ŚWIĘTA I MALINA
Powinnam od polityki zacząć, bo ta zdominowała ostatnie dni ale ugryzę się w język ... politykę przeniosłam na inny blog i niech już tak zostanie.
*
MIÓD
Od miodu zacznę, bo do świątecznych pierników dobry miód to miodzio na serce !!! A jaki miód jest najlepszy ? Wiadomo - miód Tomka Pszczelarza.
Gryczany ? akacjowy ? wrzosowy ? spadziowy ?
nieee - to jest miód blogowy.
*
BABA
Dawno, dawno temu, mój kolega z grupy studenckiej, Kuba Wencel z kolegą z roku Jackiem Zwoźniakiem założyli zespół BABA. Tak jakoś mi się przypomniało, ale nie o tej babie mam zamiar mówić. Dzisiaj powiem o babie świątecznej, czyli pachnącej, wyrośniętej, drożdżowej babie prosto z garnka, a jak kto woli z foremki. W żadnym razie nie ze sklepu !!! Ze sklepu baba się nie liczy, bo to nie jest baba, tylko ersatz.
Moje Święta zawsze pachną dzieciństwem, tradycją i babą ...
Baby zawsze piekł mój Dziadziu. Dzielnie pomagała mu Mamcia, Tatuś, zagorzały przeciwnik pieczenia, snuł się po domu i marudził a na koniec, jak zwykle, grzązł w swoich uczonych książkach i dawał reszcie spokój. Dla nas, dzieci, pieczenie to był prawdziwy raj. Już dwa dni wcześniej byliśmy grzeczni, niczym aniołowie niebiescy, żeby tylko nam pozwolili nam pomagać. W kuchni stała poniemiecka kuchnia kaflowa, paliło się węglem i drzewem. Baby piekło się w dobrze nagrzanej rurze, tak wtedy nazywaliśmy piekarnik.
Najpierw rozpalało się pod kuchnią, żeby było ciepło. Potem trzeba było z drożdży, ciepłego mleka, cukru i odrobiny soli zrobić rozczyn. Ustawiało się go na ciepłym przypiecku i czekało aż wyrośnie. Mieliśmy wtedy cichutko siedzieć w kuchni i nie przeszkadzać. Wybałuszaliśmy więc oczęta, żeby rozczyn zaczarować i żeby szybciej wykipiał. Jak zaczynały pachnieć drożdże czuło się, że to już święta.
Czasem mogliśmy ucierać żółtka z cukrem. Braciszek trzymał z całej siły makutrę a ja tarłam, aż pot zalewał mi oczy. Potem, w nagrodę, braciszek wylizywał makutrę a ja gałkę. Była to oczywista czarna niesprawiedliwość bo na gałce dużo mniej było kogla-mogla. Ale cóż - zgodnie z panującym przesądem ten kto wylizuje gałkę będzie miał łysego męża. Siłą rzeczy łysy mąż nie mógł przecież przypadać na mojego braciszka. Dziadziu brał duży szaflik, ten w którym zwykle myło się naczynia, wsypywał przesianą mąkę, potem wlewał rozczyn, utarte żółtka, rozpuszczone masło i smalec a na koniec ubite białka, dodawał też ulubiony przez nas specjał – namoczone wcześniej rodzynki. Potem następował rytuał miszenia ciasta. Nie żadnym tam takim robotem - silną męską dłonią! Ciasto misiło się bitą godzinę, nie było zmiłuj, ciasto musialo idealnie odstawać od ręki ! A w kuchni upał jak na Saharze w samo południe. Potem ciasto odstawiało się na bok, przykrywało białą ściereczką i ciasto rosło. Rosło tak ponad godzinę. Potem Mamcia brała garnki, smarowała je masłem i do połowy napełniała ciastem, przykrywała ściereczkami i ciasto w garnkach znowu sobie rosło, rosło, rosło aż urosło pod wierzch, wtedy smarowała wierzch białkiem i wsadzała babki do rury.
