jeśli nie ja, to kto ?
.
Kochałam go jak wnuczka, chociaż prawdziwą wnuczką nie byłam.
Miał duszę malarza i jak malarz opowiadał o świecie obrazami, a ja jak gąbka te opowieści chłonęłam. Były prawdziwe, tak, jak prawdziwe były zasuszone w książce czerwone maki. Ostrożnie brałam w dłonie kwiaty, które przetrwały dłużej, niż ci, co po nich szli. Jak kruche jest życie ludzkie, myślałam, gdy jeden płatek rozkruszył się w palcach. Jak wielka jest jest odwaga i ofiara krwi, myślałam patrząc na rdzawe kwiaty.
Leopold, młodszy brat mojego Dziadzia.
Wujciu Bolek, jak go zawsze nazywałam.
To on pokazał mi maki, dał do ręki, opowiedział o tamtych, koszmarnych dniach. O okopach, szrapnelach, świstaniu kul, o głodzie, chłodzie, błocie i o drodze znaczonej trupami kolegów. O tym, jak okrutna i brudna jest wojna, jak odziera ludzi z człowieczeństwa. Wujciu Bolek, jeden z 2931 żołnierzy rannych pod Monte Cassino. Dostał w samą pierś ale ogromna, poszarpana rana cudem się zagoiła. Wiesz, mówił do mnie, wycięli mi tam serce. Opowiadał godzinami a ja słuchałam. Pokazał mi piekło!
I chociaż zobaczyłam je tylko oczyma wyobraźni, to do dzisiaj zapomnieć nie mogę. Więc jeśli nie ja, to kto? Jeśli nie dzisiaj, to kiedy ?
.
Dokładnie 70 lat temu, po jednej z najkrwawszych i najbardziej zaciętych walk drugiej wojny, polska Biało-czerwona dumnie załopotała zatknięta na ruinach klasztoru. Pierwsza. Dopiero kilka godzin później generał Anders rozkazał naszym wywiesić obok brytyjską. 60 lat temu, dokładnie 18-go maja w południe, w ruinach klasztoru zabrzmiał Hejnał Mariacki.
To było 70 lat temu, a czy my o tym pamiętamy ?
Leopold nie miał dzieci, nie miał wnuków ale miał nas.
Moją Mamusię uważał za córkę a mnie przekazywał to wszystko, co pewnie by przekazał swojemu usynowi, gdyby ten syn żył. Ale zmarł kilka dni po urodzeniu. Zasuszone maki przetrwały, długo leżały między kartkami starej książki aż w końcu trafiły do szkoły, opowiadać dzieciom o honorze, odwadze, poświęceniu i miłości Ojczyzny. Inne wojenne pamiątki leżą schowane w żołnierskim, blaszanym pudełku, a listy i dokumenty w pamiątkowej kasetce. No i w naszych sercach. W taki dzień, jak dzisiaj wracam do wspomnień. Wyjmuję pierwszy z brzegu list. Powojenny.
.
Wujciu był już staruszkiem, kiedy pisał te słowa.
Widać, że ręka już niezbyt sprawna, a przecież nawykła nie tylko do karabinu, do pędzla artysty też. Bolek żył ponad 90 lat, ostatnie lata spędził niestety przykuty do łóżka, bo nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Umysł jednak do końca miał czysty i jasny.
.
Na odwrocie Jego wojenna historia. Schowaj na pamiątkę Haneczko, mówił. Schowałam. Będzie dla następnych pokoleń.
I jeszcze to: Czerwone Maki. Pieśń żołnierska.
Powstała w nocy zwycięstwa, z 17 na 18 maja 1944 roku. 60 lat temu. Ale nie od razu cała, tylko dwie pierwsze zwrotki, trzecią dopisano kilka dni później. Pieśń chwyciła za serca. Nikt nie chciał czekać. Od razu, na gorąco, zaczęto drukować słowa i nuty. W tym czasie, we Włoszech, wychodziło drukiem polskie czasopismo "Na szlaku Kresowej". Pieśń znalazła się w specjalnym dodatku.
.
Pożółkła kartka z frontu. Ze wzruszeniem dotykam.
Ze wzruszeniem czytam te słowa i odczytuję nuty. Przez ile rąk przeszła ta kartka papieru ? Co widziała ? Ile łez wycisnęły słowa, ile tęsknoty rzewne nuty ? Kto śpiewając myślał o rozkazie generała Andersa : Niech lew mieszka w waszym sercu !
Dwóch braci śpiewało mi żołnierskie pieśni.
Dziadziu zawsze Marsz Pierwszej Brygady. Ten Marsz prędzej potrafiłam zaśpiewać niż Wlazł kotek. Brat dziadzia, wujciu Bolek, śpiewał mi Czerwone maki. Ech, muzykalni chłopcy byli, w młodzieńczych latach nawet serenady, pod oknem pięknej popadii, wyśpiewywali. Ale wojna repertuar z romansowego na patriotyczny zmieniła i tak już zostało. A że we mnie drzemie serce wojownika to żołnierskie śpiewanie właśnie mnie przekazali.
.
Kiedy zaczęła się druga wojna Bolek miał 39 lat.
Stary Legionista, urzędnik państwowy, poszedł na front - jak wszyscy
Historię Bolka z czasów pierwszej wony i Legionów już tu wcześniej opisywałam. Jego medale i odznaki, te spod Monte Cassino, Tobruku i Palestyny pokazywałam ale pokażę jeszcze raz ... bo jeśli nie ja, to kto ?
Dzisiaj, z blaszanego pudełka, znowu wyciągam żołnierskie pamiątki.
I te wcześniej pokazywane i jeszcze inne:
Srebrny Krzyż Zasługi z Mieczami. Akurat ten Krzyż nie należał do Bolka, tylko do brata moje babci - Stasia. Bolek dostał Krzyż Brązowy ale, niestety, zdjęcie brązowego niezbyt mi wyszło.
Krzyż Srebrny ma amarantową wstążkę z niebieskimi paskami, jest ze srebra, ramiona ma z czerwonej emalii a w środku białe emaliowane pole z inskrypcją RP. Ten brązowy emalii nie ma.
Medal Polska Swemu Obrońcy
Odznaki, medale, książeczki, naszywki, listy ...
Umiłowanie wolności, umiłowanie Ojczyzny. Gdyby chociaż po wojnie mógł wrócić do tej, za którą walczył. Gdybyż ! Ale nie mógł. Oczywiście, że w końcu wrócił, niestety via Londyn i dopiero w sierpniu 1947 roku. Takich bohaterów ojczyzna tu nie potrzebowała, takich sobie wyraźnie wtedy nie życzyła.
Pół świata z armią - Monte Cassino, Tobruk, Asyż czy Palestyna.
.
Podarował mi te pamiątkowe zdjęcia, tylko wcześniej, na jednym, zrobił długopisem znak x, żebym bez zbytniego dociekania mogła go odnaleźć.
Widziałam na własne oczy nie tylko te zasuszone, czerwone maki, widziałam też różę z Ogrodu Świętego Franciszka, dostał ją od zakonników gdy wyzwalał Asyż.Widziałam swetry robione z lotniczych pończoch, które przysyłał z Anglii. Widziałam seans hipnozy, której nauczył się w czasie wojny od Hindusów. Widziałam też głęboką wiarę tego niegdyś ateisty. Dziwnymi drogami chadzają ludzkie losy, jednym wojna wiarę zabiera innym wiarę daje tak, jak Bolkowi. Kiedy patrzyłam na Bolka w trumnie myślałam sobie że w swoim życiu nie spotkałam człowieka który tak pogodnie odchodził do Domu Ojca dziękując za dobro, które dostał. Może tak jest, że człowiek, który doświadczył takiego ogromu zła potrafi docenić każdą okruszynę dobra ? Wydawało mi się, że śpi uśmiechnięty leżąc na boku z podkurczonymi nogami. Wujciu Bolek uśmiechał się w trumnie.
.
Dzisiaj, w rocznicę zwycięstwa pod Monte Cassino, myślę o wujciu Bolku, o człowieku, któremu wolność zabrano i który życia nie wahał się narażać, byśmy my tę wolność mieli. Myślę o jego czerwonych makach i siwych włosach. O łagodnym spojrzeniu i zawsze uśmiechniętych oczach Oczach które tak wiele złego widziały i nie oślepły na dobro.
Ciesz się wolnością dziecko, mawiał. Taką nawet jaka teraz jest, w sercu masz prawdziwą a da Bóg i ta prawdziwa przyjdzie. Przyszła.
Ja się cieszę, jestem mu to winna ! Jemu i tysiącom innych, znanych i bezimiennych. I jeszcze coś - jestem z nich dumna !
Gaude Mater Polonia
Prole fecunda nobili !
Summi Regis magnalia
Laude frequenta vigili.
*
Raduj się się Matko-Polsko
w sławne potomstwo płodna
w sławne potomstwo płodna
*
Czerwone, jak czerwona jest krew,
kruche i delikatne jak ludzkie życie ... maki ...
Umieściłam ten wpis na fb. Zrobiłam sobie na pamiątkę zrzut z ekranu. Akurat ustawił się ostatni komentarz, bardzo dla mnie sympatyczny, od mojego ulubionego reżysera. Wasze też tam są ! tylko trochę wcześniej. Wspaniale było poczytać, co piszecie. Ludzie wcale nie są obojętni. Pamięć zostaje. W sercach jest potrzeba wdzięczności.
