Strony

niedziela, 8 grudnia 2013

JUŻ NIEDŁUGO

na niebie zabłyśnie pierwsza gwiazdka
a w sercu zrobi się ciepło i rodzinnie.




Nagle wszystkie sprawy nabiorą innego wymiaru ustawią się w miejscu, gdzie stać powinny, w odpowiedniej kolejności, od tych które wydają się nam ważne, do tych na prawdę najważniejszych i nadających życiu sens. Tradycja pomiesza się z dniem dzisiejszym a świat na chwilę przystanie w biegu. Zadamy sobie pytanie co było, co jest i co będzie.
Ile jest we mnie tradycji ? ile tęsknoty za tym co było a ile marzenia by to zatrzymać i przekazać dalej.

Nasz tradycyjny stół wigilijny
nakryty jak zwykle białym obrusem i białą zastawą.
Jest sianko pod obrusem i dodatkowe nakrycie dla zbłąkanego wędrowca. Zaraz na stole pojawi się talerz a na nim opłatki. Opłatki posmarowane miodem, żeby się dobrze działo.





Obok, na stoliku leży Pismo Święte. Najstarsze z nas albo najmłodsze przeczyta wigilijną Ewangelię. Pomodlimy się za tych, którzy jeszcze tak niedawno przy tym stole siedzieli. Będą z nami.
Pachną świerkowe gałązki. Jest cisza, nie gra radio ani telewizor. Tę ciszę zapełnimy życzeniami i kolędami i radością.



tak pięknie było u nas na Wigilię w zeszłym roku


     A jak bywało kiedyś ?     

Moje wigilie były trochę inne niż teraz.
Pamiętam swoje dzieciństwo. Mieszkaliśmy wtedy, na trzecim piętrze a właściwie to na poddaszu . Po choinkę wybieraliśmy się zawsze kilka dni przed świętami, to była strasznie ważna wyprawa, Zawsze w trójkę Dziadziu, mój młodszy brat i ja. Choinki kupowało się na targu, był specjalny plac a na nim zatrzęsienie drzewek, przeglądaliśmy chyba wszystkie a potem z tryumfem i najśliczniejszym świerkiem wracaliśmy do domu. Choinkę ustawiało się na spoczniku naszego piętra, wkrótce obok pojawiała się choinka naszego sąsiada. Wtedy były inne czasy, można było wszystko na schodach zostawić, nikt nie ruszył. Do wigilii chodziło się slalomem między tymi choinkami a drzewka pachniały cudownie.

Choinkę ubieraliśmy w dniu Wigilii, oczywiście we trójkę Dziadziu mój brat i ja, bo Rodzice pracowali. Dziadziu wyjmował wielkie pudło z ozdobami, które przyjechały jeszcze z Kresów , układał na stole cukierki i długie nici a potem wiązaliśmy te nici na cukierkach i bombkach i ubieraliśmy drzewko. Zawsze podobnie – na górze szpic i anioł a na dole oprócz cukierków bombki, grzybki, papierowa karuzela z gwiazdkami, łańcuchy i anielskie włosy, no i lampki zrobione przemyślnie przez mojego Tatusia. Pod choinką koniecznie szopka. Już tydzień przed Wigilią spędzaliśmy długie godziny z Dziadziem wyklejając papierowe figurki. Takie szopki kupowało się a potem trzeba było wyciąć pomalować i posklejać.

Przygotowania do Świąt trwały kilka dni.
Piekło się drożdżowe strucle i makowniki, przez dwa dni gotowało się mleko na wafel a w ostatnim dniu orzechowy tort. Dziadziu przyrządzał specjalne nalewki cytrynówkę i kawówkę. Stały potem w karafkach na szafie. Pamiętam, jak za piecem kaflowym umieszczało się drąg a na nim wisiały kiełbasy i suszyły się na Święta. No i oczywiście karpie – zawsze dwa karpie pływały w wannie a my z braciszkiem byliśmy zachwyceni, że przez te dni można odpuścić kąpanie. A że dziatki z nas były litościwe to zdarzyło nam się karpiki nakarmić chlebem, z odrobiną masła.
Tradycyjnym mięsem świątecznym był u nas schab, pieczony z dużą ilością kminku. Robiło się ćwikły, tarte na grubej tarce, z dodatkiem tartego chrzanu, kminku, octu i cukru. Gotowało się barszcz, do którego Mamusia wlewała wywar z grzybów. Lepiliśmy pierogi ruskie, pierogi z kwaśnej kapusty i pierogi ze słodkiej kapusty, no i oczywiście uszka.

Wieczorem przed wigilią pakowano nas do łóżek i następowało pastowanie całego mieszkania. Do dzisiaj pamiętam ten cudowny zapach świerkowych gałęzi, pasty do podłogi i świeżo krochmalonej pościeli. Cudownie było zasypiać w poczuciu bezpieczeństwa i w oczekiwaniu na to, co ma nadejść

*

Wigilie z mojego dzieciństwa były trochę inne od innych.

Gdy miałam 4 lata zmarła moja Babcia. Wtedy Wujek, który był księdzem w mojej miejscowości, postanowił, że wigilie u nas będą zbyt smutne i powinniśmy spędzać wigilie u Niego. I tak przez 20 lat wszystkie wigilie spędzałam na plebanii.

Kiedy na dworze rozpoczynał się mrok, a było to zwykle koło 16-ej wyruszaliśmy z domu całą naszą piąteczką, przodem pod rękę szli moi Rodzice a za nimi, pod rękę z Dziadziem, my z braciszkiem. No – pod rękę to szumnie powiedziane, po prostu oboje wisieliśmy na Dziadziu jak te winogrona a on po drodze opowiadał o wojennych wigiliach.

Pamiętam – padał śnieg, wielkie białe płatki wirowały i zaklejały usta, w dali majaczyła ciemna bryła wielkiej gotyckiej fary. Na tle ciemnego nieba zarys stumetrowej strzelistej wieży a my wpatrujemy się jak sroki – zabłyśnie pierwsza gwiazdka, czy nie zabłyśnie.
Droga trwała tak z 15 minut  , dochodziliśmy do placu i tam zawsze ten sam zachwyt , przed frontonem olbrzymie choinki oświetlone białymi żaróweczkami – cud, poezja … Tatuś otwierał drzwi plebanii a my pędem krętymi schodami na pierwsze piętro , naciskaliśmy na dzwonek, który dzwonił jak opętany a potem pędem do stołowego pokoju zobaczyć choinkę. Zawsze była taka sama i zawsze wyjątkowo piękna. Wysoka do sufitu a sufit dalekoooo od ziemi. Plebania znajdowała się w dawnym kolegium jezuickim, barokowe pomieszczenia były bardzo wysokie i sklepione kolebkami, choinka miał 5 albo 6 metrów i cała była ubrana na srebrno, żadnego innego koloru, nie było też lampek, tylko miniaturowe świeczuszki.