Nooo – rośnięcie ciasta to było dla nas cierpienie, w żadnym wypadku nie można było wtedy biegać po domu, otwierać drzwi do kuchni, trzaskać innymi drzwiami, nie wolno było nawet krzyknąć, żeby baby nie siadły. Bo gdyby tak baby siadły - to po Świętach !!!
to jest baba codzienna, bez grzybka
W czasie pieczenia baby świątecznej ciasto oczywiście wyłaziło poza garnek i tworzył się piękny grzybek. U nas zawsze baby piekło się w garnkach. Zawsze miały kształt grzybków. Po upieczeniu stały jeszcze, czas jakiś, spokojnie, na przypiecku i dochodziły. Potem Mamcia wynosiła je do sypialni i wykładała do góry dnem na poduszkę, to znaczy na pergamin, wyłożony na poduszce. Te baby były bardzo długo świeże. A prawdę powiedziawszy to nigdy nie zdążyły powysychać, bo zajadaliśmy się nimi bez opamiętania.
.
Baba świąteczna. Wprawdzie akurat ta bez grzybka i z foremki, ale za to konsystencję ma dokładnie taką, jak babki mojego dzieciństwa Jest lekka, lekko wilgotna, ma duże dziury i pachnie cudnie drożdżowo. Najlepsza jest z masłem, do porannej kawy z mlekiem.
Przejęliśmy z Braciszkiem tradycję pieczenia świątecznych
drożdżowych bab. Po cichu przyznam, że teraz piecze je mój brat, a my
dostajemy w prezencie. I nie ma się co dziwić. Jednak co męska dłoń, to
męska dłoń ! Godzina miszenia ciasta to praca w sam raz dla silnego
mężczyzny. Można robotem, ale wtedy ciasto jest zupełnie inne, ma inną
strukturę i tak nie rośnie. Widocznie ciepło dłoni tak wpływa, a przy
tym, w czasie miszenia dłonią, wprowadza się sporo powietrza do środka. No i, co ważne, bezduszny robot nie ma serca, a od początku świata wiadomo, że baby lubią serce ! oj, lubią !
Tylko przypiecka i rury już nie ma. Jest współczesny elektryczny piekarnik. Taki niby ósmy cud techniki,, najeżony elektroniką i mnóstwem skomplikowanych funkcji. A baby cóż – staroświeckie ! W rurze czuły się lepiej, na przypiecku szybciej „dochodziły do pełnoletniości”.
Tuż tuż, zaraz wielkimi krokami będą się skradały. Na razie skradają się cichaczem, niczym te koty pod choinkę. Już koty dobrze wiedzą, gdzie świąteczne konfitury, oj, wiedzą ! A w kwestii świątecznego skradania krótka historyjka obrazkowa :
Tylko przypiecka i rury już nie ma. Jest współczesny elektryczny piekarnik. Taki niby ósmy cud techniki,, najeżony elektroniką i mnóstwem skomplikowanych funkcji. A baby cóż – staroświeckie ! W rurze czuły się lepiej, na przypiecku szybciej „dochodziły do pełnoletniości”.
*
ŚWIĘTA
Tuż tuż, zaraz wielkimi krokami będą się skradały. Na razie skradają się cichaczem, niczym te koty pod choinkę. Już koty dobrze wiedzą, gdzie świąteczne konfitury, oj, wiedzą ! A w kwestii świątecznego skradania krótka historyjka obrazkowa :
Prolog.
Akcja
Epilog.
Posłowie
*
MALINA
Jak to Malina, przed Świętami tradycyjnie w malinach i żeby nie wiem co, tradycji musi stać się zadość. Jednym słowem projekty pokwikują sobie i w ciągu dnia nieco ustępują miejsca gorączce świątecznej. Mam jeszcze wieczory, ranki, a i nocy nieco na zawodową pracę uszczknąć muszę. Taki malinowy los. Czasem, jakem Malina, próbuję zakombinować i połączyć, co połączyć się nie da. Siedzę sobie, na przykład, i rysuję, a w kuchni, na gazie, nastawiona słodka kapusta, na wigilijne pierogi. Kapustę zawsze gotuję wcześniej, potem mocno odciskam z wody i zamrażam. Farsz robię w ostatniej chwili. Taka zamrożona kapusta sieka się potem fantastycznie. No to siedzę sobie i odpływam w świat projektu ... "nagle" czuję dziwny zapach: ostra spalenizna ! O, motyla noga !!! Biegnę do kuchni, a tam moja kapusta nie tylko odparowała, ale jeszcze się przypaliła. Ech, pech. Słona jak pies i spalona. Napoleon to ja jednak nie jestem. Zostawiam na chwilę projekt, lecę po drugą kapustę. Z tej przypalonej biedaczki zrobię łazanki, no tyle dobra nie zmarnuję przecież.