*
TEN TEKST BIERZE UDZIAŁ W KONKURSIE NA TEKST ROKU 2014
http://blogroku.pl/2014/kategorie/jel-li-nie-dzisiaj,a3i,tekst.html
*
TEN TEKST BIERZE UDZIAŁ W KONKURSIE NA TEKST ROKU 2014
http://blogroku.pl/2014/kategorie/jel-li-nie-dzisiaj,a3i,tekst.html
*
Och Malino...
OdpowiedzUsuńpomilczę chwilę z Tobą ......
UsuńMiałaś w rodzinie prawdziwego bohatera, tylko, kiedy myślę o tych wszystkich ludziach czynu, to smutno mi się robi na myśl, ilu młodych ludzi zginęło dla ojczyzny, dla sprawy. Czuję ból ich matek, bo sama jestem matką. Z jednej strony to piękne, z drugiej okropne, że ludzie muszą umierać, bo panowie w garniturach dzierżący stery władzy, beztrosko decydują się na wojny, a sami bezpieczni - obserwują rozwój wydarzeń z ukrycia.
OdpowiedzUsuńWojna to straszna rzecz i niech nigdy nas to ni spotka
UsuńWzruszyłam się i popłakałam ,,jak zwykle czytając Twoje opowieści o życiu rodziny...Życie wspaniałe i narracja cudowna...Haniu dzisiaj jest 15 maj ,a nie 18 ....pod Monte Casino ,był prezydent,,,a premier jedzie "o czasie "...pozdrawiam serdecznie...
OdpowiedzUsuńno i czy ja jestem normalna ??? taki mam młyn z projektem że nie wiedzieć dlaczego myślałam, że dzisiaj osiemnasty ... dziękuję Zosiu , odsądziłam media od czci i wiary a to ze mnie tumanek ... ech - zostawię ten post, będzie wcześniejszy ...
UsuńA Zofii z okazji minionych imienin dużo słońca bzyczę i dziękuję , że nie była mroźna w tym roku.
UsuńOCZYWIŚCIE !!!! kurcgalopkiem wczoraj na fejs pognałam i nawet przed zmierzchem udało mi się wkleić Zosi bukiet kwiecia :-)
Usuńnagle się okazuje, że Internet pozwoli jak nigdy dotąd pokazać to, co do tej pory leżało w szufladach, przechowywane przez rodzinę, narażone na zgubienie lub zniszczenie. Tylu ludzi dzięki Tobie poznało pana Leopolda. Dziękuję Ci.
OdpowiedzUsuńKlarko - to mój bardzo kochany Wujciu. Kiedy zmarł mój Dziadziu to właśnie on przejął pałeczkę . Wiesz - cudownie malował. kiedyś uczył się malarstwa u Kratochwila. Nie malował jednak własnych obrazów tylko kopiował wielkich Mistrzów, Pokazywałam mu swoje marniutkie próbki malowania, wstydziłam się no bo "z czym do gościa" ale On łagodnie się uśmiechał i mówił - Haneczko, ja tylko kopiuję ty malujesz. Wiedział jak podnieść na duchu ...
UsuńTEMAT BOLESNY PANI ANNO !
OdpowiedzUsuńPAMIĘĆ NIEWYGASAJĄCA W PANI SERCU O TYCH CO WALCZYLI O NASZĄ WOLNOŚĆ. A MEDIA I POLITYCY - BRAK SŁÓW.
IŁŻA.
W OKOLICZNYCH LASACH, NA ŁĄKACH I POLACH
STOCZYŁ OSTATNI KRWAWY BÓJ
51 PUŁK PIECHOTY STRZELCÓW KRESOWYCH
Z BRZEŻAN. TO BYŁ WRZESIEŃ 1939 ROKU.
PAMIĘĆ BOLESNA.
51 PUŁK PIECHOTY OD 1920 PO 1939 ROK
STACJONOWAŁ W BRZEŻANACH.
JEST NASZĄ DUMĄ. NASZĄ HISTORIĄ.
NASZĄ RZEWNĄ PAMIĘCIĄ.
WE WRZEŚNIU 1939 WYRUSZYŁ NA SWÓJ
OSTATNI BÓJ W OBRONIE OJCZYZNY.
BRZEŻANCZYCY
PAMIĘTAJĄ POŻEGNANIE PUŁKU 2 WRZEŚNIA
NA STACJI W BRZEŻANACH.
ŻOŁNIERZY, PODOFICERÓW I OFICERÓW
ŻEGNALI ICH DZIECI, ŻONY, NAJBLIŻSI.
W POCIĄGU WOJSKOWYM BYŁO ICH 1500.
POD IŁŻĄ
BOHATERSKĄ ŚMIERCIĄ PADŁO ICH TYSIĄC.
LASY I ZIEMIA IŁŻECKA SPŁYNĘŁY ICH KRWIĄ.
OCALENI
PRZEDZIERALI SIĘ DO SWOICH RODZINNYCH
STRON.
GINĘLI Z RĄK UKRAIŃSKICH BANDYTOW
I BOLSZEWICKIEJ KOHORTY.
PÓŻNIEJ
NA ZESŁANIACH SYBIRU, W NIEMIECKICH
I SOWIECKICH OBOZACH KONCENTRACYJNYCH.
WALCZYLI NA WSZYSTKICH POLACH BITEWNYCH
DRUGIEJ WOJNY ŚWIATOWEJ. W BITWACH O POLSKĘ
KRWAWILI I PADALI POD MONTE CASSINO. LENINO.
TOBRUKIEM I NA INNYCH ZAPOMNIANYCH
POBOJOWISKACH.
W NASZYCH SERCACH
GOREJE PAMIĘĆ O NICH.
PAMIĘTAMY I CZCIMY TYCH, KTÓRYCH ZNAMY
Z NAZWISKA I IMIENIA.
CZCIMY I OPŁAKUJEMY TYCH BEZIMIENNYCH,
KTÓRYCH NAZWISKA I IMIONA ZATRACIŁY SIĘ
W MROKACH HISTORII
REQUIEM.
WITAJ ŻOŁNIERZU
ZMARTWYCHWSTAŁY.
POŻEGNANY NA KARTOFLISKU
W BRZEŻANACH.
TYLE LAT.
DROGA KRWAWA.
UKRAIŃSKIE MORDY.
SYBIR. GUŁAGI. MONTE CASSINO.
BÓJ POD LENINO.
SZOSA.
LAS POD IŁŻA.
SŁOŃCE ŁASKAWE.
WITAJ
ŻOŁNIERZU
ZMARTWYCHWSTAŁY.
A.T
i znowu mój kuferek powiększył się o następny piękny wiersz ... jeszcze jedna perełka chowam ....
UsuńZnowu ryczę.
OdpowiedzUsuńPamiętam inne czasy. Pamiętam czasy w Polsce powojennej, podobno wolnej. Ale wtedy piosenki spod Monte Cassino, nie wolno było śpiewać. Pamiętam , chyba to były imieniny mojego dziadka, po wojnie zamieszkał w Józefowie pod Warszawą. Tam się zbierała rodzina i tam cicho śpiewano "zakazane piosenki". Inne niż w czasie wojny a jednak zakazane. Trudno było wtedy o mnie powiedzieć, że śpiewałam. Byłam małym dzieckiem i tylko słuchaczem. Atmosfera była taka, że wszystko wryło mi się w pamięć, jak niewiele innych zdarzeń z tego okresu.
Piękny post Malinko. Piękny.
Pozdrawiam :)
Ewcia - ze mną tak jakoś jest że nie płaczę na filmach o miłości, na słynnych wyciskaczach łez ale zawsze mam łzy kiedy słyszę nasz Hymn tak jest teraz kiedy jestem starszą panią, może sentymentalną ale tak też było kiedy byłam młoda ... coś ściska za gardło ...
UsuńChwała
OdpowiedzUsuńPolakom!
Chwała!
Usuńpo tysiąckroć chwała i cześć i nasza pamięć
Usuń"A komu droga otwarta do nieba,
OdpowiedzUsuńTym, co służą Ojczyźnie... " - pisał Jan Kochanowski. Haneczko, zawsze z ogromnym wzruszeniem czytam bohaterskie historie Twojej Rodziny. ta szczególnie mnie wzruszyła, a to też z tego [powodu, ze napisana od serca, z wielką miłością do Ojczyzny i do bohatera opowieści, Twojego wujka Leopolda. Kiedy czytałem M. Wańkowicza "Monte Cassino", przezywałem mocno historię tych walk, jakbym tam sam był. Podobne uczucie ogarnęło mnie teraz. Gdy zwiedzałem 10 lat temu Monte Cassino, zerwałem sobie na pamiątkę jeden , rosnący nieopodal Cmentarza czerwony maczek i zasuszyłem go. Mam go w swoich zbiorach.. Tez pokazuję go wnukowi i wnuczce. Pozdrawiam, Tomasz
A wiesz Tomciu, że nigdy tam nie byłóam, zawsze tylko podróżowałam w wyobraźni. Książka Wańkowicza powinna być lekturą obowiązkową ale czy jest , tego nie wiem, za moich czasów nie była ale nasza polonistka już się o to postarała żebyśmy przeczytali, miała swoje sposoby uczniowie w duchu jęczeli ale czytali bo jak tu nie mieć względów u Pani
UsuńByła jako lektura nieobowiązkowa, ale ja zawsze polecałem (nieobowiązkowo),natomiast promowałem przeczytanie oceną celującą i dlatego czytali ją moi uczniowie.
