ZMARTWYCHWSTAŁ
prawdziwie z martwych powstał
Tak mówiło się i mówi, w moim domu, zaraz po powrocie z Rezurekcji.
Święta Wielkanocne niech rozjaśnią naszą codzienność. Niech przypomną o tym, co w życiu jest najważniejsze. Niech w naszych sercach rozkwitnie miłość, radość i nadzieja. Niech nikt nie będzie w te Dni samotny i smutny.
Radosnych, zdrowych i spokojnych Świąt
wzajemnej miłości, ciepła i życzliwości
życzy Hania z Mamcią
życzy Hania z Mamcią
.
.
.
A na słodko tym razem świąteczno - wiosenne ciasto. Ciasto z bratkiem. Specjalnie dla bratkowiczów ! Pamiętacie ? My należymy do Życzliwego Bractwa więc, siłą rzeczy, ciasto należy się nam ! ! ! ... mniammm ...
Pisanki to moje drapane "dzieło" ale ciasto, wyłącznie mojego aparatu ... Ja takiego ciasta upiec nie potrafię, wszystko jednak przede mną. Ciasto jest bombowe ! ! ! bez granatów ponoć się nie udaje. Mam już obiecany przepis, więc obiecuję, że na przyszłą Wielkanoc "Ciasto z Bratkiem" jak nic, upiekę. Posadzę na cieście dwa bratki, albo cztery bratki, a najlepiej całą rabatkę bratków .... tylko kto tyle życzliwości wytrzyma ?
Uśmiech "przyłapałam na świątecznym śniadaniu ...
.
.
A na słodko tym razem świąteczno - wiosenne ciasto. Ciasto z bratkiem. Specjalnie dla bratkowiczów ! Pamiętacie ? My należymy do Życzliwego Bractwa więc, siłą rzeczy, ciasto należy się nam ! ! ! ... mniammm ...
"Ciasto z bratkiem"
Pisanki to moje drapane "dzieło" ale ciasto, wyłącznie mojego aparatu ... Ja takiego ciasta upiec nie potrafię, wszystko jednak przede mną. Ciasto jest bombowe ! ! ! bez granatów ponoć się nie udaje. Mam już obiecany przepis, więc obiecuję, że na przyszłą Wielkanoc "Ciasto z Bratkiem" jak nic, upiekę. Posadzę na cieście dwa bratki, albo cztery bratki, a najlepiej całą rabatkę bratków .... tylko kto tyle życzliwości wytrzyma ?
DZIĘKUJEMY
Z CAŁEGO SERCA ZA ŻYCZENIA
Mamcia dziękuje uśmiechem
Uśmiech "przyłapałam na świątecznym śniadaniu ...
*
z przyjemnością polecam Malina M *
Życzę ci zdrowia i pogody ducha, polityczna Malino M.
OdpowiedzUsuńPrawdziwie zmartwychwstał!!! :)
OdpowiedzUsuńWesołych, radosnych, zdrowych i pogodnych świąt życzymy ze Wschodu!!! :)
Alleluja
OdpowiedzUsuńNiech Chrystus Zmartwychwstały obdarza łaskami;D
Chrystus zmartwychwstał ! Alleluja! A pisanki naprawdę piękne .Placek pięknie wygląda, a resztę pozostawiam wyobraźni smakowej, ulegając zapewnieniom Gospodyni
OdpowiedzUsuńChrystus Zmartwychwstał Alleluja, Prawdziwie Zmartwychwstał Alleluja.
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego Bartkowej Rodzinie i nie tylko, Niechaj Zmartwychwstanie, nieustannie napawa nas łaskami do czynienia dobra, wzmacnia nasza wiarę uczy dzielić się miłością, a przez to pomnażając nasze szczęście ..
Ciasto zapewne pyszne, bo wiele w nim życzliwości... zaraz zaraz a te stokrotki to dekoracja czy coś znaczą? hihih
Pozdrawiam miło.
Pisanki piękne i radosne! Dzięki za uśmiech i życzenia - serdecznie odwzajemniane!
OdpowiedzUsuńWitaj Naniu.
OdpowiedzUsuńJezus zmartwychwstał, pisanki zjedzone, żyvzenia przyjetę...
