie pogratulować Ci zdolności. Dobrze, że piszesz bloga i tym dzielisz się z nami. Wprawdzie różnimy się gustami [poglądami] lecz dla mnie to szczęście, że lubisz blondynów zaś ja wolę brunetów, bo byś nimi wszystkimi zawłaszczyła i nie miałabym kogo lubić :)zostaliby dla mnie "ryży" :) czy lubiłabym rudych- jeszcze nie wiem :)
podarowałabym Ci także wiersz gdyby;
może byłby i ze mnie poeta;
gdyby głowa była nie ta;
więc tylko pozdrawiam, ale za to szczerze i od serca :)
celebrytka to ze mnie hi, hi, jak z koziej skóry akordeon
Usuńubieram się nie miodnie, lecz wygodnie, włosięta mam siwe, oczęta za szkłami ... za współczesnością nie nadążam, chyba, że w zawodzie ale to z konieczności i zawodowej uczciwości
-----------
Hmmm - a niech mnie ! "ryży" jest mój!
oczywiście TEN ryży o wilczych oczach ...
:-)nie da się ukryć Basiu, ryży odpada - do politycznego podziału zostali nam jeszcze siwi i łysi ...
"Bo ja jestem, proszę pana, taka mala.
OdpowiedzUsuńEwcia - pod poprzednią notką masz życzenia i zaproszenie od Klaterka ... Danusia też :-)
UsuńZa wywiadami nie przepadam, ale ten mnie wciągnął. Opowiadasz tak, że chce się czytać dalej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :) .
Bardzo, bardzo serdecznie dziękuję i zapraszam Tereniu ...
UsuńA ja nie bardzo wierzę, że czytała Pani Rapsodię Świdnicką. Chyba wymieniła Pani pierwszą lepszą z brzegu jaka przyszła na myśl. Trzy razy zabierałem się do jej przeczytania i za każdym razem zabrakło cierpliwości do końca.
OdpowiedzUsuń:-) to, że trzy razy zabierał się Pan do czytania świadczy tylko o tym, że nie podobała się Panu książka ...
Usuńnatomiast wyprowadzenie logicznego wniosku, że skoro Panu się niezbyt podoba każdemu się nie podoba to raczej dziwne trochę :-)
Z gustami się podobno nie dyskutuje. JAKI BYM NIBY MIAŁA CEL PODAWANIA PIERWSZEJ Z BRZEGU KSIĄŻKI ?
jeśli dotrwa Pan i kiedyś tu jeszcze zajrzy, to poczyta tu o świdnickich Piastach, Jakubie Tao, o tym jak podobno zginął Bolko III, legendę właśnie z Rapsodii, ale też głosy historyków, zobaczy Pan kamień pokutny błazna Tao i sarkofagi władców, o których opowiada Rapsodia ... na prawdę to świetna książka
Jest interesująca, bo kupiłem ją do swojej biblioteki w jednym z antykwariatów z powodu pewnego zamku na Dolnym Śląsku, który mnie urzekł. Chciałem zbadać jego historię, ale w tej książce nic nie znalazłem. Przy okazji polecam Kabałę Historii-Zofii Starowieyskiej Morstinowej, wspaniały klimat.
UsuńHaniu , Oczywiście piękny wywiad, i te historie Violuni i Waldemara pamiętam oczywiście, A ja ostatnio zaczytuje się w kryminałach korzystając z tego ze mam kawałek do pracy czytam po autobusach.
OdpowiedzUsuńAle Twoje blogi to lubię czytać bardziej:)
Nareszcie udało mi się wejść na Twój blog. I się co nieco zaczytałam. Pozdrawiam. I mam nadzieję, że uda mi się tu powrócić. Powrócę tu - myślę
OdpowiedzUsuńtest
OdpowiedzUsuń