Nie znałam zwyczaju prezentów świątecznych.
Na Święta prezentów nigdy nie było, może dlatego, że byliśmy jedynymi dziećmi zasiadającymi do stołu. Stół był ogromny, oprócz naszej piąteczki zasiadały przy nim dwie gospodynie, wujek i siedmiu wikarych.
Często na głównym miejscu siedział ktoś, kogo bardzo się bałam - starzec z długimi siwymi włosami i długą siwą brodą, tak długą, że nie było widać w co jest ubrany. Ten starzec to ubogi i samotny prawosławny batiuszka, znajomy mojego Wujka. Zawsze było sianko pod śnieżnym obrusem. I na środku maleńka figurka Dzieciątka, było dodatkowe nakrycie dla spóźnionego wędrowca.

Zapamiętałam krótka modlitwę, którą odmawiał Wujek :
„Panie Boże pobłogosław te dary, naucz nas dzielić się chlebem i dobrocią z tymi, którzy ich nie mają”
Dzielenie się opłatkiem trwało długo, nic dziwnego, tyle osób. Na stole zawsze było 12 tradycyjnych potraw, były śledzie marynowane, karp smażony, karp faszerowany w galarecie, barszcz z uszkami, pierogi ruskie, pierogi z kapusty słodkiej i kwaśnej, chrzan tarty z żółtkami, babki drożdżowe, makowniki, tort orzechowy i makowy i była też tradycyjna kutia. Ponieważ my, dzieci „nienawidziliśmy” kutii to dla nas była kutia zmodernizowana, czyli deser z maku, miodu, bakalii z dodatkiem bitej śmietany i bezów.

Potem śpiewało się kolędy. Z tych czasów znam wszystkie kolędy na pamięć. Z pięknego męskiego głosu słynął mój Wujek a jak jeszcze „chłopcy” się włączyli – było co posłuchać, bo po kolędach szły pastorałki, różne, z różnych stron . Nastrój był bardzo świąteczny i radosny – jedyny taki w roku. O jedenastej „chłopcy” szli do siebie, przygotować się do Pasterki a my z braciszkiem szliśmy do gabinetu spać. O dwunastej szliśmy na Pasterkę, plebania łączyła się z kościołem przez chór więc my dzieci szliśmy sobie na chór i stamtąd widzieliśmy wszystko – kościół po brzegi wypełniony i ołtarz z oświetlonymi choinkami.  No i można sobie było usiąść, na co w kościele szans najmniejszych nie było.

Takie były moje wigilie aż do czasu, gdy rodzina się powiększyła, wtedy zwyczaje się sprawiedliwie pomieszały.



       Jak jest teraz ?     


Teraz wszyscy spotykamy się na Wigilii u mojego Braciszka. Brat ma dom kilkanaście kilometrów od nas, w górach. Tam zawsze jest śnieg, jest pięknie no i jest wystarczająco dużo miejsca na wielką, żywą choinkę. Taką, jaką pamiętamy z dzieciństwa.





.
Za oknami bajka. Dziko. Tylko kilka domów na stoku góry. Wokół domu las. Sarny zaglądają do okien, na śniegu widać tropy a na drodze można spotkać muflona. Ten dom, chociaż nie tak dawno wybudowany to nasze rodzinne gniazdo. Cóż - reszta rodziny mieszka w blokach.




.
Wchodzimy do domu i od razu czuje się nastrój świąteczny.
Jak dawniej stół nakryty jest śnieżnym obrusem, pod nim sianko, biała zastawa, dodatkowe nakrycie dla zbłąkanego wędrowca. Jest czytanie Ewangelii i krótka modlitwa za tych, których już wśród nas nie ma.
A potem łamiemy się opłatkiem. Koniecznie posmarowanym miodem.
Jak dawniej choinka jest prawdziwa. Stoi w wodzie i trzyma się bardzo długo. Zapach świerkowych gałęzi przypomina mi dawne czasy. 
Ech - to jeden z najpiękniejszych zapachów na świecie.



Teraz choinkę ubierają nasi panowie.

Dzieje się to bladym świtem w sam Dzień Wigilijny. Choinka jest wielka, ma prawie trzy metry, trzeba się namęczyć by światełka rozmieścić równomiernie. Całe rano z panami święty spokój. Nie marudzą, nie plączą się, nie wsadzają nosa gdzie nie trzeba no i nie podjadają. Bo podjadanie w Wigilię zabronione. Zgodnie z tradycją pościmy.



Panie też w ubieraniu choinki mają swój udział. 

Oczywiście tylko te panie, które swoją część Wigilii przygotowały już wcześniej. Pozostałe panie uwijają się jak w ukropie bo potrawy pracochłonne. Takie lepienie pierogów z falbankami jest przecież bardzo absorbujące. A uszka !!! W trójkącik i uszczypnąć, w trójkącik i uszczypnąć, trójkącik i uszczypnąć i tak kilkaset razy bo uszka to ulubiony przysmak.



Cieplutkie uszka zaraz powędrują na stół

Oczywiście mamy tradycyjnie dwanaście potraw.
Każdy z nas przynosi coś, co u siebie wcześniej przygotowuje. Żeby było sprawiedliwie i żeby nikt zbyt się nie zmęczył. Przy wigilijnym stole spotykają się cztery rodziny. Na mnie przypada barszcz, uszka i kapuściane pierogi. Wigilię zaczynamy tradycyjnie od barszczu z uszkami, potem na stół wjeżdża smażony karp, potem ryba w galarecie, potem trzy rodzaje pierogów: pierogi, ruskie, pierogi ze słodkiej kapusty i pierogi z samego sera.

Nie ma faszerowanego karpia zastąpiły go kulki rybne w galarecie. Ten sam farsz ale nie ma skóry karpia i głowy, co patrzy okiem z marchewki.
Te same potrawy bo rodziny mniej więcej z podobnych stron.



Osobnym rytuałem jest pieczenie ciast. 

W tej materii prym wiedzie mój Braciszek. To on przejął tradycję wypiekania drożdżowych babek, makowników, strucli, przekładańców, czy orzechowych mazurków. Mamy na stole jeszcze inne ciasta. Obowiązkowo musi być mój tradycyjny tort orzechowy, z przepisu Babci Walerii, no i szarlotka z szarych renet.
Czasem na stole gości kutia ale tego specjału nie nauczyłam się robić.



Przed słodkim „aniołek” rozdaje prezenty.

To dla mnie nie znany wcześniej zwyczaj ale nie powiem – bardzo miły zwyczaj. Przyzwyczaiłam wszystkich, że zawsze sama robię prezenty, jest mnóstwo śmiechu bo staram się zawsze w prezentach jakiś dowcip przemycić. Jednego roku przygotowałam śpiewniki z kolędami , każdy dostał aniołka z własną główką, aniołek miał słowa kolędy, każdy miał swojego aniołka na okładce a w środku aniołki i kolędy pozostałych.
No, nie powiem, aniołki gołe były a już te męski wyjątkową „urodą” się odznaczały.