Spoko, projektu też nie odpuszczę. W międzyczasie, między jednym rysunkiem, a drugim, udało mi się już kupić żywe karpie. Szczęściem pan w sklepie sam je wyłowił, zrobił co trzeba, oprawił i pokroił na dzwonka. Mam też już prawdziwki na uszka, a w zamrażalniku pierogi z kwaśnej kapusty i ruskie.Trudno, nic na to nie poradzę. Jestem klasyczną kurą domową. Kocham pracę, ale jeszcze bardziej kocham ciepełko rodzinne, całe to gotowanie, pieczenie, zapach unoszący się w domu.
Tyle tylko, że żadna ze mnie Zosia-samosia, zawsze chętnie podzielę się świąteczną pracą. Najchętniej dzielę się z panami, zwłaszcza jeśli chodzi o pieczenie bab. Uważam, że panowie w mojej rodzinie i panowie ogółem, mają do tego wyjątkowy dryg.
Spoko, projektu też nie odpuszczę. W międzyczasie, między jednym rysunkiem, a drugim, udało mi się już kupić żywe karpie. Szczęściem pan w sklepie sam je wyłowił, zrobił co trzeba, oprawił i pokroił na dzwonka. Mam też już prawdziwki na uszka, a w zamrażalniku pierogi z kwaśnej kapusty i ruskie.Trudno, nic na to nie poradzę. Jestem klasyczną kurą domową. Kocham pracę, ale jeszcze bardziej kocham ciepełko rodzinne, całe to gotowanie, pieczenie, zapach unoszący się w domu.
Tyle tylko, że żadna ze mnie Zosia-samosia, zawsze chętnie podzielę się świąteczną pracą. Najchętniej dzielę się z panami, zwłaszcza jeśli chodzi o pieczenie bab. Uważam, że panowie w mojej rodzinie i panowie ogółem, mają do tego wyjątkowy dryg.
Nie ma jak chłopaki w kuchni !!!
Baby wychodzą im, że palce lizać !
prosto miód i malina !
OCH HANIU,
OdpowiedzUsuńMASZ ZNOWU RACJĘ Z PANAMI. ONI SĄ ŚWIETNI. W KUCHNI TEŻ!!!!
WYRABIANIE CHLEBA I CIASTA DROŻDŻOWEGO TO PRACA TYPOWA DLA MĘŻCZYZNY.
U MNIE NA TAKĄ BABĘ MÓWIŁO SIĘ BUCHTA. Z MASEŁKIEM PRAWDZIWA PYCHOTKA.POZDRAWIAM ADWENTOWO:)
oj tak - pychota
Usuńjestem pies na baby ... jakkolwiek by to tęczowo, czy genderowo brzmiało
:o)
Och... W tym samym momencie naszło Cię tak samo jak mnie.
OdpowiedzUsuńto lecę zobaczyć :-)
Usuńprzypiecka nie ma ale jak widać "do pełnoletności" dochodzimy podobnie ...
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńU nas, baby piekło się na Wielkanoc. Na Boże Narodzenie obowiązywał piernik, sernik i makowiec.
Pozdrawiam serdecznie i życzę dobrych Świąt.
u nas na Wielkanoc też się piekło oczywiście :-) takiew baby piekło9 się tylko dwa razy do roku i to koniecznie za każdym razem musiało być 7 ... dlaczego 7 to nie wiem, ale taka była tradycja
Usuńna Boże narodzenie piekło się 4 baby i 3 strucle, strucle z tego samego ciasta ale plecione tak jak chałki i bez rodzynek. Ma się rozumieć uznawaliśmy tylko baby, bo rodzynki to był dla nas wtedy nie lada rarytas
a na makowiec u nas mówiło się i dalej mówi makownik :-)
UsuńA u nas struclę drożdżową makową to piekło się tak, że od ciasta odbierało się część na drożdżówki z kruszonką - tzw. przedświąteczne, żeby było co przegryzać przed Wigilią, a do pozostałej części dodawało się wszelkie wspaniałści, jak wonne skórki pomaraczowe, skrzypiące rodzynki, czasem i figi się zdażyły, i to było na strucle na święta.
