Strony

poniedziałek, 3 września 2018

JAK NIE UROK, TO

DO SZKOŁY POD GÓRKĘ


Szukałam sobie wczoraj ikonografii do projektu, weszłam na przydatną historycznie stronę i ... i całkiem przypadkowo "nadepnęłam " na zdjęcia z mojego miasta i z moich czasów ... noooo ...





CZĘŚĆ PIERWSZA
PODSTAWÓWKA

Przesadziłam ! jeśli o górkę chodzi, to do szkoły pod górkę nigdy nie miałam, za to miałam przez most, lepszy niż niejedna górka - taki mostek, mosteczek ... jak w piosence.



Nigdy nie był zielony, za to "uginał się" więcej niż nieco.



.
ba, powiem nawet - ugiął się, pod naporem wody.

Zanim się jednak ugiął przemaszerowałam po nim, pierwszy raz w życiu, do szkoły. Najpierw z rodzicami, a potem, po tygodniu, sama. Znaczy nie tak całkiem sama, bo z Rysiem z parteru, moim pierwszym, szkolnym, hm "narzeczonym" Oboje codziennie maszerowaliśmy po moście, uzbrojeni w "techturowe" tornistry i wyszywane worki z papuciami. Ja miałam worek w muchomorki, a Rysiu z rybkami. Maszerować mieliśmy prosto do szkoły, ale po prawej stronie mostu była nasza pokusa. Z zasady wiadomo, że najlepszym sposobem na pokusę jest jej ulec. Często więc zbaczaliśmy z prostej drogi, tuż za mostem skręcaliśmy w prawo, zaraz potem z górki na pazurki i szuuuuu - prosto pod tamę ! Tak się wtedy mówiło - tama, ale na prawdę to był drewniany jaz.



.
Na tamę to ja nigdy w życiu nie odważyłam się wejść, Rysiu też się nie odważył. Nasze miejsce było pod tamą, dokładnie tu, gdzie zdjęcie. Na zdjęciu oczywiście nie my (zdjęcie z netu) ale tak właśnie wtedy mogliśmy wyglądać, z jednym wyjątkiem, ja byłam dużo wyższa od Rysia, zresztą byłam najwyższa z pierwszo, a nawet drugoklasistów, co było moim wiecznym zmartwieniem. Ciągle ktoś mnie pytał - dziecko, czy ty jesteś z przerostów? wrrrr , jak ja nienawidziłam tego słowa !

W tym miejscu zbierałam swoje skarby, czyli kolorowe rzeczne kamyki. Piękne otoczaki, czasem pasiaste, czasem kropkowane, a czasem gładkie, za to o niezwykłym kolorze. Wysychały, traciły swój urok, ale smarowałam masłem i znowu lśniły. Lubiłam sobie wymyślać bajkowe historie o każdym z kamyków. Miały swoje imiona. W tamtych czasach takie mieliśmy zabawki. Na lalki rodziców nie było stać. Miałam w życiu tylko jedną, dwa misie i pluszowego pieska, z odzysku, bo brat nie chciał.

Most przetrwał moje maszerowanie do szkoły. Ugiął się i padł później.


.
Wybudowali nowy, jak się dumnie mówiło żelbetonowy. Ale to było już wtedy, gdy mostem do szkoły chodzić nie musiałam.

Ale wróćmy do początku historii. Nasze drogi powrotne ze szkoły też były baaardzo interesujące. Znowu pokusy czyhały na nas po prawej stronie mostu (poprzednia lewa). Przed mostem było fantastyczne miejsce, gdzie wiosną  rosły fiołki. Eeech, narzeczonego Rysia to ja i owszem, miałam, ale fiołki zbierać musiałam sobie sama. Rysiu zbierał dla swojej mamy, zresztą tak samo, jak ja dla swojej. Druga pokusa była zaraz za mostem. Skręcaliśmy w prawo, zaraz potem z górki na pazurki i szuuuuu - prosto do tunelu. W domu słyszałam - żeby ci przypadkiem nie przyszło do głowy schodzić gdzie tunel ! No , mnie nie przyszło, przyszło Rysiowi, nie moja wina. Ale fajnie było w tunelu, echo niosło nasze dzikie okrzyki, można było skakać przez płytką wodę, że się czasem w wodę ciapnęło, co tam, pobiegaliśmy po trawie i zanim wróciliśmy do domu wyschło. Jak dzisiaj myślę, co tym tunelem płynęło, to mi się zimno robi. To ścieki ze szpitala. Oj, więcej mieliśmy szczęścia, niż rozumu !.