.
Do dzisiaj te śpiewniczki nam służą.
bo oczywiście śpiewamy kolędy, ten zwyczaj w całości przenieśliśmy z dawnych czasów. Nie wyobrażam sobie Wigilii bez kolędowania. Śpiewamy do ciemnej nocy a że niektórzy muzykalni to mamy akompaniament na gitarę.






.
Proszę bardzo jak tradycja przechodzi z ojca na syna.
Kiedyś mój Tatuś bardzo lubił kolędy i bardzo pilnował, żeby w domu się śpiewało. Teraz brat i bratanek idą w jego ślady.
Po Dziadku tyle odziedziczyli. Jeden konstruktor i drugi konstruktor. Obydwaj okularnicy a jak grają i śpiewają ! ! ! Sarny z zachwytu do okien podchodzą ... no, może nie całkiem z zachwytu.




.
Kocham Wigilię, kocham nasze tradycje, kocham swoją rodzinę. Nie zamieniłabym takiego domowego świętowania za najbardziej ekskluzywne spędzanie Świąt w najcudowniejszych zakątkach świata.
Najpiękniejsze jest miejsce w sercu a to otwiera się gdy obok są bliscy.
To, że kocham nasze zwyczaje to rzecz normalna ale najważniejsze jest to, że w dzieciach już zaszczepiła się tradycja. Też mają cudowne wspomnienia z rodzinnego domu. To coś najwspanialszego, co dzieciom można dać. To szczepionka na zło i nienawiść świata.

Nooo – jeśli ktoś dotrwał do końca tego strasznie długiego tekstu
i nie padł - to gratuluję …



                     z przyjemnością  polecam  Malina M *                          

jeśli podobał Ci się ten wpis
to wejdź na liiil    i zagłosuj

77 komentarzy:

  1. Czytałam z zachwytem...jacy piękni panowie..
    Tradycja taka jak w moim domu ,jedynie pierogów się nie robiło...ryby wszelakie były głównym daniem.Przez siedlisko rodzinne płynie rzeka (do dziś) ,i panowie odławiali na wigilię wedle potrzeb.Karpia nie znano,,za to były sumy,szczupaki,miętusy,węgorze....były tradycyjne metody odłowu ,na każdą okoliczność pogodową...a my ?? dzieci ..co to była za frajda i zabawa...
    No i śledzie oczywiście ,ze sklepu ,,,jakie dowieżli takie były ,przygotowane przez mamę,w oleju i w śmietanie (swojskiej).Były jeszcze smażone borowiki,główki,moczone przez noc i w wigilię smażone jak kotlety.ciasta drożdżowe,z makowcem na czele..i oczywiście kompot z suszonych owoców ..dzieci najchętniej wyjadały z kompotu gruszki ,jakie to były rarytasy...!!!
    Prezentów nie znaliśmy,ja do dziś nie kupuję nikomu prezentów i nie pozwalam sobie kupować...Prezenty sa na Mikołaja,Świetego ..i to jest nasza tradycja ,a nie paczki pod choinką...trzymam się tego ,chyba jedyna w okolicy.trudno !...
    Acha ,jeszcze smażyły się drożdżowe racuch,na lnianym oleju tłoczonym na gorąco w przedwojennych olejarniach.W lubelskim jeszcze jest kilka takich olejarni,bo siostra przysyła mi ten olej przed świętami ,zakupiony na rynku...co to za smak !!!!!!NIEPOWTARZALNY !!
    Pozdrawiam Rodzinę Twoją Haniu...i Ciebie ,serdecznie..♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja pozdrawiam Twoją Zosiu - jak fajnie poczytać o naszych korzeniach, o naszych tradycjach i domach. Na wigilii przypomną mi się Twoje drożdżowe racuchy , tej wigilijnej potrawy nie znałam

      Usuń
  2. Czytając ten post chciałabym, żeby już były święta.
    To piękny, zaczarowany czas.
    Pozdrawiam bardzo cieplutko:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jolu - jak mnie te Święta już pachną ... tak bym już piekła i gotowała a tu pospolitość skrzeczy ... tyle jeszcze mam innej pracy ... a głowa coraz bardziej w górach i w chmurach

      Usuń
  3. Haniu..z prawdziwą przyjemnością dotrwałam do samego końca :):):) .. Każdy z nas ma indywidualne wspomnienia związane z wigilijnym dniem..z wigilijną tradycją... którym wiernie hołduje... U mnie jedynie kutia nie pojawia się na wigilijnym stole...Mam do niej szczególną awersję, wyniesiona z dzieciństwa..Babcia wręcz nas zmuszała do spróbowania tego dania, po którym mdliło nas niesamowicie i odbierało całkowicie apetyt na inne specjały... Choinkę ubieram sama ( od jakiegoś czasu mam sztuczną) ...mąż i synowie zajmują się jedynie oświetleniem... Najcudniejszym momentem jest zawsze wspólne kolędowanie :):):) Robimy też losowanie i każdy musi wykazać się talentem i samodzielnie zaśpiewać jedną z wylosowanych kolęd:):):) Ech, Haniu..pisać o tym szczególnym dniu można w nieskończoność...Tyle cudnych wzruszeń i emocji nam wszystkim wówczas towarzyszy... Wyzwoliłaś tęsknotę za świętami:):) To już jednak niedługo..Pozdrawiam ciepło i spokojnej niedzieli życzę:):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bożenko - w moim domu też jest sztuczna. mieszkam na 1-szym piętrze, kaloryfery tak grzeją, że nawet zmniejszanie na maxa niewiele daje ... żywa choinka nawet do końca Świąt by nie przetrwała . CIERPIĘ ALE MUSZĘ - sztuczna i kropka. Ale za to anioł stuletni na niej prawdziwy

      Usuń
  4. Malinko zastanawiam się czy najdzie kiedyś epoka bez naszych świątecznych tradycji? Czy któreś tam pokolenie po nas przestanie szczypać uszka, mielić mak i stroić choinkę? Czy to jes możliwe?
    W mojej rodzinie prezenty przynosił pod choinkę Aniołek. Tuż przed Wigilią dzieci zamykano w osobnym pokoju, otwierano szeroko okno w pokoju z choinką, aby Aniołek mógł swobodnie wlecieć o zostawić prezenty. Tato pilnował tej ceremonii. Nie było prezentów od św. Mikołaja w dniu 6 grudnia - tylko te od Aniołka pod choinką.
    Teraz mam całą armię Aniołków porcelanowych, ceramicznych, szklanych, drewnianych które nadal coś tam kładą pod choinkę. Mikołaja ignorujemy raczej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no popatrz - to odwrotnie :-) u Ciebie Aniołek przez okno u mnie Mikołaj przez drzwi. A le teraz mam i jedno i drugie.
      Wiesz Bet - jeśli się postaramy to taka erea nie nadejdzie NIGDYYYYYYYYYYYY

      Usuń
  5. Pięknie, tradycyjnie, rodzinnie,
    gratuluję i przesyłam życzenia,
    LW

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jantoni, dziękuję za życzenia :
      hm - pławię się w tej tradycji jak pączek w maśle ... no - uwielbiam