UsuńI "makownik", Malino, też mi się zgadza...
Usuńojjj - podejrzewam, że sporo jeszcze mamy zgodności :-)
UsuńCosik mi się widzi, że multum. Oprócz hyżki, bo to już ustaliłyśmy. No i oprócz prosa :)
UsuńZapachniało Swiętami... U nas mówiło się "bratrura". Tak dawno nie słyszałam tego słowa, że prawie wypadło z pamięci. Radosnego Bożego Narodzenia! Mimo wszystko.
OdpowiedzUsuńkika_7
Radosnego Kiko ... mimo wszystko
Usuńnie daliśmy się kiedyś, nie damy się teraz ...
nie da się do końca przydeptać człowieka .. są ludzie którzy nigdy nie potrafią poczuć się wolni, muszą do tego mieć poczucie, że rządzą innymi, dokąd nie damy sobą pomiatać to oni nie będą szczęśliwi i to oni wolności bie poczują ani nie docenią, bo wolność jest w sercu i, wolnością nie jest możliwość narzucania komuś wyboru tylko umiejętność dokonywania własnego
a wiesz z tą bratrurą to pewnie pokrewne czyli rura do pieczenia :-)
UsuńUwielbiam buchtę.
OdpowiedzUsuńU mnie też koty rozrabiają przy choince.
Pozdrawiam:)
nie znałam określenia buchta ale znam określenie bałabuszki, to takie małe bułeczki, może właśnie od dużej buchty pochodzą ???
UsuńTak, tak, tak, "bałabuszki" i "bałabuchy"!!!
Usuńa wiesz - na proso mówiło się w Mamci rodzinie pszono
UsuńTo tego już nie wiem. Zboża w rodzinie nie było, to i o prosie nikt nie wspominał :)
Usuńteż bym nie wiedziała, bo prosa nie było w Złoczowie, ale mój Dziadziu miał pszczoły, trzymał je u swojego przyjaciela z czasów wojny, przyjaciel mieszkał na Woroniakach, to koło Złoczowa, tam właśnie rosło to pszono ... i czereśnie były wielkie jak śliwki, a zazule !!!! najładniejsze na świecie zazule spacerowałyt sobie po liściach
Usuńa prawdziwą kutię jadłaś ?
Czy jadłam prawdziwą kutię?! Taż to pytanie prawie nie na miejscu :) Bez kutii to by się święta nie odbyły!!!
Usuńno i się nie obyło bez kutii
Usuń:-)
Placek drożdżowy na Święta jest obowiązkowy.
OdpowiedzUsuńJa nie mam tak dobrze, syn tylko na Święta dojeżdża a mąż ... jak to mąż najbardziej lubi smakować już upieczone. Ja natomiast bardzo lubię gotować i pichcić potrawy różniste dlatego wszyscy zadowoleni.
Pozdrawiam cieplutko :))
To Jolu tej samej maści jesteśmy :-)
Usuńpichcić albo się lubi, albo nie, albo się ma to we krwi, albo nie ... u mnie to idzie po żeńskiej linii ... mój Tatuś bardzo lubił sposób gotowania Mamci, czyli obowiązywała w domu kuchnia kresowa
Cudnie się ciebie czytało, masz piękne wspomnienia. U mnie ze wspomnieniami świątecznymi nieco gorzej. Z pewnych rodzinnych powodów święta nie były lubiane, to nie znaczy, że nie świętowaliśmy, ale tych wszystkich emocji, o których piszesz - nie było. Za to, gdy sama założyłam rodzinę starałam się bardzo, żeby moje dziecko miało co wspominać. Chyba się udało:). mam wrażenie, że mało kto teraz tak do świąt podchodzi, jak ty. Tyle jest różnych cateringów, cukierni, firm, które oferują"domowe" specjały i słyszę, że mnóstwo ludzi wokół z tego korzysta. Ja natomiast uważam, że każde domowe, nawet mniej udane jest lepsze nić kupione. Pozdrawiam Malinko i dziękuję za taki fajny post
OdpowiedzUsuńDziękuję Iwonko - aż pokraśniałam ...