Usuń:-) wyobrażam sobie
UsuńHaniu, piszę te słowa i zalewam się łzami, nie wiem może to że już na karku 60 lat, może to że jestem już najstarsza i nikt z rodzinnej starszyzny się nie ostał, że wiele tajemnic zabrali ze sobą i dopiero jak będąc już z nimi później się dowiem.... Łzy mi lecą z wielkiego żalu za "nimi wszystkimi" za tym, ile musieliśmy my Polacy przejść, żeby w końcu żyć w Polsce wolnej takiej jaka się staje teraz, ile krwi przelanej ile ludzkiej tragedii. Aniu! jesteś bardzo, bardzo mi bliska przez to, że jesteś tak pięknie wrażliwa na patriotyzm w pozytywnym jego słowa znaczeniu, przez to że historia Twojej RODZINY to taka karta historii Polski, że losy Twoich bliskich tak ściśle są związane z walką o istnienie naszego Kraju! Dziękuje za to że jesteś ! Dziękuję za Twoją historię którą opisałaś - niezwykle wzruszającą to już nigdy nie zginie......dobrze, że historia wujka Leopolda trafiła do szkoły to dobre miejsce. Moja szkoła w której pracuję zajmuje się bohaterami Powstania Warszawskiego oraz losami tych wszystkich, którzy trafili do obozu w Mauthausen w Austrii. O tym wszystkim pewnie też opowiem, ale jeszcze troszkę....Całuję Cię mocno......
OdpowiedzUsuńBożenko - strasznie dużo mamy wspólnego, pokrewne z nas dusze i nawet lata nam się zgadzają :-) wiesz, ja niedługo będę miała 60 , właściwie to mogę już odliczać dni. To moja ostatnia wiosna z pią5tką, lato będzie4 już na szósteczkę. Ale co mi tam, może z rozpaczy na tydzień przestanę pisać albo co. Ech trochę magiczna data.
Usuń---------------------
Będę czekała na Twoją opowieść , może doczekam, że założysz własny blog - to takie proste ... ja metodą prób i błędów , klikał i patrzyłam co się dzieje , jak drogą się nie dało to przez krzaki lazłam i jestem tu. Chętnie zawsze Ci podpowiem Bożenko. Blog Dziewczyny z Perłą to by było coś ... namawiam - spróbuj
Aniu, zbieram siły na blog! tyle w tej głowie mi się zbiera, że trudno wytrzymać, może jak będę pisała będzie łatwiej egzystować! A propos lat, lato jeszcze z 5, a już jesień z 6, ale się tym nie przejmuję. Każdy okres w życiu człowieka jest piękny! Bardzo jesteś mi duchowo bliska, aż trudno uwierzyć, że jest to możliwe, aby w sieci znaleźć bratnią duszę! i jeszcze taką utalentowaną !!!!!
Usuńno to charakterem też podobne jesteśmy bo i ja się wiekiem nie przejmuję, kwiat jest cudny ale owoc nie do pogardzenia. Cieszę się każdą chwilą darowaną , wiem co cierpienie więc dziękować za codzienność potrafię :-)
UsuńTRZYMAM KCIUKI ZA TWÓJ BLOG !!!!
Monte Cassino .... temat rzeka....
OdpowiedzUsuńKolejna piękna historia polskiego patriotyzmu, takiego podpisanego krwią...
Smutna, budująca, edukacyjna.
Obecnie ludzie inaczej pojmują, czym jest patriotyzm. ...
W mojej rodzinie żyje kombatant spod Monte Cassino - 1916 rocznik (pułkownik) .
Oby doczekał setki... Dość dziarsko się trzyma, nawet ponad cztery lata temu ożenił się po raz drugi z młódką... Naciągnęli go , licząc na spadek i na rentę po nim.
Pochodzi z kresów, tam ma majątek nierozliczony jeszcze...
Ma żonę młodszą od córki, która ma 47 lat. Mieszka jednak z córką...
Jego historia walki pod Monte Cassino też wyłożona jest licznymi orderami.
Kiedy zakłada mundur, to na marynarce nie ma wolnego miejsca...
Jego wnuczka studiuje budownictwo i architekturę w Berlinie, niedługo kończy.
Śliczna i mądra dziewczyna.
Niesłychane te wspomnienia.
Haniu, w dzień zajęta byłam zakupami i kilka godzin przesiedziałam z Grażynką,
która Ciebie pozdrawia.
Przed chwilą wprowadziłam nowy temat do mego pierwszego politycznego -
A capite ad calcem...
Tym razem o Kwaśniewskim.
Jeśli jesteś zainteresowana, to zapraszam...
Dobranoc - Krysia
Każdy ma własne pojęcie patriotyzmu , mój jest dwuczęściowy ale jedna z drugiej części wynika. Patriotyzm to umiłowanie Ojczyzny, korzeni przeszłości duma z tego czym jako Naród byliśmy ale z drugiej strony radość z tego czym teraz jesteśmy, radość z tego jak nasza Umiłowana rozkwita. Dla mnie patriotyzm to takie patrzenie na Ojczyznę jak na swoje dziecko. A dziecko jak dziecko niejedno zmajstrowało i pewnie niejedno jeszcze zmajstruje ale widząc błędy cieszę się, że z nich wychodzi, jak się potknie to wstaje, jak go coś przydepnie to potrafi się otrząsnąć i iść do przodu, widzę jak coraz silniejsze i mądrzejsze i nie wisi na nikim, nie jęczy nie ogląda się na innych tylko sobie radzi i jeszcze nie jest ani sobkiem ani egoistą. Jak nie kochać takiego dziecka. Dla mnie patriotyzm to też takie działanie jak dla dziecka, muszę z siebie dać, coś sobie ująć, żeby ono miało, muszę być uczciwa wobec niego bo jeśli nie, to co ze mnie za matka ?
Usuń۞•°*”˜۞˜”*°•۞
OdpowiedzUsuń۞۞ WITAM ۞۞
۞ SERDECZNIE ۞
۞•°*”˜۞˜”*°•۞
Dzisiaj dla Ciebie piszę,
pozdrowienia z nadzieją,
że radość w sercu gościsz,
a oczy już się śmieją.
Co Ci podarować
w tym dzisiejszym dniu?
Wiem – dam swoje uśmiechy,
jak bukiet fiołków
albo nawet cudowny zapach roż.
Niech Cię zapach otuli,
rozjaśni Twoją twarz,
cudowny zapach róży
zaniesie radosny wiatr.
Na skrzydłach moich myśli,
z tą rosą, co wesoło lśni,
uśmiechy najpiękniejsze,
wysyłam Tobie dziś
۞•°*”˜۞˜”*°•۞
۞MIŁEGO DNIA۞
۞ POZDRAWIAM ۞
۞۞ BUŹKA ۞۞
۞•°*”˜۞˜”*°•۞
Agatuszko - dziękuję za życzenia radości.
UsuńWiesz, ja poznałam co smutek więc jeśli tylko świat przyjaźnie do mnie to ja do świata szeroko się uśmiecha. Moja szklanka napełniona AŻ do połowy
A te zasuszone maki to autentyk z pola bitwy? Zawsze myślałam, że mit-symbol "czerwonych maków" oraz kult tej pieśni powstał dopiero po wojnie, dla uczczenia bohaterów.
OdpowiedzUsuńTak czy inaczej piękna to historia. Przy takich okazjach myślę jak bogate życie mieli ludzie z pokolenia Twojego Wuja. Jak porównać takie życiorysy do naszych albo naszych dzieci?
Nie na darmo przypisuje się mądrym ludziom przekleństwo: "Obyś żył w ciekawych czasach!"
UsuńBet - te maki to autentyk, róża też. Bolek po wojnie wyjechał prosto do Anglii a stamtąd w 1947 do Polski. Od tego czasu z Kraju się nie ruszał. A kto by takiemu "elementowi" paszport wydał ? Jak już był staruszkiem to dowiedział się nawet, że telefonu dostać nie może, bo żaden z niego kombatant, telefon tylko zbowidowcom przysługuje a ktoś taki jak Bolek zbowidu godzien nie jest. Ot co.
UsuńKlik dobry:)
UsuńA wiecie, że tantiemy za "Czerwone maki na Monte Cassino" płyną do Niemiec? Prawa do tej pieśni ma niemiecki odpowiednik naszego ZAIKSu.
Pozdrawiam serdecznie.
Grycelko - pojęcia zielonego nie miałam, fajnie, że mi powiedziałaś , dzięki :-) POZDRAWIAM SERDECZNIE
UsuńBardzo pięknie i sentymentalnie to przedstawiłaś...
OdpowiedzUsuńbo w rzeczy samej Bereniko chociaż techniczna i prozaiczna jestem to w głębi duszy ... sentymentalna
UsuńWitaj Haniu!
OdpowiedzUsuńJak zwykle pasjonująca i ciekawa historia.
A tak na marginesie, lepiej sagę rodzinną w książce wydaj, bo jest tego warta.
Pozdrawiam serdecznie i do się zapraszam.
Michał
Michałku - a gdzie mnie tam do wydawania książki , z czym ja do gościa ???
Usuńco innego napisać wspomnienie a co innego ubrać to potem w twarde wydawnicze reguły
Malino kochana,
OdpowiedzUsuńto wszystko prawda ale minęło już 70 lat. I dobrze, że nadal pamiętamy
och Anomie - dzięki stokrotne, pewnie, że 70 a nie 60 ...