      Usuń
  6. I ja dotarłam do końca :-)))))))))
    Cudownie się czyta i wracają własne wspomnienia:-) Trochę inne ale równie wspaniale. To już niedługo. Szybko mija ten czas.
    Wszystkiego najlepszego:-))) Barbara & S

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Basiu - już niedługo ... opublikowałam te wspomnienia teraz bo przyszły tydzień to już bardziej będę dla domu ... trzeba to wszystko zrealizować no i nacieszyć się, napełnić serducho

      Usuń
  7. Witaj Haniu!
    Lata lecą, ale tradycje wigilijne pozostają. Może nie u wszystkich, ale u tych, dla których rodzina jest wartością, są one kultywowane. I tak jest u Ciebie. No i te miłe wspomnienia...
    Brat ma super dom na zboczu i fajnie, że u niego sie spotykacie na opłatku i wieczerzy wigilijnej. I niech tak będzie po wsze czasy.
    Moja żona już robi drobne zakupy, a ja dopiero parę dni przed wigilią - wędliny, karpie i składniki na bigos, który co roku gotuję. Zawsze dzieci i wnuki do nas na wigilię i święta ciągną. Taka ci u nas tradycja rodzinna.
    Pozdrawiam serdecznie.
    Michał

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to ja, jak Twoja żona, już za prezentami się rozglądam , zamówiłam schab na pieczenie, kupuję potrzebne rzeczy bo potem to wiesz - w ostatniej chwili okazuje się, że kminek wyszedł, octu nie ma a cukier waniliowy tylko jeden i nie wiadomo do czego dodać

      Usuń
  8. Jaka piękna dziewczyna przy bombce !

    OdpowiedzUsuń
  9. Haniu,
    Twój post czytałam kilka razy...Czytałam go z ogromną przyjemnością...
    Czas tak szybko nam ucieka...Święta zbliżają się wielkimi krokami...
    Rodzinne święta są najpiękniejsze...U nas prezenty pod choinkę przynosi Dzieciątko...
    Nie Mikołaj, on przychodzi 6 grudnia. To jego dzień...
    Podobnie jak Ty ja również mam wspaniałe wspomnienia z domu rodzinnego...Jako, że jestem tradycjonalistką podtrzymuję cenne wartości wyniesione z domu...
    Najważniejsze zakupy są już zrobione...Wczoraj zamarynowaliśmy szynkę, schab i boczek, który będzie potrzebny do rolad... Ryby mamy już kupione, wyfiletowane, zamrożone ...Prezenty są już popakowane...
    Na Wigilię robimy zupę grzybową z uszkami, pierogi z kapustą kiszoną, kapustę z grochem, łazanki z białą kapustą, żurek z ziemniakami, zupę fasolową z łazankami, fasolę duży Jasiek z kompotem z suszu, rybę panierowaną, śledzie opiekane, makówki, chałkę z miodem, jabłka, orzechy...Telewizora w tym dniu nie włącza się. Śpiewamy kolędy, rozmawiamy, wspominamy... Oczywiście, są to małe ilości. Spożywamy je jeszcze w pierwszy dzień Świąt...Jeden jedyny raz zapragnęłam odmienić kolację wigilijną. To nie to...Przyznałam się do popełnionego błędu...
    Od jutra czeka nas sprzątanie. Sądzę, że uporamy się w ciągu tygodnia...
    Och, ależ się rozpisałam, ale dzięki Tobie wróciły niezapomniane wspomnienia.
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. och Lusiu - jak ciekawie opisałaś. Wyobrażam sobie te Twoje potrawy. Jak mój Dziadziu żył to też robiliśmy pierogi z kwaśnej kapusty. a wiesz - ja sobie zostawiam trochę farszy z pierogów zw słodkiej kapusty, dzień po świętach robię łazanki - uwielbiam łazanki. Fasola jasiek jest pyszna a zupa z łazankami - niebo ...
      To Ty Lusiu jesteś już bardzo do przodu,. Ja mam mięsko dopiero zamówione. Szynki i kiełbasy domowe robi w tym roku moja Bratanica, nauczyła ją teściowa. mamyy obiecane trochę tych specjałów. Ryby smaży z kolei teściowa mojego brata. Wiesz, my robimy wszystko w trochę większych ilościach a potem wzajemnie się obdarowujemy, tak że każdy ma na święta podobnie

      Usuń
  10. I JAK ZAWSZE ZADZIWIENIE. ULOTNE PIĘKNO DZIEWCZĘCE BOMBKA OBDARZONA MIŁOŚCIĄ. CHOINKOWY OPLOT. EKSTAZA WYRWANA PRZEMIJANIU.
    A. T

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiesz A.T nigdy tal dużo miłości nie wychodzi na zewnątrz jak w NOC WIGILIJNĄ ... tak właśnie jest i być powinno ... a skoro z miłością to pięknie

      Usuń
    2. SUBTELNA URODA DZIEWCZYNY Z BOMBKĄ OCZAROWUJE. CZY ABY NIE ANONIMOWA ? A FOTOGRAFJA UTALENTOWANA. A. T

      Usuń
    3. To moja Bratanica Marzenka ... już od dwóch lat mężatka a ciągle zachowuje dziewczęcą urodę. Uwierzysz - właśnie robi doktorat z fizyki ... krucha zwiewna kobietka

      Usuń
  11. Chciałoby się prosić Haniu :JESZCZE trochę odsłoń tej rodzinnej atmosfery . Tak to sugestywnie opisałaś, że czuje się emocjonalnie związany z uczestnikami Twojej wieczerzy wigilijnej. A przy okazji: Twój braciszek jest "genderowy", skoro piecze ciasta :)).. Na mojej głowie jest zawsze gotowanie czerwonego barszczu i przyrządzanie karpia , tudzież -doprawianie nie wymienionej przez Ciebie potrawy wigilijnej, popularnej w okolicach Sieniawy - gotowanej kapusty(kiszonej) i grochu . Kutii nie robię, ale jadłem kilka razy i nawet mi smakowała. Pozdrawiam już w świątecznym nastroju, Tomasz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tomku - mój Tatuś zawsze wspominał kapustę z grochem, wspominał też kaszaczki, coś w rodzaju pieczonych w piecu chlebowym pierogów z kaszą gryczaną. Zawsze o tym słyszałam nigdy jednak nie spróbowałam. Kapustę z grochem jadłam i bardzo przypadła mi do gustu. Ja to kapuściana jestem, pod każdą postacią

      Usuń
    2. A wiesz, ze w Sieniawie jest teraz sklep firmowy Kapki, w którym sprzedaje się takie kapuśniaczki na wagę oraz kaszaczki? Pozdrawiam