Bardzo przeżywałam pójście do szkoły. Nie mogłam się już doczekać, kiedy w końcu będę duża i ważna, dostanę prawdziwy tornister, nowe kredki, blok i pióro ze stalówką, i kałamarz, i jeszcze coś najważniejszego dostanę - prawdziwą tarczę z numerem 13.

Rodzice opowiadali mi wcześniej o nowej szkole, wiedziałam, że będzie to tysiąclatka. W swoim naiwnym rozumku dziecka wyobrażałam sobie stare gmaszysko, wielkie i tajemnicze, zupełnie jak zamczysko z bajki ... Aaaale się zdziwiłam pierwszego dnia ! Do tej tysiąclatki chodziłam cztery lata, potem, niedaleko, wybudowali następną tysiąclatkę, poszłam więc do tej nowiutkiej. Była tak blisko mojego domu, że gdyby mi pozwolili, to bym w papciach do szkoły chodziła.



.
Moja klasa to te zaznaczone okna. Szczęśliwy okres w życiu, pierwsze przyjaźnie "na zawsze" które potem okazały się przyjaźniami aż po kres. Była z nas nierozłączna trójeczka, trzy szkolne kujony Andrzej, Heniu i ja. Każdemu z nas przypięłam do kołnierzyka pomarańczowy kwadracik.



.
Moja klasa, moja Pani, moje koleżanki i moi koledzy. Moje szczęśliwe dzieciństwo. Potajemne listy wysyłane klasową pocztą na lekcji - Heniu, masz bułkę? i ta bułka z kiełbasą, wędrująca na lekcji przez pół klasy, a potem zjadana pod ławką. Ja tam miałam zwykle chleb z masłem i z cukrem, albo chleb ze smalcem, heniowa kiełbasa bardzo mi smakowała. Heniu był jedynakiem, zawsze miał śniadanie co najmniej trzyosobowe, jak zapomnieliśmy swojego zawsze do Henia można było, jak w dym. Razem w szkole, razem na podwórku, często razem odrabialiśmy lekcje w domu któregoś z nas. Mieszkaliśmy na sąsiednich ulicach, rodziny się znały, takie czasy ... pod tym względem fajne czasy. Z tych czasów utkwiła mi w pamięci lekcja polskiego. Hanka - idź do łazienki i napij się wody ! może ci przejdzie ?! rozkazała mi Pani od polskiego, kiedy dostałam na lekcji najprawdziwszego ataku śmiechu. Nie uwierzycie co mnie do tego doprowadziło. Do dzisiaj pamiętam czytaliśmy lekturę Brandysa w opowiadaniu wystąpił osioł o dźwięcznym imieniu Scizor. Ten nieszczęsny Scizor doprowadził mnie to takiego stanu wesołości, że przestać w żaden sposób nie mogłam, skończyło się w szkolnej ubikacji, dopiero zimna woda pomogła. 

Do dzisiaj pamiętam też jak któregoś dnia przyszłam z zajęć chóru i zaczęłam sobie podśpiewywać - " Niech żyje złączony, jednością narodu, z jej woli zrodzony Sowieeeecki Sojuz, la, la la, Chwa-ła-a ci ojczyzno, ty zie-emia swobody, ludu przyjaźni ostoja i straż sztan-da-ar ra-adziecki, sztan ... tu Dziadziu nie wytrzymał :

- a co ty śpiewasz Zazulciu ?
- no, piosenkę z chóru śpiewam sobie
- to wiesz co, zaśpiewajmy razem, ale co innego, zaraz cię nauczę ...

