toć jego winy nie ma w tym
wszystkiemu winna tamta pani
że poszedł za nią tak jak w dym.
śpiewał niegdyś Bułat Okudżawa ...
*
I czegóż chcieć ode mnie, że ja jak w dym za wąsami ?!
wszak miłość do wąsów zapisaną mam w genach ...
Moi dwaj kresowi Pradziadkowie, Jan i Franciszek, nosili wąsy.
Piękne, długie, sumiaste wąsiska.
To Pradziadek Jan, około 1880 roku.
Wąsy pradziadka Jana są poważne i dostojne.
Bo też poważny i dostojny był ów Jan. Kto by pomyślał patrząc na zdjęcie, że będzie ojcem trzynaściorga dzieci. Nie można powiedzieć, że ojcem szczęśliwym. Z trzynaściorga dzieci los oszczędził tylko dwóch synów i dwie córki. W owym czasie, gdy przychodziła epidemia szkarlatyny, rodzice chowali jedno dziecko, wracali z pogrzebu a już następne było chore. Żona Jana, Prababcia Agnieszka, wypłakała za dziećmi swoje piękne oczy.
Surowym ojcem był Jan. Dla córek delikatny i uważający, do synów miał ciężką, ojcowską rękę. Bo też rozbisurmanionych miał tych synalków. Mój Dziadziu Romek i jego brat Bolek to były dwa niespokojne duchy. Na miejscu usiedzieć pięć minut to było coś ponad ich siły. Jak już się zakochali to obaj na raz i obaj w tej samej pięknej córce miejscowego popa. Ech, tłumaczył Jan chłopiętom do rozumu ale nic z tego, co wieczór zabierali mandoliny i gnali pod okno popadii wygrywać serenady. W końcu Pop nie wytrzymał i Jan musiał konkretnych argumentów użyć w celu przetłumaczenia co wypada a czego w żadnym wypadku robić nie należy. Argumenty na długo nie wystarczyły bo chłopcy postanowili zabrać się trym razem za Żydów. W Złoczowie sporo ich mieszkało chłopcy więc kolegowali się z nimi a przyjaźniąc poznawali zwyczaje. Niektórych zrozumieć w żaden sposób nie potrafili. Jakoś tak jesienią Żydzi zbierali się na swoje święto, tak zwane kuczki. Świętowali w oddalonym nieco od centrum domu. Zgodnie ze zwyczajem dom miał otwór w dachu. Chłopcy dobrze wiedzieli co jest zakazane więc o pomysł na psikusa zbyt starać się nie musieli, takie pomysły same lęgły im się w głowach., Zaraz po obiedzie udali się do rzeźnika i tam wycyganili słoik świńskiej krwi. Zdobyli wielką dynię, wycięli otwór i wydrążyli miąższ. Gdy tylko się ściemniło zaopatrzeni w dynię, słoik z krwią, świeczkę i sznurek wdrapali się na dach domu. Jak tylko Żydzi rozpoczęli modły chłopcy wlali do środka dyni krew, zapalili świeczkę i powolutku, przez dziurę w dachu, zaczęli spuszczać dynię na sznurku. Niestety, sznurek się urwał i dynia grzmotnęła na sam środek stołu. Krew bryzgała na wszystkie strony ! Nooo - to możecie sobie wyobrazić, co się potem działo ! ! ! Niezwykle spokojny człowiek, jakim był Pradziadek Jan, sprał na kwaśne jabłko obu delikwentów. To był niestety jedyny sposób, żeby w ich młodzieńcze głowy wtłoczyć poszanowanie cudzych religii i zwyczajów. Wtłoczył chyba dobrze, co pokazało późniejsze życie. A obaj chłopcy do końca życia wspominali jakie to im tatko lanie sprawił.
*
A to pradziadek Franciszek.
Wąsy Franciszka są wesołe, tak, jak jego oczy.
Pradziadek Franciszek doczekał się ośmiu córek i dwóch synów. Panował w swojej rodzinie niczym patriarcha, uwielbiany przez żonę i córki. Rano pracował w Sądzie na te swoje szczęścia a potem, potem szedł do kasyna, na preferansa. Uważał córki za ósmy cud świata i bardzo się musieli kawalerowie postarać, by te cuda zdobyć. Fakt - moje babcie kresowianki były fantastyczne.
.
Wąsy Franciszka były bardzo zadbane, zwykle zakręcone do góry, jak na tym zdjęciu. Był jednak okres w życiu Franciszka, kiedy wspaniałe wąsy zostały, o zgrozo, zgolone ! Ukochaną córką Franciszka była Zofia. Zosi było wolno więcej niż innym, a że duszę panienka nie tylko romantyczną, ale i psotną miała, to pewnego popołudnia, kiedy Franciszek smacznie zasnął na fotelu, Zosieńka wzięła wielkie nożyczki Prababci Ludwiki, zakradła się cichutko na palcach i ciaaaach - ucięła jeden franciszkowy wąs. Ojjj się działo ! Szlaban na randki na całe dwa miesiące !
.
Nie zgolił wąsów nawet kiedy wywieźli go na Syberię. Zresztą niedługo tam pożył. Umarł patrząc na zdjęcie swojej Ludwisi i ukochanych ośmiu córek. Zdjęcie wróciło, przeżyło Franciszka i jego wąsy.
*
Wspaniałych miałam Pradziadków. Wspaniałe mieli Pradziadkowie wąsy.
Obaj byli byli szarmanccy, z szacunkiem do kobiet, tacy prawdziwi mężczyźni na dobre i złe czasy. Prawdziwa podpora dla kobiety.
A wszystko, jako żywo, przez te wąsy !
Takie wąsy spotkać na swojej drodze to szczęście ...
Czy można się dziwić, że słabość do wąsów
mam zapisaną w genach ...
*
z przyjemnością polecam Malina M *
jeśli podobał Ci się ten wpis
to wejdź na liiil