UsuńMasz rację - nawet jajecznica domowa jakoś tak lepiej smakuje, niż najwykwintniejsza w restauracji ...jakoś tak wolę na szybko coś tam zrobić, niż zamawiać, radzę sobie w ten sposób, że zamrażam, nie wszystko się daje, ale sporo Czasem lubię sobie coś sama pokombinować. U mnie w domu na przykład lubią taki sernik, który wykombinowałam z przepisu na dla leguminę małych dzieci bez apetytu. W domu "moi" nazwali ten sernik : "sernik Hania nie bądź taka" ... trochę pracochłonny, więc niezbyt często daję się namówić ... dopiero jak słyszę - Hania, no, nie bądź taka ! to się poddaję :-)
Aniu,podziwiam panów ::) babę taka jak opisujesz z przyjemnością bym zjadła::))I takiego smaku mi narobiłaś, że zrobię babę ,ale na mój sposób ,bo mam taki wyrobiony na oko przepis☺..Ja pamiętam te pałki,makutry.Nas było czworo w domu ..Brat i dwie siostry musieli dzielić się ze mną najmłodszą..Każdy lizał po kolei ☺☺ pałkę a potem siadaliśmy na podłodze i makutra po środku ,nikt nie mógł palcem więcej nabierać ,tylko każdy po równo ha ha ha .Ja byłam bardzo łakoma i ciągle coś musiałam odwalić ,za to dostawałam bęcki od starszych::)))Babcia układała ciasta na szafie ,tam była decha ,papier pergamin i płótnem okrywała ciasta.Przy szafie stało babci łóżko,miało oparcia.Żeby skraść się do tej szafy ,trzeba było nie lada wyczynu::))Ale jak nikogo nie było w pobliżu ,to zawsze kawałek się ułamało ciacha ,byle słodkiego zjeść ,bo tak pachniało::)Ale jak nadeszły święta,to wszędzie ciasto było pokrojone na dużych talerzach,kloszach...To najbardziej pamiętam::)).Dlatego w moim domu ciasta obowiązkowo są ,sernik,makowiec,szyszki,buda...lub bananowiec.Pierożki ruskie tez jeszcze zrobię uwielbiam podsmażone ☺A karpika w czwartek oprawię bo dopiero z Polski przypłynie::)))Pozdrawiam Aniu
OdpowiedzUsuńja też podsmażone i koniecznie z falbankami :-). ja pamiętam , że u nas , na szafie stały dwie karafki, Dziadziu na święta robił do jednej kawówkę a do drugiej cytrynówkę ...
Usuńpamiętam jeszcze moczące się skórki od cytryny. Pamiętam też jak gotowało się skórki pomarańczowe w syropie z cukru, nazywało się to "cykaty" Cykaty dodawało się do sernika.
Za szafą, przed świętami, wisiała kiełbasa i się suszyła
Baby pieczemy na Wielkanoc. Oj, Malinko przesadziłaś z tym pieczywem:))
OdpowiedzUsuńps smalec do drożdżowych bab? Nie wiedziałam. Też uważam, że tylko ręczne wyrabianie drożdżowego ciasta jest właściwe. I czasem robię odstępstwo od reguły i piekę babę wielkanocną na Boże Narodzenie. A, co? Kto mi zabroni?
Miłego kucharzenia, kurko domowa-malinowa:))
:o) już właśnie wyżej napisałam, że na Boże narodzenie piekło się u nas 4 baby i 3 strucle, strucle z tego samego ciasta ale plecione, tak jak współczesne chałki i bez rodzynek. Ma się rozumieć my uznawaliśmy tylko baby, bo rodzynki to był dla nas, dzieci, wtedy nie lada rarytas. Strucle były plecione. Spód -większy warkocz z czterech wałków, a wierzch warkocz mniejszy, z trzech elementów, posypane były makiem.