      Usuń
    3. ojjjjjjjjjjjjjjjjjjjj - a mnie tam nie ma

      Usuń
  12. A u Hani już świątecznie i nastrojowo. Pięknie. tradycja i wspominki.
    U mnie podobne skojarzenia tych wyjątkowych świąt , pachnących świerkiem i potrawami. Tego się nie zapomina, do tego się wraca zawsze z ogromnym aplauzem i nostalgią ...
    Bardzo mnie zachwycił ten szczególny opis, taki bezpośredni i od serca.
    Lubię takie klimaty i nie ma to jak rodzinka...
    Haniu, wprawną ręką i serdeczną myślą wprowadziłaś nas w świąteczne klimaty,
    więc serdeczne, Ci, dzięki za to.
    Byłam tu w dzień , napisałam komentarz pod poprzednim tekstem,
    tego jeszcze nie było, ktoś zadzwonił do domofonu,
    pospiesznie coś nacisnęłam i wszystko zniknęło,
    nie byłam tym zachwycona, bo komentarz był długi, cóż , zdarza się ....
    Najserdeczniej pozdrawiam - Krysia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Krysiu - tego się nie zapomina ... postarali się o to nasi dziadkowie i nasi rodzice teraz nasza kolej, my musimy dzieciom to przekazać, żeby im weszło w krew , żeby nie potrafiły bez tego żyć, żeby gdziekolwiek na świecie będą Wigilia kojarzyła im się z rodzinnym gniazdem, z domem i z nami. Słucham w tv , że teraz coraz częściej korzystamy z firm kateringowych. Niech naszym dzieciom Święta nie kojarzą się z marketem, amerykańskimi mikołajami i daniami z restauracji. To ich do domu nie pociągnie ... ale falbankowe pierogi lepione z mamą - tak. I własne, pachnące ciasteczka na choince - też

      Usuń
  13. Piękny post Malino!
    Już pomalutku zaczęłam świąteczne porządki...
    By zdążyć przed Wigilią ubrać choinką...z ekonomicznych przyczyn jest sztuczna...ale i tak pięknie będzie wyglądać z różnokolorowymi ozdobami...U mnie również prezenty przynosi Dzieciątko... Twój post sprawił, że tęsknię za tą błogą świąteczną atmosferą...Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. już powoli na blogach pojawia się ten jedyny w swoim rodzaju nastrój ... to tworzy międz nami więż i taką bliskość
      Ech spory, polityka, wszystko to traci ostrość Ech niedługo Cicha Noc Święta Noc ...
      A TERAZ radosne czekanie ... i grudniowy zawrót głowy

      Usuń
  14. Pięknie napisałaś Haniu! I poczułam tę atmosferę Świąt i powoli dociera do mnie, że to już blisko. I jeszcze czytając przypomniałam sobie (dzięki Tobie), że na piecu gotuje sie mleko na masę do piernika. Mamy inne wspomnienia, ale współczesność świąteczną podobną:) Teraz moje Święta są także wielopokoleniowe i ludne. I cieszę się na nie tak samo, jak w dzieciństwie, gdy zasiadaliśmy do Wigilijnego stołu bardzo kameralnie. Pozdrawiam Cię serdecznie. O Twoim tacie czytałam już także wcześniej kilka raz razy:) Dziękuję za zyczenia dla mojego:) Wiesz, nie mogę wpisac Twojego nowego adresu bloga, dlatego nie odwiedzam Cię tak często, jak dawniej, gdy kliknęłam w Ulubionych. Mea culpa, wiem. Ale potem nadrabiam zaległości. I jest co czytać:) Pa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem Haniu - WP zrobiła nam kuku i szablony padły, fizycznie są ale nic tam nie można zrobić, dlatego ja przeniosłam się tutaj. Ucieszyłam się czytając o Twoim Tacie ... poznając rodziców poznajemy siebie nawzajem

      Usuń
  15. Czar wspomnień rodzinnych.
    Zacytuję tu początkową zwrotkę piosenki "Rodzina" Kabaretu Starszych Panów.
    ""Rodzina, rodzina, rodzina, ach rodzina.
    Rodzina nie cieszy, nie cieszy, gdy jest,
    Lecz kiedy jej nima
    Samotnyś jak pies.""

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. właśnie tak Wiktorze - rodzina to nasze szczęście ... przyjaciele też :-)

      Usuń
  16. No dzisiaj doczytałam kochana do końca........brak mi słów tak pięknie to wszystko opisałaś - powoli i u mnie trwają przygotowania - pozdrawia Maria od jemioły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. widziałam Twoje zdjęcia Mario od jemioły. Strasznie lubię Ciebie tak nazywać od razu przypomina mi się pierwsza wizyta u Ciebie i zachwyt w jaki wprawiły mnie fotografie. ej - ile to już lat !

      Usuń
  17. Piękne tradycje,Malinko..Tak było,tak jest i niech tak będzie. Chwilo trwaj!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. NIECH TAK BĘDZIE !
      ---------------
      Waszaku - właśnie się zastanawiałam, czy niecny Xawery Ciebie nie porwał ... ale widać, że nie więc się bardzo cieszę

      Usuń
    2. Malinko,Xawery u mnie nie ma szans,albowiem tornado jam Ci.

      Usuń
    3. nie tylko tornado - wręcz waleczny torrero ;o)

      Usuń
    4. Tyż prawda,Malinko..Byki ode mnie spieprzają,ino kurz za nimi..Banderillos za niemi ganiajo i za ogony sprowadzajo na arenę..

      Usuń
  18. Pięknie się czyta... Wspaniały wpis, Haniu, o wspaniałej, z tradycjami, Rodzinie. A już rola Twojego Braciszka z wypiekami świątecznymi w tle... e tam, w tle, na pierwszym planie - mnie zachwyca.
    Twój Braciszek - z wyglądu - bardzo podobny jest do Twojego Tatusia, ale myślę, że jeszcze bardziej - Twój Bratanek.
    Tak, miły czas przed nami. Każdy już się szykuje. W mojej Rodzince też już sympatyczne poruszenie.
    Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie oraz łączę pozdrowienia dla całej Twojej wspaniałej Rodzinki! Dziękuję także za wizytę! Halszka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rzeczywiście Halszko - bratane jest najbardziej podobny do mojego Tatusia ... czasem aż nieprawdopodobnie. Ma też podobną pasję do samochodu i majsterkowania

      Usuń
  19. Przeczytałem już po raz drugi. Ja tak samo czekam na ten świąteczny czas. Przeżywamy go już coraz bardziej skromnie i raczej bardziej wewnetrznie niż poprzez uczestnictwo w imprezach. Pozostaliśmy we dwoje i nawet choinki nie ma dla kogo przygotowywać. Wnusia z rodzicami będzie w tym roku u drugiej babci, bo taka jest kolejność w ich życiowym grafiku. My z żoną będziemy na kolacji wigilijnej u krewnych, a później .czas pokaże.. Jest co wspominać jeśli chodzi o minione święta. Będziemy więc mentalnie usadzać przy pustym nakryciu sporo już spośród tych, co to bywali w naszym domu. Starość, to czas kiedy marzenia zastępują wspomnienia. Na tym się łapię coraz częściej.
    Miłego Malinko. Będę tu zaglądał w święta w nadziei na to, że spotkam tu, to czego mnie będzie brakować

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zapraszam Czesławie ... jeszcze nie skadam życzeń ... jeszcze przed Świętami sporo przede mną

      Usuń
  20. Klik dobry:)
    Ach... Nic więcej nie napiszę, Malinko. Pochlipię sobie...