Tak to nauczyłam się "w szkole" Marszu Pierwszej Brygady" i śpiewam go sobie do dzisiaj, nawet dosyć często ...

*

Stąd, z naszej podstawówki rozpoczął się nasz marsz w dorosłość, najpierw do ogólniaka. Oczywiście razem, oczywiście do matematycznej klasy. Oczywiście znowu nie było pod górkę. Ogólniak mieliśmy naprzeciwko podstawówki, po drugiej stronie ulicy, można było na przerwie do domu. Miało to z jednej strony plusy dodatnie, ale plusy ujemne też były - w żadnym wypadku nie dało się tłumaczyć braku zadania: zapomniałam zeszytu ... upss, mogło paść polecenie - to biegnij po zeszyt i bolesne przypomnienie mogło niechcący nastąpić w piętnaście minut ... ale o tym w drugiej części, czyli -


CDN ...  

*

                          z przyjemnością polecam Malina M *                              
strona liiil   

43 komentarze:

  1. Na Pani stronie zmartwychwstają
    przeżyte lata. Dobry los obdzielił
    Panią wrażliwością bezmierną.

    WITAJ SZKOŁO.
    Witaj szkoło sercem rozdygotanym.
    Wiele lat, A to przecież wczoraj.
    Próg klasy. Zobaczyłem siebie.
    Mówię koncert jankiela.
    „Wielu cymbalistów było…”
    Jankiel zginął w Auschwitz,
    Pan Tadeusz w powstaniu,
    Ksiądz Robak pod Monte Cassino.
    Wojski gra hejnał zwycięstwa pod Reichstagiem
    Korytarze gotykiem wieńczone.
    Aula witrażami zdobiona,
    Na ścianie Bolesław Chrobry.
    Organy. Piszczałki drewniane,
    anielskim pieniem strojone.
    Pamięć niepokorna. Wciąż jesteśmy razem.
    Dalekie lata szczęśliwe.
    Bal maturalny. Polonez. Walc pożegnalny.
    Wirujemy w tańcu tornadem radosnym.
    Pamięcią rozdygotaną.
    Witaj szkoło.

    A. T

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak dobrze znowu móc delektować się Pana wierszami ... jak blisko są mojego serca i wrażliwości ...

      Usuń
  2. Piekne wspomnienia,
    gratuluje!

    OdpowiedzUsuń
  3. Aniu ja w trochę innych latach rozpoczynalam edukacje Bo zaraz po wojnie w roku 1945 miałam wtedy 6 lat.Było to na Górnym Sląsku który bardzo zniszczony nie był.Pamiętam "tytę" w ktorej były jakieś cukierki marne bo marne ale,tyta była.Och jak to się wspomina pięknie Zdjec nie mam bo nie łatwo było o zdjecia .Nie to co teraz.Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozdrawiam Cię, Halino, prosto z Chorzowa! Tytę również otrzymałem, a jakże, tyle, że o te paręnaście lat później, bo w 1959 r.
      Dziwnym trafem zbiegło się to z kupnem naszego pierwszego telewizora. Był to ówczesny cud polskiej techniki - Belweder Ajnc
      pozdrowióm bez cołko kupa maszkietów i zaproszóm dó mie na zista z bonkawą

      Usuń
    2. Buuuuuu - u nas tyty nie było !!!! to jest niesprawiedliwie, ja się tak nie bawię ! o! ale gdyby była to bym ją dostała w 1961 :)
      A wiesz Klaterku, zupełnie nie pamiętam kiedy kupiliśmy telewizor, wiem tylko, że nazywał się "Stadion" i oglądałam namiętnie Jacka i Agatkę, pewnie więc też byłam w podstawówce :)

      Usuń
  4. Dzis gdy "czytelnictwo"lezy a 80 % "suwerena" książki ogląda tylko na wystawie i to jak się nudzi.Dzis gdy "niektórych"poetów usunięto ze szkolnych programów nauki ,zgadnijcie czyje to
    "Tu przez lat dziesięć, co drugi dzień,
    Chodziłem smętnie do budy,
    Gdzie jako łobuz, pijak i leń
    Słynąłem, ziewając z nudy."
    Szkoło! Szkoło!
    Gdy cię wspominam,
    Tęsknota w serce się wgryza,
    Oczy mam pełne łez!
    ...Galia est omnis divisa
    in partes tres...