UsuńA spróbuj kiedyś dodać trochę smalcu. To sposób mojej babci Walerii a właściwie pewnie prababci Ludwiki, bo wszystkie moje cioteczki też trochęc smalcu do drożdżowego dodają :-). Do ciasta dawało się oczywiście roztopione masło w normalnej proporcji, a w czasie miszenia dodawało się jeszcze mniej więcej łyżkę smalcu. Dodatek smalcu sprawia, że ciasto trzyma wilgoć a przy tym jest takie trochę kruche, nie "ciągnie się" spróbuj dodać kopiatą łyżeczkę, na pewno nie zmarnuje się
:-)
Jak to piszesz Haniu, to nie tylko ślinka leci, ale i wspomnienia z dzieciństwa odżywają. U nas taka specjalistka od babki była Ciocia Misia - ciotka mojego taty, a moja chrzestna matka, lwowianka. Pamiętam, że ona mówiła "rura", a moja mama : "bradrura"(wpływy niemieckie?), natomiast sprzeczały sie o czynność związaną z mieszaniem ciasta: Ciocia mówiła "misić", Mama - "miesić". Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńa widzisz :-) skoro lwowianka mówiła rura, to złoczowianka nie mogła inaczej. Oczywiście u mnie, jak u Twojej Cioci, się misiło, tak musiało być bo to , nie da się ukryć, kobieta dom tworzy i raczej po kądzieli idzie :-)
UsuńZauważyłam że w rodzinie mojego Tatusia, czyli w Sieniawie, raczej się mówiło "zamiesić" ale Tatuś godził się na złoczowskie "zamisić" .... e
Malino, u mnie w rodzinie też było "misić" i "rura"!
Usuń:-) witaj w klubie ...
Usuńa gotowało się w rondlu, czy w rynce ?
u nas do dzisiaj w rynce
Hurra, w rynce!
Usuńwiedziałam :-))))
UsuńNo to, kurczaki, jak mój tata. Też mówił"rynka"!
UsuńJaki tam "rondel"??? Wtedy nie rozumiałam, nie zastanawiałam się nad "rodowodem" tego słowa.
Pozdrawiam:)
:-) pewnie rodowód podobny ...
Usuńhmmm - rondel bardzo mi się podoba jako element fortyfikacji: rondel i słoniczoło - to brzmi na prawdę dumnie :-)
Świąteczne peregrynacje Pani Anny
OdpowiedzUsuńteż i objawieniem rodowodu Pana Tomasza.
A jednak zaczyn kresowy.
A. T
nie da się ukryć :-)
UsuńAT! Kresowy Przyjacielu! Zwracam sie zazwyczaj ( z powodu ograniczeń czasowych ) wyłącznie do Gospodyni, ale śledzę wszystkich piszących , czasem włączę się w polemikę, zwłaszcza, gdy jest atakowana przez jednego gościa. Twoje poetyckie wpisy często mnie rozrzewniają, bowiem dotyczą miejsc mi bliskich . Dlatego cieszę się , że ty jesteś i pozdrawiam serdecznie. Tomasz
Usuńmiało być " tu jesteś"
Usuń:-)))
OdpowiedzUsuńoooo - widzę Tomek ukrywać nie ma zamiaru ...
UsuńMalino - zaczyn drożdżowy czynię nieco inaczej, bez soli a z łyżką mąki. Tylko nie mam ani siły ani cierpliwości aby tak długo wyrabiać ciasto. Tylko u mnie nie ma łasuchów zatem często, gęsto "kołocz" zjadają kury, a odkąd lis kury wydusił to już przestałam piec kołacze; pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńa u mnie dokładnie na odwrót - kur nie ma a łasuchów zatrzęsienie ...
UsuńOj, byłabym i ja łasuchem gdyby...gdyby potem nie był problem ze zmieszczeniem się w drzwiach :) a na wymianę drzwi i ościeżnic już się nie zdecyduję, więc teraz tylko oczy się pasa.
Usuńhmmm - takoż i ja Basiu, takoż i ja ....
UsuńZapomniałam dopisać miodzie Tomka z pewnością miodzio ☺w tym roku dostałam 4 słoiki litr.od mojego wujka leśnika, z Lubelszczyzny z samych lasów, pól, łąk. ..miodzik malina 😊A koty rewelacja 😁choineczka na półeczce super. 😆❤👍
OdpowiedzUsuńDanuśka - kiedyś dostawałam miód z Sieniawy - był c u d o w n y ! podejrzewam, że skoro Tomka kochaneczki w okolicach Sieniawy fruwają a do tego Tomka kochają to miód musi być supeeeeer.
Usuń-------------
choineczka na półeczce to tak zwane wyjście awaryjne, no tak wysoko nie doskoczą i do gwiazdy nie ucelują :-)
Smacznego,
OdpowiedzUsuńz Życzeniami
Świątecznymi!