Usuń60 to ja będę wkrótce miała a jestem mocno "powojenna"
człowiewk pisze, patrzy na ewidentny błąd, czyta kilka razy i NIE WIDZI ... wiesz, dlatego w moim zawodzie w projektach ooprócz projektantów potrzebni są sprawdzający. Wbrew pozorom takie oczywiste błędy zdarzają się częściej, niż myślimy
a co sobie miałam żałować !!!
skoro już 15-go myślałam, że jest 18-ty to dlaczego nie mogłam do 1944 dodać 60 tak, by wyszło 2014 ... NA USPRAWIEDLIWIENIE to gnałam z tym postem a zmęczona jestem bo rydsuję duży projekt, muszę tam być maksymalnie skupiona no to tu na szczegółach popłynęłam ... a wiadomo, diabeł tkwi w szczegółach a teraz to gagatek niewąsko się ze mnie śmieje ...
pozostałe fakty zapewniam, są prawdziwe :-)
Tak, jeśli nie Ty, to kto? Twoja Rodzina z pewnością jest Ci wdzięczna i bardzo dumna z Ciebie, że tak dbasz o Waszą historię i pięknie ją opisujesz, ocalając od zapomnienia. A i my przy okazji możemy ją poznać. Dziękuję Ci Haniu! Wielu Bohaterów masz w Rodzinie. Chwała Im! Powinnaś wydać książkę ze wszystkimi tymi wspomnieniami.
OdpowiedzUsuńDziękuję za tak miłe wizyty i piękne komentarze!
Hihihi...! rzeczywiście fantazji Ci nie brakuje, a racjonalnego myślenia masz aż nadmiar. ;)
Rozwiązanie fotograficznej zgaduj-zgaduli podane.
Pozdrawiam wiosennie! Halszka
Wiesz Halszuniu cieszę się bo dzieciaki czytają a to jest najważniejsze. Niech poznają świat taki jaki był na prawdę nie w telewizju, niech wiedzą jakie mają korzenie ... niech gnają do przodu, patrzą w przyszłość i zdobywają ale w tym zdobywaniu nie nie zapominają komu i co są winni ... musi byś równowaga między rym co było i co będzie tak jak między być i mieć, jeśli człowiek gdzieś coś pogubi to trudno odnaleźć swoją drogę. Bez drogowskazów to kiepsko się idzie ... można i na oślep dojść ale po co iść po omacku ???
UsuńByłem jeszcze dzieciakiem (10-12 lat). Wojna, jak dla większości chłopców w tym wieku, była dla mnie komiksem, śmierć była nierealna, nawet śmierć wroga, była w mym umyśle tym, czym zbicie pionka w szachach. Wszystko zmieniło się, gdy przeczytałem "Szkice spod Monte Cassino" Wańkowicza. Ta książka pokazała mi, jak wygląda bitwa. Żadna tam romantyczna, gentlemańska potyczka twarzą w twarz. Najpierw obrońcy walą jak do kaczek do atakujących, którzy nawet nie widzą wroga. Potem atakujący zasypują obrońców ładunkami wybuchowymi (nadal nie widząc ludzi). Śmierć przychodzi nie wiadomo skąd. Słychać świst pocisku (granatu, bomby), a potem jest ból lub śmierć, na ogół jedno i drugie. Ta książka powinna być obowiązkową lekturą- może ludzie zrozumieliby, czym jest wojna.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci możliwości wysłuchania tak ciekawych opowieści z ust uczestnika tamtych walk.
o Wolandzie to pamiętasz wojnę jak moja mamusia, miała 11 lat jak wojna się skończyła, a jak się zaczęła to dla małej dziewczynki z nieba leciały srebrne cygara.
Usuń------------------
O tak wojna nie jest dla dzentelmenów. Mój dziadziu (Bolek to jego brat) opowiadał szczególnie o okrucieństwie pierwszej wojny. Młodzi chłopcy szli w bój na bagnety, jak szli pierwszy raz to dostawali wódki, żeby móc wbić bagnet w ciało wroga Dziadziu, twardy saper, mówił mi że uczucie wbijania bagnetu w ciało nie da się z niczym porównać. Zawsze mówił, że ta pierwsza wojna była pod tym względem straszniejsza. Opowiadał też historię (tylko nie pamiętam skąd b o byłam wtedy jeszcze małą dziewczynką) z pierwszej wojny z frontu włoskiego. Bronili się na jakiejś górze, wróg odciął im odwrót, nie można było się dostać żadną drogą, nie dość że walka okrutna to jeszcze brak możliwości dostawy jedzenia, głód był taki, że niektórzy jedli trupy. Inne ciała zamarzały i służyły jako sanki. Przypomniałam sobie tę opowieść z dzieciństwa bo kiedyś w jakiś amerykańskim filmie takie zjazdy z góry na ciałach były pokazane, pewnie w niejednym miejscu tak się zdarzał. Wojna odziera z człowieczeństwa ale nikt z nas nie jest w stanie wyobrazić sobie jak by się zachował.
Sprostowanie: wojny nie pamiętam, bo nie mogę, urodziłem się 26 lat po jej zakończeniu, ale takie miałem o niej wyobrażenie, wyrobione przeróżnymi filmami w stylu Kloss, Czterej pancerni, czy "Działa Navarony".
UsuńDziś znacznie lepiej potrafię sobie wyobrazić, czym jest wojna. Chociażby takie słowo, jak "RANNY". Dla mnie, jako dziecka było to nic nieznaczące. Nie wiedziałem, co znaczy odnieść ranę. Dużo później, gdy sam zostałem poraniony- bardzo fachowo, przez najlepszych chirurgów i pod opieką najlepszych anestezjologów z pełną dostępnością środków przeciwbólowych, gdy mi było ciepło, miałem co jeść i pić, zobaczyłem obrazki ze strefy Gazy podczas jednej z izraelskich interwencji zbrojnych. Pomyślałem o tamtych rannych- pocisk rozrywa ciało w sposób przypadkowy, na siłę. Wyobraziłem sobie głodnego rannego w nocnym chłodzie, który jest pozbawiony szpitala. A raczej była to próba wyobrażenia, bo przekraczało to moje możliwości. Ja cierpiałem w sterylnych warunkach, a ranny na froncie? N.p. w Powstaniu Warszawskim?
no to dałam czadu z wyciąganiem wniosków ;-) kłania mi się logiczne myślenie.
UsuńOj - to ja staruszka względem Ciebie jestem Wolandzie ;-) musisz staruszce lapsus wybaczyć, inaczej młodzikowi nie uchodzi
NIE POPŁYNĘŁA PANI, PANI ANNO ! OKAZJONALNA PAMIĘĆ W MEDIACH I U POLITYKÓW, A W PANI SERCU BOLESNĄ RANĄ NIEUSTAJĄCA PAMIĘĆ O NASZYM DZIEDZICTWIE NARODOWYM. OFIARA ŻYCIA I KRWI NASZYCH RODZICÓW, DZIADKÓW I BABĆ I DALSZYCH PRZODKÓW ODCHODZI W NIEPAMIĘĆ. KTO MA SIĘ UPOMNIEĆ O PAMIĘĆ ? JEŚLI NIE PANI TO KTO ? BUDZI PANI NASZE SERCA !
OdpowiedzUsuńMEDIA I POLITYCY ZAJĘCI SWOIMI DORAŻNYMI SPRAWAMI. NA ODCZEPNEGO TO OWO WSPOMNĄ I ZAPOMNĄ.
A. T
jakoś tak się wychowałam , że to we mnie tkwi. Jak byłam małą dziewczynką nie chodziłam do przedszkola, mieszkaliśmy z dziadkami ale babcia bardzo wcześnie zmarła i właściwie wychowywał nas dziadziu. Rodzice szli do pracy a Dziadziu zostawał z nami, brał nas na kolana, na jedno braciszka, na drugie mnie i opowiadał. uwielbialiśmy to, tylko ja byłam starsza więc więcej mi z tych opowieści zostało. Dziadziu nigdy nie pogodził się z tym, że ze swojej ukochanej Ojczyzny musiał wyjechać. W tych wszystkich opowiadaniach, oprócz grozy wojny, była ogromna tęsknota. Taka teraz nie do wyobrażenia. Kochał tam każdy kamyk i każde wspomnienie z tamtych lat, nawet to, że tatko sprał go na kwaśne jabłko, kiedy zrobili Żydkom brzydkiego psikusa. Tam były najpiękniejsze wiśniowe sady, najcudowniejszy miód i ule, i pszczoły, tam ryby brały jak zwariowane, jak tylko wędkę się zamoczyło w wodzie, tam, w sklepie u pani Dzwonnikowej była najlepsza na świecie mieszanina, pasztetówka z białym tłuszczykiem pachnąca szynka i salceson jak marzenie, tam u Maćkówki były najlepsze na świecie kawowo-bezowe torciki. Czy mogłam nie pokochać całym sercem tego TAM ???? A Dziadziu był najukochńszy na świecie ! nie podjął tu pracy w sądzie bo komunistyczny są był poza jego wyobrażeniem o honorze. Naprawiał zegarki, tego nauczył się na froncie. Trochę kiepsko się nauczył szło mu średnio i był biedny jak mysz. Grosiki które zarabiał przeznaczał dla nas na cukierki albo mikołajowe prezenty, dla siebie nigdy nie chciał niczego, no może jednego TAM WRÓCIĆ ...
Usuń
UsuńPANI WIERSZ PANI ANNO !
MIŁOŚĆ
ANNA BARAN
Jak mam opisać tamten świat ?
ulice, które są, a ich nie ma i okna
których światło jest tylko wspomnieniem.
poważnego żyda z poważnymi pejsami
wesoły kapelusik grzecznej dziewczynki
i buciki, co odliczają kroki do szczęścia.
Jak mam opisać tamto szczęście ?
małą zazulkę, co na duże zazule
przyfrunęła zdziwiona ich pięknem,
zachód słońca na woroniakach
sady wiśniowe, jak panny niewinne
i jary, co wojny zapomnieć nie mogą.
Jak mam opisać tamten dom ?
dziewczynkę ze śmieszną kokardą
lalkę z warkoczem i konia z siodłem
co zbyt duże dla małej dziewczynki.