    Książko podarta!
    Niejedną tobie rzuciłem obelgę,
    A dzisiaj każda twa karta
    Słodkim wspomnieniem rani!
    ...Quarum unam incolunt Belgae,
    Aliam Aquitani...

    Ileż to z serca
    Płynęło nad tobą skarg.
    Czy mają cel te
    Przykłady z rzymskich awantur?
    ...Tertiam,
    Qui ipsorum lingua Celtae,
    Nostra Galli appellantur...

    Dzisiaj
    Z burzami się mozolę
    Na wielkim morzu, dokąd los mnie zagnał,
    A w szkole, a w szkole
    Palus erat non magna...

    Nigdy nie zgłębię gruntu
    Ani do portu nigdy nie zawinę!
    Cezarze!
    Dum haec geruntur
    Magnis itineribus ku śmierci płynę...
    Albo ten

    " Nauczyli mnie mnóstwa mądrości,
    Logarytmów, wzorów i formułek,
    Z kwadracików, trójkącików i kółek
    Nauczali mnie nieskończoności.

    Rozprawiali o "cudach przyrody",
    Oglądałem różne tajemnice:
    W jednym szkiełku "życie w kropli wody",
    W innym zaś - "kanały na księżycu".

    Mam tej wiedzy zapas nieskończony;
    2piR i H2S04,
    Jabłka, lampy, Crookesy i Newtony,
    Azot, wodór, zmiany atmosfery.

    Wiem o kuli, napełnionej lodem,
    O bursztynie, gdy się go pociera...
    Wiem, że ciało pogrążone w wodę
    Traci tyle, ile... etcetera.

    Ach, wiem jeszcze, że na drugiej półkuli
    Słońce świeci, gdy u nas jest ciemno!
    Różne rzeczy do głowy mi wkuli,
    Tumanili nauką daremną.

    I nic nie wiem, i nic nie rozumiem,
    I wciąż wierzę biednymi zmysłami,
    Że ci ludzie na drugiej półkuli
    Muszą chodzić do góry nogami.

    I do dziś mam taką szkolną trwogę:
    Bóg mnie wyrwie - a stanę bez słowa!
    - Panie Boże! Odpowiadać nie mogę,
    Ja... wymawiam się, mnie boli głowa...

    Trudna lekcja. Nie mogłem od razu.
    Lecz nauczę się... po pewnym czasie...
    Proszę! Zostaw mnie na drugie życie
    Jak na drugi rok w tej samej klasie."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A takie pytanie.
      Czy masz pozwolenie autorów
      na publikowanie ich wierszy ?
      Dla przykładu Tuwima ?
      Jest taka fundacja Tuwimowska,czy nie warto
      zapytać ?

      Usuń
    2. @Anoniwowy
      Sen spędza mi z powiek brak unformacji, kto zarządza prawami autorskimi i pokrewnymi do kronik Galla Anonima?! Słyszałem niesprawdzone pogłoski, że to najprawdopodobniej Anonimowi Alkoholicy!

      Usuń
    3. Faktycznie jesteś jakoś tako
      niedospany.