Czas na spokojniejsze wrażenia...
Pozdrawiam serdecznie.
Michał
U mnie budowa nowego życia w toku.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Witaj Aniu ,piosneczki piękne::) Uśmiech Pani Danusi jak zawsze serdeczny.Bardzo ładnie wygląda.Nareszcie dzisiaj mam czas na odwiedziny blogów.Ciacho pięknie wygląda,jakby nie było, bratkowie to bratkowie::))Idę poszukać daty i dodać w Liiil.buziaki wieczorne::)
OdpowiedzUsuńA to ja jeszcze raz pozdrowię Mamunie i podziękuje za serdeczny uśmiech:)
OdpowiedzUsuńGOGUNIA.
OdpowiedzUsuńDo Mamy przyjechałem póżno wieczorem.
Ostatni nocny pociąg.
Pusty peron. Parę osób wysiadło z wagonu.
Sierpień. Już nocny chłód.
Od stacji do Mamy, wzdłuż torów, kilkaset metrów.
Przy furtce Mama. Oczekiwała.
Za mną drugi rok studiów.
Miesiąc praktyki. Dwa dni u Mamy i znów uczelnia.
Ta sama przytulna kuchnia.
Otwarte okno. Łagodny wiatr.
Pachnie ziołami, mamałygą i sosnowym lasem.
Nieodłączna mamałyga.
Z mlekiem, doprawiona szczyptą cukru.
Obok schodów piec chlebowy.
Okrągły wiklinowy kosz, a w nim
w głębokim śnie, białe gęsisko.
Dziób wetknięty pod skrzydło.
„Nie budż, to Gogunia” - szepnęła Mama.
A rano Gogunia już czekała.
Biała dorodna gęś.
Zaciekawiona. Mądre oczka.
„Przywitaj się” rzekła Mama.
Wręczyła szklankę z ziarnami kukurydzy.
Złoto - perłowy odblask.
Przyklękłem. Gogunia przysiadła.
Z ręki wydłubywała ziarna kukurydzy,
a swoim dziobem, jak sekatorem, delikatnie
obszczypywała policzki, nos, uszy
i coś naszeptywała.
Głaskałem po dziobie, Puchową główkę
przytulała do twarzy.
Zauroczenie.
Mama szczęśliwa.
Gogunia krok w krok za mną.
Główka do głaskania z każdej strony.
Wciąż prowadziła do furtki,
wzywała do wyprawy na okoliczne łąki.
A moje myśli na kąpielisku.
Tak dawno nie widziałem przyjaciół
i tej tak bliskiej sercu dziewczyny.
Z kąpieliska wróciłem póżnym popołudniem.
„A gdzie Gogunia ?” - zapytała Mama.
głęboka przykrość dla Mamy.
Przepadła jej radość. Kochana Gogunia.
Pobiegliśmy na nasze pole.
Tam łąki. Przez tor kolejowy obok sadu,
dalej polną drogą.
Wołałiśmy; Gogunia ! Gogunia !
A nasza Gogunia pasła się na łące.
Usłyszała.
Rozbiegła się. zamachała skrzydłami.
Donośnie zagęgała. Pędziła na spotkanie.
Chwyciłem Gogunię w locie.
Niosłem na rękach.
Delikatnie, jak sekatorem,
obszczypywała policzki, nos i uszy.
Naszeptywała swoje tęsknoty.
„Dlaczego nie poszedłeś ze mną ?” - pytała.
„Tęcza płonęła po deszczu przelotnym.
Tańczyłam z wiatrem w duecie.
Arię śpiewałam dziękczynną.
Nie słyszałeś ?
Gęsi śpiewają.
Nie słyszałeś ?”
Tak Goguniu.
Gęsi przecudownie śpiewają i tańczą.
Wiem o tym.
Dlaczego nie odczarowałem ciebie ?