    Pozdrawiam przedświątecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ech Grycelko - chałwa by nam się przydała, jak nic ...

      Usuń
    2. Ot i Chałwianki się spotkały..Niechybnie będzie koniec świata..Już słyszę tętent koni Apokalipsy!

      Usuń
    3. nie bój żaby - już Chalwianki sposób na tętent koni znajdą ... jakieś sianko albo coś ...

      Usuń
  21. U mnie rodziny mało, jakieś te święta są ( by były poprzednio i będą teraz)smutnawe, bo brakuje mojej mamy. Potrawy podobne, chociaż w mniejszych ilościach. Ubywa nas, ubywa. Porozjeżdżała się rodzinka po świecie.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ozon(ko)..tak,niestety..Smutek w kopalni ołowiu..

      Usuń
    2. zawsze bardzo przeżywam modlitwę przy dzieleniu się opłatkiem ... za Nich, za Dziadzia Antosia i Dziadzia Stasia ... siedzieli z nami, lubili się nawet posprzeczać ... teraz tam z góry na nas patrzą i smakują - jeden uszka drugi karpika ...

      Usuń
    3. Zawsze kogoś brakuje..Zawsze nas mniej,,

      Usuń
  22. Ja mam to szczęście, że mam córkę. Córka ma trójkę dzieci, więc przy wigilijnym stole będzie miał kto zasiąść. Tak się składa, że pod tym samym adresem mieszkam już 56 lat. Najpierw, jako kilkunastolatek mieszkałem tylko z rodzicami. Ponieważ jestem jedynakiem, do Wigilii siadaliśmy we trójkę. Później wytworzyła się taka tradycja, że rodzina siostry mojego ojca, mieszkająca w odległości około 2,5 km, po swojej wigilii przychodziła do nas na wspólne bakalie i kolędy. A później, już koło północy, ja, wraz z moim ojcem, odprowadzaliśmy panie (bo tamta część rodziny to były same kobiety) do domu. Kiedyś tak się przytrafiło, że wracając do domu spotkaliśmy błąkającą się samotną kobietę. Przyjechała z prowincji do córki pracującej w Warszawie, ale mając niezbyt precyzyjny adres nie potrafiła jej znaleźć Zaprosiliśmy ją do domu (nie powiem, że przydało się nakrycie dla spóźnionego wędrowca, bo dawno zostało sprzątnięte i pozmywane), ale nakarmiliśmy i położyliśmy spać. W pierwszy dzień Świąt mój ojciec (ja byłem wtedy jeszcze podrostkiem), korzystając ze strzępów informacji o adresie córki tej pani (prosta sprawa, ulice Wiejska, Nowowiejska, Nowomiejska - które dla prowincjuszy brzmią tak samo, w terenie to kilkunastokilometrowe odległości), odnalazł córkę i już późniejszym popołudniem dotarła do celu (córka mieszkała na Francuskiej - bo na Wiejskiej tylko pracowała).
    Gdy zmarł mój ojciec, Wigilię spędzaliśmy z mamą i moją dziewczyną, z którą, po śniadaniu w pierwszy dzień Świąt, jechaliśmy do jej rodziców, nie mieszkających w Warszawie. Ciekawe to były podróże, bo w pociągu zazwyczaj jechało tylko kilkanaście osób. No bo kto podróżuje w pierwszy dzień Bożego Narodzenia?
    Po śmierci mojej mamy Świąt w Warszawie nie organizowaliśmy. Nawet, gdy już urodziła się nasza córka zwijaliśmy manatki i jechaliśmy do Teściów. Dopiero gdy już i Teściowie zmarli, a córka obdarzyła nas wnuczętami, znowu świętujemy w Warszawie. Ale ZAWSZE razem, zawsze w pokoju.

    adam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to chyba najbardziej rodzinne święta i chyba czas kiedy najtrudniej znieść samotność. czasem wyobrażam sobie tych, którzy muszą samotnie usiąść do stołu, albo gromadnie ale w takiej gromadzie, w której samotność doskwiera jeszcze bardziej. Strasznie szkoda mi takich ludzi

      Usuń
    2. Panie Adamie,niech Pan zawsze będzie tak sympatycznyny jak teraz..

      Usuń
  23. PANI ANNO ! PANI, PANI BLISKIM ZDROWYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT.
    I WIERSZ ADAMA PALCZAKA
    POETY BRZEŻAŃSKIEGO.
    NOC WIGILIJNA

    ŚNIEG.
    DZWONKI SANEK.
    W NOCNEJ CISZY.
    MROŻNE NIEBO
    ISKRZĄCE GWIAZDAMI.
    MELODIĘ DZWONÓW NA PASTERKĘ SŁYSZĘ.
    DAWNEJ WIGILII WSPOMNIENIE WCIĄŻ Z NAMI.
    WIDZĘ RODZINY.
    SKUPIONE POSTACIE.
    DZIELĄ OPŁATEK PRZY ŚWIĄTECZNYM STOLE.
    ŚWIATŁA CHOINEK.
    LUDZIE W KAŻDEJ CHACIE.
    SŁYSZĘ ECHO STARODAWNYCH KOLĘD.
    MYŚLAMI TONĘ W CIEPLE TEGO ŚWIĘTA.
    RODZINY. WIARY. ZGODY.
    I
    RADOŚCI.
    NOCY NARODZIN
    W NADZIEJI ZAKLĘTĄ
    TRYUMFU.
    DOBRA
    I
    LUDZKIEJ WARTOŚCI.

    1. 12. 1993 R.

    OdpowiedzUsuń
  24. A T - dziękuję za życzenia i ten piękny wiersz ... 0rzeczytałam i oczyma duszy zobaczyłam tamten świat i usłyszałam wojenną kolędę , którą w dzieciństwie śpiewał mi mój Dziadziu, o matce, co czekając na syna usnęła przy stole i o synu co na warcie o domowym cieple marzył
    Nie pamiętam całej kolędy , tylko kawałki i zakończenie
    ....
    jadłem grzybki i pieczenie
    kolędować z wami chciał
    jakie było przebudzenie
    gdym na warcie w polu stał
    długa i smutna kolęda, szkoda, że całej nie paniętam
    AT - może znasz słowa ?