Smacznego :-)
Usuńteraz życzę "wstępnie"
właściwe życzenia jeszcze będą
A jak sobie radzisz z kotkami, które oblegają choinkę? ;)
OdpowiedzUsuńJa na szczęście mam psa, ale gdy miałam kota pamiętam, gdy okupował choinkę i trudno go było z niej ściągnąć ;)
Tak się miło zrobiło od tych wspomnień. Przypomniałam sobie, jak i ja z tą makutrą darłam koty - tarłam, tarłam, aż utarłam. Ale to dawno było, bo byłam wtedy dziewczynką. Teraz ludzie idą na skróty - nie pieką, tylko zamawiają ciacha w cukierni.
Swojskie, to swojskie, choćby nawet trochę gorsze w smaku. Dlatego sama będę piekła to i owo ;)
Zdrowych wesołych Świąt, Malinko :)
Ariadno - kotki nie moje, ja nie mam zwierzaka chociaż zawsze chciałam ... W tym roku kotki mają nie lada zgryz, choinka chyba się uchowa bo mają nowy cel - w domu jest niemowlę ...
Usuńna razie są wystraszone i żadne choinki czy gwiazgy im nie w głowie , na dźwięk dziecięcego płaczu pędzą do łazienki
Ariadno - moje świąteczne życzenia popłynęły w Twoim kierunku i ... spóźnione dzisiaj dopłynęły :-)
UsuńCałe lata sama piekłam ciasta na Święta. Rury tylko nie miałam. Teraz nawet porządnej kuchni!
OdpowiedzUsuńMoże przyszłość będzie dla nas bardziej łaskawa i będę mogła powrócić do swoich zwyczajów kuchennych.
Pogodnych i Wesołych Świąt życzę Tobie, Twojej rodzinie jak i wszystkim Twój blog czytającym.
Wesołych Świąt !
Pozdrawiam:)
a pamiętasz prodiże ???
Usuńdrożdżowego nie dało się upiec ale babka piaskowi i owszem, udawała się ,,najlepszy był makaron z jabłkami ... o jak ja lubiłam ten makaron z prodiża
Ewciu - dziękuję ... jeszcze przed Świętami przytuptam do Ciebie złożyć życzenia :-)
Ja pamiętam! Obie moje babcie miały :)
UsuńMoja mama też to miała i powiem Wam, że w tamtych, zgrzebnych czasach, był to jedyny ratunek. Kobiety pracowały, dzieci miały. Dzieci lubią słodkości.... Proste:)
UsuńPozdrawiam:)
Wesołych Świąt Wam życzyłam Dziewczyny - prawdziwie i z całego serca
UsuńWitaj Haniu.
OdpowiedzUsuńŚwiątecznie u ciebie, smacznie i kulinarnie, no i tem miód Tomkowy.
Dzisiaj gotuję swój bieszczdzki bigos... palce lizać. Karpia juz przygotowałem do wędrówki na patelnię.
I oby nam się dobrze działo, dużo radości, szczęścia i miłości było...
Pozdrawiam świątecznie i do siebie zapraszam.
Michał
Michałku - oby by nam się dobrze działo, a że działo to armata, oby nam się armatało !
UsuńSKŁADAM SERDECZNE ŻCZENIA ŚWIĄTECZNE DLA MIŁYCH GOŚCI TEGO BLOGA .⛄⛄🎄🎉🍷☕❄❄❄❤
OdpowiedzUsuńDanuśka - z serca całego życzenia dla Przyjaciółki ...
UsuńChoć niemile widziany, ale na prawach niespodziwanego wędrowca życzę Państwu zdrowych, wesołych, rodzinnych i pełnych wigilijnej ciszy Swiąt Bożego Narodzenia.
OdpowiedzUsuńadam
Nie martw się kolego ja też jestem niemile widziany, bo zapomniałem hasła.
UsuńWesołych Świąt dla wszystkich.
Chłopcy !!!! ....
Usuńżyczenia moje są nadspodziewanie świąteczne i spodziewanie serdeczne
:-)
Ponieważ od jutra wpadam w wir przedświątecznych przygotowań , dlatego Zacnej Gospodyni, mej przyjaciółce HANI-Malinie , a za Jej pośrednictwem również całemu Gronu Przyjaciół tu goszczących, składam szczere i serdeczne życzenia radosnego przeżywania Świąt Bożego Narodzenia, miodowych smaków na stole wigilijnym (m.in. mam na myśli kutię kresową), a z Nowym Rokiem przezywania wszelkich spraw osobistych , rodzinnych i narodowych w spokoju i wzajemnej życzliwości. Tomasz
OdpowiedzUsuńTomciu - już w poświąteczny wir wpadłam ale powiem Ci miodowe to były Święta ... ech, miodowe i nadzieję mam, że Twoje też ...
UsuńEeeech,Malinko..Ty to zawsze potrafisz ostatnią łzę z powiek wycisnąć,draniaro jedna..o!!!
OdpowiedzUsuńTo to wyżej to ja, m_16 Waszek,jakieś kłopoty z logowaniem posiadam..
OdpowiedzUsuńWaszku - jakkolwiek jesteś - zalogowany, czy też nie, jesteś zawsze oczekiwany, mile widziany i serdecznie witany
Usuń:-)
Jejku Haniu Normalnie ślinka mi leci na sam widok takich bab:) ale kotki rezolutne no i piękna choineczka.... ech... szoda ze przez internet nie da się zjeść takiej baby
OdpowiedzUsuńta baba się nie da !
Usuńwiesz - aniołek głośnbiki mi pod choinkę podłożył ...
bomba !!!
Bardzo ciekawe historie. Ja to pewnie za jakieś 20-30 lat też będę mógł opowiadać jak to było na Święta w końcówce lat 90. na które przypadło moje dzieciństwo. :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie się sam chyba załatwiłem przez takie szarżowanie właśnie. Jak na razie zima jest mało zimowa, przynajmniej u mnie. A to wpływa na moje samopoczucie nie za fajnie. Ale mam nadzieję, że wszystko minie i będzie ok. :)
Pozdrawiam!
ooo - tak ! historie z dzieciństwa będą wracały ... tyle, że po przekroczeniu opewnego wieku
UsuńHmmm - ja ten wiek już mam za sobą a przed Tobą tyyyyyyle jeszcze czasu , zani wspominać zaczniesz
:-)
Poczułam zapachy i poczułam atmosferę tych świąt, kiedy byłam dzieckiem.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci ciepłych, rodzinnych najlepszych z najlepszych Świąt.
Wisznio - mam nadzieję, że i Twoje były najlepsze z najlepszych !z serca tego życzyłam ...
UsuńDroga Haniu!
OdpowiedzUsuńZ całego serca życzę Tobie i Twoim Bliskim, aby ten szczególny czas Bożego Narodzenia był czasem radości, przebaczenia, jedności, pokoju i miłości...
Pięknych Świąt Bożego Narodzenia!!!
Lusiu - życzenia "gołębiem" pofrunęły a nadzieję mam, że czas świąteczny i dla Ciebie był czasaem radości, pokoju, przebaczenia i miłości ....
UsuńMalinko! Moja ciocia na któreś Święta szykowała tort, i w ostatniej chwili zorientowała się, że brak jej masła. Sklep był daleko, sięgnęła więc po smalec. Tort był bardzo smaczny, tyle, że intensywnie pachniał wędzonką - ciocia użyła smalcu z gara, w którym zatopiona byłą kiełbasa...
OdpowiedzUsuńWesołych, spokojnych Świąt bez niespodzianek! :-)
Tetryku - mam nadzieję, że Twoje były wesołe i bez niespodzianki, czego z serca życzyłam, chociaż tu życzeń umieścić nie zdążyłam ...
UsuńTort wędzonkowy - bezcenne
a czy na te cudną babę przepis można dostać? tak po znajomości ;))
OdpowiedzUsuńjak najbardziej :-)
Usuńw wolnej chwili umieszczę
Baba drożdżowa, w garnku, z grzybkiem - jak najbardziej. To wschodnia tradycja świąteczna... tylko, że wielkanocna. I nazywa sie ta baba - kulicz. Ale i tak "zazdraszczam" tego smaku. Na oko widać, że wspaniała :)
OdpowiedzUsuńWesołych, zdrowych Świąt Haniu!!
Haniu - wprawdzie życzenia moje już po ale za to wesołego i zdrowego życia życzę
Usuń