A. T
NO TO LEŻEM I KWICZEM ... przesadziłam ze świątecznymi przygotowaniami i pooooszła noga, jakieś chyba zapalenie żyły ... ot co, jak się rozumu nie ma , jak się zapomina o latkach, to się potem ma - to co ja ... jutro cały dzień kanapa, czipsy i telewizja , nawet Msza będzie w telewizorze ... ojjjjjjjjj
OdpowiedzUsuńKuruj się, Malinko! Niekoniecznie bardzo szybko, najważniejsze: skutecznie! I daj tej swojej nodze należycie odpocząć!
UsuńPOZDRAWIAM SERDECZNIE
OdpowiedzUsuńDZIĘKUJĘ ZA PIĘKNE, SERDECZNIE CIEPŁE I MIŁE SERCU SŁOWA ... I ZA PIĘKNY WIERSZ ...
Haniu, życzę zdrowia i serdecznie pozdrawiam p. Danusię, jest taka radosna...
OdpowiedzUsuńP. A.T. wzrusza bezpośredniością i subtelnością przekazu. Pozdrawiam Was. Krystyna
DZIĘKUJEMY KRYSIU ZA POZDROWIENIA - TYM RAZEM WSZYSCY TROJE :-)))
UsuńDanusia rzeczywiście była bardzo radosna, jak ta kwoka pod swoje cudowne skrzydła zawsze nas garnie, a jak ma nas wszystkich wreszcie blisko i razem to jej oczy robią się tak cudnie szczęśliwe ...
ZWIERZĘTA MOJEJ MAMY.
OdpowiedzUsuńZWIERZĘTA Z KTÓRYMI TRWAMY
W WDZIĘCZNEJ EKSTAZIE.
MYŚLĄ, CZUJĄ, PRZEMIJAJĄ.
I TĘSKNOTA.
DZIĘKUJĘ PANI KRYSTYNO !
A. T
SABUNIA PIERWSZA.
OdpowiedzUsuńTa sunia miała charakter.
Z obcymi nie spoufalała się.
Ale też i domownikom pokazywała zęby.
Kochała wybranych. Wilczyca niemiecka.
Legowisko na półpiętrze. Okazałe.
Nie za gorąco, nie za chłodno.
Przynosiłem jej kość z marketu.
Podarowałem piłeczkę.
Pewnie tym zjednałem.
Oczekiwała na spotkania.
Nieśpiesznie zanosiła kość na legowisko,
Przez chwilę polizywała i pędem do mnie.
Z piłeczką w zębach.
Nie kończące się rzucanie i przynoszenie.
Podkradane głaskanie i wpatrywanie się
w jej mądre oczy.
Za płotem sąsiednie psy. Ujadały na koty.
Koty dachowce, zawieszone wysoko na drzewie.
Wiatr zawiał silniej i kocięta spadły na ziemię.
Wredne psy bezlitosne.
Tylko jeden uszedł z życiem.
Wdrapał się na druciany płot.
Przeskoczył i padł przed pysk Sabuni.
Zamarł w bezruchu nieszczęsny kotek,
oczekując na najgorsze.
Staja sąsiedzkich psów ujadała,
zachęcając wilczycę do rozprawy.
Sabunia dotknęła kotka łapą.
przewróciła na bok. Przyglądała się.
Delikatnie ujęła kociątko zębami.
Zaniosła na legowisko.
Z furią zbiegła ze schodów i z grożnym
rykiem przegoniła morderców.
Kotek dzieckiem Sabuni.
Lśniące czarne futro, niebieskie wyraziste oczy.
Wciąż dziki i nieufny wobec domowników.
Wspólne śniadania z psią mamą.
Wspólne też wysiadywanie przed drzwiami,
w oczekiwaniu na smakołyk.
Zawsze kawałeczek pachnącej kiełbaski.
Kotek wylizywał swój talerzyk, a psia mama swój.
Czasami mama podjadała dziecku śniadanie.
Kotek zasypiał na puchowym brzuchu mamy,
a gdy ta chciała go polizać,
łapką uderzał mamę po pysku.
Delikatnie. Schowane pazurki.
Psia mama wzdychała, co za niesforne dziecko ?
Spacery na podwórzu na grzbiecie mamy.
A sąsiedzkie psy z przerażeniem uciekały,
widząc wyszczerzone kły Sabuni.
Głaskali domownicy kotka i Sabunię,
zauroczeni ich przyjażnią..
A kotek choć głaskany, ciągle nieufny.
Pewnie przeczuciem złego losu.
Sabunia zmarła. Rozpacz w domu.
Opłakiwanie i smutek bezkresny.
Jeszcze kilka dni kotek przysypiał na legowisku.
Psia mama nie wracała i nie wracała.
A. T
P. A.T. , to ja dziękuję za bogactwo Pana przekazu. Pokazuje Pan świat,
OdpowiedzUsuńktóry z premedytacją niszczą inni. Pozdrawiam - Krystyna
przepiękny wiersz ... znajdzie swoje miejsce pośród wszystkich pięknych wierszy ....
UsuńSABA DRUGA
OdpowiedzUsuńSzczenię wilczurowe przewróciłem na plecy.
Lekko przycisnąłem do ziemi.
Podpowiedziany sprawdzian, czy aby nie agresywne.
Zadziwione oczęta, czarniutki nosek i języczek
oblizujący rękę. Już najukochańszy suczek.
Druga Sabunia biega po domu. Obsikuje podłogę.
Domownicy biegają ze szmatą.
Szybko Sabunia dorasta. Niezbyt urodziwa.
Nieforemna. Uszka splatane na głowie.
Beztroskie dorastanie.
Przeistaczanie się w dorodnego psa.
Goni Sabunia kota.
Ten pomny swojej psiej mamy, gotów na przyjażń.
Bezskutecznie.
Coraz częściej i częściej znika z domu.
Czasami, gdy zimno zakrada się do piwnicy.
Tam zawsze miska z jedzeniem.
Sabunia ukochana przez wszystkich.
Uwielbiała tapczan. rozkładała się i oglądała telewizję.
Poszczekiwała gdy kotki na ekranie.
Gospodarze zabraniali Sabuni tapczanu.
Wyczekiwała na mnie. Mrugnięcie oka.
Pędziła szczęśliwa na tapczan.
Tuliła uszka wzdłuż głowy w znak
miłości i oddania. Wiedziała, że kochana.
Uczestniczyła w przygotowaniu obiadu dla siebie
i pozostałych. Wiedziała co dla niej.
Sadziła kwiatki wraz z Gospodynią.
Łapkami wygrzebywała ziemię.
Wyrosła na dorodną wilczycę.
Radosną i pokorną.
A te swoje przeogromne sterczące uszka,
wciąż tuliła wzdłuż głowy, na moje spotkanie.
Czasami, gdy nikt nie widział,
podszczypywała nieznajomego intruza.
Nie lubiła obcych.
Oczekiwała na mój powrót z pracy.
Warowała przy bramie.
Podwywała z radości. Powitanie.
Rano nie puszczała do wyjścia.
Podpierała drzwi, delikatnie chwytając zębami
za ręce. Obejmowałem, Głaskałem.
Nie martw się mówiłem,
przecież wrócę - zapewniałem.
Sunia z poczuciem humoru.
Kładłem się obok niej na tapczan.
Sunia z podniesionymi łapami. Ciasno.
Obraca się powoli i spycha mnie z tapczanu.
Spadam ku jej radości.
Sunia wyrażnie się zaśmiewa.
Macha łapami.
I te stulone wzdłuż głowy uszka.
Sunia też i obrażalska.
Jem obiad na niskim stole. Sunia wkracza
i przygląda się wymownie.
Wbrew zasadom dostaje kawałeczek schabowego.
Wciąż patrzy wymownie.
Idz już, idż - to nie dla ciebie.
Sunia odwraca się, opuszcza głowę,
przechylając się z boku na bok,
sierotliwie opuszcza jadalnię.
Żałosne chodzące nieszczęście.
Za chwilę prowadzi za sobą Gospodarza,
jak ona z nim się dogaduje ?
I znów wymownie wskazuje
na schabowego.
Zabawy z sunią.
Ma zagrodzony wygon. Płot i furtka,
Łączka. Gonitwy i piłka. Już mam dosyć.
Nic z tego.
Sunia zapiera się o furtkę.
Wesoło poharkuje.
Odpycha. Chwyta za ręce.
I znów obejmowanie i głaskanie.
A szczęście ulotne.