    OdpowiedzUsuń
  25. Bet8 grudnia 2013 17:20 Juz przyszło.
    Nie czujesz tego gdy mieszkasz 'w bloku" Gdzie te "dawne zapachy" wypieków czy potraw ?.
    Większość, kupuje w marketach lub cukierniach, gotowe już ciasta i wypieki.Masowo, przed świętami, kupowane, uszka wigilijne i pierogi.ect
    "ze w Sieniawie jest teraz sklep firmowy Kapki, w którym sprzedaje się takie kapuśniaczki na wagę oraz kaszaczki? /a dawniej robiło sie je samemu/
    A i ryba już smażona.Nawet choinka sztuczna bo w ogrzanym mieszkaniu na "prawdziwej" po paru dniach nie będzie ani jednej szpilki.
    Tamto już było i minęło.Człek staje się coraz bardziej wygodny i leniwszy.
    Niektórym jeszcze.Tym co rodzina nie rozproszyła się po świecie lub babcie jeszcze sprawne/i dziadkowie tez/udaje się to co u Maliny.Bo czasy wielopokoleniowych rodzin już minęły.A i niektórym nawet nie chce się nawet przywieść na Wigilie "przetrzymywanych w domu starców" rodziców.Przecież to kłopo,t taki to kłopot, a tam i tak im "Wigilie zrobią"
    Po malutku zabijają nam tą "magię świat" od drugiego czy trzeciego dnia po Swiecie Zmarłych gdy w marketach przystrojono choinki a i "kolędy "zaczynają puszczać.
    Ciesze ze ze "u Maliny" po staremu.I Rodzina się kocha. Zycze Jej, by tak było, zawsze.
    Sam jakoś tak wole by to 'stężenie miłości,ciepła i zrozumienia" dawkowane było "w tym kraju" przez cały rok.na co dzień,normalnie a nie "od święta"
    I by to się przejawiało na ulicy w tramwaju pociągu i urzędzie a nawet "na blogach"
    Co Wam życzę!! /a i sobie tez/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję Wieśku - to szczere życzenia więc mam nadzieję się spełnią i zawsze będzie po staremu
      Też bym chciała tak przez cały rok ale wszyscy sobie obiecujemy a potem - wypada jak zwykle
      -----------------------------
      Moja Mamusia zawsze m mówiła że to kobieta tworzy dom, jaka jest kobieta, taka rodzina. Faktycznie to ONA trzyma nas wszystkich w kupie i bardzo dba o to, żebyśmy z bratem nie stracili kontaktów nie tylko z jej rodziną ale z rodziną Tatusia. Żeby wnuki znały swoją historię nie tylko z naszej strony, z tej drugiej też. Wszyscy z obu rodzin wiedzą, że Danusia to chodząca encyklopedia. U niej są wszystkie zdjęcia, historie, Ona zawsze pamięta o telefonach, o listach, o kartkach, pisanych własną ręką z dopiskiem co u nas. Mój Tatuś zawsze był zapracowany, musiał nas utrzymać, praca, drugi etat, fuchy a Ona cierpliwie tłukła nam do głowy, co najważniejsze. My teraz kochamy rodzinę bo widzieliśmy jak ona kocha, jak zbiera grosiki, żeby komuś zrobić przyjemność, jakie ważne są święta, dom, zapach ciasta czy zupy, jak ważny jest zwykły dzień ze stołem i domowym jedzeniem, gotowanym obiadem, jak ważne że ktoś czeka i myśli. Na to wszystko potrzebny jest czas i rezygnacja z własnego ja, własnych potrzeb czy zachcianek. To nam przekazali rodzice. Teraz trudniej to przekazać, zamiast miłości łatwiej dać pieniądze, czas to pieniądz więc masz rację - szpitale pełne starych ludzi dla których serca i czasu brakuje. Dostają czasem drogie prezenty albo nawet luksusowe wyjazdy do drogich hoteli ale dzieci chcą mieć spokój, nie czekają na to by szczęście w oczach starych ludzi zobaczyć, może nikt nie nauczył tych dzieci ile radości daje takie szczęście podarowane. Czasy są jakie są wszyscy pędzą ułatwiają życie i gubią przez to strasznie dużo. W życiu zawsze jest coś za coś. Jest wygoda, spokój, racjonalne podejście sport wypoczynek - ale gubi się ciepło i zwykła czułość .. prawdziwa, nie udawana. Wiesz podobnie z wiarą - nikt nas nigdy do niczego nie zmuszał ale dawał przykład ja widziałam przez szparę w drzwiach, swojego Tatę, wielkiego silnego, mądrego mężczyznę jak klęka przy łóżku i się modli. Słyszałam co mówił o uczciwości, to nie było nie kłam tylko sam nie kłamał, nie było nie kradnij tylko sam nie kradł to znaczy nie kombinował . Tak oni robili a mnie to po prostu się podobało. A teraz - i ja próbuję czasem coś ale czy mi się udaje ?

      Usuń
    2. Piękne,Malinko..Po prostu piękne!

      Usuń
  26. DZIĘKUJĘ PIĘKNIE za świąteczne życzenia ale zapraszam tu jeszcze przed Śiętami. Ten dłuższy wpis zrobiłam teraz bo jako, że kobieta dom tworzy, to miłe obowiązki przedświąteczne wywieją mnie stąd i raczej krótkie wpisy będę umieszczała. Mam mnóstwo zawodowej pracy, bo w tym roku taki układ dni, że chcemy w piątek zlożyć sobie w pracy życzenia a potem niech każdy ma już czas dla rodziny, ale żeby się udało muszę przysiedzieć przy komputerze. A porządki same się nie zrobią jeszcze kwiczą i powiewają. Przyszły tydzień to już raczej kuchennie będzie no i muszę zmajstrować kartkę świąteczną, inną od nas , inną od firmy, muszę porozsyłać ... Oczywiście tu będę :-)
    och - jaki gorący czas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Malinko,nie bierz do głowy..Się rozumie..

      Usuń
  27. To n ie z przekory to nie po to aby dokuczyć.To po to abyśmy wiedzieli ze świat nie taki zero jedynkowy.Bo jak wiemy to możemy zmienić.Bo jak wiemy nie musimy się łudzić czy okłamywać.
    I oto jedna z opinii o świętach Pani Domu /znaleziona w onecie/
    "tradycyjnie też na stole wigilijnym kładziemy dodatkowe nakrycie, dla niespodziewanego wędrowca...Pytanie, ilu z nas rzeczywiście przyjęłoby do tego stołu cuchnącego brudem i tanim alkoholem obszarpańca, który by zapukał do naszych drzwi ? Ilu z nas siada do wigilijnego stołu z ludźmi, których ( delikatnie mówiąc ) nie znosi, ale łamie się z nimi opłatkiem i życzy wszystkiego najlepszego, bo przecież inaczej nie wypada ?
    To jest tylko wbita przez wiele wieków do wszystkich domów tradycja, nic więcej. Jestem jedną z niewielu znanych mi osób, które otwarcie przyznają się do tego, że nie lubią świąt, z bardzo wielu powodów, poczynając od morderczej gonitwy zakupowej ( bo jak tu nie zrobić 12 dań i nie kupić prezentów), po katorżniczą pracę , po której pani domu siada do tego świątecznego stołu ledwie żywa ze zmęczenia. Prezenty ...a, to co innego."
    Czy można to zmienić?A to już nasza w tym głowa, by tak nie było
    " katorżniczą pracę , po której pani domu siada do tego świątecznego stołu ledwie żywa ze zmęczenia."
    A przecież wszyscy chcą smacznie i po domowemu.Teraz już wiecie dlaczego pierogi z grzybami czy uszka tak "idą" w sklepach.
    No to panowie do garów,"kręcenia maku" i innych prac które 'są nie męskie"
    Odkujemy sobie to, po !! Bo bogowie nawet zmywarki wymyślili A wiec odpada pomoc przy zmywaniu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czasem wystarczy powiedzieć - weż i zrób. Nie będzie zachwycony, pojęczy ale w końcu zrobi, to lepiej niż potem padnięta pani domu i zachwycony nie wiem czym pan.

      Usuń
    2. Wcale świat nie jest zero-jedynkowy. Kiedy widzę na ulicy kogoś leżącego podchodzę i patrzę co się stało. Czasem wygląda, że kompletnie pijany. Wcale nie jestem wtedy uduchowiona tylko przerażona, boję się faceta i nic na to nie poradzę ale dzwonię i pytam i wołam na ludzi pomimo strachu czy nawet obrzydzenia.
      A gdyby się ktoś przybłąkał w Wigilię ? u nas to możliwe, bo dom na odludziu. W zachwyt pewnie bym nie wpadła bo człowiek zaskoczony gdy mu uplanowane się burzy, ale miejsce za stołem by się znalazło i ubranie i rozmowa. Fakt - pracy mamy sporo ale przecież w każdym domu są jakieś dzieci. Pomóc mogą.
      A co do panów to śmiem twierdzić, że talenty kulinarne to ich mocna strona.
      Nas jest więcej więc się dzielimy gotowaniem ale jeśli ludzie spędzają w małym gronie to chyba czasem lepiej 2 domowe potrawy , takie jak tylko na Wigilię, niż 12 sklepowyc

      Usuń
  28. Ech nie bierz to tak wszystko dosłownie i do siebie.
    Rozwiązanie dobre "ino by oni chcieli chcieć" a przy tym wszystko nie sp...bo nie potrafią
    Bo kulinarne talenta. nie takie .Bo mamunia nie nauczyła Bo w"dwie lewe ręce" matka natura wyposażyła..Albo zwyczajne nie...bo nie...
    Świat nie jest zero jedynkowy? Może i nie, ale myślenie niektórych czasami tak?A są na to dowody.
    A tak miedzy nami i po cichu.Zauważ jak z biegiem lat sił nam ubywa by dalej dawne,kultywować a dzieciom się....... nie chce.To co dawniej było proste, gdy po krzesłach lub drabinie się skakało by "ubrać" choinkę staje się problemem,a ........dziatwa przy komputerze i jej to ...przeszkadza.
    Czy ta tradycja zaginie ?Kto to wie?
    Czasami mnie z tradycji lecza tubylcy.Jak ci "górale od pasterki".Gdy jak wejdziesz do świątyni zwala cie z nóg 'zapach" tradycyjnych a nie pranych strojów/rozumiem, ze to ciężkie za wełniane teraz bez pralni nie wypierzesz/ i wszechobecny zapach alkoholu.
    A potem po "znaku pokoju" i po wyjściu pranie się po pysku by "se odpuścić" stare a zadawnione spory.
    A taka to miała być piękna "góralska pasterka,gdzie śnieg,świerki i gwiazdy" i zachwycone cepry, do czasu jak nie zobaczyli.
    A i drugie miedzy nami /w konspiracji / "Panów" to sobie panie wychowaliście ze "w ten czas "ujawniają swe talenty.Rozumiem jakaś tam pomoc.Ale żeby samodzielnie "w ten czas pichcić"
    Odwagi wielkiej to trzeba, by stawać w szranki, z tymi, co to zrobią, lepiej.
    /a u mnie "egzekucje na karpiu" wykonywała Mama, bo Tatulo nie miał serca a i ja to "odziedziczyłem"/
    Nie powiem zazdroszczę.Bo jakoś tak, nic i nigdy i nikomu...nie zazdrościłem.
    Za to życzę Ci by to trwało.Ku uciesze i zaspokojeniu serc.

    OdpowiedzUsuń
  29. Zadumałam się nad Twoją opowieścią. Chyba w niewielu domach jeszcze w takiej atmosferze spędza się Wigilię i Święta BN. Miło i ciepło zrobiło mi się na sercu przy Twojej opowieści, ba nabrałam ochoty by też na ten temat napisać, jeśli znajdę na to czas. ;-)) Tymczasem dziękuję za te miłe chwile.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisałem..wywaliło w kosmos..Ripley..Malinko,skąd w Tobie tyle optymizmu i radości życia? No skąd? Uczta się,narody..Malinko,nieustające życzenia zdrówka dla Twej Matuli-Danusi! Hej!

      Usuń
    2. BlueJo - napisz koniecznie , niech i ja kawałek Twojego świata zobaczę :-)
      Zapewne znajdziesz czas między tymi wszystkimi miłymi in bardzo absorbującymi zajęciami. Ja już ugotowałam kapustę na pierogi, wyczaiłam ostatnio, że jeśli ugotuję i porządnie wyduszę z wody a potem zamrożę to taka na pół rozmrożona świetnie się kroi. Potem mniej będę miała czasu więc gotowiec w zamrażalniku jak znalazł.

      Usuń
    3. Waszku - optymistka to ja jestem z natury. Wczoraj oparzyłam sobie paskudnie prawą rękę, aż zasyczało . Dzisiaj optymistycznie klikam jednym palcem i usiluję nie myśleć co będzie, jak wezmę w rękę mysz.
      cha MYSZO !!!!!!!!!!!! ruszaj wpieriod i sama rysuj bo jak nie to kartek świątecznych nie będzie ... no ruszaj gadzino jedna !

      Usuń
  30. Haniu, przed chwilą byłam tu i wpisałam komentarz, pojawił się , a teraz go nie ma... ?
    Dziwne... A może wpisałam pod drugim tekstem? Byłam promować , bo mam u ciebie zaległości, ale nie zgadza się hasło, które wprowadzam albo login, zapomniałam, a nie mam teraz czasu na szukanie. może uda mi się to zrobić jutro. Przepraszam... DobrANOC - kRYSIA (CAPS LOCK)

    OdpowiedzUsuń
  31. Krysiu - PIĘKNIE DZIĘKUJĘ i kolorowych snów
    w przyrodzie nic nie ginie - wpisałaś pod poprzednim :-) to nie WP, tutaj nie znika, jak już się pojawi to jest.

    OdpowiedzUsuń
  32. Zmarł Prezydent Mandela. Są takie sytuacje,a aniech szlag trafi,takie!

    OdpowiedzUsuń
  33. Dzisiaj Aniu ja tak tylko krótko.Przeczytałam kilka zaledwie zdan z twej opowieści i juz się poplakalam.To jest cudne.Będę czytała na spokojnie w czasie Swiąti upajała się bedę atmosferą Twoich Swiąt i twojej rodziny.Bo musisz wiedzieć że,nie wszedzie jest tak rodzinnie.Pogoń za dobrami i kasą pozbawiła niektore rodziny tego co najważniezniejsze -spokoju.miłosci.Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo zdrowia.

    OdpowiedzUsuń