Jak mam opisać tamtą radość ?
smak ciastek, najlepszych, od maćkówki
zapach książek u zuckerkandla.
zegarek z cyferblatem i śmieszne binokle
pannę, co spiekła raka, westchnienie ułana
i zakochane drzewa na kempie
Jak mam opisać tamten czas ?
niebo, co na przekór losowi błękitne
srebrne cygara, pachnące fosforem.
kromkę chleba z cebulą i płonące getto
i królika rafała, co oczy miał czerwone
i poszedł pod nóż w czasie głodu.
Jak mam opisać tamten ból ?
pospieszne rozliczenie z młodością
kilka sprzętów, listy, kilka pamiątek.
śpiew kanarka, co oszukał wojnę
szum deszczu, miarowy stukot kół
i mgłę, co rozstaniem na serce opada.
Jak mam opisać tamten Złoczów
A.T
A.T. z całego serca dziękuję za to przypomnienie ... nie myślała, że ktoś te słowa będzie drugi raz czytał ...
UsuńBLISKA SERCU PANI ANNO ! PANI WIERSZ "MIŁOŚĆ" JEST ZNAKOMITY. NA WIEKI POZOSTANIE W ANTOLOGJI KRESOWEJ POEZJI. OPRÓCZ ŚWIADECTWA PANI TALENTU MA NIESAMOWITĄ GENEZĘ, A MIANOWICIE
UsuńNAPISANY JEST PRZEZ AUTORA NIE URODZONEGO NA KRESACH, NIE URODZONEGO I MIESZKAJĄCEGO W ZŁOCZOWIE, A PRZECIEŻ Z NIEWIARYGODNĄ DOKŁADNOŚCIA OPISUJĄCY UTRACONE MIASTO. SPLOT SŁÓW I SKOJARZEŃ ZASKAKUJĄCO MĄDRY. ZADZIWIA CELNOŚCIĄ. CUDOWNY I WZRUSZAJĄCY ŚWIADECTWEM PANI WRAŻLIWOŚCI I INTELEKTU. TYM WIERSZEM ODDAŁA PANI HOŁD SWOIM RODZICOM, DZIADKOM I KREWNYM KTÓRZY UMIŁOWALI KRESY I TĘ MIŁOŚĆ PRZEKAZALI PANI. ZAJĘŁA PANI ZASŁUŻONE MIEJSCE W PLEJADZIE DOSTOJNEJ KRESOWEJ INTELIGENCJI. TEN WIERSZ BĘDZIE MÓWIONY OBOK ZNAKOMITYCH KRESOWYCH POETÓW MIĘDZY INNYMI . I BRZEŻAŃSKICH I ODBIERANY Z TAKIM SAMYM WZRUSZENIEM JAK WIERSZ ALEKSANDRY SKULSKIEJ "STAW BRZEŻAŃSKI". A. T
:-))))
Usuńz całego serca dziękuję ... coś tu blokuje i nie mogę pisać, może niżej się uda
Nic, jeno cisza się nasuwa.Jeno cisza.
OdpowiedzUsuńczasem ta cisza tak dużo znaczy ....
Usuńzłodziejko ukradzione fanty
Usuńoj tam trollu, zrobię ci radochę i zostawię ten twój jad.
UsuńJa dzisiaj świętuję a ty biedaku ? tobie tylko bezsilne plucie zostało i nic i zgrzytanie zębami i wycie o władzę. Na masz biedaku, pociesz się, nie wywalę, stać mnie na wielkoduszność ... w błocie leżysz to miej radość , poczytają tu wysiłek twojego intelektu ... niech tam zlituję się tym razem, następne oczywiście zgodnie z trafycję fruuuuuu
Pięknie piszesz o ludziach, których kochasz! Pisz, jak najwięcej! :)
OdpowiedzUsuńTetryku - dostałam w życiu ogromne morze miłości ... teraz oddaję tylko małą cząstkę
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńjaki piękny wiersz , jak bardzo bliski mojemu sercu ...
UsuńA.T. tu odpowiem na Twój poprzedni komentarz. Wiesz, myślałam, że o tym moim wierszu piszesz kurtuazyjnie, tak dla pokrzepienia mojego serca ale teraz czytam, że serio umieściłeś go w Antologii Kresowej . Czy może dla autorki być coś słodszego jak taki miód na serce, przecież żadna ze mnie poetka. Ja władam ołówkiem, nie piórem. Czasem rymowankę zamieszczę a czasem trochę swojego serca przeleję w formę wierszopodobną. Nigdy w życiu się nie spodziewałam że coś takiego mnie spotka. A cieszę się ogromnie bo to dla mnie zupełnie niespodziewany zaszczyt. Znaleźć się w takim gronie !!!! Bardzo mnie wzruszyłeś. Gdzieś tam mój wiersz biedaczek, zapis mojej miłości do tamtej Ziemi , nie zginie i ktoś kiedyś przeczyta razem z wierszami ludzi stamtą. Co ja mogę ? mogę przesłać Ci najszczerszy uśmiech :-)
NIE KORTUAZJĄ PANI ANNO SŁOWA UZNANIA SZLACHETNYCH POSTACI ODWIEDZAJĄCYCH PANI STRONĘ. POKAZUJĄC SWOJE ZAWODOWE DOKONANIA I SNUJĄC WSPOMNIENIA O PANI KREWNYCH I PRZODKACH - PISZE PANI PRZECIEŻ O MNIE, O NAS, O NASZYCH DOKONANIACH , O NASZYM LOSIE, O NASZYM DZIEDZICTWIE, O NASZYCH MAMACH, OJCACH, I DZIADKACH O ICH SZCZYTNYM I TRAGICZNYM ŻYCIU. PODOBNE ICH ŻYCIOWE TRUDY. SNUJE PANI OPOWIEŚĆ O LUDZIACH PROSTYCH NIEŚWIADOMYCH SWEGO BOHATERSTWA. ICH UDZIAŁEM KATORŻNICZA CZĘSTO WALKA O BYT. UKRAIŃSKIE MORDY. ZESŁANIE NA SYBIR. GUŁAGI I NIEMIECKIE OBOZY ŚMIERCI. KATYŃ I WALKA O POLSKĘ NA WSZYSTKICH POBOJOWISKACH ŚWIATA. UCZESTNICZY PANI W SZTAFECIE PRZEKAZU PAMIĘCI O TYCH KTÓRYM SIĘ TA PAMIĘĆ NALEŻY. DOBRY BÓG DAŁ PANI NATCHNIENIE I UTALENTOWANĄ UMIEJĘTNOŚĆ TEGO PRZEKAZU. A. T
UsuńA.T. dzisiejszy dzień jest naszym wielkim dniem i nikt go nam nie odbierze ... zostanie w sercu , żeby nie wiem co !!!
Usuńa ten, kto mnie tu złodziejką w takim dniu nazwał nigdy tego nie zrozumie, nigdy nie zrozumie, co to szacunek ... może nikt go tego nie nauczył
Haniu, jestem tu dziś trzeci chyba, może drugi? raz i dopiero teraz udało mi się zapromować...
OdpowiedzUsuńPrzedtem nie udało się, bo ktoś mi przeszkodził... Dzwonią do drzwi i dzwonią... Teraz też, muszę kończyć, miłego wieczoru - Krysia
Dziękuję Krysiu za promocję :-)
UsuńCieszę się, że jesteś ze mną bo to dla mnie szczególny dzień, nawet bardzo szczególny. Patrzyłam na naszych harcerzy a przypiętym makiem, na Kombatantów z przypiętym makiem, na Premiera, na Panią Kaczorowską, na córkę generała Andersa , na księcia Walii - wszyscy z przypiętym czerwonym makiem. Słowa które stamtąd poleciały były dla nich i dla nas ale przede wszystkim dla młodych.
Haniu, kolejny raz czytam Twój bardzo piękny post o cichym, WIELKIM BOHATERZE...
OdpowiedzUsuńTak się składa, że bliska dla mnie osoba również walczyła pod Monte Casino.
Szła z wojskiem Andersa i podobnie jak Twój wuj wrócił z Anglii w 1947 roku.
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie:)
oj tak Lusiu , tylu ich było, tylu nie wróciło wcale ..
Usuńwielu zostało poza granicami na zawsze, na uchodźstwie. Dla tych , co się odważyli w 47 wrócić niezłe piekiełko tu uszykowano ale chłopcy twardzi, przetrwali, gorzej, że na rodzinach, żonach, dzieciach mszczono się ... taki los
Dzisiaj oddaliśmy im hołd Przepłakałam całą tamtą Mszę. Nasi harcerze przejęli pałeczkę 2Korpusy, bardzo to było wzruszające. Przepiękne kazanie biskupa polowego "każdy grób żołnierski woła o pokój" wzruszające słowa Kombatanta i nasz Premier tak godnie i z honorem przemawiający. Uroczystość na zawsze zostanie mi w pamięci
Każdy Twój wpis Malinko budzi zachwyt zarówno pod względem treści, jak i formy, ten oczywiście również i chyba nie po raz pierwszy to piszę.
OdpowiedzUsuńPozwolę sobie przyłączyć się do apelu p. Michała z 16 maja godz. 11:57, abyś pomyślała o publikacji swoich wspomnień i dokumentów a także fotografii rodzinnych, które będą znakomitym uzupełnieniem znanych świadectw polskiej obecności na terenach naszych dawnych Kresów, a zwłaszcza o życiu wspaniałych ludzi, Twoich krewnych, których ciekawe życiorysy nie powinny ulec zapomnieniu, jesteś im to winna. Blogowe wpisy z pewnością czyta o wiele mniej osób niż wielonakładową książkę w wielu bibliotekach czy umieszczone w archiwum kopie fotografii i innych dokumentów z Twoich rodzinnych zbiorów. Gorąco zachęcam do podjęcia kroków w tej sprawie.
Jeśli mogę coś doradzić, to wskazałabym Ośrodek Karta (www.karta.org.pl), jako najodpowiedniejszy do gromadzenia (również w postaci elektronicznej), przechowywania i publikowania takich pamiątek jak Twoje. Wszystkiego o tej niezwykle zasłużonej fundacji można się dowiedzieć z jej strony internetowej, ale polecam również obszerne i ze znajomością przedmiotu napisane hasła "Ośrodek Karta" oraz "Zbigniew Gluza" (założyciel) w Wikipedii, w których opisane są początki Karty. Myślę, że Twoje dokumenty wzbogaciłyby obszerne Archiwum Wschodnie, jakie zgromadziła do tej pory Karta. Moim zdaniem powinnaś ich poinformować o zawartości swoich rodzinnych zbiorów i ewentualnie zilustrować to, którymś ze swoich blogowych wpisów.
Przy Ośrodku Karta istnieje Wydawnictwo, a w ramach Archiwum Wschodniego już od lat 80-ych ukazuje się seria wydawnicza pt.: Biblioteka Wschodnia i sądzę, że oni już będą wiedzieli, jak Twoje warte utrwalenia ciekawe wspomnienia i inne świadectwa kresowego życia "ubrać w twarde wydawnicze reguły". Jako osoba, która 6 lat pracowała w wydawnictwie i redagowała historyczne książki, w tym również wspomnienia, mogę Cię uspokoić, że te reguły wydawnicze może i są twarde, ale większość autorów się tym w ogóle nie przejmuje, bo do tych reguł muszą się stosować nie oni, tylko redaktorzy i wydawcy. W Twojej profesji, Malinko, z reguły są z pewnością o wiele twardsze, bo inaczej cegły spadałyby nam na głowy. Serdecznie pozdrawiam.
Errata: w drugim wierszu od dołu jest "z reguły", a powinno być: TE REGUŁY. Przepraszam.
UsuńEvo- dziękuję za Twoje słowa, bardzo są dla mnie budujące ... pewnie by mi się marzyło napisanie czegoś ale właśnie dlatego, że zawodowo z tymi regułami mam do czynienia to wiem, że potrzebny jest na to czas, taka książka, gdyby miała powstać to by musiała mnie pochłonąć. Samo meritum nie wystarczy, tutaj piszę sercem i mam nadzieję, że niedoskonałości składni czy interpunkcja zostaną mi tak, czy inaczej wybaczone ... siadam piszę, płynie z serca i już, a w przypadku książki to wszystko, z serca płynące, trzeba "obrobić" i przy okazji nie stracić bo takie z serca jest świeże a poprawione czasem poprawne ale nie to. Obiecuję sobie, że jak przejdę na emeryturę co stanie się niebawem, i przestanę pracować, co mam nadzieję szybko nie nastąpi, to wtedy pomyślę o pisaniu ale to jeszcze odległe jest. Teraz czas na wpis blogowy znajduję między domem a pracą i nie jest to zbyt dużo czasu.
UsuńEvo - wiesz, znam trochę ośrodek Karta. Kilkanaście lat temu ośrodek ten ogłosił konkurs na wspomnienia o małych ojczyznach. Pewnego razu moja Pani od polskiego, jeszcze z ogólniaka, przyszła do nas w odwiedziny. To Ona przyniosła wiadomość o konkursie, usiłowała namówić moją mamusię do wzięcia udziału, oczywiście mamcia namówić się nie dała ale była wtedy w domu moja mała bratanica i od słowa do słowa Pani namówiła Marzenkę by opisała wspomnienia swojej babci, czyli mojej mamusi. Wiesz - w moim domu tradycyjnie, my słuchaliśmy z wypiekami, teraz tak słuchają wnuki. Marzenka napisała tak po dziecinnemu, jak umiała i wysłała. Dostała wtedy nagrodę specjalną. Została zaproszona do Ośrodka na rozdanie nagród a przy okazji my razem z nią. Możesz sobie wyobrazić jaka byłam dumna. Najmłodsza i chyba jedyna mała dziewczynka. W nagrodę sympatyczny Pan z Karty zabrał nas na wycieczkę do Wilanowa. A teraz Ciebie spotykam - świat jest mały
Serdecznie pozdrawiam
Wojna pochłonęła tyle istnień, tylu wspaniałych ludzi. Krzepiące w Twojej historii jest to, że Wujcio, był tak długo z Wami...W nadchodzącym tygodniu będziemy wspominać w Kazachstanie Monte Casino na kolejnych zajęciach z różnymi grupami, piosenkę już śpiewamy. Dużo ciepłych pozdrowień Aniu
OdpowiedzUsuńIlonko - bardzo się cieszę z kontaktu z Tobą. Kazachstan to bliskie mi miejsce, ech nie zamęczam opowiadaniem, bo pewnie czytałaś. Lubię podglądać na Twojej stronie jak tam żyjecie. Cieszę się ogromnie, że tu się wpisałaś ... ech - jakoś tak swój do swego ciągnie ...
UsuńPiękny, wzruszający wpis. Wiele osób po wojnie powtarza jak mantrę: ciesz się pokojem, na wojnie nie ma wygranych...
OdpowiedzUsuńTen człowiek wyglądał na bardzo pozytywnie usposobionego z natury. W jego oczach uśmiechają się takie iskiereczki :)
Pozdrawiam serdecznie
wojna to straszliwe zło, straszliwe ... Wojna okalecza ludzi nie tylko fizycznie ale psychicznie. Masz rację wujciu był niesamowicie ciepłym mężczyzną. To, co przeżył szalenie mocno na nim się odbiło i chyba przewartościowało mu wszystko w życiu. Ten człowiek nie miał za grosz egoizmu, wszystko, co miał rozdawał, dla siebie nie potrzebował dosłownie niczego, wystarczało mu że koszula jest czysta, sweter ciepły, że nie ma głodu, nie chciał ani nowych koszul, ani żadnych rzeczy, jak miał pieniądze to rozdawał, w domu zawsze pełno było pukających po prośbie. To nie było ani łzawe, ani na pokaz to był jakiś taki wewnętrzny głos nawołujący do podzielenia się z kimś kto ma gorzej. Ludzie, którzy z piekła wojny wyszli tak mają , zupełnie co innego się dla nich liczy za czym innym podążają. A przy tym był niezmiernie wesoły . Nie zapomnę ja miałam 18 lat a on tłumaczył mi - Haneczko, uważaj na mężczyzn, to straszne dranie, coś o tym wiem i tu robił szelmowskie oko
UsuńHaniu ,Twój blog , Twoja historia Twojego Rodu jest niczym nieskażony diament.Zawsze serce drgnie i łza w oku zakręci .Pięknie przechowałaś pamiątki .Uwielbiam tu bywać.Pozdrawiam serdecznie {)
OdpowiedzUsuńDanuśka - a ja uwielbiam Twoje kwiatowe wierszyki ... zawsze czekam, co tam wymyślisz ... fantazja to jest to :-)
UsuńWitam Haniu. Czytam już kolejny raz i nadal pochylam się z cisza za ty którzy walczyli za Nasza i Waszą... Stale dziękuje Bogu za dar tych zwyczajnych żołnierzy którzy Polskę nosili w sercu. Nie chce się dłużej rozpisywać. Tylko w ciszy oddam wszystkim hołd ...
OdpowiedzUsuńtak Damianie to byli zwykli żołnierze , dla nas bohaterowie ale oni sami dla siebie byli najzwyczajniejsi, wiedzieli, że muszą siebie przekroczyć i przekraczali i szli dalej ...
UsuńTak , Haniu, dziś szczególny dzień.
OdpowiedzUsuńOglądałam transmisję. Piękna uroczystość.
Byłam w tym miejscu przed laty, robi wrażenie niesamowite..
Sama góra też. . .
Tylu odważnych przelało krew za ojczyznę, a w ojczyźnie niesnaski...
Przykre to...
Haniu, dlaczego kilka razy skasowałaś swój komentarz w blogu -
ab ovo A capite ad calcem?
Pewnie napisałaś coś bardzo intrygującego ?
Żałuję, że skasowałaś.
Lubię czytać Twoje komentarze i wpisy, nie pozbawiaj mnie , proszę, tej przyjemności.
Pa! - Krysia
Krysiu - odpowiedziałam już u Ciebie. Wykasowałam już po Twoimm komentarzu do pana Adama. Myślałam więc, że przeczytałaś i pominęłaś milczeniem Poyślałam, że skoro się nie odniosłaś to może postawiłam Ciebie w niezręcznej sytuacji . Zrobiłam fruuuuuu i "poszły spacerować" jak pszczoły brazylijskiego kuzyna Adzia. Niczego specjalnego tam nie było, nie ma czego żałować :-)
UsuńHaniu, zawsze promuję, czasem z opóźnieniem, ale odrabiam zaległości.
OdpowiedzUsuńTo ja, dziękuję.... Krysia
:-) szeroki uśmiech
UsuńHaaniu, a dlaczego nie przeczytałam? Nie kojarzę, Może nie było tych komentarzy albo wpadłam na moment i skupiłam się tylko na komentarzu p. Adama, który mnie poraził szowinizmem do kobiet... ...Zauważyłam Ciebie dopiero, , jak zostały skasowane te komentarze. Zastanawiam się teraz , jak to możliwe, że wcześniej nie widziałam. Przeoczyłam? Niemożliwe. Jakby nie było, przepraszam. Wiele przez to straciłam...