Sunia porażona dystrofją stawów.
Operacje.
Sunia w pamięci.
Stulone wzdłuż głowy uszka.
A. T
Podoba mi się ta Sunia... Pozdrawiam - Krystyna
OdpowiedzUsuńoj - mnie też, mnie też ....
UsuńAniu pozdrawiam..Jak zdrówko? Tęsknię za Tobą. :'(
OdpowiedzUsuńJESTEM :-)))) a jak ja za Wami tęskniłam !!!!
UsuńHANIU,
OdpowiedzUsuńŻYCZĘ SZYBKIEGO POWROTU DO ZDROWIA.
SERDECZNE POZDROWIENIA DLA PANI DANUSI I DLA CIEBIE KOCHANIE!!!!!
dziękuję Lusiu - powoli wracam, ustrzegłam się skrzepu i zastrzyków z heparyny, w porę odpuściłam siedzenie przy komputerze i stanie przy kuchni, jakoś POWOLI ZBIERAM SIĘ I WRACA MI OPTYMIZM I CHĘĆ DO ŻYCIA ... A NAWET TROCHĘ BYM SOBIE poszalała ... a co ..
UsuńKU POKRZEPIENIU SERCA PANI ANNO !
OdpowiedzUsuńBARANOWE SPOTKANIA
Na przydrożnym wypasie owiecka z owieckiem.
Poskubywały świeżą trawę, przypruszoną przelotnym
wiosennym deszczem.
Południe. Słońce w zenicie. Łagodny wiatr.
Chrystus cierpiący na krzyżu wyniosłym.
Na kłodzie świątkowie przydrożni.
Przysiedli w zadumie bezkresnej.
Wokół zagonu płot z żerdzi masywnych.
Zadziwienie - dlaczego taki mocny ?
Zerwałem garść trawy pachnącej ziołami.
Podsunąłem pod bużkę owiecki.
Ze smakiem podjadała, głaskałem po pyszczku .
Pyszczek miękki. Przytulski. Owiecka łaskawa.
Owiecek przyglądał się nieufnie.
Podszedł zwabiony zapachem ziół.
Pochylił rogaty łeb, z pewnością też w oczekiwaniu
na pogłaskanie i kilka smakowitych listków.
A mnie się głupi żart czepił głowy.
Lekko, badylami trawy trzepnąłem po pysku.
Po coś przylazł ?
Zniewaga. Pohańbienie.
Owiecek wystrzelił świecą w powietrze.
Wywinął kozła. Strzelił rogami w płot.
Zrozumiałem dlaczego ogrodzenie takie mocne.
Nie raz jeszcze przechodziłem obok wypasu owiecki i owiecka.
Nienawistnie świdrował oczkami owiecek. Z impetem walił w płot.
Nie miałem szans na przeproszenie.
Zniewaga zbyt głęboka i to na oczach owiecki.
A mój wyrzut sumienia nadaremny.
Sąsiedni bacowie mówili o owiecku,
że to taki głąb nie wychowany.
A ja swoje wiem.
NA DRODZE
SPOTKAŁEM DWÓCH ŚWIĄTKÓW
DREWNIANYCH.
NA KŁODZIE DREWNIANEJ SIEDZIELI.
BYŁO POŁUDNIE.
OWCE NA ŁĄCE BECZAŁY.
NA KRZYŻU PRZYDROŻNYM
CHRYSTUS CIERPIAŁ SAMOTNY
MILCZELI ŚWIĄTKI DREWNIANE.
MYŚLAMI PO GÓRACH BŁĄDZILI.
MOŻE OJCZENASZ. MOŻE ZDROWAŚ.
MOŻE SIE SIĘ MODLILI.
A MOŻE CZEKALI NA WĘDROWCA,
Z FLASZKĄ WODY.
BYLI SPRAGNIENI.
A. T
o MATUNIUUU !!! jak bardzo mi było potrzeba pokrzepienia ! no cudne to pokrzepienie barankowe :-)))) oczy roześmiały mi się a z oczami dusza :-)
UsuńOCH CUDNY TEN OWIECEK ... :-)
DZIĘKUJĘ - ZABIERAM NA KRESOWE