      Usuń
  5. No to uśmiałam się serdecznie, ale nie tylko. Mam podobne wspomnienia, ten sam czas. A przy ostatnim zdjęciu zatkało mnie. Mam identyczne, nie do wiary. To samo ustawienie, klasa i jej wystrój, ja w pierwszej ławce ubrana w fartuszek z białym kolnierzykiem, z włosami związanymi w koński ogon...
    Zamyśliłam się na chwilę, bo to zdjęcie tak podobne do mojego przypomniało mi dwa najtrudniejsze lata szkolne, pełne smutku i samotności. To była nowa szkoła, trafiłam tam na skutek tzw. rejonizacji. Bardzo tęskniłam za moimi przyjaciółmi ze starej szkoły. W tym nowym środowisku, w którym wszyscy znali się od pierwszej klasy byłam obca, nie mogłam się odnaleźć.
    Taki mały smuteczek, ale to już przeszłość.
    Dobrze się Ciebie czyta, tak swojsko, no nie wiem jak to inaczej napisać? To chyba dobrze, że swojsko?:-)))
    Czekam na dalszy ciąg wspomnień:-)
    Marytka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, że dobrze !!! Bardzo się cieszę Marytko, że trafiłaś tutaj , jesteśmy pokrewnymi duszami :) może przez podobne dzieciństwo ? a może jeszcze przez coś innego, kto to wie ? Pewnie wtedy były w modzie takie zdjęcia, chyba długo ta moda trwała, bo jeszcze z ogólniaka mam podobne ...

      Usuń
  6. Przywołując swoje wspomnienia prowokujesz do "zwracania rzeki [czasu] kijem". Sama przypomniałam sobie, że miałam do szkoły nie pod górkę ale przez las. Najtrudniej było w pierwszej klasie, bo wpojono mi do głowy, że w lesie stacjonują tabory Cyganów i porywają dzieci, a ja nie chciałam być porwaną więc chodzenie do szkoły było dla mnie horrorem. A przypomnę, że wtedy nie było wolnych sobót; 6 dni w tygodniu z duszą na ramieniu dziecko pokonywało odcinek z myślą, że lada chwila może być porwane. Makabra.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O MATUNIU !!! Aisab!straszyli was Cyganami ?! no ja nie mogę ! Fakt, nas dzieci też straszyli, ale czymś innym. Przyjeżdżała czasem na podwórko furmanka, na niej starszy mężczyzna i pełno rupieci. Skupował, co kto miał. Można było u niego kupić garnki, albo naostrzyć noże. NO.ŻE. Wrzeszczał : szmaaaty, butelki ... i coś jeszcze ale trudno bylo zrozumieć. zapytaliśmy kiedyś grzecznie sąsiadkę, a ona odpowiedziała, że krzyczy - szmaaaty, butelki, dzieeeeci !!! ... noooo, wiałam od faceta na dwa kilometry

      Usuń
  7. Ja chodzilem do podstawowki w czasie okuppcji
    i nic nie dodam!

    OdpowiedzUsuń
  8. A na ścianie za starych"komunistycznych czasów" wiszą portrety "autorzy naszych lektur,Rozpoznaje Mickiewicza,Słowackiego Chyba Żeromskiego i Kochanowskiego.A dziś jacy autorzy lektur wiszą w Polskiej szkole.
    Czołowa ściana kiedyś to mógł być Bierut,Stalin Rokossowski i chyba Cyrankiewicz.Potem Gomółka i Cyrankiewicz./No i orzeł bez korony/
    Gierka "nie wieszano"A dziś co i kto wisi oprócz powszechnego już krzyża

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem Wieśku co wisi, wiem jedno - bardzo mnie cieszy, że wisi Krzyż. Ten, który na Krzyżu zła dla nikogo nie chce i zła nikogo nie uczy. Gdyby obok wisiały symbole innych wiar na pewno by mi nie przeszkadzało. Wiesz, w czasach, kiedy ja chodziłam do podstawówki nie wolno było zawiesić Krzyża a Bóg i religia to według rządzących opium dla ludu. Z tych czasów została mi na długo czerwona pręga na szyi, to nasza pani kierowniczka siłą zerwała mi medalik z szyi. Widać bardzo jej przeszkadzał. Bardzo mi smutno, że teraz Krzyż jest ością dla wielu ... dziwię się, może nikt im niczego z szyi nie zdzierał i nie poznali co to brak tolerancji dla innego ...