OdpowiedzUsuńOdpowiedziałam u siebie. Już ponad dwie godziny wędruję po blogach i jeszcze wszystkich nie zaliczyłam , ale teraz wkrótce zrobię przerwę na TV i coś przegryzę, bo kolacji nie jadłam...
Haniu, coś mi zaczęło świtać, że jednak czytałam , czy to te w , których nawiązujesz do polszczyzny Jarka? Miałam Ci odpisać od razu, już wiem moja komórka dala znać , że "głodna", poszłam ją naładować i pewnie skleroza mnie dopadła... Zajęłam się kuchnią ,
a jak zajrzałam ponownie, to zareagowałam w swoim i Twoim imieniu na komentarz p. Adama, który myśli ,że takie kobiety jak my , też da się ujarzmić, że będziemy robić wszystko pod dyktando mężczyzn. Nie tędy droga. Odpowiedziałam, ale p. Adam, jak zwykle , znalazł zaczepne punkty. To i ponownie odpowiedziałam.
Haniu, na temat tej polszczyzny odpowiem później lub jutro w ...ab ovo A capite ad calcem...
Słusznie zauważyłaś, co prawda, to prawda... Jeszcze raz przepraszam, ale mimo wszystko, niepotrzebnie skasowałaś...Dobrze, że mi się w trakcie pisania przypomniało... Całuski na przeprosiny i kwiatuszki zostawiam - Krysia
Haniu, już wszystko jasne, komentarze z "ab ovo..." przesyłają mi na pocztę, przeczytałam teraz , to te , które dotyczyły trolla. Eliza, Janina ....nigdy nie wpisywały się u mnie... Wpisuje się Anna Ch. ale tylko w Niebieskim , to jakaś poważna kobieta, nie zabawiałaby się w ten sposób... Może jest tak, że ktoś stad wszedł do Niebieskiego, a tam już łatwo trafić do każdego innego mego blogu, zwłaszcza że, podając link, zapraszam do blogu z nowym tekstem. Nie mam pojęcia, kto to może być. Na temat Frondy już gdzieś pisałam , czy przypadkiem nie tutaj? Dobranoc - Krysia
OdpowiedzUsuńKrysiu - to troll podrabiający znane nicki albo wpisujący dowolne imiona u Ciebie tym razem to Anna, zauważ, że nie jest to Anna Ch , i nagle spadła jak odrzutowiec z tekstem który tu u mnie wypisuje na różne sposoby., u mnie była w tym samym czasie niby jako Eva70 podrobiona oczywiście, wykasowałam natychmiast, bywała jakaś Janina i nawet Waszek ... trpll "Waszek"zalogował się na blogspocie podrabiając prawdziwego Waszka, który konta na blogspocie nie ma, ale tu się zdradził, ten zalogowany był tylko tu i u Ciebie, wcześniej myślałam, że ten troll, to z innych kręgów ale skoro trafił do Ciebie nie stąd, to skąd ? tak jak mówisz z niebieskiego ale tam bywają nasi wspólni znajomi, moi "indywidualni" nie. Ten ktoś to nasz wspólny znajomy , dlatego wpisałam Ci ostrzeżenie ale potem zrezygnowałam.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTak sobie myślę, czyż to nie jest paradoks historii, że za "Czerwone maki na Monte Cassino" - pieśn będącą naszym dziedzictwem kulturowym, drugim hymnem, który śpiewało się w pozycji na baczność, materialną korzyść mają potomkowie naszych ówczesnych przeciwników i za wykorzystanie pieśni Polacy muszą płacić tantiemy Niemcom.
OdpowiedzUsuńTe tantiemy za wykonywanie "Czerwonych maków na Monte Cassino" (na szczęście tylko kilka procent) pobiera niemiecki odpowiednik ZAiKSu, ponieważ kompozytor pieśni - Alfred Schutz, polski Żyd z Tarnopola, żołnierz armii gen. Andersa, który po wojnie osiedlił się w Brazylii, skąd w 1961 r. wrócił do Europy i zamieszkał w Monachium, gdzie współpracował z Radiem Wolna Europa i zmarł w 1999 r., zapewne bezpotomnie. Niemieccy "spadkobiercy" kompozytora te tantiemy zawdzięczają więc tym swoim rodakom, którzy wraz z nacjonalistami ukraińskimi w lipcu 1941 r. wymordowali wszystkich tarnopolskich Żydów, a wśród nich zapewne całą rodzinę Schutza. Aż takie okrutne są te paradoksy historii.
UsuńFeliks Konarski, który jest autorem tej pięknej i wzruszającej pieśni w 1945 r. napisał znacznie mniej znany wiersz pt.: Jałta, w którym z goryczą stwierdza, że ta przelana pod Monte Cassino polska krew nie miała wpływu na decyzje aliantów (tekst wiersza jest w sieci).
Feliks Konarski jest, oczywiście, "autorem słów".
UsuńChyba się, Malinko, zanadto wzruszam na Twoim blogu i dlatego opuszczam słowa.
alEllu - pewnie, że paradoks ale, jak widać,wstyd jest pojęciem względnym, gdy wchodzą w grę pieniądze wstyd idzie spać, niestety
UsuńDZIEWCZYNY - dziękuję za te wiadomości !
UsuńGrycelko - pojęcia nie miałam o tych tantiemach. Ech człowiek uczy się całe życie ... fajnie spotkać osoby , co w nauce pomagają :-)
Evo - ja już pomyliłam dni, pomyliłam rocznice też z tego przeżywania :-)
Aby móc wykorzystać najmniejszy fragment pieśni w swoim dziele, trzeba niestety zapłacić Niemcom. Płacą chóry mające tę pieśń w swoim repertuarze i każdy autor audycji radiowej czy programu telewizyjnego mówiącego o "Czerwonych makach na Monte Cassino".
UsuńUważaj, bo jeszcze Ty Malinko zapłacisz za wykorzystanie maków we wspomnieniach rodzinnych. Wystarczy, że reklamę wstawisz na blogu i można uznać Twoje dzieło /wspomnienia/ za zarobkowe, a to nie jest dozwolony użytek.
I jaknic "zgarnie" Ciebie niemieckie prawo, jak "zagarnęło" maki, co z polskiej wzrosły krwi.
UsuńGrycelko - tu mnie nie "chycą" nie wstawię u siebie nigdy żadnych reklam właśnie po to, by nikt nie mógł mi zarzucić że na czymś zarabiam ... wiesz, ja oprócz wspomnień opowiadam o swojej pracy o konkretnych obiektach , o swoich konkretnych projektach, taką autoreklamę można ale widzisz jak mi tu wypisują, że jestem złodziejka, piszą, że nie tylko na lewych przetargach korzystam ale i pamiątki rodzinne kradnę a jeszcze jak by ci ktosie zobaczyli, że mam z tego 2 złote to zawał u nich gotowy. Mam litość a poza tym TO MIEJSCE BARDZO MI SIĘ SPODOBAŁO BO NIE MA TU REKLAM :-)
UsuńWitam Malinko.
OdpowiedzUsuńCzytam wielokrotnie Twoje wspomnienia, i za każdym razem Ci zazdroszczę. Moja rodzina była duża i straszliwie podzielona kulturowo, politycznie, i światopoglądowo. Miałem w najbliższej rodzinie majora UB i pułkownika Legionów (obaj byli przekonani, że dobrze służą Ojczyźnie). Jeden z dziadków to hrabia, a drugi zwykły chłop, który chodził do pracy boso (z butami związanymi sznurowadłami na ramieniu). Hrabia siedział w Berezie, a chłoporobotnik był sekretarzem Komitetu Wojewódzkiego PZPR do 1956 r. (poparł zamieszki Poznańskie). Do tego katolicki ksiądz i prawosławny POP, a na dokładkę z dalszych powinowatych pułkownik SS i ortodoksyjny Żyd. Niedawno próbowałem to zebrać do kupy, ale kupa się nie udała, bo rodzina nadal się żre, i grozi procesami. Dlatego lubię tu zaglądać.
Serdecznie pozdrawiam
GŁODNA PAMIĘĆ.
OdpowiedzUsuńZMIERZCH.
ZA OKNEM SZARUGA.
BŁOTNĄ DROGĄ BRNIE PAMIĘC.
KOSTUR W DŁONI ŻEBRACZY.
OTWORZYŁEM DRZWI NA OŚCIERZ.
WESZŁA CICHO. USIADŁA W KĄCIE.
NALAŁEM ZACIERKĘ DO MISKI.
WRZUCIŁEM GARŚĆ CUKRU.
SZCZYPTĘ SOLI DO SMAKU.
GŁODNA PAMIĘĆ PRZY STOLE.
O NIC NIE PYTAM.
OTWORZYŁA MAMA DRZWI NA OŚCIERZ.
GWAR GĘSI I KACZEK NA DWORZE.
SŁONCE OGNISTE.
BIEGNĘ DROGĄ ZNAJOMĄ. ŁANY ZBÓŻ FALUJĄ.
PRZEDE MNĄ MÓJ LUX. PIES PRZYBŁĘDA.
GROBLA. SIÓŁKO. WYNIOSŁY BERNARDYN
DALEJ KOŚCIÓŁ FARNY. ZAMEK.
STARY MŁYN. DOM RODZINNY.
NA PROGU MAMA. SYPIE ZBOŻE KUROM.
GŁODNA PAMIĘĆ PRZY STOLE.
DŹWIĘK ŁYŻKI O TALERZ.
O NIC
NIE PYTAM.