      Usuń
  9. A co ma piernik do wiatraka ?
    A. T

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo przyjemna i ciekawa wyprawa do przeszłości. Hmmm...chyba i ja na chwilę wróciłam do czasów podstawówki... Wspomnienia, wspomnienia...dobrze jest je mieć...
    Serdeczności przesyłam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspomnienia, wspomnienia...dobrze jest je mieć zwłaszcza gdy coś jeszcze przed nami ...

      Usuń
  11. Jakże to pięknie się czyta! W mym komentarzu przedstawię Ci również te dwa najpiękniejsze okresy mego żywota poczviwego, tyle że w mowie wiązanej:

    I. Na bezgrzeszne lata

    Dzieciństwo nasze, bezgrzeszne lata,
    Dozgonne miłości ze szkolnej ławeczki,
    Niewinne figle beztrosko płatać,
    Ach, gdzież te laleczki i cukiereczki?!
    A ja wciąż pamiętam, choć zbiegły te lata,
    Że na imię miała właśnie Beata!

    II. Na rozmowność

    Głowa do serca rzadko przemawia,
    A dusza z ciałem też gada niewiele.
    Bliżej do orła mi czy do pawia,
    Gdy w zdrowym ciele zdrowe cielę?!

    Czekam, Haniu, na mój ulubiony ciąg dalszy, a na razie
    ściskam i pozdrawiam




    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Głowa do Sasa, serce do lasa
      a wyobraźnia, Klaterku hasa !

      oj, hasa !!!

      Usuń
  12. Witaj Aniu.
    Ze swojej podstawówki pamiętam, że była siedmioletnia. Pamiętam nauczycieli, kolegów i koleżanki, nasze wygłupy...
    Śmierć "Słońca Narodów" Stalina pamiętam z przedszkola, gdzie się dziwiłem dlaczego pani płakała.
    Śmierć "Tomasza", znaczy Bieruta pamiętam ze szkoły, gdy starsi koledzy z ZMP trzymali wartę przy portrecie z krepą. Było fajnie.
    Potem był rok 1956, Poznań, Gomułka, odwilż i powrót do komuny.
    A później już jakoś leciało w pracy, w wojsku, etc...
    Budowę nowego mostu pamiętam jako przedszkolak.
    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam.
    Michał

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj, to ja tak daleko nie sięgam, śmierć bat'ki Stalina pamięta moja Mamcia, jeszcze była w szkole, obie z koleżanką zaczęły się śmiać i o mało dziadziu w ciupie z tego powodu nie wylądował.

      Usuń
  13. Nie dość, że Śliczna, to jeszcze z charakterkiem...;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. za śliczną z serca dziękują, a co do charakterku, to moja bratanica dobrze określiła - "ciocia, ty to byłaś niezła aparatka" :)

      Usuń
  14. Przez te Tysiąclatki mój czas spędzony na nauczanie podstawowe to pobyt aż w trzech szkołach. Na szczęście wszystkie znajdowały się w odległości od 80 do 200 m. od domu. Takie zdjęcie klasowe mają chyba wszyscy uczący się w tamtych czasach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba Andrzejku ... może każdy fotograf miał taki szablon ? Moja druga podstawówka była bardzo blisko, ale ta pierwsza to kawał drogi

      Usuń
  15. Dawnych wspomnień czar..Ech,Malinko,gdybym ja był tym Rysiem,a Ty koło mnie,to pewnie świat do góry nogami byśmy przewrócili..To tyle w kwestii formalnej..
    A teraz prywatnie..Bractwo Życzliwego Bratka prosi Cię..baa..nakazuje wręcz,abyś szybciutko,kurcgalopkiem wracała do zdrowia! Odwołania nie ma,klauzula natychmiastowej wykonalności jest zaś,a cooo! Wykonać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. melduję posłusznie, że do zdrowia wróciłam .... tfu - pluję za lewe ramię od uroku, bo nie wiadomo na jak długo ...