A. T
A.T. to jeden z najpiękniejszych, najbardziej przejmujących wierszy ... zabieram do szkatułki ... jeszcze przed wyjazdem bardzo chcę zrobić tu wpis z Twoimi wierszami tylko zdjęcia teraz szukam i nie wiem gdzie powkładałam te , które by się nadawały ... mam Twoje pozwolenie więc skrzętnie skorzystam :o) wybrałam ten , który dostałam na Wielkanoc, ten powyższy i jeszcze jeden wybiorę. Trudno ucha cha , pozwolenie jest na jeden, pozwolę sobie trzy ... piękne są Twoje wiersze ...
UsuńBĘDĘ WDZIĘCZNY ZA WPIS Z MOIMI WIERSZAMI. BARDZO JEDNAK PROSZĘ UMIEŚCIĆ WŚRÓD NICH SWÓJ WIERSZ "MIŁOŚĆ".
UsuńA. T
I OTO PEWNIE JEDEN Z OSTATNICH WPISÓW PANI ANNO, NA PANI STRONIE POŚWIĘCONEJ PAMIĘCI BOHATERÓW Z POD MONTE CASSINO. W TAMTEJ BITWIE PADŁ RAŻONY ŚMIERTELNĄ KULĄ BRZEŻAŃSKI GIMNAZJALISTA ALEKSANDER WOJCIECHOWSKI. DRUGIEGO WRZEŚNIA 1939 ROKU Z BRZEŻANSKIEGO DWORCA KOLEJOWEGO WYRUSZYŁ NA SWÓJ OSTATNI BÓJ 51 PIERWSZY PUŁK PIECHOTY Z BRZEŻAN. STAN OSOBOWY WYNOSIŁ TYSIĄC PIĘĆSET OSOB. W KRWAWYM BOJU POD IŁŻĄ PADŁO ICH TYSIĄC. W BITWIE O MONTE CASSINO POLEGŁO TYSIĄC BOHATERÓW. TRAGICZNY RACHUNEK OFIAR.
OdpowiedzUsuńA. T
A.T. zapraszam na następną stronę - zapraszam do naszego biegu - masz za kogo wirtualnie pobiec a mnie będzie strasznie miło przydzielić Ci koszulkę z numerem startowym.Czekamy na Ciebie - jest nas już sporo ...
UsuńJESZCZE RAZ SERDECZNIE ZAPRASZAM
:o)
Haniu Kochana!
OdpowiedzUsuńPrzed chwilą odczytałam wszystkie zaległe komentarze...
Martwiłaś się. Niepotrzebnie.
Twój bardzo miły komentarz nie został skierowany do spamów...
Umieściłaś go w "Ogrodach w Keukenhof".
To był post z 19.VI. 2012.
Pozdrawiam serdecznie:)
gapa ze mnie Lusiu straszliwa :-)
UsuńJak czytam takie osobiste wspomnienia zawsze zastanawiam sie czy warto do tego ogródka wspomnień dorzucić coś, ku przestrodze, by potomni i ci co nie chce im sie zaglądnąć do licznych wspomnień i pamiętników "tamtego czasu' i to obydwu stron konfliktu" wiedzieli lub poszerzyli swoja wiedze.zastanawiając się czy warto było i czy warto będzie gdyby co.
OdpowiedzUsuńTo sobie przypomnijmy
"Po zdobyciu Monte Cassino, Brytyjczycy zwrócili się do dowódcy 5 Armii Amerykańskiej Generała Clarka, by w defiladzie rzymskiej wziął udział polski poczet reprezentacyjny.
Amerykański generał Mark Wayne Clark* odpowiedział:
„…żadnych Greków, Polaków ani straży pożarnych nie potrzebuje”
/w Londynie tez nie defilowaliśmy/
"Kiedy Polacy dostali rozkaz ataku na Monte Cassino, Alianci już nas sprzedali bolszewikom.
W Teheranie w okresie 28 listopada 1943 – 1 grudnia 1943 roku. Jałcie w okresie od 4 do 11 lutego 1945."
Cel jak zwykle polityczny
"24 marca 1944 r. do kwatery polowej 8. Armii w Vinchiaturo przybył gen. Władysław Anders. Dowódca 8. Armii brytyjskiej gen. Oliver Leese zakomunikował mu, że w wiosennej ofensywie generalnej zadanie zdobycia klasztoru oraz wzgórz klasztornych zostało powierzone 2. Korpusowi Polskiemu. „Gdyby Pan Generał nie podjął się tego zadania, będę zmuszony powierzyć je innemu korpusowi, a Korpus Polski użyć na innym odcinku”. Po krótkim namyśle Anders zameldował dowódcy 8. Armii, że wyraża zgodę na użycie jednostek polskich do działań w masywie Monte Cassino. Swoją decyzję dowódca 2. Korpusu argumentował m.in. tym, że: „Zdobycie klasztoru i twierdzy Monte Cassino przez żołnierza polskiego zada kłam nieustannej propagandzie sowieckiej, że armia polska nie chce się bić z Hitlerem. Będzie to więc najbardziej skuteczny argument polityczny dla rządu polskiego w Londynie”.
(planu natarcia nie popierał wizytujący 2Korpus, Wódz Naczelny gen. broni Kazimierz Sosnkowski, przepowiadając ogromne straty i niepowodzenie),
13 lipca 1944 r. kiedy to Rada Ministrów uchwaliła jednogłośnie wniosek do Prezydenta w którym stwierdzano: „Wobec powtarzających się coraz częściej wystąpień politycznych dowództwa Armii Polskiej we Włoszech, jaskrawie szkodliwych dla interesów Państwa Rada Ministrów zwraca się do Pana Prezydenta RP o spowodowanie Naczelnego Wodza do niezwłocznego zbadania wszystkich zarzutów podniesionych przeciwko generałowi Andersowi i wyciągnięcie wszystkich konsekwencji oraz do natychmiastowego zahamowania akcji politycznej dowództwa Armii Polskiej we Włoszech.” Podczas tego posiedzenia Rządu jego członek Jan Kwapiński domagał się odwołania gen. Andersa ze stanowiska i postawienia go przed sądem"
A ze zwycięstwem nie było tak Ot zajęliśmy teren, który wcześniej opuścili obrońcy zostawiając jak to zwykle osłonę
Pozostały czerwone maki co ich nie było a zakwitły dlugo dlugo po bitwie.
Wieśku wiem o tym, pewnie nie aż tak dokładnie z datami ale sens i tło tych rozgrywek znam. Nie pisałam o faktach historycznych bo już i tak straszliwy jamnik mi wyszedł.
OdpowiedzUsuńJedno, co jeszcze zapiętałam z opowiadań Wujcia Bolka to to, że Anglicy są bardzo zamknięci i z góry traktują takich jak on. Mimo, że ich przyjęli, to Bolek nie darzył Anglików zbytnią sympatią. Polubił Włochów chociaż mówił, że wojsko to z nich żadne a serca to maja tak bliżej zająca.
-----------------------------
Z jednym zdaniem tylko się nie zgodzę, maki przywiózł z czasów walki, nigdy tam potem nie wrócił ani w czasie wojny ani tym bardziej po wojnie. Tyle różnych rzeczy opowiadał i dobrych i złych , nie był mitomanem, nie miał powodu kłamać. Chował te kilka płatków jak najcenniejszą pamiątkę po swoich kolegach. Kiedyś dzieci ze szkoły prosiły by pożyczył im na wystawę, pożyczył dzieci nie oddały a on nie miał serca się upominać, zresztą twierdził, że bardziejim są potrzebne. Gdzieś tam więc chyba rosły. Dlaczego je zabrał. Był bardzo twardym mężczyzną ale gdzieś w głębi serca jakaś taka delikatna truna grała swoją melodię. Podobnie było z różą. Jak wyzwalali Asyż jemu przypadło w walce stanowisko przy klasztorze, po wyzwoleniu wpadłł do klasztoru, zkonnicy z wdzięczności chciele bardzo coś mu dać, rosły tam róże bez kolców, tych róż nikomu zakonnicy nie pozwalali zrywać,
Zatrymał się przy kwiatach i wtedy zakonnik opowiedział mu historię . Czy normalnie żołnież po zaciętej walce ogląda jakieś róże zamiast wrzasnąć, że chce chleba ,a on oglądał. Znajwiększą radością a nawet czcią zabrał kwiat który dał mu zakonnik. przywiózł razem z makiem.
Dzisiaj znowu przeczytałam twoj post i wszystkie komentarze z twoimi odpowiedziami.Jestem wzruszona,choc nie potrafię ani tak ładnie pisać i nie mam w rodzinie takich wspaniałych bohaterow Jestem porażona dbałoscią w twojej rodzinie o zachowanie pamięci i zachowanie rodzinnych skarbow jakimi są rożne pamiątki z dawnych lat.Ta dbałość o zachowanie naszej kultury jest wielka.Niestety nie potrafię tego ładnie napisać ale,chyba wiesz o czym myślę..Aniu jakże się cieszęże,polubiłyście się z Bozenną Wroblewska to bardzo dla mnie imojej rodziny ktoś ważny.Cieszę się że z racji mlodszego odemnie wieku będzie mogła być swoistym lącznikiem miedzy nami.Jesteś bardzo dobrym czlowiekiem,potrafisz być dobra dla zacnych znaczących ludzi i takich szaraczkow jak ja.To twoja najwyższa wartośc.Dla mnie już jesteś zwycięzcą Konkursu na bloga roku .Ale konkursy mają to do siebie że,nie zawsze wygrywa ten co powinien.Pozdrawiam serdecznie Ciebie i Panią Danusię i życzę Wam duzo zdrowia.
OdpowiedzUsuń