      Usuń
  16. To były dawneee czasy, dla wielu z nas siermiężne. ja miałem szczęście do podstawówek chodzić na wsi m- ławki stare , drewniane, jednolite (siedzisko połączone z pulpitem) z otworami na kałamarze, podłoga z desek, oliwiona na czarno... ale to były piękne czasy. Szkoła siermiężna , ale wiedzę przekazywała bogatą (nie tylko socjalistyczną ) .Haneczko, a za tę piosneczkę to teraz uznana zostałabyś(w myśl nowej ustawy) za propagatorkę komunizmu. Lepiej jeszcze przez rok nie przyznawaj się , ze śpiewałaś o Stalinie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) w mojej pierwszej podstawówce też były takie ławki połączone i miały dziurę na kałamarz, jedną, po środku ... pamiętam też że na siedzeniu serce było wyryte , przebite strzałą, to pewnie ci starsi uczniowie :)
      Tomku - ciiiii, bo jeszcze mi emeryturę zabiorą

      Usuń
  17. Też, Haniu, uczęszczałem do "tysiąclatki" przez trzy ostanie lata mej edukacji podstawowej, w latach 1964 - 1967.
    Położona była na samym skraju naszego miasta i jak najmilej ją wspominam.
    Gabinety przedmiotowe (np. biologiczny) były świetnie wyposażone i co najważniejsze, to mieliśmy własny basen, z którego korzystały i inne, sąsiednie szkoły.
    Przyjaźnie z podstawówki jakoś nie przetrwały u mnie próby czasu, szczególnie ta moja pierwsza miłość (a na imię miała właśnie Beata!).
    Dotąd jednak utrzymuję stały kontakt z paroma przyjaciółmi płci obojga z dawnego mego liceum.
    uściski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz Klaterku - w podstawówce opiekowałam się gabinetem biologicznym. Wtedy namiętnie czytałam książki Centkiewiczów, chciałam być podróżnikiem, chciałam poznawać lądy, morza, rośliny zwierzęta ... wtedy marzyło mi się, żeby mieć zwierzę w domu, ale Tato na psa ani kota zgodzić się nie chciał, twierdził, że zrobimy sobie ze zwierzaka zabawkę, Całą milość do zwierząt przelewałam na ryby w szkolnych akwariach, myłam czyściłam, zmieniałam pias4ek ... a jak lubiłam salamandry ! brałam do ręki i ogladałam jakie są piękne :)

      Usuń
  18. WITAJ KOCHANA HANIU!
    CIESZĘ SIĘ, ŻE MINĘŁY MOJE PROBLEMY I ZNOWU MOGĘ BYWAĆ U CIEBIE.
    NAWET NIE WIESZ JAK BARDZO KOCHAM TWOJE WSPOMNIENIA.
    CZEKAM NA KOLEJNĄ RELACJĘ.
    CAŁUJĘ I SERDECZNIE POZDRAWIAM:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lusiu - nareszcie !!!!! nie pisałam do Ciebie, bo wiedziałam, że nie powinnaś męczyć oczu ... zaglądałam na blog - i ciądle nic ! a tu wchodzę i jesteś ! hurrrra !!!!!

      Usuń
  19. Piękne wspomnienia z "aparatką" w roli głownej!!!
    :-))

    OdpowiedzUsuń
  20. Od 5 klasy też chodziłam do nowej szkoły bardzo podobnej do twojej ,takie były w całym kraju ,ale moja była daleko chodziłam na skróty przez ogródki działkowe i do dziś uwielbiam ogródki działkowe. Teraz też często chodziłam do pracy na skróty przez ogródki działkowe.W 1967 ukończyłam 8 klasę w mojej szkole,mamy bardzo podobne wspomnienia,z tej samej epoki .Pozdrawiam serdecznie :))Molekułka

    OdpowiedzUsuń
  21. Bardzo ciekawe wspomnienia.
    Moje z tego okresu byłyby z bardzo zamierzchłych czasów - podstawówka od 1951 do 1957. Dlatego polecam znacznie późniejsze, z czasów pływania. Linki do nich znajdziesz na moim blogu, z lewej strony, na dole.

    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń